czwartek, 29 lutego 2024

Elementy psychologii ascetycznej Ewagriusza z Pontu według o. Leona Nieścióra OMI

 

    Prezentując na blogu „Ojcowie Pustyni dziś” wiele tekstów Ewagriusza z Pontu, pierwszego teologa wśród Ojców, zacząłem się zastanawiać nad kwestią percepcji tych tekstów przez kogoś, kto nie jest przygotowany do ich odbioru, albo jest przygotowany za mało. Myślę, że przed przedstawieniem tekstów o sporze z myślami, czyli tak zwanym „antirrheticusem”, warto podać uwagi wyjaśniające, jakie poczynił we wstępie do II tomu Pism ascetycznych Ewagriusza z Pontu, ojciec Leon Nieściór OMi który te teksty opracował, a w wielu wypadkach był także ich tłumaczem. Wydaje się to szczególnie konieczne w wypadku nauki Ewagriusza o ludzkich myślach. Ojciec Leon Nieściór pisze: „W tej dziedzinie zasługi Ewagriusza są nie­podważalne. Precyzyjnym językiem systematycznie wyłożył naukę środowiska monastycznego dotyczącą ascezy myśli, odciskając przy tym na niej własne pięt­no. Ewagriusz postrzegał psychiczną rzeczywistość ja­ko pole, na którym kształtuje się ogólny stan moralny i duchowy człowieka, jego katastasis”. Dalej Czcigodny Ojciec przedstawia w sposób skrótowy to, co zostanie określone także tytułem tego wpisu. Podaję transkrypcję fonetyczną terminów greckich występujących w tekście i pisanych greką, choć zaznaczam, że może być ona nieco kulawa, bo pochodzi ode mnie.

[Kopris]

  Znamienne, że Ewagriusz opisując bogatą rzeczy­wistość psychiczną człowieka (tym bogatszą, im bardziej oddala się on od rzeczy zewnętrznych), ze sporą nieufnością podchodzi do tworów ludzkiej psychiki. Postawę tę wyjaśnia filautia, czyli nieposkromiona skłonność człowieka do tego, by przede wszystkim „myśleć o sobie". Teolog z Pontu wie, że czeka nas jeszcze długa droga, zanim będziemy myśleć „po Bo­żemu". Dla sceptycyzmu wobec ludzkich przeżyć nie bez znaczenia pozostaje ascetyczne i praktyczne ukie­runkowanie pontyjskiego mnicha. Ewagriusz zajmuje się przecież materią pracy wewnętrznej, a więc nade wszystko tym, co utrudnia człowiekowi wychodzenie ku Bogu. Z łatwością więc spostrzega negatywny wpływ myśli. W nauce Ewagriusza znaczącą rolę odgrywa też pustelnicze Sitz im Leben. Podczas gdy świeckim przy­chodzi bardziej zmagać się w świecie rzeczy, terenem walki mnicha jest raczej świat myśli, dlatego znacznie częściej niż innych dotyka go natarczywy „podszept zła". Tę prawdę poświadcza niejedno doświadczenie pustelnicze. Wielka ostrożność, z jaką Ewagriusz pod­chodzi do zjawiska myśli, wynika także z głoszonego przez niego ideału beznamiętności, apatheia. Nasz au­tor wierzy w możliwość wyzwolenia się człowieka z wszelkiego rodzaju nieuporządkowania i nadmier­nego przywiązania, które przeszkadza mu modlić się prawdziwie. Ten maksymalistyczny program ascezy oczywiście wymaga integralnej pracy i czuwania nad własną psychiką.

a. Kategorie myśli

  Termin logismós wyraża najbardziej uniwersalne zjawisko myślowe, myśl jako taką. Bardziej rozwiniętą formą logismós jest dialogismós, który obejmuje wszystkie elementy procesu myślowego - czynnik intelektualny, wolitywny i emocjonalny. Źródłem takiej myśli może być rozum dyskursywny, dianoia, a także wyobraźnia, fantasia, i pamięć, mneme. Ponieważ słowo to na ogół opisuje wejście człowieka w jego wła­sne, egoistyczne zapatrywania, konotacyjnie jest bliskie takim terminom, jak pokusa czy namiętność, a czasami nawet jest ich synonimem.

