DAJR JASIN
Dowodem na systemowy charakter planu „Dalet” stał się przypadek Dajr Jasin, sielskiej i przyjaźnie nastawionej wsi, która podpisała pakt o nieagresji z Haganą w Jerozolimie, lecz była skazana na unicestwienie, ponieważ znalazła się na obszarach przewidzianych w planie „Dalet” do wyrugowania. Ze względu na podpisane wcześniej porozumienie, Hagana postanowiła wystawić żołnierzy Irgunu i Bandy Sterna, żeby oficjalnie nie mieć ze sprawą nic wspólnego. Przy następnych czystkach w „przyjaznych” wsiach nikt już nie będzie zawracał sobie głowy takimi wybiegami.
Siły żydowskie zajęły Dajr Jasin 9 kwietnia 1948 r. Wieś rozciągała się na wzgórzu po zachodniej stronie Jerozolimy, 800 metrów nad poziomem morza, blisko żydowskiej dzielnicy Giwat Szaul. W starej wiejskiej szkole działa obecnie szpital psychiatryczny dla mieszkańców tej żydowskiej dzielnicy, która rozrosła się na tereny zniszczonej wioski.
Żydowscy żołnierze wpadli do wsi i ostrzelali domy z karabinów maszynowych, zabijając wielu mieszkańców. Tych, którzy pozostali przy życiu, spędzili w jedno miejsce i zamordowali z zimną krwią, bezczeszcząc zwłoki. Inni w tym samym czasie gwałcili, a później zabijali niektóre kobiety186.
Fahim Zajdan, który miał wtedy 12 lat, wspominał, jak na jego oczach mordowano jego rodzinę:
Wyciągali nas jednego po drugim. Zabili z karabinu jednego starca, a kiedy jedna z jego córek podniosła krzyk, ją też zastrzelili. Potem wywołali mojego brata Mohammeda i zastrzelili go przy nas, a kiedy moja matka zawyła, pochylając się nad nim – z moją siostrzyczką Hudrą na rękach, przy piersi – ją też zastrzelili187.
Zajdan również został postrzelony, kiedy stał w szeregu z innymi dziećmi, które żydowscy żołnierze przed odjazdem ze wsi ustawili pod murem, by następnie zasypać je kulami „dla zabawy”. Miał szczęście, bo mimo ran przeżył.
Po niedawnych badaniach zmniejszono szacowaną liczbę ofiar masakry w Dajr Jasin ze 170 do 93. Oczywiście oprócz zabitych w samej masakrze, dziesiątki innych zginęły w walkach i z tego powodu nie zostały ujęte na oficjalnej liście ofiar. Jednak, ponieważ siły żydowskie uznawały każdą palestyńską wieś za bazę wojskową nieprzyjaciela, różnica między masakrowaniem ludzi a zabijaniem ich „w walce” była znikoma. Wystarczy wiedzieć, że wśród zamordowanych w Dajr Jasin było 30 niemowląt, by zrozumieć, dlaczego cała ta „żonglerka liczbami” – którą Izraelczycy powtórzyli całkiem niedawno, bo w kwietniu 2002 r., po masakrze w Dżaninie – nie ma znaczenia. Na początku przywódcy żydowscy z dumą obwieścili wysoką liczbę ofiar, żeby pokazać wszystkim Palestyńczykom, że jeśli nie zechcą opuścić swoich domów i rzucić się do ucieczki, spotka ich ten sam los188.
Następnie padło na cztery pobliskie wsie – Kalunijja, Saris, Bajt Surik, Biddu. W każdej jednostki Hagany spędziły raptem około godziny, wysadzając w powietrze domy i wypędzając mieszkańców. Co ciekawe (można to nazwać również ironią), oficerowie Hagany twierdzili później, że byli zmuszeni dyscyplinować swoich podkomendnych, aby zapobiec szalonemu łupieniu tego, co pozostało przy końcu każdej akcji. Ben-Ari, który kierował jednostką saperów wysadzającą domy opisuje we wspomnieniach, jak samodzielnie przerwał plądrowanie tych wsi, ale jego przechwałka wydaje się co nieco przesadzona, biorąc pod uwagę, że chłopi uciekli z niczym, a ich dobytek znalazł się później w salonach i na farmach zarówno szeregowych, jak i oficerów, w charakterze „pamiątek wojennych”189.
