W miastach jak jestem, w wielkim mieście szczególnie, to tak jakby człowiek nie chodził po ziemi. Ulice brukowane, chodniki, betony, asfalty, tak że czasem po trawnikach chodzę, jak nikt nie widzi, żeby czuć grunt pod nogami. Nie mogę się od tego powstrzymać, chociaż wiem, że nie wolno i że jakby każdy tak chodził, to miasto by bardzo podupadło w swojej piękności. Bardzo się nieraz dziwię ludziom miastowym, jak oni mogą całe dnie, całe lata po asfalcie, po betonach, po tych sztucznych kamieniach. Ja bym chyba od tego zwariował, jakbym musiał… Czy oni nie mają nigdy chęci, pragnienia po zwykłej, prostej ziemi pochodzić. Jak ich stopy mogą żyć bez soku? Ich stopy przestają chyba żyć. Robią się zimne i nieczułe, ich stopy. Pomyślało mi się w tej chwili, że tu jest na pewno jakieś wytłumaczenie zachowania się ludzi miastowych. Tego ich chłodu i nieczułości. Bo przecież jest różnica między człowiekiem z miasta a człowiekiem z pól. Nie chodzi o ubiór ani o wyrażanie się, bo to [widoczne] pod nim, ale o zachowanie się. O zachowanie się do drugiego człowieka. Mieszkałem i pracowałem u ludzi wiejskich nie raz, nie dwa i nie pięćdziesiąt razy. Mieszkałem tak samo, nie mniej u ludzi miastowych. Więc mówię na tych licznych podstawach. Z ludźmi wiejskimi było mi lepiej, lepiej mi się z nimi żyło niż z ludźmi z miasta. Ludzie z miasta nie mają otwartości, zachowywali zawsze, jak to się mówi, dystans tak zwany, nawet jak się długo znają. Ludzie ze wsi, jak już raz człowieka rozpoznają, że jest pracowity i nie jest fałszywy, to go lubią i szanują. Ludzie z miasta zwracają uwagę na bardzo wiele śmiesznych rzeczy, a nie na człowieczeństwo, najważniejsze sprawy. Dla nich jedna z najważniejszych rzeczy np. to czy ktoś jest dowcipny, czy nie.
Edward Stachura Zeszyty podróżne 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.