środa, 1 lipca 2015

Obżarstwo


Obżarstwo (gastrimagia) można określić jako poszukiwanie rozkoszy jedzenia, innymi słowy, jako pragnienie jedzenia z myślą o rozkoszy, albo jeszcze - negatywnie w odniesieniu do cnoty, której stanowi negację -jako niepowściągliwość ust i brzucha.

  Namiętność ta przybiera dwie zasadnicze postacie. Może się ona zasadniczo skłaniać ku jakości pokarmów, a wówczas szuka dań smacznych, wyszukanych, delikatnych; pragnie, by pokarmy zostały przygotowane starannie. Może ona skłaniać się głównie ku ich ilości, a wówczas jest ona pragnieniem jedzenia dużo [Rozróżnienia tego dokonał Doroteusz z Gazy, który pierwszą formę nazywa smakoszostwem (laimargia), zaś właściwym obżarstwem (gastrimagia) formę drugą (Nauki ascetyczne, XV, 161). Święty Jan Kasjan dodaje jeszcze jedną formę, którą podaje jako pierwszą (Rozmowy z Ojcami, V, 11; Ustawy życia mnichów, V, 23), a mianowicie pragnienie przyspieszenia pory posiłku. Grzegorz Wielki z kolei wyróżnia pięć trybów objawiania się obżarstwa (Moralia. Komentarz do Księgi Hioba, XXX, 18), z których pierwszy odpowiada pierwszej formie cytowanej przez Jana Kasjana, a cztery pozostałe mogą zostać rozdzielone pomiędzy dwie wielkie kategorie wyróżnione przez Doroteusza]. W pierwszym przypadku dąży się przede wszystkim do rozkoszy ust i smaku; w drugim chodzi o rozkosz brzucha lub narządów trawiennych w ogóle. W obu przypadkach dąży się do swego rodzaju rozkoszy cielesnej, dlatego obżarstwo można zaklasyfikować jako „namiętność ciała".

  Jednakże, pomimo iż ciało jest tu bezpośrednio zaangażowane, obżarstwo nie pochodzi wprost od jej potrzeb. Dowodem na to jest fakt, iż często pragnienie przewyższa potrzebę, czasami nawet znacznie, zwłaszcza w przypadku bulimii. 

Pozwala to na traktowanie jej również jako namiętności duszy. Ewagriusz nazywa je zresztą namiętną „myślą", święty Maksym także. W rzeczywistości ciało stanowi tu wyłącznie narzędzie służące do spełnienia pragnienia duszy. Ewagriusz pisze więc: „Ci, którzy niesłusznie zbyt dobrze karmią swoje ciało, troskę o nie zamieniając w żądzę, niech zarzucają to sobie samym, a nie ciału".
 
  Obżarstwo jest uważane za namiętność nie dlatego, że jedzenie samo w sobie jest nieczyste i złe albo że sama funkcja odżywiania zawiera w sobie jakiekolwiek zło, albowiem, jak mówi Chrystus: „nie to plami człowieka, co wchodzi do ust" (Mt 15,11) i jak naucza Apostoł: „wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre i nie trzeba niczego odrzucać, co się spożywa z dziękczynieniem" (1 Tm 4,4). Nienawidzić pożywienia z powodu niego samego, jako czegoś złego, byłoby „czynem wstrętnym i czystą diabelską sztuczką", precyzuje święty Diadoch z Fotyki, który dodaje: „Jeść i pić, dzięki czyniąc Bogu ze wszystkiego, co podają albo mieszają, nie sprzeciwia się w żadnej mierze zasadom nauki, albowiem «wszystko jest dobre» (Rdz 1,31)".

  Ta namiętność nie leży więc w samym pożywieniu, w jego jakości, ale w pewnym sposobie korzystania z niego, jak wskazuje na to święty Grzegorz Wielki: „Przywara nie jest w pożywieniu, ale w sposobie jedzenia go. Dlatego całkowicie możliwe jest spożywanie dań wykwintnych bez żadnej winy, podczas gdy jedzenie potraw znacznie bardziej grubiańskich może być splamione winą".

  Namiętnością nie jest też sam akt jedzenia, ale intencja, która mu przewodzi i cel, który człowiek mu wyznacza. „Podobnie jest i w sprawie jedzenia. Co innego jeść z potrzeby, a co innego jeść dla przyjemności. Cel decyduje o grzechu". Namiętność tkwi więc w pewnym nastawieniu człowieka wobec pożywienia i spożywania, a dokładniej w odwróceniu się od ich naturalnego celu. W rzeczywistości Bóg dał ludziom pokarm w określonym celu, więc kazać im służyć innym celom, oznacza deprawować ich wykorzystanie, czynić z nich zły użytek. „Rzeczy, które jemy - pisze święty Maksym - zostały stworzone w dwojakim celu: by nas żywić i by nam służyć jako lekarstwo". Jeść z innych przyczyn, to źle wykorzystywać to, co Bóg dał dla naszego pożytku". Człowiek przestrzega więc naturalnego celu pokarmu i żywienia się, kiedy je z potrzeby, aby utrzymać albo zachować w swym ciele życie, aby chronić lub odzyskać jego zdrowie, natomiast czyni z pożywienia i własnej funkcji odżywiania praktykę przeciwną naturze, kiedy czyni z niej środek do osiągnięcia przyjemności.