Dwie wsie: Abu Ghausz i Nabi Samuil, zostały oszczędzone – stało się tak dlatego, że ich muchtarowie zatroszczyli się o względnie przyjazne stosunki z lokalnymi dowódcami Bandy Sterna. Jak na ironię, to ocaliło ich wsie od zniszczenia i wyludnienia: gdy Hagana chciała je zburzyć, z pomocą przyszło im bardziej ekstremistyczne ugrupowanie, Banda Sterna. Trzeba jednak podkreślić, że był to rzadki wyjątek, a setki wsi spotkał ten sam los co Kalunijję i Kastal190.
URBICYD W PALESTYNIE
O wierze żydowskich dowódców w zdolność nie tylko zajęcia, ale również oczyszczenia terenów przydzielonych przez ONZ państwu żydowskiemu na początku kwietnia może świadczyć to, że natychmiast po operacji „Nachszon” zajęli się większymi ośrodkami miejskimi Palestyny. Były one atakowane systematycznie przez resztę miesiąca, a przedstawiciele ONZ i wysocy urzędnicy brytyjscy stali z boku, patrząc na to obojętnie.
Ofensywę przeciwko ośrodkom miejskim rozpoczęto od Tyberiady. Gdy tylko wieść o Dajr Jasin i masakrze dokonanej trzy dni później (12 kwietnia) w pobliskiej wiosce Chirbat Nasr ad-Din dotarła do licznej palestyńskiej populacji miasta, wielu mieszkańców uciekło191. Grozę budził też codzienny, ciężki ostrzał przez siły żydowskie rozlokowane na wzgórzach otaczających tę historyczną, starożytną stolicę nad Jeziorem Galilejskim, gdzie 6 tys. Żydów i 5 tys. Arabów żyło razem w pokoju, tak jak ich przodkowie przez wieki. Utrudnienia stwarzane przez Brytyjczyków spowodowały, że Arabskiej Armii Wyzwoleńczej udało się dostarczyć miastu oddział zaledwie ok. 30 ochotników. Nie miał żadnych szans w starciu z Haganą, której członkowie staczali bomby beczkowe ze wzgórz i nadawali przez megafony przerażające dźwięki, żeby wywołać panikę wśród mieszkańców – identyczną funkcję pełniły loty ponaddźwiękowe nad Bejrutem w 1983 i Gazą w 2005 r., które organizacje praw człowieka potępiły jako czyny przestępcze. Tyberiada padła 18 kwietnia192.
Brytyjczycy odegrali w ataku na Tyberiadę moralnie dwuznaczną rolę. Początkowo zobowiązali się do chronienia palestyńskich mieszkańców, ale zaraz potem zaczęli nakłaniać ich do negocjowania z wojskami żydowskimi warunków powszechnej ewakuacji. Król jordański Abdullah podszedł do sprawy bardziej „praktycznie” – przysłał 30 ciężarówek do pomocy w przesiedlaniu kobiet i dzieci. W swoich pamiętnikach tłumaczy się obawą o powtórzenie się scenariusza z Dajr Jasin193. Brytyjscy oficerowie przyznawali się później do podobnych odczuć, lecz z dokumentów ujawniających silną presję, jaką wywierali Brytyjczycy na przywódców tamtejszych społeczności, by nakłonić ich do ucieczki, nie sposób wyczytać poważniejszych niepokojów związanych z groźbą masakry. Jedni powiedzą, że Brytyjczycy uchronili w ten sposób arabskich mieszkańców Tyberiady przed masakrą, inni – że współdziałali w wysiedleniu. Rola Brytyjczyków jest znacznie wyraźniejsza – i znacznie bardziej negatywna – w następnych rozdziałach historii miastobójstwa w Palestynie, kiedy zajęto Hajfę i Jafę.