  Nóema ujmuje bardziej neutralne zjawisko - myśl, której nie inspiruje namiętność czy pokusa. Dopiero jej niewłaściwe przyjęcie wprowadza człowieka w sfe­rę namiętności. Jednak neutralność ta ma charakter względny. To, co jest obojętne na etapie ascezy ele­mentarnej zwanej praktike, przestaje być obojętne na etapie wyższym, gnostike, kiedy człowiek dostępuje głębszego poznania Bożej tajemnicy. Wtedy, po wy­zwoleniu się z namiętności, umysłowi może przeszka­dzać nawet czysta myśl, nie skażona ludzką filautia, jeśli odwodzi go ona od poznania Boga. Tak rzecz się ma choćby z próbą materialnego wyobrażenia sobie Boga. Dlatego czysta modlitwa wymaga odsunięcia wszystkich myśli, apotesis noematon. Stąd u Ewagriusza, który jest niezwykle konsekwentny w stoso­waniu pojęć, napotykamy skłonność do stałego odno­szenia pojęcia logismós do etapu praktike, a noema - do gnostike.

    Wielorakości ludzkiej myśli odpowiada u Ewagriusza rozmaitość terminologii. O ile logismós nóema wyrażają pewien uniwersalny twór psychiki, to inne z kolei wy­raźnie wskazują na źródło swego pochodzenia. Fantasia, eidolon, morfe, schema ujmują obrazy będące tworem wyobraźni, natomiast mneme - wspo­mnienia pochodzące z pamięci. Między fantasia a po­zostałymi wymienionymi tworami wyobraźni istnieje podobny związek, jak pomiędzy logismós  a noema. Fantasia zwykłe oznacza jakieś wyobrażenie szko­dliwe dla życia duchowego, na przykład obrazy pod­suwane przez demony podczas snów i nocnych wizji. Wyobrażenia te są wewnętrznym okiem, przez które docierają do nas zewnętrzne impulsy. Tymczasem pozostałe twory wyobraźni (eidolon, morfe, schema), podobnie jak noema, zdają się nie zawierać w sobie takiego zagrożenia. Jednak na wyższym etapie do­świadczenia Boga, one również odwodzą od czystej modlitwy, gdyż przywołują obecność materialnej rzeczywistości, podczas gdy człowiek pragnie stanąć przed tajemnicą w duchu i prawdzie. Podobnie rzecz się ma ze wspomnieniem, mneme, które samo w sobie nie jest szkodliwe, choć staje się takim na etapie gnostike. Wtedy, podsuwając rzeczy sobie charakterystyczne, szkodzi.

   Spór pomiędzy stoikami a Arystotelesem o znacze­nie wyobrażeń (ennoia) dla powstania namiętności (patos) jest Ewagriuszowi znany. Przyjmuje on, za Plotynem, stanowisko pośrednie, uznaje bowiem, że obie relacje mogą zachodzić: wyobrażenie może wzbudzić namiętność, a namiętność - wyobrażenie. Oba przypadki wskazują jednak na negatywną rolę zarówno wyobrażeń, jak i namiętności w życiu duchowym. To kolejny przykład wspomnianej ostrożności pontyjskiego mnicha wobec tworów ludzkiej psychiki. W istocie jednak nie da się tych zagadnień sprowadzić na płasz­czyznę psychologiczną. Psychologia Ewagriuszowa prowadzi do teologii. Wysiłki człowieka zdążają wsza­kże do określonego celu - ma on osiągnąć stan czy­stej modlitwy.

b. Mnich wobec pokusy próżności

   Przyjrzyjmy się materii ludzkiego myślenia na przy­kładzie jednej z podstawowych skłonności istniejących w człowieku, biorącej się z miłości własnej, mia­nowicie - próżności, kenodoxia. Mnich z Pontu zali­cza ją do ośmiu podstawowych logismoi trapiących człowieka i poświęca jej siódmy rozdział dzieła Antirrheticus. Zamieścił w nim czterdzieści trzy antirreseis, czyli słowa Pisma Świętego zbijające argumenty próż­nego myślenia. Tam znajdujemy najbogatszy materiał dla naszej analizy, pozwalający na stworzenie swego rodzaju „fenomenologii" tej wady.

