Żyjemy dziś w czasie bez świąt, w czasie sprofanowanym. Czym jest święto? Sama specyfika językowa wskazuje na jego istotę. Mówi się, że obchodzimy święto. Obchodzenie idzie w parze z wyjątkową czasowością święta. Słowo „obchodzenie” znosi wyobrażenie o celu, do którego trzeba dotrzeć. W obchodzeniu nie chodzi o to, że trzeba dokądś wyruszyć, aby gdzieś dotrzeć. Obchodzenie umożliwia dojście bez pójścia. W trakcie święta zniesiony zostaje czas jako szereg następujących po sobie, przelotnych momentów. Obchodzimy święto tak, jak obchodzi się przestrzeń, w której można się zatrzymać, przebywać. Obchodzenie [Begehen] jest przeciwieństwem przemijania [Vergehen]. Przy obchodzeniu święta nie przemija nic. Czas święta jest w pewnym sensie nieprzemijający.
W swoim eseju Aktualność piękna filozof Hans-Georg Gadamer rozpatruje szczególne sąsiedztwo sztuki i święta od strony wspólnej czasowości: „Istotą doświadczenia czasu w sztuce jest to, że uczymy się przebywania. Jest to zapewne stosowna dla nas, skończona odpowiedniość tego, co zwie się wiecznością”[1]. Czas święta jest czasem, który nie przemija. To czas wyjątkowej celebracji[2].
Karl Kerényi pisze następująco o istocie święta:
Czysto ludzki trud, zwykłe wypełnianie obowiązków nie jest jeszcze świętem, a z miejsca, w którym brakuje święta, nie zrozumiemy świętowania, jak i nie będziemy w stanie świętować. Tutaj musi wkroczyć element boski, przez co niemożliwe stanie się możliwe. Wyniesieni zostajemy na poziom, gdzie wszystko jest jak „pierwszego dnia”, lśniące, nowe i „dziewicze”; gdzie jesteśmy razem z bogami, sami bogami się stajemy, gdzie wieje dech stworzenia i gdzie mamy udział w stwarzaniu. Oto istota święta[3].
Święto jest zdarzeniem, miejscem, w którym obcujemy z bogami, w którym samemu można zaznać boskości. Bogowie cieszą się, gdy ludzie się bawią; ludzie bawią się dla bogów. Żyjąc w czasie bez święta, w czasie sprofanowanym, tracimy więź z boskością.
W Platońskim dialogu Prawa czytamy: „człowiek […] jest jakby jakąś przemyślnie sporządzoną zabawką boga i to, że nią jest, stanowi naprawdę największą jego wartość. Zgodnie z tym przeznaczeniem powinien każdy, mąż i niewiasta, bawiąc się w najpiękniejsze zabawy, przepędzać swe życie”, i dalej: „bawiąc się i weseląc, to jest składając ofiary bogom i wielbiąc ich śpiewem i tańcem”[4]. Rytuały ofiarne były pierwotnie ucztami ludzi i bogów. Święta i rytuały otwierają drzwi do boskości.
Wszędzie, gdzie wrze praca i trwa produkcja, nie przebywamy z bogami i dalecy jesteśmy od boskości. Bogowie nie produkują i nie pracują. Być może powinniśmy odzyskać tę boskość, tę boską uroczystość, zamiast trwać w niewoli pracy i wydajności. Powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że utraciliśmy wszelką uroczystość, wszelki czas święta, absolutyzując pracę, wydajność i produkcję. Czas pracy, który narasta dziś w sposób totalny, niszczy czas święta, niszczy celebrację.
Sam trend spowolnienia nie przywróci nam czasu święta. Czas święta jest czasem, którego nie można przyspieszyć ani spowolnić. Fetowany obecnie akceleracjonizm nie rozpoznaje, że dzisiejszego kryzysu czasu nie da się przezwyciężyć ani przez spowolnienie, ani przez przyspieszenie. Potrzebujemy nowej formy życia, nowego narratywu, z którego wyszedłby inny czas, inny czas życia, inna forma życia, zdolna wybawić nas od galopującej stagnacji.
