piątek, 23 kwietnia 2021

Tajemniczy Don Porchia


Za co płacimy naszym życiem nigdy nie kosztuje zbyt wiele.

Porzuciłem żebrzącą konieczność życia. Żyję bez niej.

Stajemy się świadomi pustki w miarę jej wypełniania.

Ten kto dostrzegł wszystko jako puste w sobie, jest bliski poznania czym wszystko jest przepełnione.

U nikogo nie znalazłem tego kim chciałbym być. I tak pozostałem: jak nikt.

W pełnym świetle nie jesteśmy nawet cieniem.

Ten kto nie zapełnia swego świata widmami pozostaje sam.

Większość z tego czego nie kontynuuję w sobie, kontynuuje się tam samo z siebie.

Moje "ja" odeszło daleko, coraz dalej ode mnie. Dziś jest moim najdalszym "ty".

Myślisz że mnie zabijasz. Ja myślę, że popełniasz samobójstwo.

Jestem w sobie tak mało, że co ze mną zrobią niewiele mnie interesuje.

Moje ubóstwo nie jest kompletne: brakuje mu mnie.

Zacząłem mą komedię jako jej jedyny aktor, i doszedłem do jej zakończenia jako jej jedyny widz.

Za czym mniejsze stworzenie się uważa, tym więcej znosi. I jeżeli ma się za nic, znosi wszystko.

Czasami jest tak jakbym był w piekle, i nie smucę się. Nie znajduję niczego nadczym mógłbym się zasmucić.

Gdybym był kimś wiodącym siebie samego, nie obrałbym ścieżki wiodącej do śmierci.

Odstąpiłem jeden krok od wszystkiego. I tu pozostaję, z dala od wszystkiego, oddalony o jeden krok.

Jesteś marionetką, lecz w rękach nieskończoności, ktore być może są twymi własnymi.

Poza mym ciałem żyły me są niewidzialne.

Tylko paru dochodzi do nicości, ponieważ ta droga jest długa.

Kiedy rozbijam wiążące mnie kajdany czuję że się umniejszam.

Sen nie dokarmiany przez sen zanika.

Kiedy mówię do siebie - kto to mówi? I do kogo to mówi?

Być kimś to być kimś osobno. Bycie kimś jest samotnością.

Ten kto czyni raj ze swego chleba czyni piekło ze swego głodu.

Tak długo jak myślimy że jesteśmy coś warci, jesteśmy niesprawiedliwi wobec siebie.

Uczymy się nie potrzebować potrzebując.

Poprosiłbym ten świat o coś więcej, gdyby miał to coś.

Tak, jestem zajęty samym sobą. Ale zapomniałem co to znaczy.

Kiedy szukam swego istnienia, nie szukam go w sobie.

Gdybyś mógł uciec ze swoich cierpień, i zrobił to, gdzie byś się udał poza nie?

Wierzę że dusza składa się ze swych cierpień. Gdyż dusza która wyleczyła swe cierpienia umiera.

Wszystko jest niczym, ale potem. Po przecierpieniu wszystko.

Za każdym razem gdy się budzę, rozumiem jak łatwo jest być niczym.

Wokół mnie nic oprócz dystansów.

Przeraża cię pustka i otwierasz szerzej oczy!

Zabójca dusz nie zabija stu dusz. Zabija jedną duszę sto razy.

Dusza wszystkigo jest jedyną duszą każdego.

Serce jest nieskończonością masywnych łańcuchów, skuwajacych odrobiny powietrza.

Moje ciało oddziela mnie od każdego istnienia i każdej rzeczy. Nic innego oprócz mego ciała.

Pewne rzeczy, ażeby pokazać mi swój brak essencji, stają się moimi.

Możesz nic nie posiadać, jeżeli oddasz jego światło słońcu.

Smak "mojego" nie jest gorzki, ale nie odrzywia nikogo.

Gdy nic mi nie pozostanie, nie poproszę o nic więcej.

W moim milczeniu brakuje tylko głosu.

Nic co kompletne nie oddycha.

Mamy świat dla każdego, ale nie mamy świata dla wszystkich.

Jestem przykuty do ziemi by zapłacić za wolność moich oczu.

To co odległe, bardzo odległe, najodleglejsze odnalazłem w mej krwi.

Człowiek nigdzie nie idzie. Wszystko przychodzi do człowieka, jak jutro.

Kawałki mego czasu igrają z wiecznością.

Promień światła wymazał twe imię. I teraz nie wiem kim jesteś.

To wtedy gdy nie zgadzam się na nic zgadzam się na wszystko.

To nic - mówi się o tym, o tamtym, o prawie wszystkim. Tylko nigdy nie mówi się tego o niczym.

Kiedy śpię śnię to co śnię kiedy jestem przebudzony. To nieprzerwany sen.

Szczyty są przewodnikami, lecz wśród szczytów.

Jeżeli nie podniesiesz wzroku, będziesz myślał że jesteś najwyższym punktem.

Dołączając do nich odnajdziesz dzielący cię od nich dystans.

Przychodzę z umierania, nie z bycia urodzonym. Od bycia urodzonym odchodzę.

Przestali cię zwodzić, a nie kochać. A tobie się wydaje, że przestali cię kochać.

Nowy ból przychodzi i stare bóle domostwa przyjmują go swym milczeniem, nie swoją śmiercią.

Pomogę ci się zbliżyć jeżeli się zbliżysz, i utrzymać dystans jeżeli utrzymasz dystans.

Człowiek kiedy jest zaledwie tym czym się wydaje, jest prawie niczym.

Stu ludzi razem jest jedną setną człowieka.

Nie każdy czyni zło, lecz każdy jest oskarżony.

Byłem swym własnym uczniem i swym własnym mistrzem. I byłem dobrym uczniem ale złym mistrzem.

Ci co oddali swe skrzydła są smutni nie widząc się latającymi.

