sobota, 14 czerwca 2014

Piekła nie ma. Idź na całość


Muszę Pani opisać jedną cudowną rzecz. Jak byłem u Wierzyńskich, to raz wieczorem wyprałem sobie koszule i potem prasowałem. Pani Halina mi towarzyszyła i w czasie prasowania rozmawialiśmy na tematy religijne.  Ja jej  przedstawiłem mój punkt widzenia, bo ich ciekawiło (a raczej ją), że u mnie to się dość często pląta po mojej pisaninie. Dziś dostaję list od niego z jej przemiłym dopiskiem zakończony podpisem: „Amities — Andre Gide"  [nawiązanie  do anegdoty, według której w kilka dni po pogrzebie Gide'a Mauriac otrzymał depeszę: „Piekła nie ma. Idź na całość. Zawiadom Claudela. Andre Gide"]. Czy Pani czuje tę finezję? Coś takiego, taki dowcip, coś tak cieniutkiego nie zdarzyło mi się dosłownie w życiu. Szalałem, miałem ochotę tę kobietę udusić z zachwytu. Od razu jej odpisałem i podpisałem: „(aussi) Andre (mais jamain) Claudel". Po czym dodałem, że tego piernika nie znoszę, co jest szczerą prawdą, bo to nudna poetycka kruchta. Nie — mówię Pani — czegoś tak dowcipnego nie zdarzyło mi się nigdy dostać. Warto żyć, żeby się z takim dowcipem spotkać. A to ci z cicha pęk, ta Pani Halina. Podbiła mnie na resztę życia. Jak tylko zobaczyłem, jak ona prowadzi samochód, to sobie od razu pomyślałem, że tam coś siedzi. Trudno mi powiedzieć, co to było. Urocza kobieta — teraz nie mam innego wyjścia i muszę być tego zdania. […]

Andrzej Bobkowski, Aniela Mieczysławska, Listy 1951-1961, Więź 2010, s.109-112

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.