Zarówno święto [Fest], jak i samo świętowanie [Feier] wywodzą się z religijnego źródła. Łacińskie feriae oznacza czas przeznaczony na czynności kultowe. Fanum wskazuje na „miejsce święte, poświęcone bóstwu”. Święto zaczyna się, gdy ustaje czas profanum (dosłownie: leżący przed miejscem sakralnym), czas codzienności. Święto zakłada uświęcenie, wtajemniczenie. Jesteśmy wtajemniczani w czas święta. Gdyby został zniesiony ten próg, to przejście, to wtajemniczenie dzielące sacrum od profanum, pozostałby nam tylko czas codzienny, przemijający, wystawiony do eksploatacji w formie czasu pracy. Czas święta ustąpił dzisiaj przed totalnym czasem pracy. Nawet przerwa pozostaje częścią czasu pracy. Służy tylko chwilowemu odpoczynkowi, który umożliwia dalsze funkcjonowanie.
Czas święta jest czasem spełnionym w odróżnieniu od czasu pracy jako czasu pustego, który trzeba po prostu czymś wypełnić, który upływa między nudą a codzienną krzątaniną. Święto natomiast ustanawia moment wzmożonej intensywności życia. Dzisiejsze życie traci coraz bardziej na intensywności. Zdrowe życie jako nagie przeżycie jest jego fazą terminalną.
Czy w ogóle możliwe jest dzisiaj święto? Świętujemy przecież tak wiele. Nie są to jednak święta we właściwym znaczeniu. Zarówno święto [Fest], jak i festiwal pochodzą od łacińskiego festus. Tym mianem określane są dni przeznaczone na czynności religijne. Dzisiejsze święta i festiwale są eventami albo spektaklami. Czasowość eventu jest odmienna od czasowości święta. Event wywodzi się z łacińskiego eventus, oznaczającego nagłe pojawienie się, wydarzenie się. Jego czasowość ma postać ewentualności. Ewentualność daleka jest od konieczności czasu święta. To czasowość dzisiejszego społeczeństwa, które utraciło wszelkie więzi i zobowiązania.
We współczesnym społeczeństwie pracy i wydajności, wykazującym cechy społeczeństwa przymusu, każdy prowadzi swój własny obóz pracy. Wyjątkowość tego obozu polega na tym, że każdy jest w nim zarówno osadzonym, jak i strażnikiem, ofiarą i sprawcą, panem i poddanym. Wyzyskujący jest jednocześnie wyzyskiwanym, ofiary i sprawcy są nie do odróżnienia. Optymalizujemy się na śmierć, aby móc lepiej funkcjonować. Lepsze funkcjonowanie w zgubny sposób interpretowane jest jako ulepszanie siebie.
Eksploatacja siebie jest bardziej wydajna niż eksploatacja innych, ponieważ towarzyszy jej uczucie wolności. Pierwszym symptomem wypalenia jest paradoksalnie euforia. Ogarnięci euforią, rzucamy się w wir pracy. Na końcu następuje załamanie.
W epoce zegarów kontrolnych odmierzających czas pracy możliwy był jeszcze wyraźny rozdział pracy od nie-pracy. Dziś hala produkcyjna i pokój mieszkalny łączą się w jedno. Przez to praca staje się możliwa wszędzie i w każdym czasie. Laptop i smartfon to elementy mobilnego obozu pracy.
Klasyczna rewolucja stawia sobie za cel przezwyciężenie stosunku pracy bazującego na alienacji. Wyobcowany robotnik nie rozpoznaje się już bowiem we własnej pracy. Według Marksa praca jest nieustającym odrzeczywistnieniem. Dziś żyjemy w epoce postmarksistowskiej. W reżimie neoliberalnym wyzysk nie odbywa się jako alienacja i odrzeczywistnienie, lecz jako wolność i realizacja siebie. Nie ma tutaj Innego jako wyzyskiwacza, który zmusza mnie do pracy i wykorzystuje. To raczej ja sam wyzyskuję siebie, wierząc, że w ten sposób dążę do samorealizacji. Realizuję się więc na śmierć. Optymalizuję się na śmierć. W tym kontekście nie jest możliwy żaden opór, żaden bunt, nie jest możliwa rewolucja.
Żyjemy w szczególnej fazie historycznej, w której przymusy generuje sama wolność. Jeszcze więcej przymusów niż dyscyplinarne mieć powinność, które wydaje zakazy i nakazy, wytwarza wolność móc. Powinieneś ma swoje granice. Mogę nie ma żadnych. Jest otwarte ku górze. Stąd przymus wychodzący od móc także nie ma granic. Znajdujemy się więc w paradoksalnej sytuacji. Wolność jest właściwie antytezą przymusu. Być wolnym oznacza być wolnym od przymusów. Jednak ta wolność, która ma być przeciwieństwem przymusu, sama wytwarza przymusy. Takie choroby psychiczne jak depresja i wypalenie są wyrazem głębokiego kryzysu wolności, patologicznym symptomem tego, że wolność obecnie przeradza się na wiele sposobów w przymus. Być może wcześniejsze społeczeństwa były bardziej represyjne niż współczesne. Lecz dzisiaj nie jesteśmy o wiele bardziej wolni. Dziś represja ustępuje depresji.