  W czym przejawia się próżność? Jakie środki sto­suje? Do czego konkretnie nakłania? Jaki jest jej cel? Jakie powoduje skutki? Chełpliwość wyraża się w po­kazywaniu własnych, dobrych czynów (Antirr. VII 20). Przy takim nastawieniu człowiek dąży do sprawiedli­wości i mówi o niej, by zyskać ludzkie uznanie (4; 5). Z drugiej strony próżność odwraca nas od tejże spra­wiedliwości (30). Prowadzi do pragnienia sławy i rodzi przekonanie, że rzeczywiście jest się sławnym (6; 23). Pozwala także wierzyć w możliwość zdobycia uznania u władców tego świata (28), oraz każe szukać świata i jego chwały (43). Sława staje się ważniejsza niż po­znanie Chrystusa (24). Celem staje się wskazanie na samego siebie, postawienie się przed ludzkimi oczami. Próżność każe opuścić klasztor po to, by nauczać in­nych ludzi (1), czy ze względu na jakieś inne dobro (18). Często budzi pragnienie, by stać się nauczycie­lem innych (10), nawet jeśli nie osiągnęło się jeszcze duchowej czystości (9; 41). Zachęca do tego, by zaj­mować się bardziej innymi niż sobą (13) i raczej mó­wić o przykazaniach aniżeli je wypełniać (29). Zapala do zdobywania świeckiej mądrości, na przykład po­znania filozofii greckiej (37). Pobudza do wdawania się w rozmowy o sprawach doczesnych, zwłaszcza z ty­mi, którzy są skorzy do osądzania innych (12; 33). Pod jej wpływem zdradza się świeckim tajemnice życia monastycznego (17). Człowiek wówczas zupełnie traci miarę: mówi, kiedy należy milczeć, i milczy, kiedy na­leży mówić (21). Próżność wyolbrzymia niewygody związane z miejscem zamieszkania (7). Może też po­budzać do izolowania się od wspólnoty (11). Każe pragnąć godności kapłaństwa (3; 8; 26), czy zarządcy dóbr kościelnych (10). Inspiruje do zdobywania za­sług, aby stać się godnym tego zaszczytu (40), albo nawet nakłania do symonii (36). Rozbudza pragnienie daru uzdrawiania, a gdy człowiek naprawdę go otrzy­mał, wówczas skłania, by się nim chełpić (35; 42). Myśl ta zwodzi zwłaszcza, gdy opanowuje kogoś w mło­dym wieku (15). Wzbudza zazdrość wobec tych, którzy są bardziej od nas obdarowani przez Boga (2). Odra­dza lekturę Pisma Świętego, jako nie przynoszącą oczekiwanych owoców (14). Na modlitwie pozwala  doznawać materialnych wyobrażeń, a przy tym nie­słusznie chlubić się osiągnięciem stanu czystej mo­dlitwy (31). Pędzi wtedy człowieka tam, gdzie może być widziany (31). Podobnie, przez skłonność ujaw­niania swojego, umartwienia, udaremnia praktykę po­stu (32). Pozwala na nieroztropne poręczanie za świeckich przed lichwiarzem (16). Budzi samozado­wolenie z poniesionych trudów (38) i z faktu, że uwol­niliśmy się od demonów (34). Zdrowie duszy i pozna­nie prawdy każe postrzegać jako owoc własnej prawo­ści (39). Sprawia, iż lekceważy się wiedzę i działanie diabła (22). Wydaje nas w objęcia demonów, spraw­ców innych namiętności - gniewu, smutku i pychy (25). Wzbudza wyobrażenie nieba, do którego jakoby niebawem się dostaniemy (27).