Mały jest ten co skrywa by się pokazać.

To co w człowieku nie może zostać udomowione to nie jego zło lecz jego dobroć.

Nie widzisz rzeki łez gdyż brakuje w niej jednej łzy - twojej.

Podążanie liniami prostymi skraca odległości jak i życie.

Usytuowany w jakieś mglistej odległości robię to co robię by uniwersalna równowaga której jestem częścią pozostała równowagą.

Prawda ma bardzo nielicznych przyjaciół, i tych paru jest samobójcami.

Na tak długo i o ile to nie może być, jest to prawie zawsze wyrzutem dla wszystkiego co może.

Kiedy nie ma skarbu do pokazania, noc jest skarbem.

Sto lat umiera w jednym momencie, tak jak moment umiera w jednym momencie.

W swym ostatnim momencie moje całe życie będzie trwało tylko moment.

Cierpienie jest ponad, nie pomożej. I każdy myśli że cierpienie jest poniżej. I każdy chce się wznieść.

Czasami nocą zapalam lampę by nie widzieć.

Ten kto uwięziony w źle nie ucieka z niego lękając się napotkać - zło.

Jeżeli nie zamierzasz zmienić swej trasy, po co zmieniać swego przewodnika?

Widziałem martwego człowieka. I byłem trochę, trochę, trochę ... Mój Boże, jakże wielką rzeczą jest martwy człowiek.

Tak, trzeba cierpieć, nawet na darmo, ażeby nie żyć  na darmo.

Nikt nie rozumie że dałeś wszystko. Musisz dać więcej.

Gdybym tylko mógł pozostawić wszystko takim jakim to jest, bez poruszania żadnej z gwiazd, żadnego obłoku. Och, gdybym tylko mógł!

Kocham cię jakim jesteś, ale nie mów mi, jak to jest.

Kiedy umrę, nie zobaczę się umierającym pierwszy raz.

Cienie: pewne ukrywają, inne odsłaniają.

Jesteś do nich przywiązany i nie rozumiesz jak, ponieważ oni nie są przywiązani do ciebie.

Kiedy widzę siebie pytam się: "Co inni myślą że widzą?"

Strata rzeczy dotyka nas aż stracimy ją zupełnie.

Moja godność prosi tego kto nie czyni mi krzywdy by nie czynił mi krzywdy. Tego kto mnie krzywdzi, nie prosi o nic.

Słońce oświetla noc, nie przemienia jej w światło.

Zawsze opowiadasz sen. Kiedy go śnisz?

Krzywda której nie wyrządziłem, jakąż krzywdę wyrządziła!

Nawet najmniejsze stworzenie niesie słońce w swych oczach.

Struktura ignorancji

 

Niepouczony przeciętniak lub jak woli Pan Kania pospolitak, nieobeznany z nauką Buddy nie rozumie siebie samego. Zatem nakaz wyroczni: Poznaj siebie jak najbardziej go obowiązuje, bez wątpienia wyrocznia daje mu dobrą radę. Jednakże pierwsze co musi on zrobić to przeniknąć dwuznaczność ukrytą w tym nakazie. Gdyż widziana z pewnego poziomu, ta rada afirmuje błędne założenie, zatem podążanie nią bez posiadania właściwego poglądu oznacza poruszanie się w obrębie zaklętego kręgu bez możliwości wydostania się poza.

Może zatem lepiej by było doradzić mu zrozumienie doświadczenia arahata, doskonałego, uwolnionego od nienawiści, chciwości i złudzenia? Co jest trudniejsze? Jeżeli spojrzymy na to z perspektywy Czterech Szlachetnych Prawd, zrozumienie doświadczenia arahata odpowiada Trzeciej Szlachetnej Prawdzie, zrozumienie doświadczenia zwykłego człowieka odpowiada Pierwszej Szlachetnej Prawdzie. Jak nas zapewniają Sutty, kto widzi jedną z prawd widzi pozostałe trzy.  A zatem zrozumienie doświadczenia zwykłego człowieka równa się zrozumieniu doświadczenia arahata.

Co możemy powiedzieć o arahacie? Na przykład to że błędem jest mówić iż arahat osiągnął nibbānę. A to z tego prostego powodu, że nibbāna i arahat to synonimy. Czym jest nibbāna? Jako jedną z jej definicji Sutty podają "wstrzymanie istnienia tutaj i teraz". I teraz cokolwiek byśmy nie powiedzieli o zwykłym człowieku, wszystko to będzie wyprowadzone z jednego fundamentalnego faktu, mianowicie zwykły człowiek istnieje. Jest, egzystuje w przestrzeni i czasie.

Wracając do delfickiej wyroczni, interpretującja jej nakazu, na pewny sposób, bez zrozumienia Nauki Buddy nie zaprowadzi nas daleko, będziemy po prostu poruszać się w obrębie istnienia. Wychodzimy z fundamentalnego założenia że jesteśmy i dalej staramy się odnaleźć swą tożsamość, czym lub kim jesteśmy. Takie poszukiwania są nierozerwalnie związane z procesem samo-identyfikacji, znalezienia tego czym naprawdę jesteśmy, tego z czym moglibyśmy trwale się utożsamiać. Nic nie wydaje się bardziej naturalne. [Dla inteligentnych ludzi, głupiec bezkrytycznnie akceptuje tożsamość narzuconą mu przez środowisko i pytanie "kim jestem?" zupełnie go nie dręczy]

Nauka Buddy jednakże stoi w sprzeczności z bezpośrednim doświadczeniem zwykłego człowieka i mówi o najwyższym szczęściu, nibbānie, jako o wstrzymaniu istnienia. Czy zatem przeceniliśmy radę wyroczni, rozpoznając ją za dobrą? Niekoniecznie. To świetna rada, jednakże widziana z perspektywy właściwego poglądu jej interpretacja nie oznacza znalezienia naszej prawdziwej tożsamości... Zwykły człowiek, biorący swe istnienie za pewnik, nie rozumie własnej ignorancji, co możemy opisać krótko: z ignorancją jako warunek, istnienie. Nie tylko jestem, ale znajduję to czym jestem. Innymi słowy lokalizuję się w przestrzeni i czasie poprzez akt samo-identyfikacji determinując to czym moje ja jest.

