sobota, 19 listopada 2022

Purificatio mentis albo jeśli nie wiesz, że nie wiesz, to nawet nie chcesz wiedzieć

(...)

Ten sposób pojmowania modelu pytanie-odpowiedź wywodzi się z mentalności naukowo-oświeceniowej: człowiek jest istotą rozumną, zdolną do odpowiedzi na pytania, które sam sobie zadaje. I jako istota rozumna zadaje sobie pytania, na które jest w stanie odpowiedzieć. Ten sposób widzenia rzeczy operuje jednym rodzajem pytań: tym, które należy do wiedzy naukowej. I to jest właśnie ten rodzaj wiedzy, o którym myślał Arystoteles. Ten arystotelesowski model pytań i odpowiedzi leży u podstaw gmachu wiedzy i jest on jednocześnie mechanizmem jego wzrostu: wiedza to drapacz chmur, który wznosi się w nieskończoność, gdyż z każdym kolejnym pokoleniem rośnie liczba pytań i i danych na nie odpowiedzi.

Jednak prawda jest taka, że ​​istnieją dwa rodzaje pytań, które po prostu dzielą dziedzinę kultury na dwie części: kwestie wiedzy (na przykład odległość z Ziemi do Księżyca) i problemy (na przykład czym jest człowiek?). Wiedza jest przedmiotem nauk, podczas gdy problemy należą do filozofii. W nauce pytanie jest najważniejsze, dopóki nie ma na nie odpowiedzi. Potem upada, umiera, zostaje zdegradowanye, wyeliminowane przez odpowiedź, która jako jedyna pozostaje.

Każda nauka składa się z magazynu odpowiedzi i zestawu pytań, które czekają na dodanie do magazynu poprzez udzielenie na nie odpowiedzi. Z drugiej strony w filozofii to, co dzieje się z pytaniem, jest zupełnie inne. Tutaj pytanie zawsze trwa dłużej niż odpowiedź, a raczej trwa mimo każdej odpowiedzi. Podczas gdy w nauce odpowiedź powoduje, że pytanie „zanika”, w filozofii pytanie staje się bardziej energiczne z każdą otrzymaną odpowiedzią. Stąd wrażenie, że pytanie jest odwiecznie ustanowione: das ewige Fragen, to wieczne przesłuchanie. Tutaj liczy się dysproporcja między pytaniem a odpowiedzią: pytanie trwa, ale nie odpowiedź. Tak więc historia filozofii jest historią pytań, które powracają i odpowiedzi, które przemijają.Co możemy z tego wywnioskować? Że te wszystkie, jak mogłoby się wydawać pytania filozoficzne, które zostały podjęte przez naukę i udzielone na nie odpowiedzi, wcale nie były pytaniami filozoficznymi. Na przykład pytania presokratyków dotyczące pochodzenia świata, jego składu, sposobu, w jaki dochodzi do wrażenia itp., zostały później w pełni podjęte przez naukę i otrzymały swoje odpowiedzi, które, nawet jeśli są nieustannie doskonalone, są akceptowane jako takie przez środowisko naukowe.

Są jednak pytania, z których filozofia nie może zrezygnować, które nadal są problematyczne, nawet jeśli nauka również je stawia i udziela na nie odpowiedzi. Pytanie typu „czym jest człowiek?” jest w tym sensie kwestią podwójnego statusu. Nauka odpowiada w plasterkach, według poziomów. Z somatycznego punktu widzenia robi to genetyka, anatomia, fizjologia itd. To nauki, które odpowiadają na to pytanie. Z psychologicznego punktu widzenia robią to psychologia, neurologia, psychiatria. Z kulturowego punktu widzenia, antropologia kultury, historia kultury. Ze społecznego punktu widzenia ekonomia, socjologia, politologia, historia. Ale po tym, jak nauka odpowiedziała wszystkie te sposoby na pytanie „czym jest człowiek?”, to pozostaje ono aktualne, i przychodzi Heidegger, pisze Bycie i czas, jakby cała ta praca naukowa była na nic.