    Nie trudno dostrzec, że próżność obejmuje wszyst­kie dziedziny życia duchowego. Jest ślepą skłonnością istniejącą w człowieku, stąd tak trudno w systematycz­ny sposób ukazać jej działanie. Obraz tej wady u Ewagriusza jest naznaczony pustelniczym millieu, w któ­rym zrodziła się jego nauka. Tym niemniej wnioski z niej wynikające są uniwersalne. U genezy tego zła stoją jakby dwa czynniki - zawyżona ocena samego siebie i dążność do pokazania własnych dokonań w tym celu, by zdobyć uznanie innych, a zatem we­wnętrzne zakłamanie i chęć górowania nad innymi. Ostatecznie jej źródłem jest więc rozdęte „ja", pobudza­jące do zachowań nieadekwatnych do naszej pozycji. Próżność działa w ten sposób, że odrywa człowieka od jego obecnej rzeczywistości i kieruje go: 1) w świat zwodniczych marzeń, powodując niekiedy rozmycie granic pomiędzy fikcją i rzeczywistością, 2) do określo­nych działań zmierzających do pozyskania upragnio­nego statusu. W każdej chwili naszego życia próżność znajduje sobie właściwe metody. Wyszukuje te, które najbardziej odpowiadają hierarchii wartości danego człowieka.

    Ponieważ mamy tu do czynienia z mimowolnym, niezaplanowanym dążeniem, można tę sprawę ująć też inaczej. Pod wpływem próżności człowiek sponta­nicznie wybiera takie cele i środki, które pozwolą mu osiągnąć najwyższy - jego zdaniem, a także w oczach innych - status, wedle przyjętej wcześniej hierarchii wartości. U pustelnika pojawią się marzenia o stanie doskonałości. Asceta będzie sobie wyobrażał, że prze­szedł wszystkie surowe posty, pokonał demony, osią­gnął stan czystej modlitwy i stał się mistrzem du­chowym, przyciągającym uczniów złaknionych jego porad. Będzie myślał o sobie jako o uzdrowicielu cho­rych, do którego ściągają pielgrzymi, kapłanie, wybra­nym spośród tysięcy laików, a także świętym, zasługu­jącym na niebo. Nie wiadomo kiedy szlachetna po­budka dążenia do świętości przekształca się w skłon­ność do szukania awansu i sławy. Ponieważ stykamy się tutaj z siłą irracjonalną, powinniśmy wiedzieć, że jej działanie jest zmienne. Zamiast pobudzać do wy­trwałości na tej obiecującej drodze, równie dobrze może zacząć kierować nas w stronę odwrotną - na­kłaniać do zawrócenia z drogi, do zerwania z osia­dłym, pustelniczym trybem życia, do szukania kontaktu ze świeckimi i okazji do rozmów. W te przyziemne prawa psychiki włącza się przewrotna inteligencja Złe­go, który potrafi kierować tego rodzaju skłonnościami. Jeśli człowiek pójdzie za głosem własnego ja, skutki będą opłakane: egocentryzm, wewnętrzne zakłamanie, oderwanie od rzeczywistości, niezdrowa zależność od innych, karierowiczostwo, obłuda, lekceważenie in­nych, zazdrość i wiele innych nieszczęść, które człowieka próżnego czynią nieznośnym dla siebie i in­nych, i pozbawiają go błogosławieństwa Bożego. Psychologia Ewagriusza nie jest spekulacją. Daje realny obraz ludzkiej psychiki, narażonej na ogromne niebezpieczeństwo, ale i zdolnej oprzeć się temu, co ją odgradza od oczyszczającej bliskości Boga.

c. Podstawy etycznej oceny myśli

   Zasygnalizowany powyżej aspekt moralny i ducho­wy rzeczywistości psychicznej wymaga pogłębionej re­fleksji. Istotne jest również pytanie: co decyduje o kwa­lifikacji moralnej myśli?

