piątek, 2 września 2022

Wiatr wieje tam gdzie chce - o duchowej depersonalizacji

 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli ktoś nie narodzi się w wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego... Wiatr wieje tam gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.

Nikodem: Jakżeż to się może stać?

*

Jeżeli będzie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwe moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Odpowiedzieli Mu: Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: Wolni będziecie? Odpowiedział im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze...

Jezus wyraża zdziwienie, że Nikodem go nie rozumie. Czego tak dokładnie nie rozumie Nikodem? Po pierwsze, nie rozumie on że świadomość zwykłego człowieka jest zniewolona przez trzy fundamentalne korzenie grzechu: chciwość, nienawiść i złudzenie

To sprawia, że patrzenie, słyszenie, odczuwanie, jakie ma miejsce w świadomym doświadczeniu każdego z nas, oprócz tego który narodził się z Ducha, jest czymś więcej niż tylko poznawaniem.

Dobrze opisuje to ulubiony przez Czapskiego rosyjski ekscentryk Rozanow:

W każdym organie zmysłowym tkwi — oprócz właściwego mu "wiem" (widzę, słyszę, wącham, odczuwam) – również "chcę". Zmysły są nie tylko narządami odczuć, ale również – chceń, pragnienia, apetytów. W każdym narządzie tkwi pożądanie świata, głód świata; za pośrednictwem narządów zmysłów człowiek nie tylko związuje się ze światem, ale wręcz wchodzi, wrzyna się weń, wradza się w niego. Tymi narządami on "zjada świat" tak jak poprzez nie – "świat zjada człowieka". Zjada –gdyż władczo wchodzi w niego.

Człowiek wchodzi w świat
Ale i świat wchodzi w człowieka.
Wrota: wzrok, smak, węch, dotyk, słuch.

Rozanow Pół-myśli, pół-uczucia

Ten opis, aczkolwiek dobry, nie oddaje jeszcze pełni niewiedzy Nikodema. Uwzględnia on tylko grzech pożądania i nienawiści. Ale jest też Grzech Pierworodny, jest on zawarty w opisie Rozanowa, ale jako że jest on Grzechem Pierworodnym, Rozanow nie rozpoznaje go jako takiego, przechodząc nad nim jako czymś naturalnym. Zawiera się on w słowach: widzę, słyszę, wącham, odczuwam. Świadomość zniewolona nie tylko pożąda i odczuwa awersję ale także wskazuje na obecność podmiotu, kogoś, osoby (sakkaya) która żyje w świecie.

I tak, świadomość zwykłego człowieka, identyfikując się z poszczególnym organem percepcyjnym, którego używa -a tym jest ciało (organ dotyku) wraz innymi organami zmysłowymi umieszczonymi w ciele, żyje w świecie na sposób osoby, odseparowanego bytu, pożądając przyjemnych doświadczeń, odczuwając awersję wobec nieprzyjemnych, i zadając sobie pytania, kim jestem? Skąd się pojawiłem, co stanie się ze mną po śmierci?

Śmierć jednakże nie jest czymś czego świadomość sama w sobie może doświadczyć,  i tak długo jak długo Grzech Pierworodny który manifestuje się jako postawa "jestem" jest obecny tak długo -stosownie do jakości działań danej konkretnej osoby- będzie się pojawiać nowy organ percepcyjny:

Tak długo jak obecna jest postawa "jestem", ma miejsce organizacja pięciu organów: oka, ucha, nosa, języka, i ciała. SN 22: 47

Wszysto co jest poznawane przez zmysły może być sklasyfikowane jako namarupa imię-i-materia. Opisując powyższe w nieco innych terminach Nikodem nie rozumie iż świadomość zwykłego człowieka nie poznaje prawdy, (a prawda leży w zrozumieniu natury świadomości), gdyż jest ustanowiona na imieniu-i-materii.

Tak długo, Anando, ktoś może się rodzić czy starzeć, czy upadać czy powstawać, tak długo jak jest tu droga desygnacji, tak długojak jest tu droga języka, tak długo jak jest tu droga opisu, tak długo jak jest tu sfera zrozumienia, tak długo jak samsara występuje jako zamanifestowanie w sytuacji, – jak długo, mianowicie jak jest imię-imateria razem ze świadomością. DN

Nikodem nie widzi, że świadomość narodzonego z Ducha, wyzwolona z imieniu-i-materii jest nie tylko wolna od chciwości i nienawiści, ale także od osoby, która widzi, słyszy i odczuwa.