DEARABIZACJA HAJFY
Jak wspomnieliśmy wcześniej, operacje w Hajfie zostały wstecznie zatwierdzone i zaaprobowane przez Sztab Konsultacyjny, choć niekoniecznie nie były przezeń zainicjowane. Zastraszanie arabskich mieszkańców rozpoczęte już w grudniu poprzedniego roku skłoniło wielu członków palestyńskiej elity do wyjazdu do swoich rezydencji w Libanie i Egipcie, gdzie zamierzali pozostać do uspokojenia się sytuacji w mieście. Trudno oszacować, ile osób można zaliczyć do tej kategorii: większość historyków mówi o 15-20 tys.19412 stycznia 1948 r. jeden z liderów lokalnej społeczności, Farid Sa’ad, dyrektor Banku Arabskiego w Hajfie i członek lokalnej filii komitetu narodowego, zatelegrafował do doktora Husajna Chalidiego, sekretarza Wysokiego Komitetu Arabskiego, w rozpaczliwym tonie: „Dobrze, że Żydzi nie znają prawdy”195. „Prawda” była taka, że miejska elita w Palestynie załamała się po miesiącu ciężkiego żydowskiego ostrzału i agresji. Jednak Żydzi dobrze wiedzieli, co się dzieje. Więcej – Sztab Konsultacyjny zdawał sobie sprawę, że bogaci i lepiej sytuowani wyjechali już w grudniu, że obiecana przez państwa arabskie broń nie dociera, a arabskie rządy nie robią prawie nic poza głoszeniem wszem wobec podżegającej wojennej retoryki, którą tuszowały swoją bierność i niechęć do stanięcia w obronie Palestyńczyków.
Wyjazd warstwy najlepiej sytuowanej oznaczał, że między 55 a 60 tys. Palestyńczyków w Hajfie pozostało w kwietniu 1948 r. bez przywódców i – biorąc pod uwagę stosunkowo małą liczbę uzbrojonych arabskich ochotników w mieście – na łasce i niełasce sił żydowskich. Pomimo obecności żołnierzy brytyjskich, teoretycznie odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i dobro miejscowych.
Faza żydowskiej operacji obejmująca działania wokół miasta otrzymała złowieszczy kryptonim „Nożyce” (Misparajim), sugerujący jednocześnie wzięcie w kleszcze i odcięcie miasta od jego palestyńskiego otoczenia. W ONZ-owskim planie Hajfa została, podobnie jak Tyberiada, przyznana państwu żydowskiemu: oddanie w ręce Żydów jedynego większego portu w kraju było jeszcze jednym przykładem tego, jak niesprawiedliwa była propozycja pokojowa ONZ dla Palestyńczyków. Żydzi chcieli portu, ale bez mieszkających tam 75 tys. Palestyńczyków, i w kwietniu 1948 r. dopięli swego.
Jako główny port Palestyny, Hajfa była jednocześnie ostatnim przystankiem na trasie brytyjskiej ewakuacji. Wyjazdu Brytyjczyków spodziewano się dopiero w sierpniu, ale w lutym 1948 r. zdecydowano o przeniesieniu terminu na maj. Dlatego żołnierze brytyjscy byli obecni tam w dużej liczbie i w dalszym ciągu mieli prawo – a nawet moralny obowiązek – pilnować prawa i porządku w mieście. Ich zachowanie, jak przyzna później wielu brytyjskich polityków, pozostaje jedną z najbardziej żenujących kart w historii Imperium Brytyjskiego na Bliskim Wschodzie196. Żydowska kampania terroru, rozpoczęta w grudniu, obejmowała ciężki ostrzał artyleryjski, strzelanie z ukrycia, podpalanie mieszanki ropy i paliwa wylewanej po stokach wzgórz oraz detonację beczek z materiałami wybuchowymi, i trwała przez pierwsze miesiące 1948 r., ale wzmogła się na początku kwietnia. 18 kwietnia, w dniu, w którym zmuszono do ucieczki Palestyńczyków z Tyberiady, generał major Hugh Stockwell, brytyjski dowódca Sektora Północnego stacjonujący w Hajfie wezwał władze żydowskie w mieście do swojej kwatery i poinformował je, że w ciągu dwóch dni wojska brytyjskie zostaną usunięte z miejsc, które służyły jako strefy buforowe między dwiema społecznościami. Ten „bufor” był jedyną przeszkodą uniemożliwiającą siłom żydowskim bezpośredni atak i zajęcie palestyńskich dzielnic, gdzie ciągle jeszcze mieszkało ponad 50 tys. ludzi. Droga do dearabizacji Hajfy stanęła otworem.
