Każdy chce być przynajmniej równy względem drugiego. Dlatego na przykład przeciętność wybiera sobie przeciętność, jeśli nie coś jeszcze gorszego. I spotykają się, jedzą, piją wódkę i opowiadają sobie, jacy to oni są niezwykli ludzie. Bóg, który na to patrzy i tego słucha, gorzko płacze ze wstydu nad tym, co stworzył.
✒ La cobija y la mujerdicho mexicano
Suavercitas han de ser
Pościel i kobieta – powiedział Meksykanin – powinny być delikatniutkie.
✒ Urazy pokarmowe tego taksówkarza.
1) młode [—] nie, bo widział topielicę płynącą po Wiśle i siedzące na niej kruki, dziobiące jej ogromne wzdęte piersi i brzuch.
2) królika nie, bo widział, jak szczur spółkował z samicą królika.
3) ryby nie, bo widział w Hali Mirowskiej przekrój dużego, mrożonego bolenia. I ten przekrój zupełnie jak ludzki: wątroba, serce, nerki, żyły i tak dalej.
✒ Czwartego marca 197 rok [sic!] tuż za Rościszewem na drodze do Wałbrzycha jechał facet na koniu i miał na głowie biały kask motocyklisty. To był fantastyczny widok dla mnie włóczęgi, który już tyle w życiu widział, ale czegoś takiego jeszcze nie.
✒ Piosenki te mówią o sprawach ludzkich. To jest słowo bardzo ogólne, tak ogólne, że (prawie już, że tak powiem, bezpłatne). Może znaczyć wszystko i nic. Ośmielę się sądzić, że w tym przypadku, znaczy bardziej wszystko niż nic. Piosenki też mówią o życiu, o śmierci, o zmartwychwstaniu; i o miłości, która śmiało może być sprawczynią tak jednego, jak drugiego i trzeciego: sprawczynią życia zatem, sprawczynią śmierci zatem i sprawczynią zmartwychwstania zatem więc.
Jak sądzi bohater tych piosenek, którego proszę nie mylić, nie utożsamiać z autorem tych piosenek.
✒ – Ze wszystkich pojazdów, proszę pana, najpiękniejsza jest tratwo-sanna!– A co to takiego?
– A to jest pojazd, który w wolnej chwili wymyśliłem. Jeździ się nim po błękicie.
– Tratwo-sanna? Po błękicie? Pan powiedział!
✒ Piosenka: Ona zmora, a on wąż!
Zwana żona, zwany mąż!
Ta historia z chłopakiem, który się kazał przywiązać mocno sznurami do łóżka i tak leżał, przyjaciel przychodził, [przynosił] jedzenie, odwiązywał go, ten jadł, załatwiał potrzebę, potem dawał się wiązać, prosił, żeby mocniej i przyjaciel odchodził od swojego domu. I tak dzień w dzień przez 3 tygodnie, aż pewnego dnia powiedział: dobrze. Już jest nieźle. Już mnie nie wiąż.
✒ Dzieciak Zamorskich.
– Jeśli miałbym ci coś powiedzieć o tym, jak tam było, to było czuć obiadem, a nie było stołówki.
✒ Są, otwieram cudzysłów, ludzie, zamykam cudzysłów, którzy nawet biedni, smutni, nie potrafią być, tacy to są światowcy i salonowe lwy! A zwłaszcza lwice!
✒ Inteligencja, to nie jest tak dużo, nic takiego, a gdy się ją ma, to już zupełnie nie ma się czym chwalić.
✒ – My żyjemy chwilą – powiedział facet.
– Hm – powiedziało się – chwila jest zamknięta, okrągła jak ten stolik, przy którym panowie siedzicie.
Autoportret Muncha w restauracji „BLOM”. Dziwny, dziwne oczy.
Przyjaźnił się ze Strindbergiem, który podobnie jak on miał tę nordycką historię: potrzebował kobiety i był jednocześnie zły za to na siebie.
Miejsce domu Griega nazywa się TROL-DHAUGEN. Uniwersytet w Bergen. Biblioteka wspaniała. Przewodniczka Maja – polska Żydówka, wyjechała po 1968 r. Pornografia straszliwa w kioskach. Dziewczyny to sprzedają. Młode – żadnej z nich nie wybrałbym na narzeczoną.
– Byłam ci wierna. Nie zdradziłam cię nawet z własnym mężem.
Koniec epopei Kopenhasko-Oslońsko-Stavangersko-Bergeńsko-Mari-daleńskiej. Chodzenie po Starym Mieście. Deszcz ze śniegiem, wiatr. Kawiarnie. Dobrze tu jest. Spotkanie z poetą K. Karaskiem187. Czytane jego tomiku. Jedno zdanie z niego: „Każda godzina rani ostatnia zabija”.
✒ Na pewno szlachetniejsza i o ile, ach, o ile uczciwsza jest sam otność samotna, niż samotność we dwoje, z żałosnymi pozorami niesamowitości. Co się widzi co krok.
✒ Napis na sklepie:
Towar macany należy do macadora!
✒ Biedni ci mężczyźni, którzy nie mogą znaleźć godnych siebie kobiet; biedne te kobiety, które nie mogą znaleźć godnych siebie mężczyzn.