Ale jeśli tak jest, oznacza to, że tradycyjny model pytanie-odpowiedź musi zostać zmodyfikowany i że pytanie niekoniecznie jest pytaniem na które można odpowiedzieć. Każda odpowiedź jest odpowiedzią na pytanie, ale pytanie ma status samodzielny. Oczywiście ma na celu uzyskanie odpowiedzi, ale status pytania coś inicjuje. Jeśli pytanie znajduje się u źródła odpowiedzi, odpowiedź nie znajduje się u źródła pytania. Pytanie nie powstaje w związku z odpowiedzią, ale z sytuacji pytania, czyli z innego miejsca niż para pytanie-odpowiedź. Pytanie wymyka się więc zwartemu modelowi pytanie-odpowiedź i staje się tematyczne, wkraczając w stan Fraglichkeit, „przesłuchania”, stan wolnostojący.

Skąd zatem wzięło się pytanie? Jakie jest jego miejsce pochodzenia? Jasne jest, że nie pochodzi z wiedzy absolutnej. Kiedy Bóg pyta Adama „Gdzie jesteś?” jego pytanie jest czysto retoryczne. Nie może też pochodzić z absolutnego braku wiedzy, bo jeśli nie wiesz, że nie wiesz, to nawet nie chcesz wiedzieć. Źródłem pytania jest wiedza o negatywności: wiesz, że nie wiesz, wiesz, co oznacza „wiedzieć” i wiesz, że nie wiesz, o co pytasz. I tak przechodzę do drugiej części mojego wystąpienia.

Rola pytania sokratejskiego 

Chcąc wiedzieć, co dokładnie miała na myśli wyrocznia, stwierdzając, że on, Sokrates, był najmądrzejszym człowiekiem w Atenach, Sokrates rozpoczyna dochodzenie. On pyta; nic nie twierdzi, bo nic nie wie. A o co konkretnie pyta? Τὰ μέγιστα, rzeczy najważniejsze, rzeczy, które liczą się najbardziej w naszym życiu, rzeczy, które „ważą”, problemy, których rozwiązanie determinuje sposób, w jaki żyjemy. Sokrates pyta ludzi, którzy twierdzą, że znają odpowiedzi i mają objawienie ogólnej pseudonauki, iluzji wiedzy – po grecku δοξοσοφία, „wiedza złudna”. Pytania zadawane przez Sokratesa zaczynają się od potępienia niespójności otrzymanych odpowiedzi i sprzeczności, w jakie popadają ci, którzy je udzielają. Pytanie zatem uwidacznia ich w gruncie rzeczy śmieszne stanowisko: nie wiedzą, że nie wiedzą. Słuchaj, pytam, jednak choć myślałeś, że wiesz, okazuje się, że nie wiesz. Oczywiście ja też nie wiem, ale nie mam złudzeń, że wiem. Ja, Sokrates, nie żyję w nocy iluzji. Śmieszny stan tych, którzy „nie wiedzą, że nie wiedzą”, ujawnia się w pytaniu, jest prawdziwą wadą: πονηρία po grecku. Ich sytuacja jest poważna: dla Sokratesa jest to ogromna porażka. Niewiedza o sobie samym jest wadą, podczas gdy samopoznanie jest cnotą (ἀρετή).

Ujawniając jednak szeroką rozbieżność między iluzją wiedzy a rzeczywistością niewiedzy, pytanie to otwiera możliwość oczyszczenia umysłu, a przez to pełni paideiczną, edukacyjną funkcję. Daje umysłowi otwarte pole, oczyszczone z iluzji wiedzy; doprowadza do eliminacji, wyrzucenia iluzji: ἐκβολὴ τῆς δόξης.

