poniedziałek, 19 grudnia 2022

Wyznania antyfeministy. Autobiografia Anthony'ego M. Ludovici - recenzja

 



Anthony Mario Ludovici (1882–1971), antyfeminista, powieściopisarz, tłumacz Nietzschego, krytyk sztuki, obrońca arystokracji i krytyk demokracji, był dobrze znanym angielskim autorem czterdziestu książek w pierwszej połowie dwudziestego wieku. Jeśli czas nie był łaskawy dla jego sławy, to w dużej mierze dlatego, że współczesne tendencje, które tak skutecznie krytykował, tylko się wzmocniły od czasu, gdy pisał swe książki.

Pozostawił Wyznania antyfeministy — połączenie Apologii Pro Vita Sua i wspomnień krewnych, przyjaciół i współpracowników — do wydania po jego śmierci. Z nieznanych przyczyn wykonawcy nie dopełnili tego postanowienia testamentu.

Indoeuropejski uczony John V. Day przewodzi odrodzeniu zainteresowania twórczością Ludovici w ostatnich latach, publikując antologię jego pism pod tytułem The Lost Philosopher i prowadząc stronę internetową http://www.anthonymludovici.com/ . Teraz zredagował i opublikował autobiografię Ludovici za pośrednictwem Counter-Currents.

Ale cała książka zapewni wiele nowości nawet dla wytrwałego czytelnika tej strony, w tym wspomnienia Ludovici o członkach rodziny i kolegach, jak również obszerną sekcję zatytułowaną „My Life Work”, w której systematycznie recenzuje i komentuje swoje liczne publikacje.

Tytuł jego autobiografii jest wystarczającym dowodem na to, że Ludovici uważał krytykę feminizmu za bliską centrum swojego myślenia, a dziesięciolecia, które upłynęły od jego śmierci, sprawiły, że właściwe zrozumienie tego typowo nowoczesnego ruchu stało się pilniejsze niż za czasów Ludovici, gdy rozwijał się jeszcze jako ruch sufrażystek.

Krytyka Ludovici zaczyna się od odrzucenia przez niego (jego własnymi słowami) „sokratejskiego nauczania, że ​​ciało i dusza nie są ze sobą powiązane”; ubolewa nad tendencją do „rozmawiania o istotach ludzkich tak, jakby były bezcielesnymi duchami”. Perspektywa ta związana jest z wyrażanym w wielu miejscach autobiografii zainteresowaniem fizjonomią, a także rasą i eugeniką.

Następnie zauważa, że ​​normalna dorosła kobieta fizycznie bardziej przypomina dziecko niż mężczyznę, wspominając w szczególności o „jej dłuższym zachowaniu miękkości, giętkości, niedojrzałego wyglądu i świeżości dziecka”. Cytuje Havelocka Ellisa i innych seksuologów na poparcie tej obserwacji.

Z tych dwóch przesłanek wyciąga wniosek, że kobiety prawdopodobnie będą również wykazywać, przynajmniej w porównaniu z mężczyznami, większe podobieństwo psychiczne i behawioralne do dzieci.

Otóż, wśród najistotniejszych cech dziecka jest założenie, że ma ono przypisane prawo do przywłaszczania sobie wszystkiego, co wpadnie mu w ręce; cieszenie się każdą drobną obecną gratyfikacją, nawet kosztem jakiejś przyszłej większej; niemożność spojrzenia na swoje działania w świetle ich publicznego skutku; bycie całkowicie niezdolnym do zrozumienia potrzeby lub celu dyscypliny i zaakceptowania korekty swojego zachowania, widząc je jedynie jako męczące przeszkody, które należy ominąć i nie mające związku z jego przyszłym postępowaniem; i wreszcie, aby używać mowy tylko wtedy, gdy wymaga tego doraźność, bez jakiejkolwiek myśli o dokładności. Krótko mówiąc, nie możemy poprawić stwierdzenia Freuda, że ​​dzieckiem rządzi wyłącznie zasada przyjemności.

Dziecko płci męskiej, odpowiednio wyszkolone, inteligentnie i czujnie zdyscyplinowane, w miarę jak powoli zbliża się do dorosłości i pozbywa się fizycznych cech wieku niedojrzałego, odniesie sukces w ostatecznym podporządkowaniu się wymaganiom zasady rzeczywistości i radosnemu zaakceptowaniu ograniczeń, jakie nakłada ona na jego osobistą wolność.

Następnie Ludovici omawia wzrost przestępczości nieletnich w powojennej Wielkiej Brytanii jako wskazówkę, że dzieci nie były już odpowiednio dyscyplinowane. Przypisuje to „wzrostowi kobiecego wpływu na nasze życie narodowe”. Uwagi te zostały potwierdzone przez dziesięciolecia które minęły, od czasu gdy to napisał, przez masowe dowody statystycznej korelacji między bezdzietnością ojca a przestępczością.

Jak zauważa Ludovici, wielu utalentowanych myślicieli z przeszłości zwracało uwagę na niebezpieczeństwo wpływu kobiet na życie publiczne: poczynając od Arystotelesa, który przypisywał upadek Sparty oddaniu kobietom zbyt dużej władzy i wpływów (Polityka 2:9). . Cytuje podobne obserwacje Rabelaisa Montesquieu, Balzaca, Dumasa i Schopenhauera. Ci wcześniejsi myśliciele nie dostrzegali jednak znaczenia fizycznego podobieństwa między kobietami i dziećmi.

