piątek, 11 listopada 2016

Miłość tragiczna? Wieczności do temporalnego

Narzekamy na znikomość rzeczy tego swiata, jakbyśmy byli przyzwyczajeni do wieczności i spotkała nas tutaj przykra niespodzianka.

Feliks Chwalibóg

Ten aforyzm jest dość głęboki, i trodno określić czy autor zdawał sobie sprawę z wszystkich jego implikacji. Jakkolwiek by nie było, mamy tu trafną obserwację psychologiczną, subiektywność podmiotu, wyrażająca się postawą "jestem" związana jest z poczuciem nieśmiertelności i wieczności. Nie wnikając tu w szczególny, jak Budda rozwiązuje ten tragidramat zetknięcia się wiecznej duszy czy "ja" z nietrwałością rzeczy czasu i  przestrzeni, porzucając metodę opisu fenomenologicznego proponujemy czysto spekulacyjne (w sensie: nie dające się udowodnić) wyjaśnienie dlaczego subiektywność jest związana z poczuciem  wieczności. Otóż "Życie" jest wieczne, nie ma początku ani końca, jest niezniszczalne. Inaczej niż nasza osobowość, która jest wyprowadzona z pozytywnych identyfikacji z nietrwałymi rzeczami czasu i przestrzeni. I o ile "jestem" wspiera się na tych samoidentyfikacjach: "jestem tym, to moje ja" nie jest zatem absolutnem, nie mniej poczucie wieczności dziedziczy właśnie po tym co rzeczywiście jest wieczne i nieśmiertelne.

 Myślę, że choć dla większości czytelników to czystej wody spekulacja, ale teorie Metzingera nie są niczym innym a zupełnie nie wyjaśniają dlaczego właściwie subiektywność podmiotu miałaby być związana z ideą nieśmiertelności. A dla praktyków, nie wnikam tu w jakieś konkretne systemy religijne, teoria ta wskazuje jasną drogę do nieśmiertelności, to jest totalną dezidentyfikację z nietrwałymi rzeczami czasu i przestrzeni. Że trudne? No cóż, identyfikacja z ciałem nie pozostawia alternatywy, jak tylko "śmierć", czy bardziej precyzyjnie wykasowanie pamięci i dalsze poszukiwania trwałego szczęścia w nietrwałych rzeczach czasu i przestrzeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.