To "jestem" jest sercem ignorancji, zalegającej na poziomie pre-logicznym. Akceptując bezkrytycznie fakt swego istnienia w procesie kolejnych doświadczeń życiowych dokonuję konkretnych samo-identyfikacji, jestem tym lub tamtym. I teraz widziany z poziomu Nauki Buddy nakaz wyroczni -poznaj siebie- trzeba zinterpretować jako jasne zrozumienie tego czym nie jestem. Innymi słowy, można by rzec, wyrocznia nakłania nas do porzucenia sakkayaditthi, jakiejkolwiek pozytywniej samo-identyfikacji.

Jeżeli to nam się uda, pozostaniemy tylko z jestem. Jeżeli interesuje nas dalszy progress, powinniśmy zwrócić się do MN 1 która to Sutta omawia ignorancję na poziomie pre-logicznym. Główny protagonistą tej Sutty jest sekha, ariya w treningu. Sekkha porzucił wszelkie błędne poglądy, opinie, mniemania, i zaopatrywania. Jak nas zapewniają Sutty, kto uwolnił się od sakkayaditthi, poglądu ucieleśniającego, określającego czym nasze "ja" jest, uwolnił się od wszelkich błędnych poglądów i mniemań.

O ile arahat nie ma już żadnej pracy do wykonania, o tyle też zwykły człowiek jest w tej Suttcie ignorowany  w sensie etycznego nakazu (zrób to a to). Zwykły człowiek postrzega x jako x i ...  rozmiłowuje się w x - koniec sprawy. To tylko sekha otrzymuje etyczny nakaz "nie powinien". Być może przykład seksu nieco nam wyjaśni. O ile sekha ma jasne zrozumienie, właściwy pogląd i widzi ciało jako: to nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja, nie jest on jednak wolny od skazy zmysłowego pożądania [sekha poniżej nie-powracającego] która to prowokuje go (jeżeli nie zachowa uważości) do wyobrażania ciała w kontekście seksualnych relacji. Podmiot - "jestem" nie jest tu widoczny explicite, ale zwłaszczenie ciała "to moje" implikuje istnienie podmiotu do którego ono należy. I właśnie z tego zwłaszczenia puthujjana czerpie pewność swego istnienia: "ja" jak to wykazał Hume nigdy nie jest widziane bezpośrednio, nie mniej - według puthujjany - musi ono być, skoro są rzeczy które do niego należą.

O ile jednak puthujjana jest bezsilny wobec ignorancji na poziomie pre-logicznym, sekha choć może być jej ofiarą, rozpoznaje że koncept jestem jest złudzeniem wynikającym z zwłaszczenia i że rozmiłowywanie w wyobrażeniach tylko wspiera ignorancję. Stąd nakaz Buddy: nie powinien.

Warto zauważyć że angielski odpowiednik maññati,  "conceives", ma szersze pole semantyczne niż oryginał Pali, co może zostać użyte to pogłębienia naszego zrozumienia za pomocą tej ilustracji:

Nanavira Thera:

The Målapariyàyasutta is as follows. (i) The puthujjana ‘perceives X as X; perceiving X as X, he conceives X, he conceives In X, he conceives From X, he conceives “X is mine”; he delights in X…’. (ii) The sekha ‘recognizes X as X; recognizing X as X, he should not conceive X, he should not conceive In X, he should not conceive From X, he should not conceive “X is mine”; he should not delight in X…’. (iii) The arahat ‘recognizes X as X; recognizing X as X, he does not conceive X, he does not conceive In X, he does not conceive From X, he does not conceive “X is mine”; he does not delight in X…’.

This tetrad of (maññanā), of ‘conceivings’, represents four progressive levels of explicitness in the basic structure of appropriation. The first, ‘he conceives X’, is so subtle that the appropriation is simply implicit in the verb.

Taking advantage of an extension of meaning (not, however, found in the Pali maññati), we can restate ‘he conceives X’ as ‘X conceives’, and then understand this as ‘X is pregnant’—pregnant, that is to say, with subjectivity.

And, just as when a woman first conceives she has nothing to show for it, so at this most implicit level we can still only say ‘X’; but as the pregnancy advances, and it begins to be noticeable, we are obliged to say ‘In X’; then the third stage of the pregnancy, when we begin to suspect that a separation is eventually going to take place, can be described as ‘From X’; and the fourth stage, when the infant’s head makes a public appearance and the separation is on the point of becoming definite, is the explicit ‘X is mine (me, not mama)’. This separation is first actually realized in asmimàna, where I, as subject, am opposed to X, as object; and when the subject eventually grows up he becomes the ‘self’ of attavàda, face to face with the ‘world’ in which he exists. (In spite of the simile, what is described here is a single graded structure all implicated in the present, and not a development taking place in time. When there is attavàda, the rest of this edifice lies beneath it: thus attavàda requires asmimàna (and the rest), but there can be asmimàna without attavàda.) Note that it is only the sekha who has the ethical imperative ‘should not’: the puthujjana, not ‘recognizing X as X’ (he perceives X as X, but not as impermanent), does not see for himself that he should not conceive X; while the arahat, though ‘recognizing X as X’, no longer conceives X.

Warto zajrzeć też tu

https://varapanno.blogspot.com/p/mn-1-mulapariyaya-sutta-111-posted-on_4.html?m=0

poniedziałek, 25 stycznia 2021

Ireneusz Kania Muttavali - errata pustelnicza

Wyznaczywszy siebie na strażnika Dhammy, musimy spełniać duchową opiekę tak czujnie i roztropnie, żeby, jeśli na niej jakiś wróg kiedykolwiek wśród nasion prawdy rozsieje chwasty, stłumić je w zarodku, aby radośnie wszedł zasiew prawdy elementu nie-determinowanego.

