Bezwolnie wyłoniłem się z bezdni
Los zagrał mym istnieniem w kości
Wyliczone są lata, miesiące, dni
Pisane mi być tu tylko gościem
Zjawiskowy i zgoła niepowszedni
Ledwie przechodzień – rzucam przez chwilę cień
A przecież myśmy wieczności głodni
Ulotność bytu kłuje niczym cierń
Kosa czasu tnie, ślepy ogrodnik
Jednako topi ostrze w róży i oście
Wszystko widzialne ginie w mroku grudnia
Tak nieuchronnie żegnamy ziemskie włości
Sławomir Studniarz
Wiersz pochodzi z tomiku o tym samym tytule.
(Oryginalnie wiersz ma inny rozkład poszczególnych linijek, być może jest to ważne dla autora, jeżeli tak, to przepraszam).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.