piątek, 20 września 2024

Kto się nie boi puszczyka, ląduje w szpitalu

 W Bieszczadach puszczyk uralski to podobno najpospolitsza sowa, choć spotkania z nimi to jak spotkania z duchami. Przelatują nagle, nie wiadomo skąd i zupełnie bezszelestnie, i już ich nie ma. Ale jeśli chodzi o inne części Polski, to już takie pospolite nie są. Żyją na południu w górach i na północnym wschodzie, tuż przy granicach. Zresztą też nie wszędzie, bo w Puszczy Białowieskiej ich nie ma. Zastanawiacie się, skąd ta nazwa „uralski”? Nie wiem, może nazywają się tak dlatego, że większość z nich mieszka na Syberii, czyli za Uralem.

Puszczyki uralskie, tak jak inne sowy, są bardzo troskliwymi rodzicami

KTO SIĘ NIE BOI PUSZCZYKA, LĄDUJE W SZPITALU

Puszczyk uralski to wielka sowa. Może ważyć od pół do półtora kilograma i mieć rozpiętość skrzydeł nawet do półtora metra. Wydaje się, że kilogram to niezbyt dużo, ale jak na sowę to bardzo dużo. Ci, którzy widzą po raz pierwszy puszczyka, czyli naszą najbardziej znaną sowę, mówią, że jest „ogromny”, a waży pół kilograma i ma rozpiętość skrzydeł dochodzącą rzadko do metra. Wszystkie sowy zresztą wydają się większe, niż są w rzeczywistości, bo mają dużo piór i puchu.

Puszczyki uralskie nie tylko są wielkie, lecz także potrafią być bardzo agresywne. Każdy miłośnik ptaków wie, że słyną z tego, że atakują w obronie młodych. Nie ma znaczenia, czy mają przed sobą orła, lisa, niedźwiedzia, czy człowieka. Wielgaśnymi pazurami starają się trafić w głowę. Od kiedy jakiś ornitolog w Skandynawii stracił oczy, ci, co badają puszczyki i zakładają im obrączki, robią to w hełmach motocyklowych i często w towarzystwie asysty, która zasłania ich różnymi płachtami przed atakami. W Bieszczadach też był podobno taki wypadek – pewien podleśniczy znalazł się przez przypadek zbyt blisko młodego i wylądował z podrapaną głową w szpitalu.

Nie myślcie, proszę, tylko, że puszczyki rzucają się z pazurami na ludzi, bo są złe albo wredne. Ich młode opuszczają dziuplę lub gniazdo (czasami mieszkają w opuszczonych gniazdach innych ptaków, na przykład kruków lub myszołowów), gdy jeszcze dobrze nie latają. Są puchatymi stworkami, które często, zamiast wylądować na gałęzi, spadają na ziemię i później z trudem próbują się gramolić wyżej i wyżej. Z czasem udaje się im to coraz lepiej, ale gdyby nie samica gotowa ich bronić przed każdym, niechybnie zostałyby zjedzone.

Z MIŁOŚCI DO PUCHATYCH KULEKTaka obrona to wielkie poświęcenie, bo przecież człowiek albo nawet orzeł jest większy od puszczyka uralskiego i puszczykowa matka może łatwo stracić życie. W gniazdach orłów przednich w Bieszczadach naukowcy co roku znajdują resztki wielu młodych i dorosłych puszczyków uralskich. Fińscy naukowcy, którzy badali te sowy, stwierdzili, że do większych poświęceń gotowe są te samice, które mają więcej młodych. Zwykle są bardziej agresywne w latach, w których jest dużo gryzoni. Właśnie wtedy mogą mieć najwięcej młodych i jest największa szansa na ich wychowanie. Mają więc czego bronić!

A samce? No cóż, ojcowie tacy dzielni i gotowi do poświęceń zwykle nie są. Tak czy inaczej, jeżeli puszczyk uralski siedzi bardzo blisko i nie chce odlecieć, nie idźcie dalej, bo może zaatakować. Pewnie niedaleko są puchate młode. Wtedy najlepiej spokojnie poczekać, aż ptak do nas przywyknie i uzna, że jesteśmy niegroźni. Rozejrzyjcie się przez lornetkę, czy gdzieś nie ma młodych. Samica powinna je wołać takim „zip, zip” – brzmi to, jakby ktoś przesuwał suwak. Natomiast samiec, który przyniesie jedzenie, będzie cicho buczał.

Gdyby doszło do ataku i puszczyk przeleciałby wam nad głową, należy przede wszystkim ochronić twarz i szybko się wycofać. To oznacza, że jesteście za blisko młodych. Co to oznacza „za blisko” – trudno powiedzieć. Na początku maja obserwowałem rodzinkę puszczyków, czasami byłem bardzo blisko młodych i moja obecność rodzicom nie przeszkadzała. Może dlatego, że zbliżałem się do nich powoli, a w okolicy byłem regularnym gościem. W tym samym czasie jakieś inne zdenerwowane bieszczadzkie puszczyki pogoniły turystów z zabytkowego cmentarza. Być może dlatego, że zjawili się oni na nim dość nagle i od razu podeszli zbyt blisko młodych.

Adam Wajrak

Wielka księga prawdziwych tropicieli


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.