Zaprawdę, z bólem musimy stwierdzić, że w tym czasie pewien mąż z kraju nadwiślańskiego imieniem Kania, jak słychać tłumacz i człowiek kultury wyższej, chciał zrozumieć więcej z tego co ukryte przed wzrokiem niepowołanych, nie zachowując przy tym trzeźwości i miary, jaką wyznacza standard Sutr, albowiem ucho swe odwrócił od prawdy i zwrócił się ku ludzkim wymysłom. Zawiedziony bowiem na manowce przez owego ojca kłamstwa, który często przybiera postać anioła światła, mąż ten, wbrew jaśniejącej prawdzie Sutr, bronił licznych nauk, które w wielu sercach zaciemniły różnicę pomiędzy Nauką Buddy a Visudhimaggą i Milindapanhą, które ogłosił  do prostego ludu w księdze o nazwie Muttavali.

Powyższe taki drobny żart ... życiu pustelniczym nie ma akcji, wokół mnie nie tylko wszędzie dystanse, ale i dłużyzny, niczym w polskich filmach...

Ludziom kultury pragnącym dowiedzieć się czegoś więcej na temat Nauki Buddy książkę Pana Ireneusza Kani można polecić bez zastrzeżeń, jednak dla tego kto oczekuje od Buddy czegoś więcej, Muttavali nie jest książką w pełni satysfakcjonującą, z prostego powodu, mianowicie, nikt nie może objaśniać świętych tekstów poprawnie, jeżeli nie posiada on ducha w którym zostały one napisane (Mistrz Eckhart) albo ujmując to innymi słowy, ten kto sam grzęźnie w ruchomych piaskach, nie jest w stanie pomóc drugiemu grzęznącemu. Oprócz paru poważnych, książka zawiera pewną ilość drobniejszych, mniej istotnych błędów. Co prawda moraliści słusznie wytykają wytykajacemu drodne błędy małoduszność, ale wydaje mi się że pewna errata książce nie zaszkodzi, poza tym niektóre błędy, choć niezbyt istotne, rozpoznane jako takie, mogą powiększyć nasze zrozumienie Dhammy. Choć właściwy pogląd nie zależy bezpośrednio od ich eliminacji, ich usunięcie jest jednak krokiem we właściwym kierunku.

Notatka nr 6  - Tutaj tylko chyba roztargnienie tłumacza. Pan Kania zalicza bazę nicości osiagnietą przez Alara Kalame jako siódmy stan koncentracji, słusznie, ale Ramaputtcie przypisuje już tylko czwarty, podczas gdy jego osiągnięcie medytacyjne było wyższe niż Alary. Błąd wynika zapewne z tego, w drugim przypadku Pan Kania zaczął liczyć nie od pierwszej jhany ale od pierwszego stanu niematerialnego. Dodatkowo "świadomość" jest tym co zależy od percepcji i uczucia i tu powinno się raczej użyć słowa percepcja. Jako że świadomość jest podstawową egzystencjalną determinacją: bez świadomości nie ma doświadczenia; to bardzo istotne by jasno odróżnić percepcję (saññā) od świadomości (viññāṇa).

11 - Tu praktyczne zastrzeżenie. Pan Kania pisze "wielki Buddhagosha" i o pani Rhys Davids jako o jednej z największych badaczek starego buddyzmu. Cóż, to jak w pewnym westernie gdzie wieśniacy poszukiwali kogoś kto ich obroni przed bandytami. Jeden zauważa kogoś z wielką szramą na twarzy i mówi: to jest ktoś kogo potrzebujemy, na to drugi mu odpowiada: nie, my potrzebujemy tego, kto zrobił mu tą szramę. Nauki Buddy się nie "bada" tylko praktykuje. Oczywiście jedno nie wyklucza całkowicie drugiego, ale Budda zaleca, by zwykły człowiek, jak Pan Kania pokładał wiarę w mnichu zamieszkującym w lesie (M 150). Nieśmiertelności nie zdobywa się nauczając o niej na uniwersytecie.

Co ważniejsze, ponieważ zwykły człowiek jest ofiarą ignorancji, która przenika całe jego doświadczenie, musi on, kierując się wiarą , założyć "ja nie wiem i nie widzę, Budda wie i widzi".
Pokładanie wiary w Buddhagoshę, to jednak zupełnie inna sprawa. Dhamma jest bardzo subtelna, najmniejsze jej zniekształcenie może wprowadzić nas na manowce. By wyeliminować te ryzyko, najlepiej ograniczyć swoją wiarę tylko do Sutr Pali.

13 - Pan Kania pisze: "Mnisi o wysokim zaawansowaniu duchowym otwarcie wyrażali pogardę dla mocy cudownych, przeciwstawiając je wręcz uzyskanej drogą medytacji sile intelektu, skupienia i intuicji. "My nie czynimy żadnych cudów ani nie mamy żadnych mocy; jesteśmy wyzwoleni dzięki wglądowi analitycznemu - mówią w SN 12: 17"

Tu Pan Kania wprowadza nas w błąd. Bez wątpienia mnisi mówią to co mówią, ale nie kieruje nimi pogarda ale skromność, tj znają swoje miejsce w szeregu świętych, by tak rzec. Wystarczy zajrzeć do Sutty M 108 gdzie posiadanie mocy nadnaturalnych jest wymienione jako powód dla którego mnich jest honorowany, szanowany i czczony przez swych kolegów.

Ale ogólnie rzecz biorąc całość notatki o mocach nadnaturalnych jest poprawna. Głównym problemem -cierpieniem- jest ego, które i bez żadnych realnych powodów z samej natury rzeczy stawia się wysoko, zatem pojawienie się takich mocy u jeszcze nie w pełni wyzwolonego może mieć katastrofalne następstwa.