Mnich z Pontu chętnie posługuje się kategorią grzechu myślą, kata dianoianktórą odróżnia od grzechu uczynkiem, kat’ energeian. Rozróżnienie to, ukazując niewłaściwy użytek, jaki człowiek czyni ze swoich wewnętrznych doznań, w całej ostrości przedstawia wymiar moralny ludzkiego myślenia. Grzech uczynkowy potępiło już Stare Prawo, grzech myślą - Prawo Ewangelii14. Tym pierwszym grzeszymy zarówno przeciwko bliźniemu, jak i przeciw Bogu, tym drugim - przede wszystkim przeciwko Bogu. Pierw­szy można porównać do snu, drugi zaś do drzemki. Grzech myślą to zgoda na zakazaną przyjemność. Jest to więc wewnętrzne przyzwolenie na zło, które w subiektywnej ocenie grzesznika jawi się jako do­bro. Ewagriusz chętnie nazywa tego rodzaju grzech duchowym cudzołóstwem, i czyni to zasadniczo z dwóch powodów. Po pierwsze, nasz autor zdaje się rozszerzać naukę Jezusową o cudzołóstwie w sercu na wszystkie grzechy myślą. Po drugie, inspirowany grecką filozo­fią, wskazuje na niematerialność umysłu, który ulega­jąc ciału, jego popędliwości i żądzy, simos epitemia, niejako cudzołoży z obcą sobie naturą.

    Wewnętrzna akceptacja zakazanej przyjemno­ści stanowi podstawę odpowiedzialności moralnej człowieka za powstały nieład. Wina zaczyna się tam, gdzie pojawia się świadomy i dobrowolny udział my­ślącego podmiotu. To nie sama rzecz czy jej wyobra­żenie zniewala umysł, ale jej namiętne wyobraże­nie, epatom noema. Mnich z Pontu w takiej oto sekwencji ujmuje owo zawinione uczestnictwo w ro­dzącym się misterium iniquitatis: powstanie myśli - trwanie - przyzwolenie (sigkatateisis) - czyn - złe upodobanie (kake proaipesis). Udział człowieka w powstającym złu ma zatem swoją gradację. Pierw­szy krok w niewłaściwym kierunku, to zgoda na dłuż­sze trwanie kuszącej myśli w umyśle, następny - ak­ceptacja jej treści, potem - przyzwolenie na odpo­wiedni do zaistniałego pragnienia czyn, później - sam czyn, a po jego dokonaniu - znalezienie w nim przy­jemności. Ewagriusz uwrażliwia nas na początkowy moment, od którego zaczyna się problem grzechu - na przechowywanie (exponidzein) niewłaściwych myśli. Zło należy niszczyć w samym zarodku, gdyż to właśnie zła myśl jest nasieniem grzechu.

    Ocena moralna danej myśli zależy przede wszyst­kim od stopnia przyzwolenia ludzkiej woli. Istnieją jednak również czynniki, które bądź współuczestniczą w tym psychiczno-moralnym zjawisku, bądź - jako skutek owego przyzwolenia - decydują o rozmiarze powstałego zła, a zatem także winy. Innymi słowy, nie są one bezpośrednimi sprawcami aktu moralnego zła, ale go współkształtują. Do owych czynników należy zaliczyć: źródło pochodzenia myśli, ich treść, obecny stan duchowy człowieka, a także skutki myśli.

   Nie ulega wątpliwości, że na charakter myśli wpływ ma ich źródło. Mogą one przychodzić z zewnątrz, exdzoten, być podsuwane przez Boga, aniołów albo złe duchy - są wówczas nadprzyrodzone, bądź pocho­dzić z wewnątrz, z ludzkiej natury - wtedy są natu­ralne. Ewagriusz rozróżnia w duszy ludzkiej część nierozumną, zwierzęcą, obejmującą jej niższą sfe­rę, a więc popędliwą i skłonną do gniewu, oraz część rozumną, którą stanowi ludzki rozum. Według spekulacji mnicha z Pontu jedne myśli wywodzą się wyłącznie ze zwierzęcej sfery duszy (należą do nich obżarstwo, nieczystość i chciwość), inne zaś, będąc właściwe tylko człowiekowi, wynikają z jego rozumno­ści (pycha), a jeszcze inne wywodzą się z obu sfer (acedia). Ponadto istnieją czynniki współkształtujące psychiczne obrazy. Są to zmysły, pamięć i temperament (krasis).  Czy źródło myśli określa ich moralną kwalifikację? Z pewnością nie ma nań bezpośredniego wpływu, gdyż o ocenie decyduje przyzwolenie woli. Jedyna zależność, na jaką Ewagriusz wskazuje, jest taka, że sfera nierozumna duszy zwykle dochodzi do głosu na początkowym etapie rozwoju duchowego człowieka, podczas gdy rozumna towarzyszy nam przez całe życie. Grzechy cielesne cechują raczej adepta ascezy, a duchowe dojrzałego ascetę. Skala wyrządzonych szkód zależy jednak od stopnia ludzkiej winy, a nie od rodzaju myślowego podszeptu.