Słowo tłumaczone jako „eliminacja” lub „wypędzenie”, ἐκβολή, ma sens techniczny i odnosi się do rytuału oczyszczającego pochodzenia medycznego: purificatio mentis to metoda przeczyszczająca rozciągająca się na umysł, leczenie zatwardzenia psychicznego. Widać to wyraźnie w następującym fragmencie Sofisty, 230b–d:

Osoby badane widzą to, złoszczą się na siebie i stają się spokojniejsze w stosunku do innych. W ten sposób tracą nadęte i sztywne przekonania na swój temat, a żadna strata nie jest przyjemniejsza do zobaczenia ani  żadna nie ma na nich trwalszego wpływu. Lekarze, którzy zajmują się organizmem, uważają, że nie może on czerpać korzyści z żadnego pożywienia, które jest mu oferowane, dopóki nie usunie się tego, co przeszkadza mu od wewnątrz. Ludzie, którzy oczyszczają duszę, mój młody przyjacielu, myślą podobnie, że dusza nie odniesie żadnej korzyści z żadnej oferowanej jej nauki, dopóki ktoś jej nie zawstydzi, i wykaże jej błędy, usunie opinie, które przeszkadzają w nauce, aż stanie się oczyszczona, wierząc, że wie tylko to, co wie, i nic więcej.

To ἔλεγχος, to „obalenie”, które można uzyskać jedynie poprzez poddanie się kwestionowaniu, jest na poziomie umysłu „głównym i najważniejszym rodzajem oczyszczenia”. Umysł, który nie przeszedł tego testu pozostaje ἀκάθαρτον („nieoczyszczony”, „brudny”) i ἀπαίδευτον („niewykształcony”) (230e). Umysł, który nie zaznał tego obalenia, który nie został wstrząśnięty, któremu nie pokazano własnej ignorancji, uniknął procesu paideicznego. Ci, którzy wygłaszają przemówienia – jak sofiści – i słuchają tylko siebie, którzy odmawiają wejścia w intersubiektywną przestrzeń obalenia opartego na pytaniu, pozostaną „chorymi”, tj. „niewykształconymi”. Ale w jaki dokładnie sposób zaprzeczenie wynika z kwestionowania? Łącząc afirmacje, które wypowiadasz, odpowiadając na pytania. Dopiero wtedy ujawniają się twoje sprzeczności i staje się jasne, że twoja wiedza jest iluzją. 

Najgorszą rzeczą jest próba udawania, aby nie pozwolić na ujawnienie swoich sprzeczności. Oczywiście, kiedy mówię o zestawieniu czyichś afirmacji, nie mam na myśli afirmacji, które ktoś czyni w danej dziedzinie, ale całość afirmacji, które składają się na czyjeś życie. Chodzi o fatalną niespójność życia, o to, że życie każdego z nas jest niespójnym dyskursem.

Dlatego Sokrates uważa, że ​​potrzebujemy καθαίροντες, „oczyszczaczy” lub „praktykujacych metodę przeczyszczającą”:

Przesłuchują kogoś, kto myśli, że to co mówi coś znaczy, chociaż tak nie jest. Następnie, ponieważ jego opinie będą wzajemnie sprzeczne, ci ludzie z łatwością je przeanalizują. Podczas dyskusji zbierają jego opinie, zestawiają je obok siebie i pokazują, że w tym samym czasie kłócą się ze sobą na te same tematy w odniesieniu do tych samych rzeczy i pod tymi samymi względami. (sofista, 230b)

Więc jakie jest teraz pytanie? Nic więcej i nic mniej niż to, co bezpośrednio wskazuje na kondycję człowieka: rozczarowując nas, pokazuje nam, że w wielkich, ważnych problemach znajdujemy się na niepewnym gruncie. Bycie pomiędzy wiedzą i niewiedzą jest ludzką kondycją, która sprawia, że ​​pytanie jest możliwe. A pytanie z kolei prowadzi nas do ludzkiej kondycji.
Powtarzam jednak: nie każde pytanie, a tylko to, które sprowadza się do genezy problemu, które zmierza do globalnej wiedzy, pytanie, od którego zależy całe nasze życie: co jest dobre, a co złe, co jest słuszne i co jest nieniewłaściwe? Tego rodzaju pytanie, które zakłada nadludzką wiedzę, nieuchronnie prowadzi w sferę niewiedzy.