17 - Pan Kania pisze o czcigognym Anandzie: ... nie uzyskał on jeszcze Oświecenia, "Oka Dhammy".

Pan Kania miesza ze sobą dwie różne rzeczy. Czcigogny Ananda nie był co prawda arahatem za czasów życia Buddy, ale pewien stopień przebudzenia już posiadał, był sotapanną, i w Suttach pojawienie się Oka Dhammy jest związane z tym stopniem Oświecenia. Tym okiem Dhammy sotapanna widzi Cztery Szlachetne Prawdy ale jeszcze ich w pełni nie urzeczywistnił w swym doświadczeniu. Innymi słowy jest on wolny od sakkayaditthi ale nie od asmimana.

27 O Kalame Sutrze. Poprawna notatka, tyle że w kontekście tej Sutty nie jest stosowne pisanie o takich pouczeniach jak "bądźcie sami dla siebie światłem". Sutta ta jest bardzo często źle rozumiana, jako głosząca zbędnność autorytetu, dogmatu, i wiary w nauczyciela. Pan Kania nie wydaje się tu błądzić, ale jego komentarz zaciemnia sprawę. Otóż istnieje właściwy dogmat, jest autorytet nauczyciela Buddy, który wie i widzi, oraz my którzy nie mamy właściwiego poglądu.

Dla tych, którzy nie mają nauczyciela jak Kalamowie Budda oferuje światło w tunelu, mianowicie rozpoznanie stanów chciwości, nienawiści i złudzenia jako niebezpiecznych i złych. Dla tego kto już rozpoznał Buddę jako swego nauczyciela, ta Sutta jest niezbyt istotna, ani też Budda nigdy nie udzielił takich pouczeń swoim wyznawcom. "Bądźcie sami dla siebie światłem" to zachęta i przynaglenie skierowane do uczniów Buddy, i nie jest to instrukcja by lekceważyć odgórne instrukcje. ...

29 Tu Pan Kania obraża czcigodnego Sariputtę. Nieładnie, Panie Ireneuszu! Notatka omawia pytania o stan Tathagaty po śmierci. I tu o kimś kogo Budda uważał za swego najwybitniejszyego ucznia, dorównującemu wiedzą o Dhammie jemu samemu, Pan Kania pisze:

'Oto nawet ktoś tak wybitny jak Sariputta pyta Mahakassapę: "Czy Tathagata istnieje po śmierci"' - dość jednoznacznie sugerując, że Sariputta jest jednym z tych mnichów, których te pytania "dręczyły".

Zareczam Panu Ireneuszowi, że nic takiego w żadnym wypadku nie dręczyło czcigodnego Sariputtę. Moje słowo jednak niewiele znaczy, dlatego polecam zajrzeć do AN 5: 165 gdzie czcigogny Sariputta omawia powody dla których ludzie zadają pytania. Wymienia ich pięć: głupota pytającego, zła wola, lżenie drugiej osoby, chęć dowiedzenia się, i piąty: "ktoś zadaje pytanie z myślą: Jeżeli odpowie poprawnie, to dobrze; ale jeżeli nie, wyjaśnię mu". Oczywiście nie możemy zakładać by czcigogny Sariputta miał jakieś wątpliwości co do wiedzy Mahakassapy, prawdopodobnie byli tam obecni i inni mnisi i pytanie miało charakter dydaktyczny.

30 - Omawiane są tu poglądy, które Pan Kania tłumaczy jako teorie.  Objaśnienia Pana Ireneusza nie jest zbyt precyzyjne, możliwe że "analiza elementów i funkcji psychiki człowieka może pretendować do miana teorii". Tyle że Budda ogłasza ją na podstawie swego bezpośrednieo doświadczenia i wiedzy; pogląd i teoria cechują badacza który docieka, Budda wie.

Odmowa zajęcia jakiegokolwiek stanowiska na temat wieczności świata czy jego skończoności bynajmniej nie jest powodowana "przeświadczeniem o tym, że w odniesieniu do kwestii metafizycznych zasady niesprzeczności i wyłącznego środka muszą zostać uchylone, (....) nasze konstrukcje językowe, pojęciowe czy logiczne zawsze są z rzeczywistością niewspółmierne. Dlatego też iż "Tathagata istnieje po śmierci" jest równie prawdziwa jak i teza przeciwna."

Pan Kania kończy trochę lepiej choć ciągle błędnie pisząc iż "ontologiczny status świętego po śmierci wymyka się wszelkiemu orzekaniu, że nie da się w tej sprawie nic powiedzieć ..."

Otóż logiczne prawa kierujące naszą mową nie mają się aż tak źle, jak to Pan Kania sugeruje. Na przykład kwestia metafizyczna taka jak zagadnienie elementu nie-determinowanego może być omówiona i trochę da się o tymże elemencie powiedzieć. Negatywnie, ale i pozytywny opis jest możliwy, są trzy nie-determinowane cechy tego elementu: początek się nie manifestuje, koniec się nie manifestuje, i zmiana gdy obecny się nie manifestuje. AN 3: 47

Powrót dla którego pytania o Tathagatę nie mają odpowiedzi, jest prostszy niż zawiłe objaśnienie Pana Kani. Otóż są cztery rodzaje pytań, każde z nich wymaga innego potraktowania. Jednym z nich jest pytanie źle postawione, to znaczy pytanie zawierające błędne założenie, zatem należy je  odrzucić gdyż wszelka próba odpowiedzi, potwierdzi błędne założenie zawarte w pytaniu. Ten typ pytania był znany sofistom w starożytnej Grecji. Gdy zapytamy mnicha: czy bijesz swoją żonę grubym czy cienkim kijem? odpowiedź ani długim ani cienkim, potwierdza że mnich ma żonę! No i nie wyklucza że ją bije, tyle że ani cienkim ani grubym kijem, może smyczą?