P: Każdy mówi: pracuję, przychodzę, odchodzę.
M: Nie mam obiekcji co do konwencji twego języka, ale one zniekształcają i niszczą rzeczywiste. Bardziej odpowiednim sposobem wyrażania się byłoby: jest mówienie, pracowanie, przychodzenie, odchodzenie.

M: Obserwuję wszystko co się wydarza, łącznie z mówieniem do ciebie. To nie ja mówię, słowa pojawiają się w umyśle, i wtedy słyszę że są wypowiedziane.
P: Czy nie jest tak w wypadku każdego?
M: Kto powiedział, że nie? Ale ty nalegasz na to że to ty myślisz, ty mówisz, podczas gdy dla mnie jest myślenie, jest mówienie.

Ujmując to jednym zdaniem, Nikodem nie rozumie, że narodzony z Ducha jest tutaj i teraz nie do odnalezienia. A jest on nie do odnalezienia tu i teraz, ponieważ jest rupa, vedana, sañña, sankhāra i viññana sankhaya vimutto, wolny od rozpoznania jako materia, uczucie, percepcja, determinacje czy świadomość. (W tym sensie, że co prawda świadomość jest obecna, ale nie ma nikogo kto myślałby: jestem świadomy.)

Możemy tylko dodać, że buddyści którzy twierdzą iż nie ma "ja" czy "duszy" nie rozumieją że to dokładna odwrotność zwykłego człowieka, który w tym sensie, rzeczywiście i zgodnie z prawdą jest do znalezienia.

Świadomość zwykłego człowieka z uwagi na Grzech Pierworodny czy Ignorancję bierze się za odseparowaną od innych dusz, duszę czy też osobę i bez pomocy Jezusa czy kogoś innego który rozumie jej sytuację będzie dalej, zniewolona własną ignorancją kontynuować swój odseparowany byt, a niewolnik nie przebywa w domu na zawsze.

Uwolniona od imienia-i-materii świadomość, to narodziny w Duchu, a nieśmiertelny duch nie doznaje zmiany, nie ma ani przeszłości ani przyszłości.

Święty Augustyn powiada: "Kto bez wielorakich pojęć, różnorodności przedmiotów [poznawczych] i obrazowych wyobrażeń poznaje [na sposób] wewnętrzny to, czego nie wniosło [weń] żadne zewnętrzne widzenie, ten wie, że jest to prawdą. Ten, kto jednak nic o tym nie wie, śmieje się i drwi ze mnie; mnie zaś żal jego. Jednakże, ludzie ci chcą oglądać rzeczy wieczne, i dzieła Boże, i ich doznawać, i pragną pozostawać w światłości wiecznej, a tymczasem ich serce trzepocze się jeszcze w tym, co wczorajsze, ona tym co jutrzejsze".

Mówimy o dwóch elementach, determinowanym i nie-determinowanym. Ten pierwszy ma początek, koniec, i podlega zmianie, gdy trwa. To co świadomość poznaje, imię -i-materię, wszystko to jest elementem determinowanym. A w tym co nietrwałe nie znajdzie się wiecznego spokoju. O ile sama świadomość, poprzez organy zmysłowe, nakierowana na świat, nie może poznać się bezpośrednio, o tyle może to uczynić odwracając uwagę od poznania zmysłowego.

Może tego dokonać uwalniając się od obiektów poznania zmysłowego w sposób dosłowny (pusty, milczący umysł) jak i przez uspokojenie świadomości i wyciszenie "naturalnej" postawy zwykłego człowieka: atrakcji i odrzucania wobec doświadczeń przyjemnych i bolesnych. Taka równowaga duchowa jest dobrze opisana przez stoików. Tu Mistrz Eckhart:

Kiedy mówimy o „równowadze”, to nie mamy na myśli tego, że wszystkie dzieła, miejsca czy ludzi należy uważać za tak samo ważne. Byłoby to niesłuszne, albowiem modlitwa jest lepszym dziełem niż przędzenie, a kościół miejscem godniejszym niż ulica. Wszędzie we wszystkich dziełach powinieneś zachować taki sam umysł, taką samą ufność i taką samą miłość do twego Boga, i taką sama powagę. Zaiste, gdybyś zachował taką równowagę umysłu, to nikt by ci nie mógł przeszkodzić w uprzytomnieniu sobie twego Boga.
*
Dlatego nie użalaj się, użalaj się raczej tylko nad tym, że jeszcze się użalasz i nie znajdujesz siebie zadowolonym; tylko nad tym możesz się użalać, że masz (jeszcze) za wiele. Albowiem kto miałby właściwe usposobienie, ten przyjmowałby tak samo biedę, jak i dostatek.
*
... ale w innym znaczeniu sprawiedliwi są ci, którzy w taki sam sposób przyjmują od Boga wszystkie rzeczy, jakie by one były, małe czy wielkie, miłe czy przykre, i to całkiem w taki sam sposób [nie żądając] ani mniej ani więcej, jedną tak jak drugą. Jeśli w jakikolwiek sposób wynosisz jedną z nich ponad inną, to postępujesz opacznie.
*
Dla człowieka sprawiedliwego nie ma nic boleśniejszego i cięższego niż to, co sprzeciwia się sprawiedliwości; to, że we wszystkich rzeczach nie jest tak samo (obojętny). Jakże to? Jeśli jakaś rzecz potrafi ucieszyć ludzi, a inna ich zasmucić, to nie są oni ludźmi sprawiedliwymi.
*
Po trzecie, znaczy to, że powinniśmy się zachowywać tak, jak byśmy byli martwi, tak, iżby nie dotknęła nas ani przyjemność, ani przykrość. Pewien nauczyciel mówi: Nieba nic nie może dotknąć, a to znaczy, że ten człowiek jest człowiekiem niebiańskim, dla którego wszystkie rzeczy nie mają tyle znaczenia, żeby mogły go dotknąć.
*
Trzeba ubolewać nad pewnymi ludźmi, którzy mają o sobie wielkie wyobrażenie i sądzą, że są zjednoczeni z Bogiem, a przy tym nie są jeszcze całkowicie obojętni i jeszcze są przywiązani do nędznych rzeczy w przyjemnościach i przykrościach. Ludzie ci są jeszcze dalecy od tego, co o sobie mniemają.
*
Otóż nasi prostoduszni ludzie sądzą, że potrafią doprowadzić do tego, iż obecność rzeczy zmysłowych nic nie będzie znaczyć dla nich zmysłów. Ale im się to nie udaje. Nigdy nie osiągnę tego, żeby przykry dźwięk brzmiał w moich uszach tak mile, jak słodka gra na wioli. Jednakże kiedy rozum odbiera (przykry dźwięk), trzeba żeby wola ukształtowana przez poznanie, była do dyspozycji rozumu i nakazała (zmysłowej) woli o to się nie troszczyć: a wola ta [powinna] wtedy powiedzieć: Zrobię to chętnie!
*
Tak też dusza, która ma poznać Boga, musi być tak umocniona i utrwalona w Bogu, żeby nic nie mogło na nią wywierać swego wpływu, ani nadzieja, ani strach, ani radość, ani żal, ani miłość, ani ból, ani cokolwiek innego, co mogłoby sprowadzić ją z tego toru. Niebo jest wszędzie równie daleko od ziemi. Tak też dusza powinna być równie daleko od wszystkich rzeczy ziemskich, tak by nie była bliżej jednym niż innym; powinna trzymać się równie daleko od nich w radości, jak w cierpieniu, w posiadaniu i wyrzeczeniu się, czymkolwiek by to było – wobec wszystkiego powinna pozostawać całkowicie obumarła, obojętna i wyniosła.

[Taka równowaga duchowa powinna być wspierana przez koncentrację:]