Takie pytanie stawia w interwale. Jesteśmy „istotami interwałowymi” właśnie dlatego, że stawiamy tego rodzaju pytania. I w tym przypadku status pytania wynika z samej kondycji człowieka, co jest stanem interwału: między wiedzą a niewiedzą, między dobrem a złem, między życiem a śmiercią.

Moglibyśmy pomyśleć, że ten sposób myślenia jest jedynie historyczny, że ogranicza się do postaci Sokratesa i nas już nie dotyczy. Jednak ten sam problem stoi przed nami dzisiaj.

Człowiek nauki, szeroko pojęty technik, żyje w tej samej dwuznaczności, w jakiej żyli partnerzy Sokratesa w dialogu. Jest jednocześnie ekspertem i ignorantem. Wiedza, którą posiada o pewnej dziedzinie idzie w parze z jego brakiem wiedzy o pozostałych, a także z jego skłonnością do ekstrapolacji tego, co wie, poza to, co jest mu znane. Z tego punktu widzenia dzisiaj nie jesteśmy w żaden sposób zaawansowani w „wielkich problemach” i jesteśmy tak samo skłonni do zagubienia się, jak ludzie za czasów Sokratesa.

Dlaczego to się zdarza? Dlaczego „postęp wiedzy” nie postawił nas w korzystniejszej sytuacji niż 2500 lat temu? Z tego prostego powodu, że technologia nigdy nie miała żadnego sposobu na rozwiązanie problemu dobra i zła; w rzeczywistości może tylko zaciemniać te kwestie. Wiedząc coś, myśli, że wie wszystko. Czysto techniczny sposób patrzenia na rzeczy uniemożliwia dostęp do obszaru,  w którym podnoszona jest kwestia dobra i zła. Nauka i technologia podają zasady, według których coś działa, ale nie mówią, kiedy w sposobie użycia danej rzeczy pojawia się zło zamiast dobra. Dobro i zło zależyą dokładnie od tego, jak czegoś używasz, a nauka i technologia nie są w stanie nauczyć cię czegoś takiego. Ceną bowiem specjalizacji w jednej dziedzinie jest żałosna nieznajomość innych rzeczy. Pytanie, które doprowadziło do zasadniczego warunku „wiedzieć, że nie wiem”, postawiło myślenie europejskie na solidnym gruncie. Najważniejsze, żebym nie miał złudzeń. Tu musi mieć swój początek każda metoda: zaczynając od tego, że wie, iż nie wie, człowiek coś buduje, wraca do zera i znajduje drogę w przód. Taką metodę zainicjował Sokrates. A tam, gdzie umysł odmawia ujawnienia swojej niewiedzy i nie buduje na początkowej ignorancji, pojawia się dogmatyzm.

Alexandru Dragomir z książki
The World We Live In

***
Ten esej jest ściśle związany z praktyką Dhammy, bez zrozumienia tego, że nie rozumiemy, nie mamy szans na jakiekolwiek głębsze zrozumienie Nauki Buddy. Przykładowo po latach zajrzałem na blog Nauka Buddy podstawowe informacje, gdzie ku memu zdziwieniu ktoś, jakiś sześć lat temu pozostawił komentarz krytykując mój artykuł o anatta i reinkarnacji, nazywając go wewnętrznie sprzecznym, i opisując jako, o ile pamiętam krypto-hinduizm. Z olbrzymią pewnością siebie, charakterystyczną dla tych, którzy nie wiedzą że niewiedzą, ten dobry człowiek, twierdził że w buddyzmie nie występuje termin reinkarnacja, a głupiec, kiedy piszę o jego kolejnych odrodzinach, tak naprawdę nie istnieje.

Wspominam o tym, gdyż jednym z objawów ignorancji [poza omawianym tu problemem] jest nadmierne przywiązanie do słów i nadawanie im absolutnego znaczenia, podczas gdy ich znaczenie jest kwestią którą dyskutujący powinni uzgodnić przed podjęciem dyskusji. Moja odpowiedź zatem sprowadzała się do tego, że ma miejsce nieprzerwany łańcuch działań i rezultatów tych działań, i tak długo jak trwa ignorancja, głupiec (nie znający Czterech Szlachetnych Prawd) będzie się "reinkarnował", czyli przechodził z ciała do ciała. Taki opis nie afirmuje trwałej duszy, która się reinkarnuje, ale afirmuje obecność stabilnej ignorancji, determinującej stan istnienia (bhava).