✒ Jak to udowodnić, jak to powiedzieć, że chodzi po świecie duch Michała Kątnego, a nie on sam. Ale zaraz! Po co mówić, po co udowadniać? Komu? Z jakiej racji? Niech sobie chodzi duch. A ludzie niech sobie myślą, że to żywy człowiek. Po co mają wiedzieć, że to duch.
✒ Ten facet, co grywał na skrzypcach (na gitarze) po weselach, żeby zarobić na rozwód. Na zapłacenie tych kosztów: porady u adwokata wpisowe i za sam rozwód.
✒ Ja pokonałem śmierć i to nie ogólnikowo, tylko [jak] najbardziej szczegółowo, jak najbardziej drobiazgowo, ale opowiadać tego nie [chcę], bo to zbyt intymne.
✒ Samobójstwo za bardzo się narzuca, nachalnie narzuca, żeby je popełnić.
✒ Skrajem drogi straszliwie samotny szedł Michał Kątny.
✒ Straszliwie samotny szedł skrajem drogi Michał Kątny.
✒ Michał Kątny straszliwie samotny skrajem drogi (szedł).
✒ Szedł Michał Kątny skrajem straszliwie drogi samotny.
✒ Ja szedłem tuż za nim.
✒ Dedykacja do Fabula rasa:
– Samotności, aby była mniej samotna niż Michał Kątny.
✒ W ciągu dnia zrobiła mi się na lewym policzku szrama, ukośnie w dół, jakby mnie ktoś charatnął żyletką. To było tak, że leżałem na polówce w kuchni i coś mnie zapiekło w lewy policzek. Tak jakby mnie coś ukąsiło. Ostro. Jak komar z Mandinga w Zatoce Meksykańskiej, niedaleko Vera Cruz. Potarłem sobie to miejsce i spojrzałem w lusterko. Była czerwona plama. Jak rumieniec. Jak pąs. I zapomniałem. Potem pracowałem i kiedy następnym razem spojrzałem w lusterko, miałem na policzku ukośną, czerwoną kreskę. I wtedy to przypomniałem sobie, że tej naszej nocy śniłem o dokładnie takiej szramie, identycznej szramie – śniło mi się, że chciałem mieć taką szramę, właśnie na lewym policzku, właśnie ukośnie w dół. Dziwne to było. Wyśniłem ją. Czyżby to znaczyło, że można sobie wyśnić coś? Tak wygląda.
✒ Z Pepe w „Filmie Polskim” na Mazowieckiej. Ostatni dzień lata Konwickiego i Laskowskiego. Ludzie zakochani są w swoim nieszczęściu. I dlatego nie potrafią rozpocząć nowego życia. Spodziewałem się więcej.
Wykład Pepe dla mnie.
Struktura kryształu. Dobry film.
Perła w koronie – bardzo mi się podobał.
13 X [19]72
✒ Odlot Pepe do Genewy 9²⁰
Awantura Pepe na lotnisku. Nie sprawdził się de la Colina.[Gówniana firma. Skurwysyny itd.] Wszystko dlatego, że pani w Locie – nie wpisała jego sławnego nazwiska na listę. Co w niczym nie przeszkadzało mu odlecieć. 10 min czekania na to, aby odprawiono wszystkich podróżnych. Oto cała wielka afera, straszliwy skandal, jaki wywołał Pepe na lotnisku – 10 min czekania, o co go poprosiła z uśmiechem pani odprawiająca pasażerów. Wyjaśniając przedtem, że tak, że ma rację, że nie jest to jego wina, że pani w Locie zapomniała wpisać jego nazwisko na listę.
Bluźniąc na to śmieszne nieporozumienie, bluźnił, moim zdaniem, na Warszawę, na mnie, który przez dwa tyg. spełniałem wszystkie jego zachcianki, bluźnił na Janusza K.. na Jurka Tabora, na dyr. Michalkiewicza, na Eberhardta, na wszystkich ludzi, którzy byli dla niego niewiarygodnie życzliwi. I taki pan mówi o socjalizmie, o rewolucji. Wielkie, puste słowa, słowa, słowa.
✒ To, co bardzo smutne, najsmutniejsze, jeśli idzie o życie między ludźmi, o te tak zwane relacje – to, że wszystko jest takie zawodne. Od przelotnych znajomości, poprzez i poprzez, na pięknej przyjaźni skończywszy.
Mówiąc łagodnie, ciężko jest być trochę mniej zawodnym od innych zawodników.
Odpowiedziałem odmownie na dwie propozycje występu w telewizji. W p. Dziedzic w świątecznym „Tele-Echu” i w „Pegazie”, który prowadzi Maciej Wierzyński. Rozmawiałem z obydwiema osobami i w sposób delikatny powiedziałem, że nie bardzo chcę wystąpić. Jedna i druga osoba powiedziała, że gdybym zmienił zdanie, to proszę bardzo.
Ten starszy pan w Kluczkowicach, który mnie pyta, co robię. Jestem poetą – mówię. A do której grupy pan należy: do Skamandra, do żagarystów czy do Awangardy Krakowskiej.
– Wie pan, te ugrupowania, zdaje się, już nie istnieją. Ja osobiście nie lubię grup. Chodzę w pojedynkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.