środa, 17 kwietnia 2019

Życie jako gra strategiczna

Szachy w porównaniu z życiem są nieskomplikowaną ręczną grą stołową. Przede wszystkim, nie ma tu opcji poddania się gdy nasza pozycja jest beznadziejna, bo jedną z zasad tej gry jest to, że trzeba grać bez znajomości i wiedzy o tym jakie zasady w niej obowiązują. Wygrwa ten kto zdobywa wiedzę o tych zasadach i tylko on potrafi zakończyć grę - choć może mu to zająć kolejnych siedem egzystencji; wiedza o zasadach, a mistrzowskie zastosowanie ich w bezpośredniej grze to dwie różne rzeczy.

Każde nasza działanie, jak przesunięcie figury na szachownicy zmienia naszą sytuację, choć oczywiście konsekwencje działań zależą od ich wagi i jakości. I niestety za błędy, inaczej jak w szachach, płaci się własną krwią. A ponieważ gra w "bycie"- w końcu nibbana jest wstrzymaniem istnienia tu i teraz - nie ma początku, poniższą Suttę należy traktować jak najbardziej dosłownie:

Krwi, która wypłynęła z waszych ciał gdy odcinano wam głowy na długim dystansie tego marszu i wędrówki jest więcej niż wody w czterech wielkich oceanach. Przez długi czas płynęła krew z waszych ciał pozbawionych głów, gdy byliście wołami, było jej więcej niż wody w czterech wielkich oceanach...gdy byliście bawołami... owcami... kozami ... jeleniami ... kaczkami ... świniami ... gdy byliście pojmani jako wiejscy włamywacze, drogowi zbójcy, jako cudzołożnicy...Dlaczego tak jest? Bez początku mnisi, jest ta kontynuacja istnienia, punkt rozpoczęcia marszu i wędrówki stworzeń ograniczonych przez niewiedzę i uwięzionych przez pragnienie, nie manifestuje się. Długo już mnisi doświadczaliście cierpienia, agonii, i nieszczęścia, zapełniając tereny cmentarne ....

Zatem, jaką strategię powinien obrać przeciętny gracz? Przede wszystkim, życie jest grą odbywającą się na wielu poziomach, które można usegregować hierarchiczne, i zejście poniżej pewnego poziomu świadczy o niskiej jakości gracza, ma też to dla niego niezbyt przyjemne konsekwencje. Problem jednak jest taki, że z naszego ludzkiego planu, widzimy tylko jeden inny świat, na którym manifestuje się świadomość, mianowicie świat zwierząt. Poniżej znajdują się rozmaite piekła, a między światem zwierząt i ludzi mamy świat duchów. Powyżej świata ludzi znajdują się rozliczne światy bogów. Nasza niewiedza jednak jest głębsza, gdyż zwykły gracz nie widzi też bezpośredniej relacji pomiędzy zaistnieniem na danym planie i jakością działania, która doprowadziła do tego konkretnego stanu istnienia. Stąd w tej grze strategicznej wiara odgrywa ważną funkcję, ponieważ jesteśmy skazani na działanie i nie wiemy, czy będzie ono miało konsekwencje wychodzące poza obecne istnienie, wiara w całkowitą odpowiedzialność za nasze działania i niemożność uniknięcia ich konsekwencji zastępuje nam wiedzę. Zatem inteligentny gracz unika pewnych działań, które mogłyby doprowadzić do wyrzucania go na niższe poziomy bytu.


Tu ciekawa dygresja. Szachista, tak jak każdy człowiek jest ofiarą nierealistycznego optymizmu co do własnej osoby. Ten optymizm jednakże jest w znacznej mierze neutralizowany przez widoczne tu i teraz rezultaty jakie osiąga na turniejach i mniej lub bardziej obiektywną lisę rankingową, wskazującą mu jego miejsce w hierarchii szachistów. Taka sytuacja nie ma miejsca w omawianej przez nas grze, co prawda co bardziej inteligentni gracze wydają się zdawać sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak "jakość istot", ale bez możliwości totalnie obiektywnej weryfikacji mają tendencję do przypisywania sobie wysokiej pozycji w hierarchii istot.

Przecietny szachista mając do dyspozycji listę rankingową, wie jacy gracze są najlepsi w świecie i jest dla niego jasne, że to od nich powinien się uczyć. Przy doborze trenera dla swojego dziecka, rodzice mogą sprawdzić jakie rezultaty osiągają inni wychowankowie tego trenera. Taka sytuacja nie ma miejsca w matrix świadomego istnienia. Tu obowiązuje tak zwany paragraf 22. Słaby gracz oczywiście potrzebuje silnego by mu pomógł, ale definicja słabego gracza może być podana tak: "ten kto nie potrafi rozpoznać silnego gracza". To w pewnym sensie wydaje się niesprawiedliwe, bo silny gracz nie tylko jaśniej widzi swe słabości, niż gracz słaby, ale także potrafi rozpoznać znacznie silniejszych od siebie, od których może się czegoś nauczyć. Bardzo ładnie opisuje to Jezus słowami:

Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.