Życie stało się dzisiaj przeżyciem, przetrwaniem. Życie jako przetrwanie prowadzi do histerii zdrowia. To, co zdrowe, emanuje paradoksalnie słabością, jest bez życia. Bez negatywności śmierci życie zastyga w martwotę. Negatywność jest ożywiającą siłą życia. Theodor W. Adorno pisze w swoich Minima moralia:
Tryskające zdrowie jest jako takie zawsze już chorobą. Antidotum jest choroba świadoma tego stanu rzeczy, ograniczenie samego życia. Taką zbawienną chorobą jest piękno. Piękno nakazuje życiu przystanąć, a tym samym powstrzymuje jego upadek. Ale jeżeli gwoli życia zaprzecza się chorobie, hipostazowane życie, na ślepo oddzielone od tego innego momentu, przechodzi w destrukcję i zło, w arogancję i zadufanie. Kto nienawidzi sił zniszczenia, musi zarazem nienawidzić życia: tylko martwe jest przenośnią nie zniekształconego żywego[5].
Dzisiejsze społeczeństwo przetrwania, które absolutyzuje zdrowie, odwraca się właśnie od piękna. Nagie, zdrowe życie, przyjmujące obecnie formę histerycznego przeżycia, przemienia się zaś w martwotę lub wręcz przeciwnie: w nie-śmierć. Staliśmy się zombie fitnessu i zdrowia, zombie sukcesu i botoksu. Tak oto jesteśmy dziś zbyt martwi, aby żyć, i zbyt żywi, aby umrzeć.
Człowiek nie jest stworzony do pracy. Kto pracuje, nie jest wolny. Dla Arystotelesa człowiek wolny jest niezależny od codziennych życiowych potrzeb i związanych z nimi przymusów. Do jego dyspozycji stoją zatem trzy formy wolnego życia: życie rozkoszujące się pięknymi rzeczami, życie dokonujące pięknych czynów w polis i w końcu życie kontemplacyjne, przebywające w obszarze wiecznego piękna poprzez zgłębianie nieprzemijalnego. Naprawdę wolni są zatem poeci, politycy i filozofowie.
To różni ich egzystencje od tych form, które służą jedynie utrzymaniu życia. Nie jest wolne życie kupca ukierunkowane na dorobek. Dla Hannah Arendt wspomniane trzy drogi życia mają ze sobą coś wspólnego: wszystkie rozgrywają się w obszarze piękna, czyli w otoczeniu rzeczy, które nie muszą zostać koniecznie użyte, które wręcz nie służą niczemu określonemu. Ocalenie piękna jest także ocaleniem polityczności. Dzisiejsza polityka wydaje się żyć wyłącznie z rozporządzeń nadzwyczajnych. Nie jest już wolna. Oznacza to, że nie ma już dzisiaj polityki. Ponadto gdy polityka nie dopuszcza alternatywy, zbliża się do dyktatury, dyktatury kapitału. Politycy, którzy zostają teraz zdegradowani do roli wyrobników systemu, którzy w najlepszym przypadku są sprawnymi zarządcami lub buchalterami, nie mogą być już politykami w znaczeniu nadanym przez Arystotelesa.
O życiu polityka (bios politikos) stanowi działanie sensu stricto. Jego działanie nie jest podporządkowane dyktatowi konieczności i przydatności. Dla ludzkiego współżycia konieczne jest istnienie organizacji społecznych. Ta konieczność wyklucza je z obszaru polityki. Ani konieczność, ani przydatność nie są kategoriami bios politikos. Polityk jako wolny człowiek musi działać, dokonywać pięknych czynów, stwarzać piękne formy życia poza koniecznością i pragmatyką egzystencji. Powinien na przykład zmieniać społeczeństwo w takim stopniu, by możliwe było więcej sprawiedliwości, więcej szczęścia. Działanie polityczne oznacza rozpoczęcie czegoś zupełnie nowego lub wprowadzenie nowego stanu społecznego. Popularny argument braku alternatywy oznacza nic innego jak koniec polityki. Politycy dużo dziś pracują, lecz nie działają.
