środa, 21 grudnia 2022

Człowiek wulgarny: bez bólu, bez pamięci, w potoku życia płynącego nie wiadomo skąd, nie wiadomo dokąd, nie wiadomo po co


Zolla, bardzo inteligentny krytyk włoski, napisał przed laty szkic Volgariteà e dolore. Pamiętam z niego tylko tytuł, ba – pamiętam to za mało, ciągle wracam do niego w myślach. W przeciwstawieniu wulgarności i bólu tkwi właściwie wszystko, co da się powiedzieć o istocie naszego kryzysu. Ból, fundament ludzkiej świadomości, wypierany jest przez wulgarność. Kiedy mówię "wulgarność", nie chodzi mi wcale o (na przykład) orgię "nieprzyzwoitości", która ogarnęła literaturę i mass media, zdruzgotała stare hamulce "obyczajowe" i odsłoniła "zwierzęcą" naturę człowieka. "Nieprzystojność" nie musi być wulgarna, staje się nią dopiero w postaci "czystej", gdy istnieje jak gdyby sama dla siebie. "Obsceniczny" jest Henry Miller, a przecież jego wizja człowieka ma podkład bólu. Wulgarność polega na oderwaniu człowieka od jego sytuacji egzystencjalnej, na diabelskim wysiłku przekonania go, że "jest taki jaki jest", "sprowadza się do paru elementarnych instynktów", "zasługuje na wyzwolenie od przeklętych problemów bytu i śmierci", "winien zatriumfować wreszcie nad wszystkim co go pęta i ogranicza". Taki właśnie posmak wyczuwa się w słówku permissive: przekreślenie, wyklęcie wszelkiego bólu. Wulgarny jest Gide, zżymajac się w dzienniku na "lamentacje" Pascala. O ileż mądrzejszy, według niego, był Hebbel w swoim "dowcipnym" powiedzeniu: "Co może najlepszego zrobić szczur po zatrzaśnięciu się płapki? Zjeść skrawek słoniny na haczyku". Programowo wulgarny (żeby wymienić typowy okaz bieżącej produkcji "kulturalnej") jest film o Nietzschem, który widziałem wczoraj: Poza Dobrem i Złem, czyli pełne samoutwierdzenie się w kopulacji. Człowiek wulgarny, człowiek jednowymiarowy; wyzuty całkowicie z jakiejkolwiek "problematyczności", odcięty od przeszłości i odpychający przyszłość, niewrażliwy na tajemnicę, obojętny wobec mediacji.

Ideę mediacji, mostów między ludzką nędzą a boską doskonałością, wynaleźli Grecy. Zachowaliśmy owe mosty by na nie patrzeć, wierzący i niewierzący. (...)

Pamięć jest mostem mediacyjnym, pamięć jako doznanie bólu i tajemnicy przemijania, ożywcza woda z boskiego źródła niedaleko od siedziby umarłych. Więc i tak jeszcze można określić człowieka wulgarnego: bez bólu, bez pamięci, w potoku życia płynącego nie wiadomo skąd, nie wiadomo dokąd, nie wiadomo po co. Albo, jeśli kto woli "dowcipną" metaforę Hebbela: szczur pochłonięty obgryzaniem skrawka słoniny w płapce...

Herling-Grudziński
Dziennik pisany nocą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.