Wiedza Sokratesa: wartość absolutna
intencji moralnej
Przeczuwamy już, czym jest wiedza
Sokratesa leżąca
poza jego niewiedzą. Sokrates mówi, i ciągle
to powtarza, że
nic nie wie, niczego nie może nauczyć innych,
inni powinni
myśleć sami i sami odkrywać własne prawdy. Ale
wolno
przecież zapytać, czy nie istnieje jakaś wiedza, którą
Sokrates odkrył dla siebie i w sobie. Otóż pozwala się jej
domyślać pewien fragment Obrony Sokratesa26, w którym
przeciwstawione zostają sobie wiedza i niewiedza. Sokrates
formułuje możliwy zarzut przeciwko sobie: „Czyż nie wstyd
ci,
że żyłeś w sposób, który cię dziś stawia w obliczu
śmierci?”. I odpowiada:
Z tego punktu widzenia niewiedzą wydaje się obawa śmierci.[...] ty nieładnie mówisz, człowiecze, jeżeli, twoim zdaniem, z góry widoki życia lub śmierci obliczać powinien człowiek, a nie na to tylko patrzeć, kiedy działa, czy postępuje słusznie, czy niesłusznie i czy robi tak, jak człowiek dzielny, czy jak lichy.
Bo obawiać się śmierci [...] to nic innego nie jest, jak tylko mieć się za mądrego, choć się nim nie jest. Bo to znaczy myśleć, że się wie to, czego człowiek nie wie. Bo o śmierci żaden człowiek nie wie, czy czasem nie jest dla nas największym ze wszystkich dobrem, a tak się jej ludzie boją, jakby dobrze wiedzieli, że jest największym złem. A czyż to nie jest głupota, i to ta najpaskudniejsza: myśleć, że się wie to, czego człowiek nie wie?
Sam Sokrates wie, że nie wie nic o
śmierci, ale za to
twierdzi, że wie coś o zupełnie innej
sprawie:
A że krzywdy wyrządzać i nie słuchać lepszego od siebie boga czy człowieka — jest czymś złym i hańbą, to wiem. Więc zamiast się chronić od takiego zła, o którym wiem, że jest złem, ja takich rzeczy, o których nie wiem, czy przypadkiem nie są właśnie dobre, ani się bać, ani przed nimi uciekać nie myślę.
Warto odnotować, że tutaj wiedza i
niewiedza nie
dotyczą idei, lecz wartości: wartości śmierci z
jednej strony,
i dobra i zła moralnego z drugiej. Sokrates nie wie,
jaką
wartość przypisać śmierci. Nie w jego to mocy; z
definicji
brak mu doświadczenia własnej śmierci. Natomiast zna
wartość moralnego działania i intencji moralnej. One zależą
od
jego wyboru, od jego decyzji, od jego zaangażowania;
z niego samego
biorą początek. Tutaj raz jeszcze wiedza
równać się będzie nie
zespołowi twierdzeń, abstrakcyjnej
teorii, lecz pewności wyboru,
decyzji, inicjatywy; wiedza to
nie wiedza po prostu, lecz wiedza o
preferencji, wiedza
życiowa. I to właśnie wiedza o wartości
będzie przewodniczką
Sokratesa w dyskusjach z jego rozmówcami.
I jeżeliby mi kto z was zaprzeczał i mówił, że dba, ja go nie puszczę i nie dam m odejść, ale go będę pytał i badał, i przekonywał, i jeśli dojdę do przekonania, że on nie ma dzielności naprawdę i tylko tak mówi, to będę go poniewierał, że o najwyższe wartości mniej dba, a rzeczy lichsze wyżej stawia.
Wiedzę o wartości czerpie Sokrates ze
swego doświadczenia wewnętrznego, doświadczenia wyboru, który ją
za sobą
pociąga. I w tym wypadku okazuje się, że wiedza istnieje
tylko
w osobistym akcie odkrycia, znalezienia czegoś we własnym
wnętrzu. U Sokratesa wewnętrzność tę wzmacnia jeszcze
wyobrażenie demona (daimon), boskiego głosu, który w nim
przemawia i powstrzymuje go od robienia pewnych rzeczy.
Trudno
powiedzieć, czy chodzi tu o doświadczenie mistyczne,
czy o obraz
mityczny. Ale wolno chyba dopatrzyć się pewnego
pierwowzoru
świadomości moralnej, sumienia.