  Obżarstwo nie polega więc na pragnieniu pożywienia samego w sobie, ale na pożądaniu przyjemności, którą można czerpać z jego spożywania. Dlatego nadużycie, które stanowi namiętność, nie polega tylko na odżywianiu się ponad to, co jest ściśle konieczne dla potrzeb ciała, ale i na dążeniu do przyjemności w samej tej potrzebie.

 Przez namiętność obżarstwa człowiek popełnia zło, albowiem poszukując rozkoszy w jedzeniu, stawia pożądanie jedzenia i przyjemność spożywania go ponad pragnienie Boga, a oddając się tej cielesnej przyjemności odwraca się i pozbawia rozkoszowania dobrami duchowymi, które są od niej wyższe.

  Postawa obżarstwa jest w istocie bałwochwalcza. Ludzie, którzy się jej oddają, „mają brzuch za boga" - mówi święty Paweł (Flp 3,19). „To brzuch jest bogiem materialnym dla tych, co są niewolnikami żołądka" - zauważa w ślad za nim święty Grzegorz Palamas. Z jej powodu w rzeczywistości człowiek składa ofiary brzuchowi i ustom zamiast składać ofiary Bogu. Czyni on ze swego zmysłu smaku i funkcji pokarmowych centrum swego jestestwa, zasadniczą część samego siebie i na swój sposób do nich ogranicza samego siebie. Czyni on z jedzenia ważny przedmiot troski, a w niektórych przypadkach prawie wyłączny, a wówczas zaniedbuje to, czym powinien interesować się i zajmować na pierwszym miejscu, a nawet wyłącznie. To jemu oddaje cześć należną tylko Bogu i na nią przenosi wszelkie swe pragnienia, których wyłącznym obiektem powinien być Bóg. Z drugiej zaś strony przez namiętność obżarstwa pożywienie nabiera wartości samo w sobie i służy zaspokojeniu rozkoszy sensualnej, zamiast być uważanym za dar Boży i służyć wychwaleniu Tego, który je stworzył. Na tym również polega sprzeniewierzenie jego naturalnego celu, którym jest także dziękczynienie Bogu. Sam Chrystus objawia ten cel i daje nam przykład normalnej postawy, kiedy dziękuje Ojcu przed rozdaniem pożywienia otaczającym Go osobom (Mt 15,36; Mk 8,6; J 6,11; 6,23). Natomiast święty Paweł stwierdza, że Bóg stworzył jedzenie, aby było spożywane z dziękczynieniem (1 Tm 4,3), w związku z czym radzi: „czy więc jecie, czy pijecie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą" (1 Kor 10,31). Obżarstwo stanowi prawdziwą deprawację tego zasadniczego celu pożywienia, którym jest bycie spożywanym eucharystycznie, jako że w tej namiętności człowiek, zamiast korzystać z tych pokarmów w Bogu i przez nie rozkoszować się Bogiem, pragnie rozkoszować się pokarmem dla niego samego, poza Bogiem. Przez nie stawia barierę między sobą samym a Bogiem, zamiast wykorzystywać je jako wsparcie, by się do Niego wznieść.
 
  Dziękując Bogu za dawane nam przezeń pożywienie, człowiek uświęca sam siebie, a zwłaszcza uświęca będące w nim funkcje odżywiania. Tak więc żywi się on jednocześnie i Bogiem, i chlebem, a jego pożywienie staje się w ten sposób dla niego podwójnym źródłem życia. Jednocześnie uświęca pożywienie, które sobie przyswaja (1 Tm 4,5), a przez nie kosmos, który w ten sposób jednoczy z Bogiem, zgodnie z wolą objawioną przez Niego pierwszemu człowiekowi. Natomiast obżarstwo oddziela od Boga człowieka, a w nim stul rżenia. Pokarmy, zamiast objawiać Boga (święty Izaak mówi o „tym, który widział Pana w swym własnym pożywieniu"), zamiast być przeźroczystym na Jego energie, służyć wychwaleniu Boga i przebóstwieniu człowieka, z winy człowieka stają się dla niego samego i dla świata przeszkodą w spotkaniu Boga Przestając być źródłem życia - ponieważ przestały być one związane ze źródłem Życia przez utratę swego celu duchowego w używaniu zdeprawowanym, którego dokonuje człowiek - stają się one dla niego początkiem śmierci, pod czas gdy wierzy on, że dzięki nim zapewnia sobie życie.
 
