Cztery Szlachetne Prawdy są strukturą, tym samym zrozumienie jakiejkolwiek z nich, oznacza zrozumienie pozostałych (SN 56 : 30). Konsekwentnie, dwie pierwsze prawdy opisujące doświadczenie puthujjany, zwykłego człowieka bez wglądu w Naturę Rzeczy są na tym samym poziomie złożoności co pozostałe, inaczej mówiąc, choć dwie pierwsze opisują sytuację zwykłego człowieka, a dwie następne mówią o czymś tak tajemniczym jak nibbana, zwykły człowiek nie rozumie swego własnego doświadczenia w tym samym stopniu w jakim nie posiada wiedzy o nibbanie, czy doświadczeniu arahata (w Sutrach arahat i nibbana są synonimami).
Słynne powiedzenie Buddy, "kto widzi współzależne powstawanie widzi Dhammę", jak i "kto widzi Dhammę widzi mnie" jest zatem jak najbardziej uzasadnione. Współzależne powstawanie w końcu to nic innego niż Druga Szlachetna Prawda (AN 3 :61) a Budda jest tym który stał się Dhammą - dhammabhūta. (W pewnym sensie jako że Sutty opisują Dhammę, możemy je widzieć jako produkt "osobistego" doświadczenia Buddy. Tyle, że inaczej niż w książkach opisujących szczegółowe doświadczenia osobiste, Budda w Sutrach kładzie nacisk na to co jest uniwersalne w jego doświadczeniu, to jest na to co może być doświadczone przez każdego kto uczyni odpowiedni wysiłek i spełni odpowiednie warunki).
Skoro współzależne powstawanie jest powstaniem cierpienia, merytoryczna wiedza o tym jak Sutty definiują "cierpienie" bez wątpienia powinna nam się przydać w intelektualnym wysiłku zrozumienia współzależnego powstawania.
1) W skrócie pięć kategorii utrzymywania -pañcupādānakkhandha - jest cierpieniem. (SN 56:11)
Pañcupādānakkhandha definiowane są jako:
Osoba -sakkaya- MN 44
Brzemię - bhārahāra - SN 22: 22
Nibbana jest definiowana jako wstrzymanie istnienia -bhava- (SN 12: 68) czy wykorzenienie wyobrażenia "jestem", (AN 9: 3) zatem możemy zrównać postawę "jestem" czy stan istnienia jako cierpienie.
"Uprzednio jak i teraz tego co nauczam, to cierpienie i wstrzymanie cierpienia" (MN 22) to dictum Buddy powinno być widziane w świetle powyższych definicji. Ponieważ ignorancja - w kontekście współzależnego powstawania - jest definiowana jako niewiedza o Czterech Szlachetnych Prawdach, czy upraszczając o cierpieniu i jego wstrzymaniu, nasza definicja cierpienia jako stan istnienia - postawa "jestem" wymaga dodatkowego uzupełnienia, otóż od takiego "cierpienia" jest wolny tylko arahat, a wiedza o cierpieniu lub jej brak jest różnią pomiędzy zwykłym człowiekiem a sotapanną, który choć jest ariya, szlachetnym, rozumiejącym Cztery Szlachetne Prawdy, bynajmniej nie jest jeszcze arahatem. Nie mniej, to właśnie od poziomu sotapanny zaczyna się prawdziwa praktyka Dhammy - co teoretycznie powinno być dla nas zrozumiałe: by położyć kres "cierpieniu" trzeba nie tylko je dokładnie rozumieć, trzeba także znać stan wolny od cierpienia.Co zatem jest cierpieniem będącym częścią "struktury istnienia" wspierającym postawę "jestem" od którego sotapanna w odróżnieniu od puthujjany jest już wolny?
