twórczych[47].Zygmunt Trziszka: – Srogość ojca, wczesne odejście z domu, brak więzi sprawił, że odczuwał absolutny głód ojca. Duszoznawcy twierdzą, że czynniki wymienione wyżej powodują zbytnią sublimację popędu (libido) i wyłączną jego realizację w sferze ducha. Sublimacja ta powoduje, że bardziej się kocha sam wyraz swoich uczuć i nie odczuwa się potrzeby realizacji cielesnej. Platoniczność, w sensie greckim. Platoniczny głód mężczyzny-ojca sprawia, że uczucia kieruje się do tej samej płci. Grozi to ostracyzmem, stąd ukrywanie się i narastające poczucie winy tragicznej, a przy tym niemożność skierowania agresji na zewnątrz. Pozostaje agresja skierowana do samego siebie[48].
Głód ojcowskiej miłości wydawał się przemożny, choć poeta ujawniał go jakby mimochodem. Trziszka twierdził, że przez pewien czas rodzaj duchowego ojcostwa wobec Stachury sprawował Leopold Buczkowski[49], u którego w Konstancinie autor Całej jaskrawości chętnie bywał i z którym prowadził długie rozmowy.Ale prawdziwie usynowiony poczuł się Stachura dopiero, napotkawszy w Głogówku na Opolszczyźnie Rafała Urbana. Pod koniec roku 1970 pisze Urban do Jana Marii Gisgesa: „Serdecznie zaprzyjaźniłem się z Edwardem Stachurą, młodym prozaikiem i piosenkarzem własnej poezji”[50].
Bardzo trudno w kilkunastu zdaniach scharakteryzować bogatą osobowość i nietypową działalność Rafała Urbana, który tak zafascynował Stachurę. A fascynacja była wzajemna.
Ten urodzony 24 lipca 1893 roku w Winiarach pod Głogówkiem „pieśniorz” nie wydał za życia żadnej książki, co nie przeszkadzało mu prezesować przez jakiś czas opolskiemu oddziałowi Związku Literatów Polskich. Niesamowicie oczytany, a jednocześnie w sposób naturalny mądry: pisał gwarą śląską, ale niektóre jego utwory (zwłaszcza dramaturgiczne) przypominają twórczość Witkacego. W czasie pierwszej wojny światowej służył w armii pruskiej, dostał się do niewoli u Anglików, potem były wędrówki od Austrii po Kanadę. Utrzymywał się w czasie tych peregrynacji z zajęć ogrodniczo-rolniczych, ale przy okazji zaliczał wykłady w różnych uniwersytetach, z Sorboną na czele. Studiował w Akademii Rolniczo-Leśnej w Monachium. W 1931 roku powrócił do rodzinnych Winiar, gdzie mieszkał niemal do końca życia.
Debiutował w 1948 roku na łamach katowickiej „Odry”. Zrobiło się o nim głośno, kiedy w tymże roku wygrał konkurs literacki sztuką o przydługim tytule: Termin nyski, czyli Sterylizacja Niewinnego Baranka-Nieludzka komedia autochtoniczna z epoki Trzeciego Raichu w pięciu aktach biurokratycznych. Skrót scenariusza z międzynarodowego tryptyku filmowego Inferno Slavorum. Napisał Chłop Bezimienny – Syn ziemi odzyskanej. W sztuce tej występuje między innymi zespół świętej Biurokracji (z czterema gorgonami: Torą, Normą, Regulą i Metą) oraz chór starców metafizyków: Shaw, Marks, Freud, Engels i Dostojewski.Rafał Urban, nazywany śląskim Sokratesem, językiem i mądrością swych gawęd zachwycił nawet Zofię Nałkowską, Stanisława Pigonia, Juliana Przybosia i Kazimierza Wykę, którzy mieli sposobność poznać jego „gadki”. Pod koniec życia Rafał Urban wyruszył w wędrówkę po Polsce, wszędzie wzbudzając zaciekawienie i gromadząc liczne grono słuchaczy. Sam nazywał siebie Dziadem Niewiadem, choć sposobem myślenia i żywotnością przypominał młodzieńca.