Najważniejszą prawdą o kobiecie jest to, że poprzez swoje dziecięce ciało wnosi w dorosłość cechy dziecka. Stąd też, gdziekolwiek uzyska dominujący wpływ, nieuchronnie następuje stopniowe załamanie wszelkiego porządku, wszelkiej dyscypliny, wszelkiego ducha publicznego, wszelkiego poczucia odpowiedzialności i wszelkiej moralności. Panuje anarchia.

Jako dowód wskazuje na współczesny wzrost zaśmiecania i nierespektowania kolejek w Wielkiej Brytanii. Podstawowy problem polega na tym, że same matki nie nadają się do zapewnienia dzieciom właściwej dyscypliny:

Niekonsekwencja w udzieleniu nagany; niekonsekwencja w spełnianiu gróźb; miara słuszności i niesłuszności sprowadzona do tego, co dzieje się chwilowo, zgodnie z wygodą, nastrojem lub kaprysem rodzicielki; i powtarzające się pod wpływem chwili improwizowanie zasad, o których dzieci wiedzą z doświadczenia, że ​​nie mają zastosowania w przyszłości — to niektóre z bardziej wyrazistych cech zachowania przeciętnego współczesnego domu. Dyscyplina w takich warunkach szybko staje się farsą, a młodzi dorastają bez poczucia powściągliwości; z tajemną pogardą dla wszelkiej władzy; z nastawieniem na pochopne osądy na każdy możliwy temat; i w całkowitej nieznajomości tych zobowiązań wobec reszty społeczności, które składają się na to, co nazywa się duchem publicznym.

Cytuje współczesne badanie socjologiczne (nawiasem mówiąc, przeprowadzone przez badaczkę) dotyczące dyscypliny matek w Wielkiej Brytanii: „Ogólnie rzecz biorąc, dzieci są szkolone przez mieszankę pobłażania, krzyków i gróźb. . . Dyscyplina wydaje się na ogół przybierać formę próby uzyskania chwilowego spokoju, a nie jakiejkolwiek długoterminowej polityki”.

Interesujące jest to, że Ludovici ubolewa nad dramatem telewizyjnym BBC z tamtych czasów, w którym daremne wysiłki ojca, by zdyscyplinować swoje dzieci, są wystawiane na śmieszność. Najwyraźniej producenci wyprzedzili swój czas!

Ten recenzent był szczególnie zainteresowany cytatem autora, w którym dwóch badaczy przypisało anarchiczną naturę kobiety urazie z powodu odmowy jej „prymitywnego prawa do swobodnego kojarzenia się”.

Odraza odczuwana przez kobiety z powodu [tej] straty poniesionej na koszt cywilizacji czyni je instynktownymi wrogami społeczeństwa, pogardliwymi dla jego zasad i przepisów, a w konsekwencji predysponowanymi do szerzenia anarchii i witania wszelkich przewrotów narodowych, takich jak wielka wojna lub rewolucja, która zawiesza na jakiś czas irytujące ograniczenia dla swobodnego współżycia seksualnego.

Pięćdziesiąt lat później amerykańscy konserwatyści nadal ciężko się wysilają, rozpowszechniając łzawe opowieści o tym, jak rewolucja seksualna pozwoliła pozbawionym skrupułów mężczyznom żerować na niewinnych dziewczynach!

Ludovici pisał swoją autobiografię mniej więcej w czasie, gdy Betty Friedan rozpoczynała „feminizm drugiej fali”; jego własne dane pochodziły w całości z ruchu sufrażystek z początku XX wieku, z jego żądaniem „futile vote”.

Nigdy nie dałem się zwieść pozornym motywom ruchu praw wyborczych kobiet. Od początku podejrzewałem, że jest to spowodowane podświadomymi siłami, które mają niewiele wspólnego z polityką. 

Nigdy nie miałem wątpliwości, że podstawową przyczyną upadku jakości naszej cywilizacji była degeneracja cywilizowanego mężczyzny. To on abdykował z pozycji lidera i nadawcy tonów w kręgach domowych i towarzyskich społeczności. Z tego powodu feminizm, daleki od bycia spontanicznym i zdrowym powstaniem żywiołowej i kwitnącej kobiecości, był jedynie chorobliwą reakcją na ogólną nieadekwatność, ospałość i słabość mężczyzn.

Podobnie jak dzisiejsi antyfeminiści, Ludovici był często krytykowany za rzekomą niespójność między jego poglądami a oddaniem kobietom w jego własnym życiu. Słusznie zauważa, że ​​tacy krytycy „mają złudzenie, że aby poczuć prawdziwą miłość, trzeba pielęgnować romantyczne złudzenie, że kochany przedmiot jest nieskazitelny i pozbawiony jakiejkolwiek skazy”.

Recenzent wolał bardziej szczegółowo omówić jeden konkretny aspekt myśli Ludovici niż ciągnąć ze sobą fragmenty jego teoretyzowania na kilka tematów. Przyszłego czytelnika należy jednak ostrzec, że krytyka feminizmu zajmuje dopiero dwadzieścia dwie strony pod koniec autobiografii. Inne części poświęcone są krytyce autora sztuki postimpresjonistycznej, odrzuceniu przez niego demokracji i poparciu dla arystokracji (całkowicie zgodne z jego rozumieniem wad brytyjskiej arystokracji jego epoki), ocenie chrześcijaństwa i żydowskich wpływów we współczesnej Wielkiej Brytanii, a nawet oryginalnej teorii śmiechu. Znaczna część zainteresowania książki leży również w wielu szkicach postaci krewnych i przyjaciół autora. Wysoce rekomendowane.

Roger Develin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.