wtorek, 1 kwietnia 2014

Edward Porębowicz


(1862—1937)

Jeśli schyłek XIX i początek XX wieku jest okresem szczególnie żywej, wielostronnej wymiany kulturalnej, to jednym z najświetniejszych przedstawicieli tych dążności był Edward Porębowicz. Był nim zarówno dzięki trafności doboru wszystkiego, co literaturze polskiej przyswajał, jak i dzięki doskonałości formy, w jakiej zadania tego dokonywał.

Zasięg jego znajomości piśmiennictw obcych był ogromny, tym więcej że opierała się ona na ciągłym i bezpośrednim kontakcie z dziełami literackimi w nadzwyczaj rozległych granicach czasu i przestrzeni. Od Byrona i Szekspira przechodził w świat żarliwych wizyj Calderona i przekładami trubadurów otwierał przed czytelnikami polskimi zasób odległych doświadczeń poetyckich. Niemniej chętnie poddawał dyskusji poglądy Brunetiére'a lub Lasserre'a, jak wskazywał wielkość klasycyzmu francuskiego. Odkładając na bok Franee'a czy Maupassanta, brał do rąk „beletrystykę" XII wieku. Największy trud życia poświęcił Dantemu, ale zarazem pierwszy w większych rozmiarach wprowadził do Polski Leopardiego i nie pominął, wśród tłumaczonych przez siebie poetów, Carducciego ani Pascolego. Pozwalało mu to na kreślenie dziejów ¡różnych literatur romańskich — ongiś w zbiorowym dziele Le wenta la, a później w pokrewnym Trzaski, Ewerta i Michalskiego. Dzięki licznie wplecionym w tekst tłumaczeniom własnym, czy też osobnym antologiom przekładów, zyskiwały te przedstawienia bardziej jeszcze przekonywającą wymowę: jak zawsze u Porębowicza, poeta współdziałał z uczonym.

Epoką, która pociągała Porębowicza bardziej od innych, były wieki średnie. Umiłowaniu temu pozostał wierny do końca, pracując nad wielkim dziełem o średniowiecznej literaturze łacińskiej. Od Antologii prowansalskiej poprzez studia o teorii miłości dwornej, aż do wydanego pod koniec życia przekładu dantejskiej Vita nuova, z niesłabnącym zapałem zanurzał się w wielkim nurcie liryki, który od pierwszych trubadurów biegnie do Petrarki i niesie z sobą moc nie rozstrzygniętych dotąd problemów. Dowiódł tu Porębowicz niepospolitego odczucia odległej kulturalnie i często świadomie przez autorów zaciemnianej poezji.

Przede wszystkim jednak ¡nazwisko poety-tłumacza związane zostało z dziejami Dantego w Polsce. W udostępnianiu Boskiej Komedii szerokim kręgom publiczności literackiej otworzył Porębowicz okres nowy. Dopiero jego przekład odczuto jako dzieło poety. Przyszłość przynieść może nowych tłumaczy, w których słowach posłyszą współcześni bliższy im głos własnego pokolenia. Lecz nie przesłoni to trwałej zasługi Porębowicza.

Spomiędzy związanych z florenckim wygnańcem rozpraw i szkiców (w promieniu ich umieścić też można monografię Św. Franciszka z Asyżu) na pierwsze miejsce wysunął się znany z dwu wydań Dante, nieodzowny, a poprzednio nie istniejący w Polsce wstęp do lektury włoskiego poety. Nie podejmując współzawodnictwa z myślą krytyczną Klaczki, dowiódł tu przecież raz jeszcze Porębowicz, jak wiedza historyka, umiejętność filologa i estetyczne odczucie miłośnika wszelkiego piękna dopełniały się w nim harmonijnie.

Uczony o tak rozległym polu widzenia był jakby predestynowany do badań porównawczych. Największy rozgłos zyskała w tym zakresie rewelacyjna — mimo swej jednostronności — rozprawa o Andrzeju Morsztynie, ustalająca po raz pierwszy przynależność stylową poety i cechy jego artyzmu, fałszywie przedtem interpretowane. Przez studium to wyprzedził krytyk o ćwierć wieku międzywojenny renesans baroku, wykazując wyjątkowe naówczas zrozumienie i odczucie tej epoki, co ułatwiły mu niewątpliwie skłonności jego własnego temperamentu — upodobanie w poezji, przezwyciężającej nagromadzone rozmyślnie trudności formalne. Na Morsztynie jednak nie wyczerpuje się to, co wniósł Porębowicz do polskich badań historyczno-literackich. Ustalił wzory romańskie Sebastiana Grabowieckiego, starał się określić źródła romansu artystycznego w wieku XVII. I jak zawsze, żył przeszłością na równi z chwilą obecną. Z wysokim znawstwem pisał 1 „poezji polskiej nowego stulecia" i po raz pierwszy bodaj wprowadził do krytyki naszej pojęcie „neoromantyzmu". Styl jego, uniknąwszy bardziej drażniących nawyczek z lat młodej Polski, zachował szlachetny wdzięk tu i ówdzie lekką patyną staroświeckości
okryty.

Wytrawny filolog, doskonały znawca wielkich kultur europejskich, zespolił się w Porębowiczu z poetą wysokiej miary. Skojarzenie rzadkie i wyjątkowo szczęśliwe, bo chociaż poeta pierwsze zajął miejsce, to jednak umiał nie wchodzić w drogę filologii,, historii i krytyce, ale wspierać się na nich i nawzajem tchnienia im swego użyczać. Dzięki temu mógł Porębowicz poszerzyć granice polskiej poezji i kultury literackiej w sposób niezastąpiony. Odsłaniał istotnie „nowe piękno" i wznawiał „zapomniane harmonie". Rozmiłowany był zwłaszcza w poezji ludowej, której przekłady są bodaj jego największym osiągnięciem artystycznym, a którą znał od Skandynawii po Sycylię. I wdzięk, piękno, mądrość wielowiekowej twórczości umiał jak nikt drugi nie tylko dostrzec i wskazać, ale językowi własnemu na zawsze przyswoić.*


Mieczysław
Brahmer

* Obszerniejsza redakcja wspomnienia o Edwardzie Porębowiczu ukazała się w czasopiśmie „Neofilolcg" (październik—grudzień 1937), gdzie też znaleźć można dane bio- i bibliograficzne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.