Postać Rafała Urbana zapadła też serdecznie w pamięć Tadeuszowi Różewiczowi. Swoje wystąpienie podczas uroczystości nadania mu tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Opolskiego[51] Różewicz zaczął tak:
„– Miałem wygłosić tak zwany wykład doktoranta, ale zacznę od bardzo osobistej sprawy, od mojej bardzo dziwnej znajomości z człowiekiem, o którym być może niewielu już na Opolszczyźnie pamięta. Chcę poświęcić kilka słów Rafałowi Urbanowi, z którym poznałem się tutaj przed dwudziestu pięciu, a może dwudziestu dziewięciu laty, w czasie mego spotkania autorskiego.
To jest bardzo ciekawa rzecz. Ten człowiek był w literaturze kimś w rodzaju Ociepki – wielkiego malarza śląskiego. Był prawdopodobnie samoukiem, władał wieloma językami, był postacią niezwykle wszechstronną, a jednocześnie tajemniczą. Myśmy się z nim spotkali tylko raz w życiu, na tym właśnie wieczorze autorskim, na którym był, o ile dobrze pamiętam, pan Zbyszko Bednorz[52]. Czy był pan Jan Goczoł[53], nie pamiętam. I ten samouk z wioski opolskiej w jakiś czas po naszym spotkaniu pisze do mnie list:
«Opole, 12 listopada 1970 r. Jestem po generalnym remoncie [ciężko zachorował, może na raka], który potrwał ponad rok, ale jednak znów się poruszam z własnych sił, chociaż do osiemdziesiątki niedużo już braknie. Chciałbym przed wygaśnięciem koniecznie jeszcze gdzieś spotkać się i rozmawiać z Panem, bo ze wszystkich ludzi żyjących obecnie na Śląsku tylko pan jest dla mnie ważny[54]. Chętnie bym przez weekend wpadł do Wrocławia, oczywiście pod opieką młodszego Archanioła Stróża, np. z Edem Stachurą – młodym prozaikiem warszawskim, który się obecnie moją osobą opiekuje. O ile by była taka możliwość, to proszę o telefoniczne zawiadomienie do opolskiego oddziału ZLP – Opole, Rynek 4, Dom Twórcy, tel. 25 36, między 10 a 14. Jeżeli spotkanie w takim momencie nie będzie możliwe, to kiedy możemy Pana do Opola i Głogówka nieoficjalnie zaprosić? Serdecznie zapraszam. Rafał Urban».Chciałem przedstawić tych kilka słów od człowieka, z którym się więcej nie spotkałem, a który mnie tu zapraszał na jakieś swoje do Głogówka świniobicie, ale jak się domyślałem – świni on nie miał i żadnego majątku”.
A jakby usprawiedliwiając się z potrzeby przywołania osoby Rafała Urbana – Tadeusz Różewicz tak zakończył ten wątek swego wystąpienia:
– Wywołałem przyjazną duszę tego człowieka, bo chciałem, aby był na naszej uroczystości obecny[55].
Stachura poznał Urbana w czasie jednego z pobytów na Opolszczyźnie. Oczarowany był szczególnie Urbanowymi odkryciami etymologicznymi. To pamięć o tamtych rozmowach z Dziadem Niewiadem zawarł Stachura w Piosence dla Rafała Urbana, napisanej w meksykańskim Monterrey po śmierci[56] przybranego ojca:
Wspominam nasze dni, Ojcze Rafale
Etymologię, śpiew i bumstararę…
Kilkanaście tygodni przed śmiercią Urban pisał do Stachury: „Mi figli carissime, Dzięki Bogu & chorobom będę znów w stolicy. Będzie u mnie mała kosmetyka niższej kondygnacji, gdzie się znalazł niezameldowany sublokator suterenowy”, a kiedy Stachura odwiedził Urbana w warszawskiej klinice onkologicznej, ten nie narzekał i nie rozpaczał, tylko jeszcze pocieszał swego przybranego syna: „Ty się nie przejmuj tym szpitalem. To jest taki smutny szpital. Tu wszyscy wiedzą, że muszą umrzeć, i nic nie robią, tylko bez przerwy umierają. Ja tu nie mam z kim gadać” (fragmenty listów cytowane przez Stachurę we Wszystko jest poezja).
