Równie alergicznie reagowała Sofia na pomysły męża-utopisty dotyczące ich życia dziennego. Uznał on, że celibatowi do twarzy jest w ubóstwie i zapragnął czystość sypialni połączyć z czystym kontem. Zaapelował więc do ludzkości, by posiadający dzielili się swoim bogactwem z nieposiadającymi i dla przykładu zapowiedział m.in. rezygnację z wszystkich swoich praw autorskich. Po wściekłych protestach kobiety, która była jego żoną, zgodził się, by honoraria za utwory napisane do roku 1881 (w tym oczywiście za Wojnę i pokój, w tym oczywiście za Annę Kareninę) nadal trafiały do rodziny. Jedenaście lat później ta pani odniosła jeszcze jeden sukces - podpisano akt o zrzeczeniu się przez patriarchę praw do „majątku nieruchomego” na rzecz szanownej małżonki i dzieci (podpisu pod dokumentem nie złożyła jedynie Maria). Jasna Polana przypadła czteroletniemu Iwanowi, a do czasu osiągnięcia przez niego pełnoletniości posiadłością miała zarządzać Sofia.
Te dwa pyrrusowe zwycięstwa materii nad duchem (egoizmu nad altruizmem, zdrowego rozsądku nad szaleństwem, antyutopii nad utopią, dobra rodziny nad szczęściem ludzkości) sprawiły, że Tołstoj bezgranicznie zaufa swemu najbliższemu wyznawcy i uczniowi - Władimirowi Czertkowowi (1854-1936), który jako ten trzeci ostatecznie zatopi jasnopolański „Titanic”.
Po trzydziestu toksycznych latach drogi małżonków ostatecznie się rozeszły. On - nie licząc się z konsekwencjami - wciąż coś majstrował przy swoim życiu, ona - niewolnica królowej Wiktorii, zaplątana w sieci rozwieszonej między odpowiedzialnością a konwenansami - rozumiała, że prawo do zmian utraciła 23 września 1862 roku. A ponieważ nie była bezkrytyczną, infantylną masochistką (jak młodsza od niej o cztery żona innego znanego pisarza), więc za pamięć o tamtym dniu płaciła wysoką cenę, o której najwięcej wiedział jej nasączony bólem i frustracją pamiętnik: „Dawniej przepisywałam to, co pisał, i to mnie cieszyło. Teraz daje wszystko córkom, a przede mną starannie ukrywa. Bardzo systematycznie zabija mnie i usuwa ze swego życia osobistego, co mnie okropnie boli. Nieraz ogarnia mnie wściekła rozpacz. Chciałabym zabić się, uciec gdzieś, pokochać kogoś - wszystko, byle nie żyć z człowiekiem, którego mimo wszystko całe życie za coś kochałam, choć teraz widzę, jak bardzo go idealizowałam, jak długo nie chciałam zrozumieć, że była w nim tylko zmysłowość. [...]. A teraz oczy mi się otworzyły, widzę, że moje życie jest przegrane” (20 listopada 1890, Pam., 78); „Jeżeli zbawienie człowieka, jego zbawienie duchowe, polega na zabijaniu życia bliźniego - to Lowoczka jest zbawiony” (11 grudnia 1890, Pam., 81); „Wszystkie jego pamiętniki są przesycone [...] samoubóstwieniem” (16 grudnia 1890, Pam., 83)[72].
Czarowi papy Lwa uległy - mama Sofia miała rację - córki. Były mu bezgranicznie oddane, wierne i bezkrytycznie wierzące w jego ideały („[...] My, dzieci [czytaj: córki], za zgodą ojca osiągnęliśmy maleńkie zwycięstwo nad matką. Pozwoliła nam pracować w lecie razem z chłopami na polu”). Był nie tylko ich ojcem, ale przede wszystkim Wielkim Bratem kontrolującym każdy ich krok, a one nie miały przed nim żadnych tajemnic. Był nawiedzonym hipnotyzerem, który podczas codziennych seansów zarażał je swoją nienawiścią do „obrzydliwej cielesności”, a one chętnie spowiadały się z każdej, najbardziej niewinnej myśli damsko-męskiej. Któregoś styczniowego dnia 1894 roku, pisała we wspomnieniach Tatiana, „[...] zaczęliśmy czemuś mówić o moich romansach i papa liczył moich konkurentów - doliczyliśmy się dziesięciu. Papa cieszył się, że tak pomyślnie przeszłam obok nich wszystkich i życzył mi, żeby i nadal tak było”.
Tadeusz Klimowicz
Pożar serca. 16 smutnych esejów o miłości, o pisarzach rosyjskich i ich muzach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.