Neoliberalizm, który wytwarza wiele niesprawiedliwości, nie jest piękny. Angielskie fair znaczy zarówno „sprawiedliwy”, jak i „piękny”. W średniowiecznym niemieckim słowo fagar również znaczy „piękny”. Wyraz Fegen (zamiatać, czyścić) oznaczał pierwotnie „uczynić coś lśniącym”. Podwójny sens fair wskazuje dobitnie, że piękno i sprawiedliwość bazują na tym samym elementarnym wyobrażeniu. Sprawiedliwość postrzegana jest jako piękno. Szczególna synestezja łączy sprawiedliwość z pięknem.
Jak uczy Giorgio Agamben, profanacja oznacza użycie rzeczy w inny, swobodniejszy sposób, niezgodnie z ich przeznaczeniem i poza pierwotnym kontekstem funkcjonalnym: „Dzieci, które bawią się każdym śmieciem, jaki im wpadnie w ręce, potrafią traktować jak zabawkę rzeczy należące do sfery ekonomii, wojny, prawa oraz innych dziedzin zwyczajowo uznawanych za poważne. Samochód, broń palna, umowa cywilnoprawna stają się raptem zabawkami”[6].
W czasie kryzysu finansowego dyskutowano o pewnym wydarzeniu w Grecji, które dziś jawi się nam jako znak z przyszłości. Wewnątrz zrujnowanego domu dzieci odkryły zwitek banknotów, użyły go jednak niezgodnie z przeznaczeniem. W ramach zabawy podarły banknoty na strzępy. Te dzieci uprzedziły prawdopodobnie naszą przyszłość, w której zrujnowanym świecie jak one bawimy się pieniędzmi i niszczymy je. Sprofanowały pieniądze, kapitał, nowego bożka, używając ich w kompletnie inny sposób, czyniąc je obiektem gry. Tak profanacja natychmiast zamienia pieniądze, które dziś są fetyszyzowane, w zabawkę.
To zdarzenie jest niezwykłe przede wszystkim z tego powodu, że miało miejsce w kraju, który cierpi dzisiaj tak bardzo pod brzemieniem kapitału, w terrorze neoliberalizmu. Faktycznie chodzi tutaj o terroryzm kapitału i rynkowego kapitalizmu. To zadziwiające wydarzenie w Grecji ma wyraźnie symboliczny charakter. Działa jak znak z przyszłości. Należy dzisiaj sprofanować pracę, produkcję, kapitał, sprofanować czas pracy i przemienić go w czas zabawy i święta.
Również piękno ma swój początek w uroczystości. Karl Kerényi pisze:
Upiększać się na święto i być w czasie święta tak pięknym, jak tylko mogą śmiertelnicy, którzy przez to stają się podobni bogom: oto główna cecha uroczystości, stworzona wręcz dla sztuki, pierwotne pokrewieństwo odświętnego i pięknego, które u żadnego innego narodu nie uwidoczniło się i nie opanowało przestrzeni kultowej tak bardzo jak u Greków[7].
Piękno, święto i kult wyróżniają Greków ponad miarę, żaden inny europejski naród nie wytworzył tak wiele blasku i piękna. Nawet słowo „kosmetyka” pochodzi od greckiego słowa kosmos, oznaczającego piękny, boski porządek.
Sztuka i święto żyją w ścisłym związku. Sztuka pierwotna jest dla Nietzschego sztuką odświętną. Dzieła sztuki są materialnymi świadectwami tych błogich momentów kultury, w których zniesiony zostaje zwykły, przemijający czas: „Kiedyś wszystkie dzieła sztuki ustawiano przy wielkim odświętnym gościńcu ludzkości, ku czci i pamięci wzniosłych i szczęśliwych momentów”[8]. Dzieła sztuki są monumentami czasu święta, świadectwami najwznioślejszych chwil kultury. Pierwotnie miały rację bytu jedynie w ramach kultu, jako elementy czynności religijnych. Posiadały więc wartość kultową. Obecnie należy ona do przeszłości. Wartość kultowa ustępuje dziś wartości wystawienniczej i rynkowej. Dzieł sztuki nie ustawia się już przy odświętnym gościńcu, lecz w muzeach i sejfach bankowych. Muzea i sejfy to kolumbaria sztuki. To miejsca bez czasu, miejsca bezczasu.
Dzieła sztuki stanowiły niegdyś manifestacje intensywnego, nadmiernego, wybujałego życia. Intensywność życia odchodzi teraz w niepamięć. Ustępuje miejsca konsumpcji i komunikacji. Także eros ustępuje przed pornografią. Wszystko zostaje dzisiaj wygładzone do zera. Właśnie dzięki temu obieg informacji, komunikacji i kapitału ulega przyspieszeniu. Gładkość wzmaga produkcję i wydajność.