Błędne założenie ukryte w pytaniach o Tathagatę, ujawnia sam Pan Kania pisząc o ontologicznym statusie świętego po śmierci". Otóż nibbāna jest wstrzymaniem ontologii: bhava-nirodho nibbānam czy jak wolisz nibbāna jest wstrzymaniem istnienia tutaj i teraz. Zatem Tathagata nie posiada jakiegokolwiek statusu ontologicznego, innymi słowy jest tutaj i teraz zgodnie z prawdą nie do odnalezienia; tu polecam dwie Sutty na ten temat, zwłaszcza Yamaka Suttę SN 22: 85

Zwykły człowiek nie mając wiedzy o nibbānie, więziony jest przez dialektykę na temat istnienia:  być albo nie być, która choć istotna w obrębie filozofii puthujjany, jest tylko odmianą pytania z ukrytym błędnym założeniem, pytaniem nie mającym odpowiedzi. Patrz Itv 49

Pytanie o świat jest zasadniczo tym samym typem pytania tyle, że o nieco innym założeniu (błędne założenia związane z ideą jaźni mogą się różnić ale mają jedno źródło: sakkayadiithi -patrz Sutta SN 41: 3) Fundamentalna postawa zwykłego człowieka to relacja "ja i świat", ale to tylko mentalna konstrukcja oparta na błędnym założeniu. Bez wątpienia istnieją "zewnętrzne rzeczy" ale musimy sobie zadać pytanie: zewnętrzne w relacji do czego? Do ciała, kiedy identyfikuję się z ciałem, te zewnętrzne rzeczy stają się "moim" światem w którym "ja" przebywam, kiedy ciało jest widziane jako: to nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja, ciało staje się tylko jednym z obiektów świadomości, i idea zewnętrznego świata w którym żyję upada. Patrz Sutta o końcu świata SN 2: 36 AN 4:46

Nisargadatta Maharaj: (cytuję z pamięci) Najgorszą ideą jest ta, że jesteś ciałem. Z ciałem pojawia się świat, za światem, Bóg, który jak się zakłada, stworzył świat, i tak to się zaczyna ...

31 Tu drobiazg: Nauka Buddy nie "kształtowała się w ciągłym sporze że współczesnymi mu ideami", jakiekolwiek by nie były współczesne idee, każdy Budda naucza tego samego, Cierpienie i jego wstrzymanie, choć prawdą jest, że część Suttr obala współczesne Buddzie idee i w tym sensie Sutty można określić jako "kształtowane", ale te Sutty nie stanowią esencji Dhammy. Przykładowo bardzo istotna brahmajala Sutta bynajmniej nie omawia współczesnych Buddzie błędnych poglądów, ale jest atemporalną siecią dzięki której można rozpoznać jakikolwiek błędny pogląd, kiedykolwiek ogłoszony.

34  - Pan Kania ma rację, pisząc że w Suttcie o liściach drzewa simsapa Budda używa tych samych słów gdy odmawia odpowiedzi na temat losu Tathagaty po śmierci, nie mniej dobrze jest widzieć różnicę pomiędzy pytaniem błędne postawionym, na które nie ma odpowiedzi, i pytaniami na które da się odpowiedzieć, ale dowodzącymi umysł od poszukiwania wyzwolenia. Na te drugie pytania Budda zna odpowiedzi, posiada wiedzę, ale jej nie ogłasza gdyż nie jest to związane z praktyką Dhammy, na pierwsze nie ma on odpowiedzi, nie z uwagi na swoją niewiedzę, przeciwnie wie on że te pytania nie mają odpowiedzi. Tylko głupiec zna odpowiedzi na wszystkie pytania.

41 - Tu Pan Kania omawia tak zwany przez niego "testament Buddy". Nie jest to notatka, która zawierałaby jakiś ewidentny błąd, ale też nie jest ona dokładnie na temat.

"Wszystko co złożone, podlega zniszczeniu". Poczucie jaźni związane jest z percepcją trwałości i monolitu. Ta formuła zatem ma tylko jeden cel, zachęcić i przynaglić mnichów do podjęcia postawy dezidentyfikacji, i widzenia wszystkich rzeczy jako: to nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja. O ile zwykły człowiek bez instrukcji Buddy jest na pozycji straconej, biorąc swe ja za pewnik, a sakkayadiithi jest postawą identyfikacji, wraz z tą instrukcją, powinno się dostrzec że jest się ofiarą błędnej identyfikacji i bierze się za swoje ja to co w rzeczywistości jest złożenie i nietrwałe. Zwykły człowiek bez instrukcji Buddy nie dostrzega tej sprzeczności pomiędzy założeniem o trwałości swego ja a identyfikacją tegoż ja z tym co złożone, gdyż jest ofiarą czterech zniekształcenień percepcji: brania za trwałe tego co w rzeczywistości jest nietrwałe, brania za przyjemne tego co w rzeczywistości jest bolesne, brania za ja tego co w rzeczywistości jest nie ja, oraz brania za atrakcyjne tego co w rzeczywistości jest odpychające. Oczywiście nawet po byciu poinstruowanym, zwykły człowiek dalej jest ofiarą ignorancji, ale jeżeli udanie zastosuje zalecaną przez Buddę strategię, może się wydostać poza sakkayadiithi i uzyskać niezależność. Ponieważ sotapanna ma wbudowany standard i jasną wizję tego co cierpieniem i tego co jego wstrzymaniem, nie potrzebuje już żadnych instrukcji, choć stowarzyszanie się z bardziej zaawansowanymi może oczywiście przyspieszyć jego postęp.