Dlatego dusza w której dokonać się mają te narodziny, musi zachować całkowitą czystość, żyć całkowicie szlachetnie, w skupieniu i wyłącznie życiem wewnętrznym, nie wybiegać poprzez pięć zmysłów ku różnorodności stworzeń, lecz żyć życiem wewnętrznym w skupieniu i czystości.
*
Obrazy bowiem otrzymujemy tylko poprzez zmysły, dlatego dusza nie może mieć swego własnego obrazu. Toteż zna ona wszystkie inne rzeczy, ale nie siebie. O żadnej rzeczy nie wie ona tak mało, co o sobie.
*
Dlatego też: Im bardziej potrafisz wszystkie swe władze skupić dla osiągnięcia jedności, i dla zapomnienia wszystkich rzeczy i ich obrazów, jakie kiedykolwiek sobie przyswoiłeś, i im bardziej oddalisz się od stworzeń i ich obrazów, tym bliższy jesteś temu [zdarzeniu] i tym bardziej na nie otwarty. Gdybyś mógł całkowicie zapomnieć wszelkie rzeczy, to mógłbyś (nawet) utracić wiedzę o swym własnym ciele, tak jak zdarzyło się świętemu Pawłowi, kiedy rzekł: „Czy w ciele – nie wiem, czy poza ciałem – też nie wiem, Bóg to wie” (2 kor 12, 2). Wtedy [jego duch] wszystkie jego władze wchłonął w siebie tak zupełnie, że zapomniał on o [swoim] ciele, wtedy nie działa już ani pomięć, ani ani rozum, ani zmysły, ani władze [duszy], które powinny wywrzeć wpływ na ciało, kierując nim i je zdobiąc; ogień (życia) i żar (ciała) zostały okiełznane; dlatego nic nie stracił na ciele przez te trzy dni, w których ani nie jadł, ani nie pił. Podobnie przytrafiło się Mojżeszowi; kiedy przez czterdzieści dni pościł na Górze i mimo to nie osłabł; a co więcej, ostatniego dnia był tak samo silny, co dnia pierwszego. Tak też człowiek powinien uciec od wszystkich zmysłów i wszystkie władze [duszy] zwrócić ku swemu wnętrzu oraz zapomnieć o wszystkich rzeczach i samym sobie. Dlatego pewien nauczyciel rzekł do swojej duszy: Wyzbądź się zgiełku zewnętrznych uczynków! Uciekaj daleko i skryj się przed burzą własnych myśli, gdyż rodzą one niepokój!
*
Ale oto dusza wraz ze wszystkimi swymi władzami rozprzestrzeniła się na zewnątrz i rozproszyła, a każda z nich w swym działaniu: władza widzenia – w oku, władza słyszenia – w uchu, władza smaku – w języku, toteż jej (duszy) dzieła, których ma dokonać wewnątrz, są o tyle słabsze. Albowiem każda rozdrobniona władza jest niedoskonała. Toteż jeśli chce ona z całą mocą działać we wnętrzu, to musi znowu zebrać wszystkie swe siły i ze wszystkich rozproszonych rzeczy zgromadzić je dla wewnętrznego działania. Powiada święty Augustyn: Dusza jest bardziej tam, gdzie kocha, niż tam, gdzie daje życie ciału. A oto pewna przypowieść. Był pewien pogański nauczyciel oddany pewnej sztuce, a była to arytmetyka. Poświęcił jej wszystkie swe siły i siedząc w popiele, liczył i zgłębiał swą sztukę. I oto nadszedł jakiś człowiek i wyciągnął miecz – a nie wiedział, że ma do czynienia z tym nauczycielem – mówiąc: „Wynoś się stąd szybko, ty, jak się tam zwiesz, albo cię zabiję!” Nauczyciel ów był tak zatopiony w swych myślach, że nie spostrzegł wroga ani go nie słyszał, ani nie był w stanie zwrócić uwagi na to, czego ten chciał od niego, ani też (nawet) nie mógł mu odpowiedzieć: „Nazywam się tak a tak”. I kiedy wróg mimo długich krzyków nie usłyszał żadnej odpowiedzi, odcął mu głowę. Nauczyciel ów oddał życie, bo chciał posiąść naturalną umiejętność. Jak nierównie bardziej powinniśmy uwolnić się od wszystkich rzeczy i zebrać wszystkie nasze siły, aby ujrzeć i poznać jedyną, niezmierzoną, niestworzoną, wieczną prawdę. 

Skoncentrowany umysł, nie szuka już szczęścia w nietrwałych rzeczach przestrzeni i czasu, bo czerpie przyjemność z wewnętrznego spokoju i zrozumienia że zaangażowanie emocjonalne w to co nietrwałe, musi prowadzić do cierpienia.

Mistrz Eckhart:

Otóż powiadam dalej, że wszelkie cierpienie bierze się z miłości do tego, co zabrała mi szkoda. Jeśli więc sprawia mi cierpienie szkoda jaką poniosłem w jakiejś rzeczy zewnętrznej, to jest to naprawdę oznaką tego, że kocham rzeczy zewnętrzne, a więc w istocie kocham cierpienie i rozpacz. Cóż więc dziwnego, jeśli doznaję cierpienia, kiedy kocham i szukam cierpienia i rozpaczy? ( ...) Zaprawdę, dla Boga i tego całego świata jest niemożliwe, by prawdziwą pociechę znalazł człowiek, który pociechy szuka w stworzeniach.
*
Wszelkie cierpienie pochodzi z miłości i przywiązania. Dlatego jeśli cierpię z powodu przemijających rzeczy, to [znaczy że] czuję, ja i moje serce, jeszcze miłość i skłonność do przemijających rzeczy i nie kocham Boga z całego mego serca, i nie kocham jeszcze tego, co Bóg chce, by było kochane przeze mnie w wespół z nim.
*
Dlatego wyłącznie ten jest człowiekiem sprawiedliwym, kto unicestwił [w sobie] wszystkie rzeczy stworzone i bez wypatrywania czegokolwiek innego zmierza prosto do odwiecznego Słowa i jest ukształtowany w sprawiedliwości i ją odzwierciedla.
*
Kiedy modlisz się do Boga ze względu na stworzenia, wtedy dopraszasz się własnej szkody; albowiem skoro stworzenie jest tylko stworzeniem, nosi w sobie gorycz i szkodę, zło i niedole. I dlatego jeśli ludzie doświadczają niedoli i goryczy, to otrzymują to co się im należy. Dlaczego? Bo o nie prosili.