Otóż tam gdzie sotapanna widzi bezpośrednio stan cierpienia i wstrzymanie cierpienia, pod wpływem ignorancji, zwykły człowiek widzi to, co zwykliśmy nazywać "moim ja". Bardziej dokładnie jest to "ja spersonalizowane" pewien wizerunek siebie samego (po angielsku self-image) związany z konkretną samo-identyfikacją, nie tylko jestem ale także mam mniej lub bardziej sprecyzowany pogląd na to czym jestem. W Pali ten aspekt ignorancji znany jest jako sakkayaditthi, pogląd na osobowość i to właśnie od tego poglądu sotapanna zdołał się uwolnić (choć wyobrażenie "jestem" jest dalej u niego obecne). Tu powinniśmy zrobić dygresję o pewnym problemie z tłumaczeniem, związanym z naturą języka polskiego. Otóż zarówno w Pali jak i angielskim te dwa poziomy ignorancji czy cierpienia są wyraźnie widoczne na poziomie werbalnym, self czy atta jest tym cierpieniem od którego sotapanna jest już wolny i to możemy zdefiniować jako ignorancję na poziomie refleksyjnym. Natomiast "I" choć tak jak "self" tłumaczy się na polski jako "ja" jest zwiazane z ignorancją na poziomie pre-refleksyjnym, od której jest wolny tylko arahat. Problem na poziomie werbalnym jest praktycznie nierozwiązywalny gdyż w rzeczy samej to właśnie "moje ja" jest samym korzeniem cierpienia i nie powinniśmy go zastąpić innym słowem jak na przykład tłumacz, który próbował słowa "sobość".
Na poziomie egzystencjalnym, wystarczy jednak rozumieć różnicę, w Sutrach atta czy "ja" jest zawsze związane z konkretnym poglądem czym to moje "ja" jest, innymi słowy jest to "ja spersonalizowane" ale uwolnienie się od poglądu na osobowość - przekonania że jest się osobą - sakkaya - żyjącą w świecie - nie uwalnia jeszcze od pre-refleksyjnej tendencji do tego co po angielsku tłumaczy się jako "I" . Częściowo problem omijamy tłumacząc asmimana - conceit "I am" jako "wyobrażenie jestem" a nie "ja jestem" niestety "I" i "mine" making nie da się przetłumaczyć inaczej niż "ja" i "moje".
Nie mniej, jeżeli jesteśmy zwykłym człowiekiem, który bądź co bądź tego że jest, jest absolutnie pewny, i tej pewności nie da się bezpośrednio podważyć, uświadomimy sobie, że to co podważa bezpośrednio Budda to konkretny pogląd na to czym jestem, czym jest moje "ja" to tym samym powinniśmy zrozumieć że taka personifikacja, ucieleśnienie "ja" jest dokładnie tym aspektem cierpienia, od którego najpierw musimy się uwolnić. I taka personifikacja ja nie jest bynajmniej czymś czego nie da się podważyć, choć "ja" jest czymś co wydaje się trwałym, nasz wizerunek siebie samego z czasem ulega zmianie. O ile jednak niektórzy mówią o prawdziwym "ja" Budda mówi że z czymkolwiek swe ja zidentyfikujemy, pogrążamy się w nieprawdzie, gdyż prędzej czy później ta samo-identyfikacja okaże się błędna. Co najwyżej możemy mówić nie o "self" ale "I" związanym z ignorancją na poziomie pre-refleksyjnym, z postawą "jestem", jako o mniej nieprawdziwym "ja", gdyż niespersonalizowanym przez samo-identyfikację z jakimkolwiek aspektem doświadczenia, będącym nieuchronnie nietrwałym.
Teraz kontekst powiedzenia Buddy o tym że naucza tylko cierpienia i wstrzymania cierpienia powinien być dla nas jasny. Otóż to dictum Buddy pojawia się w odpowiedzi na oskarżenie go przez niektórych o anihilacjonizm istniejących stworzeń. Te oskarżenie jest czynione pod wpływem sakkayaditthi.