43 - Tą kartkę śmiało można wyrwać z książki, rzecz którą praktykował Joubert, i część jego księgozbioru zawierała książki znacznie cieńsze niż oryginalne pozycje. Pan Kania cytuje Vissudhimage, książkę nie znajdującą się w Kanonie Sutr. Najlepiej byłoby nie wiedzieć o jej istnieniu, choć z drugiej strony analiza cudzych błędów, tak jak w szachach, może powiększyć nasze zrozumienie.

Przeciwnie do tego co pisze Pan Kania dwa "poziomy" prawdy nie odgrywają żadnej roli w myśli buddyjskiej, jeżeli za taką mamy myśl Buddy: pojęcie prawdy absolutnej nie istnieje w Suttach i Budda nigdy jej nie nauczał, choć Pan Kania ma rację że odwołując się do nich puthujjana wyjaśnia sobie "sprzeczności i niezborności" (istniejące w jego umyśle) związane z ideą anatta. Nie mam tu cierpliwości by to dokładnej omawiać zresztą jakkolwiek bym się nie starał i tak nie dorównam genialnej dekonstrukcji tej wprowadzajacej w błąd idei patrz NanaviraThera PRAWDA ABSOLUTNA

Jak pisze Le Bon, potrzeba pewności zawsze była silniejsza niż potrzeba prawdy i nasz ludzki umysł ma silną skłonność do szybkiego "załatania" swej ignorancji jakimkolwiek wyjaśnieniem,  w następnym etapie zapomnieniu że było to tylko wyjaśnienie i ... uważaniu sprawy za zamkniętą.

Sprzeczności jakie dostrzega puthujjana wynikają z jego braku zrozumienia Dhammy; zatem puthujjana znajduje się na rozdrożu: albo jasno zrozumie, że nie rozumie, co według Montaigne wymaga sporej inteligencji, albo "uśpi się" mniej lub bardziej błędnym wyjaśnieniem i tak jako ten kto "wie", może nawet zajmie się nauczaniem. Co czeka tych którzy pokładają w nim wiarę? →MN 34

45 - Pan Kania omawia tak zwany przez siebie "Wielki Sylogizm". O dezidentyfikacji pisałem powyżej, tu przyczepię się tylko absolutnie nieistotnego drobiazgu: Tłumaczenie powinno brzmieć: Tak samo, Aggivessano, mnich ... Czepiam się bo interesuje mnie psychologiczny powód tego błędu, Saccaka nie był mnichem, i jest to jasne z samej Sutty, a jednak Pan Kania pisze: Mnichu Aggiivessano. Roztargnienie a może błąd drukarski?

47 - Omawiając współzależne powstawanie, Pan Kania bije na głowę zwykłe komentarze pisząc że relacja między ogniwami nie jest relacją przyczyny i skutku ale korelatywności. Brawo! Następnie jednak zaprzecza sam sobie pisząc, że narodziny jati są  w kontekście W/P ponownymi narodzinami. W/P jest drugą szlachetną prawdą, i jako takie jest ono bezpośrednio widziane przez sotapannę tutaj i teraz. Problem w tym, że sotapanna rano nie wie nawet tego co stanie się wieczorem, nic już nie mówiąc o jego domniemanych przyszłych narodzinach. Korelatywność zakłada symultaniczne współistnienie i jako takie może być obiektem bezpośredniej wiedzy i wglądu. Sotapanna widzi Dhammę bezpośrednio, ten kto w kontekście współzależnego powstawania mówi o przyszłych narodzinach, przecenia sotapannę obdarzając go bezpośrednim wglądem w przyszłość. Albo jak kto woli, zaniża, przypisują mu błędne skierowanie uwagi - patrz MN 2

Ktoś kto chce zrealizować nieśmiertelność, musi zobaczyć  tutaj i teraz, że śmierć jako taka jest nietrwała, determinowana, powstała współzależne. Muszę umrzeć, bo się urodziłem. Niewątpliwie. Ale czy się urodziłem? Ciało się urodziło ale przecież Budda nakazał mi widzenie ciała tak: to nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja. Bez wątpienia, tego kto nie jest wolny od ignorancji, czekają przyszłe narodziny, jednak w to sotapanna nie wątpi nie dlatego że wie, ale dlatego że wierzy w Buddę, jednakże widzenie śmierci jako nietrwałej nie wymaga żadnej wiary, to można zobaczyć samemu.

50  - Tutaj nie jestem pewny jak rozumieć Suttę:

"Ogół ludzi to ślepcy, tylko niewielu widzi naprawdę jasno. Do nieba idą nieliczni, podobnie jak ptaki, co wytrwały się z sieci."

Pan Kania pisze że "niebo" (sagga) oznacza tutaj odrodzenie się w świecie bogów bądź też ostateczne Wyzwolenie. Czcigodny Buddharakkhita tłumaczy sagga jako "realne of bliss".

Wyrwanie się z sieci i widzenie jasno to raczej sugeruje ostateczne Wyzwolenie, choć być może Pan Kania ma rację.

51 - Ja nie jest pojęciem pustym, tylko codzienną rzeczywistością dla zwykłego człowieka i tylko ariya widzi ją jako złudzenie. Formuła "Nie jestem nigdzie niczyją własnością, w niczym też nigdzie nie ma niczego mojego" jest specjalną techniką medytacyjną służącą do osiągnięcia bazy nicości - to jedna z prawd bramina AN 4: 185

53 -Tu Pan Kania zawęża znaczenie słowa sunna. O ile w omawianym fragmencie rzeczywiście nacisk kładziony jest na pustość od czegoś - tak jak i w MN 121 to z tej drugiej Sutty wynika że zejście w pustkę jest synonimem nibbāny. Tu dygresja, do wyzwolenia - realizacji elementu nie-determinowanego, który przecież jako niezmienny jest tak czy tak obecny, dochodzi się raczej na drodze usuwania przeszkód które nie pozwalają nam  go zobaczyć.