Jak powiada Gomez Davila: jeżeli chcesz poznać głębię swej ignorancji, policz rzeczy których jesteś pewien. Tą tragedię ignorowania własnej ignorancji dokładnie omawia Sutta MN 95, opisując też jak można jej uniknąć. Nieco inny aspekt tego samego problemu mamy w sytuacji gdy człowiek myli to w  co wierzy, z tym co wie.

A jednak, dobrze jest dostrzec pewną różnicę w radykalnie sokratejskim podejściu a Dhammą:

"A tam, gdzie umysł odmawia ujawnienia swojej niewiedzy i nie buduje na początkowej ignorancji, pojawia się dogmatyzm".

O ile dobrze rozumiem Dragomira, nie patrzy on na dogmatyzm zbyt przychylnym wzrokiem. Oczywiście radykalne, dogmatyczne odrzucenie wszystkich dogmatów nie jest ucieczką z dogmatyzmu, ale też, w rzeczy samej, nie ma potrzeby by dokonać takiego odrzucenia. Powyższy esej porusza się w sferze całkowicie mentalnej, podczas gdy ludzka egzystencja jest nieprzerwanym nurtem działania i wynikających z nich rezultatów. W mentalnym świecie, w obrębie którego operuje filozof, zbłądzenie nie ma większych konsekwencji, w realnym świecie za błędy płacimy często własną krwią. [Oczywiście i filozof który wciela swe błędne idee w życie, też poniesie realne konsekwencje].

Zatem problem na poziomie egzystencjalnym (gdy w naszym doświadczeniu obecna jest ignorancja) leży nie w dogmatyzmie, ale w rozpoznaniu właściwych dogmatów, które będą kierowały naszymi działaniami, tak że pozwoli nam to uniknąć zbędnego cierpienia. Jeżeli z tego czy innego powodu już rozpoznajemy siebie jako ucznia Buddy, co do fundamentalnych dogmatów Dhammy, powinniśmy zawiesić metodę sokratejską. Nie wiem, czy każde moje działanie będzie miało odpowiedni rezultat, ale wierzę że tak jest. Ani nie kwestionuję idei odrodzin, nierozerwalnie związanej z prawem działania. Jako że arahat nie złamie pięciu wskazań za żadną cenę, ich dogmatyczne utrzymywanie powinno wyjść nam na zdrowie.

Wystarczy, zgodnie z MN95 wiedzieć że się wierzy. Oczywiście skoro "kto widzi współzależne powstawanie widzi Dhammę" - co do kwestii zrozumienia Dhammy, dalej powinniśmy mieć pełną świadomość naszej niewiedzy co powinno wzmóc wysiłki nakierowane na jej zrozumienie.

Chciałoby się powiedzieć że jest wyraźnia relacja między pewnością siebie i ignorancją. Ale takie twierdzenie, pochodna tego o czym pisał Gomez Davila, ma swoją ważność tylko na poziomie puthujjany. Bezpośrednie doświadczenie daje sotapannie pewność siebie, która jest jak najbardziej uzasadniona. Czy ta pewność może przekształcić się w arogancję? Raczej tak, istnieje takie niebezpieczeństwo. Sotapannie daleko do pełnego wyzwolenia. Nie mniej, zanim osiągniemy taki poziom, naszym problemem jest albo niewiedza o niewiedzy, albo branie tego co jest  wiarą za wiedzę. To pierwsze strukturalnie poprzedza to drugie.

Samo niezrozumienie roli wiary w naszym życiu, jasno wskazuje na niezrozumienie głębi niewiedzy na jaką jesteśmy skazani jako zwykli ludzie. Większość naszych działań zawiera w sobie element wiary, że osiągniemy to co zamierzamy. Już nic nie mówiąc o naturze świadomości, jest nieskończona czy też kończy się wraz ze śmiercią ciała?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.