Jednakże samym serem cierpienia jest stan gdzie świadomość wspiera stan istnienia odseparowanej osoby, która, według swego mniemania żyje w świecie. A cóż może czekać w świecie taką osobę? Rozłąka z tym co ukochane, kontakt z tym co nielubiane, choroba, starość i śmierć. Czymże jednak jest ten świat, jeżeli nie dualizmem organów percepcyjnych i poznawanych przez nie obiektów, wszystko to ma miejsce w obrębie pola świadomości.

I tak, wielkim błędem jest oskarżanie Boga o stworzenia świata, skoro tenże "świat" jest tylko mentalną konstrukcją, błędną interpretacją doświadczenia wynikającą z samo-identyfikacji z ciałem:

NM: By zniszczyć fałszywe, musisz zakwestionować swe najbardziej niezmienne wierzenia. Z tych idea, że jesteś ciałem, jest najgorszą. Z ciałem przychodzi świat, ze światem Bóg, który jak się zakłada, stworzył świat, i tak to się zaczyna – lęki, religie, modlitwy, ofiary, wszelkiego rodzaju systemy – wszystko by ochraniać i wspierać człowieka-dziecko, umierającego z przerażenia z powodu potworów które sam stworzył. Rozpoznaj, że to czym jesteś, nie może się urodzić ani umrzeć, i z odejściem lęku zakończy się wszelkie cierpienie.

Metafizyczne mówiąc to czym rzeczywiście "jestem", jestem odwiecznie. Nie muszę zatem nic robić, by się tym stać. To co jednak muszę zrobić by urzeczywistnić i bezpośrednio poznać tą prawdę, to porzucić wszelki wizerunek siebie samego, jakąkolwiek tożsamość wyprowadzoną z nietrwałych rzeczy czasu i przestrzeni.

Mistrz Eckhart: Gdzie kończą się stworzenia, tam zaczyna się Bóg. Otóż Bóg nie pragnie od ciebie niczego ponad to żebyś opuścił siebie w tym sposobie bycia właściwym stworzeniu i pozwolił Bogu być w tobie Bogiem. Najmniejszy obraz czegoś stworzonego, który kiedykolwiek ukształtował się w tobie, jest tak wielki, jak wielki jest Bóg. Dlaczego? Dlatego, że przeszkadza ci w [osiągnięciu] całego Boga. Właśnie tam gdzie obraz ten pojawia się (w tobie), Bóg i całe jego Bóstwo musi ustąpić. Jednakże gdzie obraz ten cię opuszcza, tam pojawia się Bóg. Bóg tak bardzo pragnie tego, żebyś opuścił siebie w tym sposobie bycia właściwym stworzeniu, jak gdyby zależała od tego cała jego szczęśliwość. (...) Ludzie często mówią do mnie: „Proś za mną!” Wtedy myślę sobie: „Dlaczego zwracacie się z tym do kogoś innego? Dlaczego nie pozostaniecie w sobie i nie sięgniecie po właściwe dobro? Przecież w swej istocie nosicie całą prawdę”.
*
Powiadam dalej: Jeśli dusza ma poznać Boga, to musi także zapomnieć o samej sobie i musi utracić samą siebie; dopóki bowiem widzi ona i poznaje siebie, dopóty nie widzi i nie poznaje Boga. Jeśli (jednak) zatraca siebie dla Boga i wyrzeka się wszystkich rzeczy, to odnajdując siebie w Bogu, poznając Boga poznaje ona w Bogu, w doskonały sposób samą siebie i wszystkie rzeczy, od których się oddaliła.

Mistrz Eckhart: Kto zrozumiał to kazanie, temu życzę [by okazało się dlań] szczęściem. Gdyby nie było tu nikogo (takiego), to musiałbym wygłaszać je do tej skarbonki. Jest wielu biedaków, którzy wracają do domu i mówią: "Chcę mieć swoje miejsce [pod słońcem], spożywać mój chleb i słóżyć Bogu!" Ja (jednak) powiadam: na odwieczną prawdę! Ludzie ci muszą zawsze pozostać w błędzie i nigdy nie osiągną tego, co osiągają inni, którzy naśladują Boga w ubóstwie i na obczyźnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.