Miałam też raz straszną przygodę. Byla to spowiedź wielkanocna i cała pensja poszła do kościoła Świętego Krzyża. Kiedy przyszla moja kolej, ksiądz w konfesjonale zapytał, czy nie czytałam jakiś zakazanych książek. Nieszczęście chciało, że właśnie przeczytałam jakieś fragmenty Dziejów grzechu i przyznałam się do tego. Ksiądz żachnął się i powiedział ostro: "A skąd u was w domu takie świństwa biorą?" Dotknęło mnie to bardzo, ale powiedziałam grzecznie: "Bo to mój tatuś napisał". Ksiądz otworzył konfesjonał, wystawił głowę, spojrzał na mnie wściekłe i wrzasnął: "Tatuś jej napisał! Dzieje grzechu! Bezczelna smarkula, mało, że takie książki czyta, jeszcze kłamie przy spowiedzi! A Napoleon nie był twój tatuś? A może ty wariatka, co?" Miałam wtedy czternaście lat, wyglądałam na dwanaście, jakieś to się księdzu wydało niemożliwe. Kazał mi odejść od spowiedzi, uspokoić się i wrócić. Zalana łzami pobiegłam do przełożonej, zupełnie zrozpaczona. Trzeba było księdzu pokazać legitymację i przełożona zaręczyła za mnie, wtedy wreszcie uwierzył. Ale nie był zbyt taktowany, bo dopiero z jego pytań dowiedziałam się, że ojciec zmienił wiarę.
Monika Żeromska
Wspomnienia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.