Zadanie to przypadło Brygadzie Karmeli, jednej z najlepszych jednostek żydowskiej armii (były brygady „gorszego sortu” takie jak Kirjat, złożona z arabskich Żydów, wysyłana tylko do plądrowania albo na mniej atrakcyjne „misje”; definicję Kirjati jako posiadającej „niższą jakość ludzką” można znaleźć w izraelskich dokumentach)197. 2 tys. żołnierzy Brygady Karmeli stanęło naprzeciwko słabo wyposażonej armii 500 miejscowych i głównie libańskich ochotników z marnym uzbrojeniem, ograniczoną ilością amunicji i niczym, co mogłoby dorównać samochodom opancerzonym i moździerzom po stronie żydowskiej.
Po usunięciu brytyjskiej przeszkody operację „Nożyce” można było zastąpić operacją „Oczyszczania z Zaczynu” (bi’ur chamec). Hebrajskie wyrażenie oznacza całkowite oczyszczenie i odwołuje się do żydowskiej praktyki religijnej usuwania z domów przed świętem Pesach wszelkich śladów chleba na zaczynie, zakazanego w dniach ucztowania. Oczyszczanie Hajfy, w której to Palestyńczycy grali rolę zaczynu, rozpoczęło się okrutnie stosownie – w wigilię święta Pesach, 21 kwietnia.
Stockwell, brytyjski dowódca, wiedział z wyprzedzeniem o zbliżającym się żydowskim ataku i kilka godzin wcześniej zaprosił „palestyńskich przywódców” w mieście na konsultacje. Spotkał się z grupą czterech mężczyzn, tymczasowych liderów arabskiej społeczności, wyczerpanych, bo żadne dotąd pełnione przez nich funkcje nie przygotowały ich na ten moment historyczny, którego wagę uświadomił im Stockwell tamtego ranka. Wcześniejsza korespondencja między nimi a Stockwellem pokazuje, że darzyli go zaufaniem jako strażnika prawa i porządku w mieście. Teraz brytyjski generał dał im do zrozumienia, że najlepiej będzie, jeśli ich rodacy opuszczą miasto, w którym oni i większość ich rodzin mieszkali i pracowali od połowy XVIII w., kiedy Hajfa stała się ważnym nowoczesnym miastem. Im dłużej słuchali tego, co Stockwell miał im do powiedzenia, tym bardziej ich zaufanie słabło i docierało do nich, że nie będą w stanie zapewnić bezpieczeństwa swojej społeczności. Dlatego przygotowali się na najgorsze: ponieważ Brytyjczycy ich nie ochronią, są skazani na wysiedlenie. Powiedzieli Stockwellowi, że chcą opuścić miasto w sposób zorganizowany. Brygada Karmeli dołożyła jednak starań, żeby wyjechali pośród rzezi i chaosu198.
Już w drodze na spotkanie z brytyjskim generałem czterej przywódcy lokalnej społeczności słyszeli nadawane przez megafony żydowskie komunikaty ponaglające palestyńskie kobiety i dzieci do ucieczki, zanim będzie za późno. W innych częściach miasta z głośników płynął diametralnie odmienny przekaz od żydowskiego burmistrza miasta Szabtaja Lewiego, człowieka ze wszech miar przyzwoitego, który usilnie prosił mieszkańców o pozostanie i obiecywał, że nie stanie się im żadna krzywda. Jednak to Mordechaj Maklef, oficer operacyjny Brygady Karmeli, a nie Levi, decydował. Maklef wyreżyserował kampanię czystek, a swoim żołnierzom kazał wprost: „Zabijać każdego napotkanego Araba; podpalać wszystko, co łatwopalne i otwierać sobie drzwi dynamitem”. (Później został szefem sztabu izraelskiej armii)199.
Do wykonania rozkazu przystąpiono niezwłocznie, na obszarze 1,5 km kwadratowego, gdzie nadal przebywały tysiące bezbronnych Palestyńczyków. Przerażenie i szok były tak ogromne, że ludzie zaczęli uciekać tłumnie tak jak stali, nie do końca świadomi, co tak naprawdę robią. W popłochu ciągnęli w stronę portu, gdzie mieli nadzieję znaleźć statek albo łódź, które zabiorą ich z miasta. Gdy tylko opuścili swoje domy, żydowscy żołnierze zaczęli je łupić i plądrować.