A Stachura starał się Urbanowi śpiewem przypomnieć świat, jaki istniał za oknami szpitala. Pacjent potem informował sekretarza Zarządu Głównego ZLP: „Klimat wewnętrzny szpitala dla mnie odpowiedni. Dieta także. Nawet zbyt dobra, bo słodka i tłusta. Tu jeszcze kwarantanna grypowa. Nie wpuszczają. Przedostał się przez szlaban tylko warszawski trubadurek Edward Stachura. Ale – niestety – po krótkim czasie go wyproszono, że był zbyt wesoły”[57]. O szpitalnym występie Stachury pisał też Rafał Urban do Beaty Pihlewicz, pasierbicy Jana Edmunda Osmańczyka: „A wczoraj miałem ekstragościa: przyszedł młody, warszawski trubadurek Edward Stachura – przed wyjazdem do Damaszku – i śpiewał mi własne teksty z własną melodią – niestety bez gitary. A śpiewał po polsku, po francusku i po meksykańsku – pobyt jego meksykański trwał cały roczek. Bo to franko-polonus romanista warszawski. Zrobił tu taki występ wesoły, że go w końcu cerber wyprosił. Że to smutny szpitalik, a nie lekki muzeon”[58].
[48] Z. Trziszka, Edwarda Stachury zmagania z samym sobą (Próba psychografii), „Miesięcznik Literacki” 1983, nr 7.
[49] Leopold Buczkowski (1905–1989) – prozaik, malarz, artysta grafik. Studiował polonistykę na Wydziale Humanistycznym UJ oraz malarstwo na ASP w Warszawie. Uczestnik powstania warszawskiego, żołnierz AK. Po wojnie zamieszkał w Krakowie, zajmując się ilustrowaniem książek. Od 1950 r. do śmierci mieszkał w Konstancinie pod Warszawą. Opublikował powieści: Wertepy, Czarny potok, Dorycki krużganek, Pierwsza świetność, Uroda na czasie, Kąpiele w Lucca, Oficer na nieszporach, Kamień w pieluszkach oraz Wszystko jest dialogiem, Na nowo i poniekąd inaczej, Proza żywa, Żywe dialogi (wespół z Zygmuntem Trziszką), Dziennik wojenny.[50] R. Urban, Listy, [w:] tegoż, Pisma, t. 2, Opole 1990, s. 260; cytat pochodzi z listu do Jana Marii Gisgesa, sekretarza Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich.
[51] Uroczystość odbyła się 10 marca 1999 r. Tego dnia tytuły doktora honoris causa Uniwersytetu Opolskiego otrzymali Tadeusz Różewicz i Wojciech Kilar.
[52] Zbyszko Bednorz (1913–2010) – pisarz, poeta i działacz kulturalny. Profesor honorowy Uniwersytetu Opolskiego oraz honorowy obywatel województwa opolskiego.
[53] Jan Goczoł (ur. 1934 w Rozmierzy na Opolszczyźnie) – poeta, dziennikarz, działacz kulturalny. Pracował w katowickich „Poglądach”, był (po Edwardzie Pochroniu) redaktorem naczelnym miesięcznika społeczno-kulturalnego „Opole”, współredagował kwartalnik „Regiony”, współpracował z „Sycyną”. Zbiory wierszy i prozy poetyckiej: Małgorzata (1961), Topografia intymna (1961), Sprzed drzwi (1969), Manuskrypt (1974), Poezje wybrane (1985), Znad Odry (1996), Zapisy śladowe (1999), Na brzozowej korze (2000), Z pogorzeliska (2011).[54] W tym miejscu cytowanego listu Tadeusz Różewicz dodał: „Do tej pory było i jest to dla mnie tajemnicą: dlaczego?”.
[55] Zob. T. Różewicz, Dlaczego milczę w teatrze? Wystąpienie Tadeusza Różewicza podczas uroczystości nadania tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Opolskiego, „Indeks” (czasopismo Uniwersytetu Opolskiego) 1999, nr 6.
[56] Rafał Urban zmarł w Warszawie 12 stycznia 1972 roku.
[57] R. Urban, Pisma, t. 2, Opole 1990, s. 260; cytat pochodzi z listu do Jana Marii Gisgesa.
[58] Tamże, s. 267.
Marian Buchowski
Buty Ikara.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.