 W świetle tych teologicznych i antropologicznych konsekwencji, namiętność obżarstwa jawi się mniej banalną, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Niektórzy Ojcowie widzą w niej nawet samo źródło grzechu pierworodnego. W rzeczywistości, spożywając owoc z drzewa, którego Bóg zabronił mu dotykać, Adam pragnął bez Boga skorzystać z tego pokarmu, który tak naprawdę symbolizuje i reprezentuje cały świat sensualny. Obżarstwo w tym początkowym fundamencie wyraźnie manifestuje, że dokonuje ono zerwania, oddzielenia człowieka od Boga i oznacza dla człowieka utratę komunii z Bogiem, a w nim dla całego kosmosu. Ważność tej namiętności ujawnia się także w fakcie, że jest ona jedną z trzech pokus, jakie szatan przedstawia Chrystusowi na pustyni (Mt 4,3). Opierając się mu Chrystus - Nowy Adam przywraca między ludzkością a Bogiem, a stąd między kosmosem i boskością, łączność, którą zerwał pierwszy Adam. Przeciwstawiając się diabłu słowami, że „nie samym chlebem będzie żył człowiek, ale każdym słowem, które wychodzi z ust Boga", Chrystus przywraca człowiekowi jego prawdziwy środek. Nie mówi On, że człowiek nie żywi się chlebem, ale wskazuje potrzebny stosunek, który powinien on utrzymywać ze Słowem. Demaskuje On dysocjację i idolatrię, które ten grzech wprowadził i leczy z nich ludzką naturę, która padła ich ofiarą. Wyzwala On wreszcie ludzkość od tyranii, którą diabeł, za pośrednictwem tej namiętności, narzucił od chwili popełnienia grzechu pierworodnego.
 
  Obżarstwo, ze względu na wszystkie jego aspekty, które już omówiliśmy, a zwłaszcza dlatego, iż stanowi ono deprawację naturalnego i normalnego wykorzystania pożywienia, określane jest przez Ojców jako choroba. Święty Jan Kasjan mówi na przykład na temat trzech form tej namiętności, przezeń opisanych:  „Istnieją trzy ogniska chorób duszy równie strasznych co licznych". Pojmuje się również, że może być ona uważana przez nich za formę szaleństwa. Święty Doroteusz z Gazy bierze to zresztą za dodatkowy argument w kwestii samego pochodzenia nazw: „smakoszostwa" (gr. laimargia) i „obżarstwa" (gr. gastrimargia). „Margainein oznacza u autorów pogańskich «być na zewnątrz siebie», a szalony nazywany jest margos. Kiedy przydarza się komuś ta choroba i to szaleństwo, by pragnąć napełnić sobie brzuch, nazywa się je obżarstwem, to znaczy «szaleństwem brzucha». Jeśli chodzi tylko o przyjemność ust, nazywa się to «smakoszostwem», to znaczy «szaleństwem ust»".
 
  Obżarstwo jest chorobą i szaleństwem nie tylko ze względu na postawy leżące u jej podstaw. Jest też ono nimi z powodu swych licznych konsekwencji patologicznych i to na wielu płaszczyznach.
 
  Oprócz tego, że tyranizuje ono człowieka, ogranicza go do jego pragnienia i rozkoszy jedzenia, czyni go niedyspozycyjnym wobec Boga i oddala go od jego środka, obżarstwo ma w życiu jego duszy wiele skutków niepożądanych, jednocześnie narażając na niebezpieczeństwo zdrowie jego ciała.
 
  Święci asceci zauważają najpierw, że nadmiar pokarmów albo picia (bez względu na ich rodzaj) pozbawia ducha energii i żywotności, czyni go ociężałym, pogrąża w stanie zamroczenia, otępienia i senności, a konsekwencje te odbijają się na całej duszy. „Obciążone mnóstwem potraw ciało czyni ducha słabym (deilos [słowo oznaczające również: nieśmiały, tchórzliwy]) i leniwym (diskinetos) [słowo oznaczające również: trudny do poruszenia, powolny])" - zauważa święty Diadoch z Fotyki. Taki stan utrudnia jego wzlot ku rzeczywistości duchowej, przeszkadza prowadzić, jak należy, walkę ascetyczną, czyni trudną modlitwę, rodzi niedbalstwo i znacznie osłabia człowieka. Święty Izaak Syryjczyk pisze, iż wtedy „stracił on połowę swej siły, tak że można powiedzieć (...), że jeszcze przed wyruszeniem do walki, bez walki został ujarzmiony. Został pokonany przez rozprzężoną wolę ciała. najmniejszego wysiłku ze strony jego wrogów".
 
