piątek, 22 marca 2024

Trudność nie polega na tym, aby być dobrym, ale na tym, by być dobrym w warunkach, jakie życie na nas nakłada

 


Przekartkowałem wczoraj tom „myśli” Franęois Rostanda, z przedmową jakiegoś księdza. Styl, gatunek, zwroty - wszystko wziął od ojca*, ale co do treści jest jego dokładnym przeciwieństwem. To, co ojciec niszczył, syn odbudowuje; wątpliwości tamtego ten zastępuje pewnikami. Potomek, nie mogąc posunąć się dalej od rodziciela, zmienił kierunek, przeszedł tę samą drogę, ale wstecz, odczytał ojca na wspak. Wszystko, co ten ostatni zwalczał, tamten wysławia, wyolbrzymia. Gwoli prawdy trzeba dodać, że u ojca podstawą dla negacji była trwoga, nadmierna, niemal rozdygotana przenikliwość. Możliwa też jeszcze była modlitwa. Ale już w następnym pokoleniu.
Cioran - Zeszyty 1957-1972

* Jean Rostand:

Pisząc zdanie, nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co w nim odkryjemy, gdy je przeczytany powtórnie.

Dobry gust nie może obejść się bez pewnej ascezy.

Gdyby było wiadomo, po się pisze, byłoby wiadomo, po co się żyje. Pisanie jest funkcją biologiczną, w której uczestniczą wszystkie instynktowne składniki istnienia.

Starzenie się jest tym szybsze, im osobnik jest młodszy. Najwolniej starzeje się starzec.

Śmierc - jedyna rzecz wieksza od słowa, które ją oznacza.

Trudność nie polega na tym, aby być dobrym, ale na tym, by być dobrym w warunkach, jakie życie na nas nakłada.

Wypisane z drugiego tomu Notatników Anny Kamieńskiej 1937 - 1979

Pani Anna była poetką, według Ważyka najlepszą katolicką poetką na świecie. Czyta się przyjemnie, nie mniej albo Pani Anna była żydówką albo była zdecydowanie filosemityczna. Nawet studiowała hebrajski. W oparciu o to wciągnąłem na listę czytelniczą książkę Tadeusza Zielińskiego, Ateny czy Jerozolima, którą to książkę poetką określiła jako antysemicką. Dobra rekomendacja, trzeba sprawdzić.

Nawet najbardziej inteligentni i światli żydzi są ślepi na negatywny wpływ swych współplemieńców na społeczeństwo na którym, niestety można użyć tego słowa, pasożytują. I tak, Lec pisze, że po paru kieliszkach, wypływa z Polaka antysemita. I na tym kończy aforyzm. Jednak jeżeli nawet skłonności Polaków do wódki nie da się zanegować, to być może Polacy jakąś kulturę i godność mają, i nie odpowiada im picie na ulicy?

Stare żydowskie powiedzonko: kamienice nasze, ulice wasze.

W Polsce za mało żydów by zrobili tu z Polakami to samo co z Palestyńczykami, ale do przejęcia kontroli władzy w kraju, aż tylu żydów nie trzeba. Paru chłopców z Banku Centralnego, kontrola nad mediami i zamiast wyżynać głupich gojów osobiście, można ich zachęcić do walki, z innymi gojami, oczywiście.

Można argumentować, że w jednym mają rację, goje są głupie i można nimi manipulować jak się chce. Ale kierunek polityki nigdy nie wychodził z mas, które jako takie, zawsze bezrefleksyjne będą podążać za przywódcami. Tu nic nie da się zrobić. Jedyne co ewentualnie można było zrobić to niedopuszczenie żydów do jakiegokolwiek wpływu na społeczeństwo. Teraz jest już za późno, trzeba się przede wszystkim starać o tak zwane zbawienie duszy. Świat coraz bardziej pogrąża się w moralnym bagnie. (Patrz tytuł)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.