 To jest zwiaząne z fundamentalną zasadą w matrix świadomego istnienia, tak zwaną zasadą łączenia się podobnych elementów. Element o niskiej jakości będzie sobie wyszukiwał nauczycieli o niskiej jakości którzy zamiast mu pomóc, w większości wypadków jeszcze bardziej go pogrążą. Ponieważ tak czy tak, przedstawienie musi trwać, przeciętny gracz, by nie sprowadzić go do poziomu koszmaru, powinien zdecydowanie wybierać tych spośród nauczycieli, którzy sami przestrzegając wskazań, podkreślają wagę moralności w życiu. Trzymając się tej strategii, jest spora szansa, że nie zostaniemy -w języku giełdy- wyrzuceni z rynku, czyli w naszej nowej egzystencji zachowamy ludzki status.

Taka strategia to jednak tylko fundament, i ograniczanie się do niej patrząc w perspektywie długoterminowej jest absolutnie niewystarczające a to z powodu tego, że prędzej czy później zrobimy jakieś głupstwo i tu, tak jak w szachach jeden błąd może mieć dla nas olbrzymie, negatywne konsekwencje. Nie w tym, to w następnym życiu albo za parę tysięcy lat podejmiemy jakąś błędną linię działania.

Zatem plan minimum powinien zakładać uzyskanie bezpośredniej wiedzy, która nie tylko zabezpieczy nas trwale przed zejściem do niższych światów, ale także pozwoli nam z czasem zdobyć całkowitą wolność i bezpieczeństwo, wyjście poza matrix świadomego istnienia.

W innych słowach, z gracza, który pod wpływem zasady ból/przyjemność poszukuje szczęścia w czasie i przestrzeni, musimy stać się strategiem rozpoznajacym, że o ile szukanie własnego szczęścia jest sprawą naturalną i normalną, to szukanie go w przestrzeni i czasie nie jest najlepszym pomysłem. W szachach przyjemność sprawia wygrywanie, w matrix świadomego istnienia wygrywa ten kto rozpozna, że jako istniejący w czasie i przestrzeni jest on na przegranej pozycji.

Wydaje się, że nie ma potrzeby powtarzać tutaj, iż nasze zakładane istnienie w czasie i przestrzeni nie jest czymś czego nie dałoby by się uniknąć tu i teraz, wszystko zależy od tego czy podejmiemy się dezidentyfikacji i widzenia rzeczy na sposób: "to nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja", zaczynając oczywiście od ciała. Ale można chyba w bardziej ogólnych terminach podkreślić strategiczne znaczenie oderwania i beznamietności. Jako istoty świadome skazani jesteśmy na poszukiwanie przyjemności i unikanie bólu. Właściwa strategia polega na wysublimowaniu naszych przyjemności. Spokój jest przyjemny, wyrzeczenie jest przyjemne, słuchanie ciszy jest przyjemniejsze niż słuchanie muzyki. Umysł sam w sobie jest pewną rzeczywistością, tak jak i świat poznawany przez nasze zmysły. Uniezależnienie umysłu od sensorycznej rzeczywistości jest przyjemne...

Gotami, te rzeczy o których wiesz: „Te rzeczy wiodą do namiętności, nie do beznamiętności; do przywiązania, nie do oderwania; do gromadzenia, nie do rozpraszania; do ambicji, nie do skromności; do niezadowolenia, nie do zadowolenia; do asocjacji, nie do odosobnienia; do próżnowania, nie do energii; do luksusu, nie do umiarkowania”, o nich możesz z całą pewnością zadecydować: „To nie jest Dhamma, to nie jest Dyscyplina, to nie jest nauczanie Mistrza”. Ale o tych rzeczach o których wiesz: „Te rzeczy wiodą do beznamiętności, nie do namiętności; do oderwania, nie do przywiązania; do rozpraszania, nie do gromadzenia; do skromności, nie do ambicji; do zadowolenia, nie do niezadowolenia; do odosobnienia, nie do asocjacji; do energii, nie do próżnowania; do umiarkowania, nie do luksusu”, o nich możesz z całą pewnością zadecydować: „To jest Dhamma, to jest Dyscyplina, to jest nauczanie Mistrza”. (A VIII, 53)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.