I wtedy, najzwyklejszym tonem, jaki
potrafiłem z siebie wydobyć, zupełnie tak, jakbym zaczął mówić coś od siebie, a nie monolog
wierszem, rozpocząłem swój popisowy numer:
Cały świat to scena,
A ludzie na nim to tylko aktorzy.
Każdy z nich wchodzi na scenę i
znika,
A kiedy na niej jest, gra różne role
W siedmioaktowym dramacie żywota...
Mówiłem ten tekst zimnym,
beznamiętnym tonem, stwarzającym wrażenie, że chyba od
urodzenia
pozbawiony jestem wszelkich złudzeń, co do natury tego świata i
życia, i jedynym
uczuciem, jakie mi towarzyszy, jest obrzydzenie i
wzgarda. W tym sposobie mówienia była
zarazem jakaś wyniosła
arogancja. Można by pomyśleć, iż nie mówiłem wcale wiersza,
lecz
najbezczelniej szydziłem z siedzącej przede mną
publiczności. Przy każdej kolejnej odsłonie
ludzkiego żywota,
wyławiałem wzrokiem na sali coraz to inną wiekiem grupę osób i
do niej
kierowałem sarkastyczny portrecik kreślony przez
szekspirowskiego Jakuba. Lecz spoza tego
wszystkiego przezierało
coś jeszcze, komunikat takiej mniej więcej treści:
Oto więc jak wyglądacie. Każdy z
was, bez wyjątku. Ze mną zaś jest inaczej: mnie to nie
obejmuje.
Bo choć mam ileś tam lat, choć też jestem w jakimś wieku, nie
pełnię żadnej z ról,
które tu przedstawiono. Czyż jestem
niemowlęciem śliniącym się przy piersi? Zgoda, nikt z nas
tu nie
jest. Nie jestem jednak też uczniem, leniwie czy ślimaczo wlokącym
się do szkoły.
Najlepszym na to dowodem jest choćby to, że tu
stoję i robię to, co robię. Nie jestem też
jeszcze kochankiem,
co bucha jak piec namiętnością, ani swarliwym wojakiem, skorym do
zwady i przekleństw. Na pewno zaś już nie jestem spasionym,
tłustym sędzią szukającym
wygody, a już tym bardziej starcem
czy zdziecinniałym dementem.
Kim w takim razie jestem? I czemu się
nie mieszczę w ramach tego obrazu?
Otóż mnie tutaj nie ma, bo
jestem samym zwierciadłem, w którym odbija się świat. Jestem
czystą źrenicą, ironią, artyzmem, sztuką, a to jest - poza
życiem.
Cisza, jaka panowała, gdy mówiłem
ostatnie linijki, była prawie absolutna. Żadnych kaszlnięć,
szmerów, nie mówiąc już o ostentacyjnych hałasach.
Antoni Libera, Madame
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.