  Co do pozostałych czynników określających moral­ną wartość myśli, to znaczenie materii myśli w tej dziedzinie nie wymaga wyjaśnień. Rodzaj myśli decy­duje o ich pociągającej sile oraz wpływa na posta­wę rozumu i woli. Od stanu duchowego człowieka za­leży także rozmiar ewentualnych szkód moralnych wyrządzonych przez myśli, które spotykają się z ludz­kim przyzwoleniem. Pokusa próżności i pychy doświa­dcza bardziej na etapie zdobywania poznania, gnostike, podczas gdy chciwość, obżarstwo i nieczy­stość są namiętnościami, z którymi młody adept musi walczyć na etapie praktike. Również skutki du­chowe przyzwolenia na złe myśli w sposób pośredni wpływają na rozmiar zła: zniewalają, kalają i zwodzą umysł, a nawet prowadzą do zatraty rozsądku. Ponad­to zaślepiają wewnętrzne oko kontemplacji, pozba­wiając je światła Bożego, a zatem oddalają nas od Boga.  Ostatecznie,  zamiast czcić Boga, uprawia się wówczas kult bożków.

  Zło myśli ma zatem charakter kompleksowy. Jed­nak klucz do jego usunięcia jest prosty. Ludzki wybór i akceptacja dobra w jego najmniejszym zalążku, ja­kim jest odpowiednia myśl, zapobiega powstaniu całej machiny usidlenia przez grzeszną namiętność. Strate­gia ascetyczna proponowana przez Ewagriusza jest następująca: bądź mądry przed szkodą.

d. Asceza myśli

  Teolog z Pontu zaleca, aby każdą myśl sądzić przed trybunałem serca. Trzeba być pasterzem własnych myśli. Istotnym zadaniem każdego mnicha, który do takiej walki został szczególnie powołany, jest uwolnienie umysłu z wszelkiej nieczystej myśli i przed­stawienie go Chrystusowi. Tymczasem walka z grze­chem myślowym jest trudniejsza niż z uczynkowym. Praca nad myślami stanowi więc pierwszy front chrze­ścijańskich zmagań. W nauce Ewagriusza można wy­różnić kilka elementów strategii tej walki.

  Praktike. Ten podstawowy etap ascezy Ewagriusz nazywa duchową metodą, która oczyszcza namiętną część duszy. Mąż praktyczny zabiera się stanowczo do zaprowadzenia ładu przede wszystkim we własnych myślach. Dokonuje tego przez praktyko­wanie przykazań i zdobywanie cnót przeciwnych na­miętnościom, przez modlitwę, lekturę Pisma Święte­go, czuwania, post, jałmużnę i pracę fizyczną. Korzy­sta także z kierownictwa duchowego. Na drugim etapie, podczas tak zwanej kontemplacji naturalnej, fisike, wniknięcie w ostateczne racje stworzonych bytów pomaga mu oddalić złe myśli. Praca nad my­ślami zostaje zatem wpisana w szeroki kontekst asce­tycznego trybu życia.

