wtorek, 28 lutego 2023

CO POZOSTAJE? - Nicola Chiaromonte

 

W końcu nadchodzi pora, gdy śmierć coraz uporczywiej zaczyna nam zaglądać w oczy, a zatem i my jej, i jeśli nie chcemy odwracać wzroku, udając, że wszystko jest jak przedtem i że w tej sprawie nie ma już nic do zrobienia, pierwsze przychodzi nam do głowy następujące pytanie: „Co otrzymałem od życia? Co  z d o ł a ł e m   o s i ą g n ą ć?”  Ale w tym pytaniu kryje się w istocie pytanie inne, znacznie poważniejsze i o wiele bardziej gorzkie, pytanie odwrotne: „Czego nie otrzymałem?” Ono z kolei zawiera w sobie pełen prostoty żal rodem z piosenki Combien je regrette…4: jakże żałuję tego, co miałem,  a l e   r ó w n i e ż  tego, czego nie przeżyłem. W takiej chwili całe nasze istnienie ujawnia swoją drugą stronę, uzmysławiając nam przy tym, że ominęło nas wszystko to, czego nie otrzymaliśmy, chociaż mieliśmy to, co zostało nam dane. Tak że w końcu całe nasze istnienie, niezależnie od tego, jakie było, jawi się nam bardzo wyraźnie jako  p o m y ł k a. Czy jednak nie ma raczej pomyłki w naszym rozumieniu życia jako okazji do gromadzenia zdobyczy i przywłaszczania sobie wszystkiego? Carpe diem… – zaspokój głód…  w s z y s t k i e g o. 

Jeśli nie jest to zwykły i zrozumiały żal nie za tym, czego się nie miało, ale żal za życiem, które minęło i o którym teraz się marzy, to tkwi w tym jawna niedorzeczność. Najważniejsze pytanie, które kryje się najgłębiej, przesłonięte innymi pytaniami, bardziej lub mniej gorączkowymi i rozpaczliwymi, nie brzmi: „Co się otrzymało?”, tylko „Co pozostaje?” Co pozostaje po tym minionym następowaniu po sobie dni i lat, przeżytym jak należało, czyli zgodnie z nieuchronnością, której praw nawet teraz nie potrafimy przeniknąć, ale zarazem przeżytym bezładnie, a więc od przypadku do przypadku?

Pozostaje – o ile pozostaje – to, czym się jest, to, czym się było: wspomnienie o tym, że byliśmy „piękni”, jak powiedziałby Plotyn, i zdolność ożywiania tego wspomnienia. Pozostaje miłość, jeśli się ją przeżyło, entuzjazm dla wielkodusznych czynów, dla śladów tego, co wzniosłe i cenne, na które natrafiamy w popiele życia. Pozostaje – o ile pozostaje – zdolność do uznawania za dobre tego, co jest dobre, a za złe tego, co złe, i pewność, że nie można sprawić, żeby było odwrotnie (i nie należy czynić nic, by wydawało się, że jest odwrotnie).

Pozostaje to, co było – co zasługuje na trwanie – to, co wciąż jest. A z nas, z tego Ego, którego nigdy nie potrafimy się pozbyć ani wyrzec, nie pozostaje nic (XV, 12).

Z książki Notatki

**

Niestety Ego jest wytworem mentalnym, niepodatnym na unicestwienie ledwie z tego powodu, że umiera ciało.  I jeżeli przyjmiemy się strukturze ignorancji, od której zależy poczucie istnienia -bhava- bycia odseparowanym od świata "ja", z towarzyszącą temu postawą jestem, to dostrzeżemy solidność i stabilność tej struktury. Jestem jest  cały czas obecne w doświadczeniu, oczywiście na niższym poziomie, czasami jestem tym, czasami czymś innym, ale nawet tu widać stabilność, gdyż takie identyfikowanie się, czy ucieleśnianie tegoż "jestem" jest zwane sakkayaditthi, zawsze jestem w swoich oczach jakąś "osobą". 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.