Kiedy Golda Meir – jedna z wyższych rangą przywódców syjonistycznych – przyjechała do Hajfy kilka dni później, w pierwszych chwilach nie potrafiła ukryć przerażenia na widok potraw ciągle stojących na stołach w pustych domach, porzuconych przez dzieci zabawek i książeczek, życia jakby zastygłego nagle w bezruchu. Meir przyjechała do Palestyny ze Stanów Zjednoczonych, dokąd jej rodzina uciekła po fali pogromów w Rosji, a to, co zobaczyła tamtego dnia, przypomniało jej najokropniejsze historie, jakie słyszała od rodziców o brutalności Rosjan wobec Żydów kilkadziesiąt lat wcześniej200. Jednak najwyraźniej nie odcisnęło to trwałego śladu na niej czy na jej współpracownikach i ich dążeniu do kontynuowania czystki etnicznej w Palestynie.
Tuż przed świtem 22 kwietnia tłumy zaczęły napływać do portu. Ponieważ ulice w tamtej części miasta były już przepełnione ludźmi szukającymi ucieczki, samozwańczy przywódcy społeczności arabskiej próbowali zaprowadzić choć złudzenie porządku w tym chaosie. Przez głośniki wzywano ludzi do zgromadzenia się na starym rynku przy porcie, i schronienia się tam do czasu zorganizowania spokojnej ewakuacji drogą morską. „Żydzi zajęli ulicę Stanton i posuwają się naprzód” – słychać było z głośników.
Kronika wojenna Brygady Karmeli, dokumentująca jej działania w czasie wojny, nie ujawnia wyrzutów sumienia w związku z tym, co nastąpiło potem. Dowódcy, wiedząc, że mieszkańcom zalecono zgromadzić się u bram portu, rozkazali swoim żołnierzom rozmieścić moździerze trzycalowe na zboczach nad targiem i portem – w miejscu, gdzie dziś stoi Szpital Rothschilda – i stamtąd ostrzeliwać zbierające się niżej tłumy. Chodziło o to, aby nikomu z uciekających nie przyszło do głowy zawrócić i żeby ucieczka była jednokierunkowa. Palestyńczycy zgromadzeni na rynku – będącym perełką architektury z czasów osmańskich, przykrytym białym, kopulastym zadaszeniem, lecz zniszczonym doszczętnie po utworzeniu Państwa Izrael – byli łatwym celem dla żydowskich snajperów201.
Targ w Hajfie dzieliło od głównej bramy portu niecałe 90 metrów. Kiedy rozpoczęto ostrzał, port był naturalnym punktem docelowym dla ogarniętych paniką Palestyńczyków. Tłum wdarł się tam, spychając na boki policjantów strzegących bramy. Dziesiątki ludzi rzucały się do zacumowanych tam łodzi i zaczęły uciekać. O tym, co wydarzyło się później, dowiadujemy się z opublikowanych niedawno, wstrząsających wspomnień jednego z ocalałych:
Mężczyźni tratowali znajomych, kobiety deptały własne dzieci. Łodzie w porcie niebawem napełniły się żywym ładunkiem. Były straszliwie przepełnione. Wiele wywróciło się do góry dnem i zatonęło z wszystkimi na pokładzie202.
Działy się tak dantejskie sceny, że kiedy relacje reporterów dotarły do Londynu, brytyjski rząd postanowił działać, gdyż część jego członków, prawdopodobnie pierwszy raz, zdała sobie sprawę z ogromu katastrofy, którą ich bezczynność wywołała w Palestynie. Brytyjski minister spraw zagranicznych Ernest Bevin był rozwścieczony zachowaniem Stockwella, jednak feldmarszałek Montgomery, szef Sztabu Imperialnego, a więc również zwierzchnik Stockwella, wziął go w obronę203. Ostatnia wymiana informacji między przywódcami Palestyńczyków w Hajfie a Stockwellem miała postać szalenie wymownego listu:
Jesteśmy głęboko zasmuceni i rozżaleni brakiem solidarności ze strony władz brytyjskich i nieudzielania pomocy rannym, mimo wielokrotnie ponawianych próśb204.
Ilan Pappé
Czystki etniczne w Palestynie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.