   Diakresis. Ewagriusz zachęca do tego, żeby być „odźwiernym serca", przepytującym każdą myśl, „od kogo pochodzi". Rozeznawanie myśli wchodzi w zakres wspomnianej kontemplacji naturalnej, a za­tem elementarnej formy teoria. Przedmiotem owego rozeznawania jest ludzka natura oraz jej psychiczna i duchowa aktywność. Jednak źródło owego rozezna­wania pozostaje ponadnaturalne. Diakrisis - w sensie ścisłym - to dar nadprzyrodzony, łaska dana umysło­wi oczyszczonemu przez modlitwę, lekturę Pisma Świętego i ascezę. Człowiek posiadający taki chary­zmat, czyli prawdziwy gnostyk, staje się mistrzem życia duchowego. Zakres owego rozeznawania pozostaje szeroki - rozpoznawanie źródeł pochodzenia po­szczególnych myśli, sposobu i okoliczności ich działa­nia, odgadywanie strategii demonicznych podstępów i wgląd w wiele innych tajników życia duchowego. Ewagriusz niewiele mówi wprost o naturze tego daru, jednak cała jego twórczość jest jego praktyczną ilu­stracją.

   Antirresis. Oryginalnym wkładem pontyjskiego mnicha w naukę ascetyczną jest proponowana przez niego metoda sporu z myślami za pomocą Biblii. Antirresis, dosłownie oznacza „słowo zaprzeczają­ce". Jest to słowo, które zbija argumenty podsuwane przez podszepty zła. Gdy zorientujemy się, że jakaś myśl nie pochodzi od Boga czy z innego szlachetnego źródła, należy odrzucić ją od siebie tak szybko, jak to tylko możliwe. Proponowaną strategię Ewagriusz najobszerniej wykłada w Prologu do pisma Antirrheticus. Ten kategoryczny sposób prowadzenia sporu z ku­szącymi myślami, jego zdaniem, jest głęboko zakorze­niony w tradycji biblijnej. Praktykował go Mojżesz, Dawid, Kohelet, a nawet sam Jezus, kuszony potrój­nie przez diabła, jak również pierwsi mnisi, na przy­kład Antoni Pustelnik. Wykorzystuje się tu pewne za­sady rządzące ludzką psychiką, a przede wszystkim prawo zmienności myśli. Spór zostaje ujęty w słowa. Szeptanymi, bądź powtarzanymi w myślach frazami Pisma Świętego, asceta zbija sugestię zła, podpowia­daną przez ludzką naturę albo złe duchy. Następuje werbalizacja pokusy,  a zatem również jej uświadomienie. Podważa   się   wiarygodność   podpowiadanej myśli a wobec jej irracjonalnej natarczywości stosuje mechanizm dziecięcej ucieczki pod opiekę Bożą. Gdy niebezpieczeństwo nie jest zbyt wielkie i zachodzi możliwość pewnego dialogu  z myślami, poleca się ich sublimację. Korzyść płynąca z poddania się rzekomo słusznej sugestii jest niczym w perspektywie wiecznego dobra obiecanego przez Słowo Boże. Walczący mnich staje w obecności Bożej i słowem natchnionym przywołuje moc jego Autora. Mobilizuje wszystkie swoje siły. Odpierając pokusę angażuje się nie tylko umysłowo, ale także wolitywnie i emocjonalnie. W istocie antirresis jest modlitewną praktyką, która ma ogromny walor terapeutyczny. Sposób, w jaki usuwa się myśl w samym jej zarodku, świadczy o roztropności profilaktycznego działania, zapobiegającego grzechowi myślą, a tym bardziej czynem.

  Mnich z Pontu, tworząc pewien system, doktrynę był teologiem ex professo. Schematyzm jego niekiedy działa zniechęcająco na tych, których fascynuje niepowtarzalność drogi każdego człowieka do świętości. Znajdujemy tu z pewnością ślady greckiego, intelektualnego spojrzenia na świat i ludzką naturę. Fascynacja doktryną Ewagriusza jeszcze dzisiaj może być wyrazem pewnego snobizmu. Jednak był on bodajże pierwszym, który ujął w spójny system całą dziedzinę życia duchowego i ascezy. Chociaż jego program ukształtowały konkretne potrzeby środowiska pustelniczego, to jednak w jego nauce, choćby w temacie ascezy myśli, wszyscy możemy znaleźć wiele dla siebie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.