Wartość przyrasta dziś rzeczom tylko wtedy, gdy są widziane i wystawione, gdy poświęca się im uwagę. Wystawiając się na Facebooku, obracamy się w produkt. Wyraz „produkcja” nie oznaczał pierwotnie fabrykacji czy wytwarzania, lecz demonstrację, uwidocznienie. Ten fundamentalny poziom znaczeniowy jest ciągle obecny w języku francuskim. Se produire znaczy „występować, dawać się zobaczyć”. Również w niemieckim wyczuwa się to znaczenie w pejoratywnym użyciu czasownika sich produzieren, w sensie pozowania, zgrywania się. Tak, dzisiaj produkujemy się gorliwie w mediach społecznościowych. Produkując siebie, produkujemy informacje i przyspieszamy komunikację. Wystawiamy się na widok, wystawiamy się jak produkt. Produkujemy się dla produkcji, dla obiegu informacji i komunikacji, który nie może zwolnić. Życie jako produkcja totalna unicestwia zarówno rytuały, jak i święta. Rytuały i święta domagają się zbytku, nie produkcji.
Kapitał podporządkowuje sobie dzisiaj wszystko. Lifetime value oznacza sumę wartości, które można wyabstrahować z człowieka jako klienta, gdy każdy moment jego życia ulega komercjalizacji. Osoba ludzka zostaje tutaj zredukowana do swojej wartości rynkowej lub wartości klienta. U podstaw pojęcia lifetime value leży intencja przełożenia całej osoby, całego jej życia na wartości czysto handlowe. Współczesny hiperkapitalizm rozkłada ludzką egzystencję na części składowe w sieci powiązań komercyjnych. Nie ma już obszaru życia, którego nie zawłaszczyłaby komercja i monetyzacja. Hiperkapitalizm obraca wszelkie związki międzyludzkie w związki komercyjne. Odbiera człowiekowi godność i zastępuje ją w całości wartością rynkową.
W dzisiejszym świecie przepada wszystko, co boskie i odświętne. Nasz świat stał się domem towarowym, galerią. Tak zwana sharing economy czyni z każdego z nas sprzedawcę rozglądającego się za klientami. Zastawiamy świat rzeczami o coraz mniejszym znaczeniu i z coraz krótszą datą ważności. Świat dusi się w rzeczach. Ten dom nie różni się wiele od domu wariatów. Na pozór mamy już wszystko. Brakuje nam jednak tego, co istotne, brakuje nam świata. Świat oniemiał, nie ma języka i brzmienia. Hałas komunikacji dławi ciszę. Rozkrzewianie i narastanie rzeczy wypiera pustkę. Rzeczy zagłuszają niebo i ziemię. Ten świat pełen towarów nie nadaje się do zamieszkania. Utracił wszelki kontakt z tym, co boskie, święte, tajemnicze, nieskończone, wyższe i wzniosłe. Utraciliśmy też wszelką zdolność zadziwienia. Żyjemy w transparentnym domu towarowym, sterowani i nadzorowani, gramy rolę transparentnych klientów. Trzeba się z tego wyrwać. Powinniśmy uczynić z domu towarowego na powrót dom, dom odświętny, w którym naprawdę będzie warto żyć.
[1] Hans-Georg Gadamer, Aktualność piękna. Sztuka jako gra, symbol i święto, tłum. K. Krzemieniowa, Warszawa 1993, s. 61.
[2] [W tytule eseju i w kolejnych pasażach Han określa ten czas jako Hoch-Zeit, dosłownie „wysoki czas”, grając ze słowem Hochzeit oznaczającym zwykle „wesele” lub (rzadziej) „okres rozkwitu / szczyt” – przyp. tłum.]
[3] Karl Kerényi, Antike Religion, Stuttgart 1995, s. 43–44.
[4] Platon, Prawa, tłum. M. Maykowska, Warszawa 1997, s. 269–270.
[5] Theodor W. Adorno, Minima moralia. Refleksje z poharatanego życia, tłum. M. Łukasiewicz, Kraków 1999, s. 86.
[6] Giorgio Agamben, Profanacje, tłum. M. Kwaterko, Warszawa 2006, s. 96–97.
[7] Karl Kerényi, Antike Religion, s. 49.
[8] Friedrich Nietzsche, Radosna wiedza, tłum. M. Łukasiewicz, Gdańsk 2008, s. 105.
Byung-Chul Han
Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.