  Efektem takiego nastawienia jest też pociągnięcie ku dołowi wszystkich jego mocy, przede wszystkim przez skierowanie jego pragnienia ku troskom cielesnym. Wszelkie namiętności, a zwłaszcza ta, zauważa święty Maksym „podporządkowują duch przedmiotom materialnym, ściągają go ku ziemi jak uczyniłby to bardzo ciężki kamień, którym by go obciążono, jego, który jest z natury lżejszy i żywszy niż ogień!". Ze swej strony święty Grze z Nyssy wspomina o „człowieku o myśli ociężałej, który spogląda ku dołowi i konstatuje na jego temat: „żyjąc tylko dla brzucha i dlatego, co z brzuchem jest związane, jest oddalony od życia Bożego".
 
  W tej sytuacji rozum, obciążony i zduszony, traci swą zdolność rozróżniania dobra i zła, a przynajmniej zostaje ona zmieniona i zmniejszona. Potrzeba jedzenia i będąca jego skutkiem senność szczególnie przeszkadzają człowiekowi rozważać proste kwestie wiary, zauważa abba Pojmen. Jego osądy przestają być przenikliwe; staje się on niezdolny do bystrej myśli; jego duch, zauważa święty Jan Kasjan, „jest jakby pijany i staje się chwiejny i niestabilny".
 
  Nadużycie jedzenia i picia powoduje też, zauważają Ojcowie, „zamęt myśli", który kazi duszę. Ogromne mnóstwo namiętnych myśli jawią się w duszy, hańbi i zaciemnia ducha. Święty Izaak mówi, że skutkiem nadużywania pożywienia „jest lekkomyślny rozum, który błąka się po całym świecie, (...) nieczyste wyobrażenia (...) w nieczystości urojeń i ekstrawagancji obrazów pełnych pożądania, które przenika do duszy i czyni w niej co chce w całej nieczystości". „Przepełniony brzuch - mówi on jeszcze - czyni z serca poczwórne drzwi majaczących urojeń". Radzi on również: „Nie obciąż brzucha, aby nie pogrążyć rozumu we wstydzie, nie być dręczonym przez roztargnienie, (...) nie zamroczyć duszy, nie niepokoić myśli". Natomiast święty Grzegorz z Nyssy wyjaśnia, że „rozkosze jedzenia i picia, które napychają po karmami, nieuchronnie powodują w ciele, z braku umiaru, choroby niezależnie od naszej woli, albowiem sytość najczęściej rodzi u ludzi takie namiętności.
 
  Aby więc nasze ciało pozostało suwerennie spokojne i nie było niepokojone przez żadne namiętne ruchy, które pochodzą od nasycenia, należy czuwać, aby nie przyjemność, ale potrzeba określała w każdym przypadku miarę wstrzemięźliwego zachowania".
 
  Obżarstwo otwiera więc nieuchronnie drzwi tłumowi namiętności i je rozwija, dlatego Ojcowie uważali je za matkę wszystkich namiętności i źródło wszelkiego zła. I tak święty Jan Klimak opracował długą listę odrośli tej namiętności, a jej samej każe głosić w prozopopei: „Moim pierworodnym synem jest sługa rozpusty, a drugim - zatwardziałość serca, trzecim - sen: morze myśli, fale brudu. Pochodzi ode mnie otchłań niepoznawalnych i niewysłowionych nieczystości. Moimi córkami są opieszałość, wielomówstwo, rozwiązłość języka, kpiarstwo, błazeństwo, spór, krnąbrność, nieposłuszeństwo, niewrażliwość, zniewolenie, chełpliwość, zuchwalstwo, upodobanie w świecie, a za nimi następują splugawiona modlitwa i niepokój myśli. Często też niespodziewane i nagłe nieszczęśliwe zdarzenia, a z nimi obcuje beznadzieja, bardziej od wszystkich niebezpieczna". Ten sam święty zauważa w innym miejscu, że efektem tej namiętności jest również wysuszenie świętych łez pokajania, którego całą istotność zobaczymy później. Ale główną, najbardziej i najszybciej wprowadzaną przez obżarstwo namiętnością jest pożądliwość, jak można to było zauważyć z cytowanych powyżej tekstów.

 
Za: Jean Claude Larchet, Terapia chorób duchowych. Wstęp do tradycji ascetycznej Kościoła prawosławnego, t przekład: mniszka Nikołaja (Aleksiejuk), konsultacja teologiczna: ks. dr Henryk Paprocki ks. dr Andrzej Kuźma, Wydawnictwo „Bratczyk" Hajnówka 2013



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.