Wygląda więc na to, że Sokrates
implicite zakładał, iż
u wszystkich ludzi istnieje wrodzone
pragnienie dobra.
Również w tym sensie mówił o sobie, że jest
zwykłą
akuszerką: jego rola ogranicza się do uświadomienia
swoim
rozmówcom ich wewnętrznych możliwości. Teraz lepiej
rozumiemy znaczenie paradoksów Sokratesa: nikt nie jest
zły
umyślnie oraz: cnota to wiedza. Chodzi w nich o to,
że jeśli ktoś
popełnia zło moralne, to dlatego, że spodziewa
się w nim znaleźć
dobro, a jeśli jest cnotliwy, to dlatego, że
całą swą duszą i
całym swym istnieniem wie, gdzie mieści
się dobro prawdziwe. Całe
tedy zadanie filozofa sprowadza
się do umożliwienia rozmówcy, by
się w pełnym tego słowa
znaczeniu „przekonał”, jakie jest
prawdziwe dobro i prawdziwa wartość. U podstaw wiedzy sokratejskiej
leży miłość
dobra.
Toteż najistotniejsza treść wiedzy
sokratejskiej to „wartość
absolutna idei moralnej” i pewność,
jaką przynosi wybór tej
wartości. Oczywiście powyższe
sformułowanie pochodzi
z naszej epoki, Sokrates by go nie użył.
Ale może być
przydatne, gdy zechcemy uwypuklić wagę
Sokratesowego
przesłania w całej jego pełni. Można rzec, że dla
człowieka
pewna wartość jest absolutna wtedy, gdy ów człowiek
gotów jest za nią umrzeć. Tak właśnie rzecz się ma
z
Sokratesem, gdy chodzi o to, co „jest najlepsze”, a więc
o
sprawiedliwość, obowiązek, czystość moralną. Powtórzy
on
kilkakrotnie w Obronie, że woli śmierć i niebezpieczeństwo
niż rezygnację ze swojej powinności i swojej misji. W Kritonie
Platon opisuje, jak to Sokrates każe przemówić
prawom
ateńskim, które uświadamiają mu, że jeśli spróbuje
uciec i
uniknąć wyroku, wyrządzi krzywdę całemu miastu,
dając zły
przykład nieposłuszeństwa prawom: nie powinien
więc stawiać
swego życia ponad to, co niesprawiedliwe.
I jak mówi Sokrates w Fedonie :
[...] myślę, że dawno by te ścięgna i te kości były gdzie w Megarze czy między Beotami, dokąd by je poniosło mniemanie o tym, co najlepsze, gdybym ja sam nie uważał za rzecz sprawiedliwszą i piękniejszą, zamiast uciekać i wyrywać, poddać się państwu i ponieść karę, którą mi wymierzono.
Ta absolutna wartość wyboru moralnego
objawi się
i w innym wymiarze. Oto Sokrates oświadcza: „do
człowieka
dobrego nie ma przystępu żadne zło ani za życia, ani
po
śmierci”. Znaczy to, że wszystkie rzeczy, które ludziom
wydają się złem: śmierć, choroba i nędza, dla niego złem nie
są. W jego oczach istnieje tylko jedno zło: moralne, i tylko
jedno
dobro, jedna wartość: wola czynienia dobra. Co
sugeruje, że nie
należy wzbraniać się przed nieustannym
i rygorystycznym
kontrolowaniem swego sposobu życia,
przed sprawdzaniem, czy zawsze
kieruje nim wola czynienia
dobrze. Można w jakiejś mierze
twierdzić, że Sokratesa nie
interesuje definiowanie teoretycznej,
obiektywnej treści
moralności (a więc tego, co należy robić),
lecz wiedza o tym,
czy chce się, realnie i konkretnie, robić to,
co uważa się za
słuszne i dobre (a więc jak należy postępować).
W Obronie
Sokrates nie przedstawia żadnych argumentów
teoretycznych
dla wyjaśnienia tego, co go zmusza do badania
własnego
życia i życia innych. Ogranicza się do zakomunikowania,
że
po pierwsze, jest to jego misja powierzona mu przez boga,
po
drugie zaś, że tylko takie jasne i rygorystyczne widzenie siebie
samego może nadać życiu sens.
Bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto.*
* Platon, Obrona Sokratesa, 38 a
P. Hadot, Czym jest filozofia
starożytna
Przełożył Piotr
Domański
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.