Jak już pisałem "ja" jest zawsze w relacji do tego co moje, mojego świata w którym ja żyję. Zatem wydaje się prawdopodobnie, że taka praktyka może doprowadzić do wyjścia poza sakkayaditthi. To dość mocno przypomina idę Nisargadatty Maharaja by trwać w kontemplacji "Jestem"  odrzucajac jednak wszelką pozytywną identyfikację "Jestem tym, jestem tamtym".

Jak na razie straciłem animusz "krytyka literackiego" że się tak wyrażę, dlatego małe podsumowanie. Zwykły czytelnik nie powinien z tej krytyki odnieść wrażenia, że książka Pana Kani jest słaba, po prostu w celach dydaktycznych skoncentrowałem się na błędach w niej zawartych, w końcu książki zajmuje się sprawą już nawet nie życia i śmierci, ale nieśmiertelności,  a ponieważ w pewnym sensie tak czy tak już jesteśmy nieśmiertelni, praktyka nie polega na zdobywaniu wiedzy, ale na usuwaniu ignorancji, która jako fałszywa wiedza przesłania nam naszą nieśmiertelność. Kogo ta sprawa nie interesuje, czy raczej komu się wydaje, że go to nie interesuje, i kto koncentruje się na doznaniach estetycznych płynących z lektury, książkę Pana Kani śmiało można polecić. Zawiera ona sporo merytoryczne poprawnych informacji, i nawet błyskotliwych komentarzy samego tłumacza. I jak to zwykle bywa w przypadku Pana Ireneusza jest napisana bardzo eleganckim językiem (być może "pięknym") było by lepszym słowem...

Również muszę podkreślić, że Pan Kania odegrał w moim życiu ważną rolę, zapoznając mnie z moim ulubionym pisarzem Cioranem, nie wspominając już o wielu innych ciekawych i wartościowych książkach które przetłumaczył, np dla mnie jako kynologa amatora, jego tłumaczenie Stu Tysięcy Barbarzyńców, było istotną pozycją, nawet nosiłem się z zamiarem nazwania tak mojego ariedala, ale skończył jako Bursztyńsio.

I w sumie w latach dziewięćdziesiątych, Muttavali, było moim pierwszym kontaktem z Suttami. W moim przypadku już wtedy byłem po pierwszym doświadczeniu z buddyjskim monastycyzmem (zen) ale kto wie, być może w życiu jakiegoś Polaka książka to odegra taką rolę jak Doktryna Przebudzenia Evoli z życiu czcigodnch Nanamoli i Nanavira, dla którego było to pierwsze poważne spotkanie z Dhammą i między innymi pod jej wpływem odeszli w bezdomność.

53 - I znów - jako zwykł człowiek -putujjana- Pan Kania nie rozumie że w kontekście agregatów, baz zmysłowych, elementów, nie chodzi o wyjaśnienie jak "konstytuje się osobowość" ale o wykazanie zwykłemu człowiekowi -putujjanie- że jego osobowość, która bierze za trwałą, monolityczną całość, jest wyprowadzona z identyfikacji, z tym co nietrwałe i złożone, czyli że jakkolwiek by nie był jej pewnym, jest ona zwodniczym złudzeniem, a on sam ofiarą oszukującego go umysłu patrz MN 75

54- Ten sam problem widzimy u Pana Kani w następnym komentarzu, gdzie przeciwstawia on Self hinduizmu i self buddyzmu czyli naszego ja. To czego pan Kania nie pisze o naszym egoizmie, to to że w swoim fundamentalnym założeniu, bynajmniej nie jest on czymś zwykłym. Oczywiście ja jest zwykłe, bo każdy je posiada i każdy kocha siebie samego iber ales, nie mniej poczucie trwałości z jakim jest ono związane, jest dokładnie takie jakie mógłby przypisywać sobie jakiś nieśmiertelny bóg.

55 - Pan Kania myli się, rozróżnienie Ja-Ty nie jest iluzją o charakterze językowym, jest albo iluzją przypisywania sobie subiektywności podmiotu "ja" w relacji do tego co nie jest mną, albo też jest werbalym zwrotem, oddającym w 100 % rzeczywisty stan rzeczy, obok siebie stoją dwie różne jednostki puggala. Tu odsyłam do fundamentalnej różnicy pomiędzy jednostką, puggala, która może być nosicielem brzemienia jakim jest osobowość -sakkaya- . Puthujjana nie rozróżnia tych dwóch rzeczy i nie widzi że arahat jest jednostką - puggala - bez osobowości, to prawdziwy człowiek Nikt, Stachury.

57- "Arahat doznaje bólu, ale wie, że jest on niejako czymś w stosunku do niego zewnętrznym, "obiektywnym".

Kolejna półprawda, jednostka-arahat z pewnością nie myśl "mnie boli", ale refleksyjne rozpoznanie: "jest ból", nie pociąga ze sobą w tym wypadku nikogo, w relacji do którego ból byłby czymś zewnętrznym, nie tylko ból, ale jak już pisaliśmy, sama idea zewnętrznego świata upada, nie ma tam nikogo w relacji do kogo mogłaby tworzyć się jakaś "zewnętrzność". 

58- Pisząc o dwóch rodzajach nibbāny Pan Kania mylnie twierdzi, że w zwrocie nibbana z pozostałościami upadi jest synonimem terminu upadana. To oczywisty nonsens, gdyż upadana zależy od ignorancji od której arahata jest całkowicie uwolniony. Termin upadi oznacza pozostałość, co może ale nie musi, zależności od kontekstu obejmować ignorancję, jak na przykład pozostałości w przypadku nie-powracajacego. W swych dociekaniach Dhammy wykazał to czcigodny Nanamoli, w prywatnym liście do Nanaviry, który z kolei instruował innych. Ale Pan Kania nie interesuje się tym co piszą pustelnicy praktykujący Dhammę, woli "wybitnych badaczy", niestety ich wybitność jest tylko subiektywną projekcją Pana Ireneusza.