Zwykły człowiek uwięziony jest w dialektyce "być albo nie być" (MN 11) i albo popada w sasattavadę, albo w ucchedavadę, poglądy o trwałości czy nietrwałości "ja". (Itv 49) I oczywiście z punktu kogoś przekonanego o nieśmiertelności swojej duszy, czy ja, cel buddyjskiej praktyki - wstrzymanie istnienia - może się wydawać anihilacją.
Jednakże inteligentny chrześcijanin nie powinien mieć takiego problemu z Nauką Buddy. Budda mówi mu: "jesteś pewny nieśmiertelności swej duszy czy swego ja. W porządku, nikt tu nie twierdzi, że nieśmiertelność jest poza twoim zasięgiem. Nie mniej zauważ że twój wizerunek siebie samego jest związany z identyfikacją z rzeczami w przestrzeni i czasie, takimi jak na przykład ciało. Ciało jest nietrwałe, zatem nie może być widziane jako ja".
Wiedza o tym że idee subiektywności, przekonania o byciu podmiotom, osobą, są związane z poczuciem trwałości, jest absolutnie niezbędna dla zrozumienia Nauki Buddy. Nawet ateista, choć wierzy, że wraz ze śmiercią ciała jego istnienie dobiegnie końca, widzi trwałe, niezmienne "ja" które przemieszcza się od narodzin do śmierci. O ile ateista jest raczej na przegranej pozycji, ci którzy wierzą że jest coś trwałego co przetrwa śmierć ciała mogą skorzystać z Nauki Buddy. Tyle tylko że muszą już tu i teraz zobaczyć iż przekonanie o byciu odseparowaną osobą jest wynikiem identyfikacji tego co z definicji jest trwałe - "ja" z rzeczami które są nietrwałe, a zatem ta samo-identyfikacja musi być już teraz jako błędna, porzucona. Inaczej faktycznie co prawda przetrwają śmieć ciała ale nie uzyskają prawdziwej nieśmiertelności jako "nie zaznania śmierci na wieki" a tylko nieśmiertelność o której poeta mówi:
For one who lives mor lives than one,
More deaths one must die.
Ale przecież to co nazywamy śmiercią, jest tylko śmiercią pewnego obiektu w polu świadomości, jeżeli samo-identyfikacja z ciałem zostaje porzucona, idea "ja umieram", czy "ja umrę" traci swój sens i znaczenie. I to jest właśnie wiedza sotapanny który widzi bezpośrednią relację kiedy to jest (ignorancja) - to jest (śmierć). Innymi słowy widzący współzależne powstawanie widzi każde jego ogniwo, w tym oczywiście śmierć, jako tu i teraz nietrwałe, determinowane i powstałe współzależnie od obecnego tu i teraz warunku, mianowicie ignorancji. Czymkolwiek by ta rzecz nie była, jest ona widziana bezpośrednio jako nie warta traktowania personalnie, jako nie moja i nie-ja. Oczywiście mówimy tu o właściwym poglądzie. Choć jak powiada Nisargadatta Maharaj, emocjonalne reakcje zrodzone z ignorancji i braku uważności nigdy nie są usprawiedliwione, właściwy pogląd bynajmniej od nich nie uwalnia. To co daje właściwy pogląd to wiedza że faktycznie takie reakcje nigdy nie są usprawiedliwione, oraz wiedza o ścieżce prowadzącej do całkowitego zaniku takich reakcji. Wiedza o nietrwałości śmierci niekoniecznie uwalnia sotapannę od niepokoju związanego z fizycznym aktem śmierci. No ale to samo można powiedzieć także o wizycie u dentysty...
Wszystkie determinacje są nietrwałe
Wszystkie determinacje są cierpieniem
Wszystkie rzeczy są nie-ja
ta doktryna jest fundamentalna dla zrozumienia współzależnego powstawania. "Ja" wydaje się czymś trwałym, niezależnym podczas gdy wgląd w współzależne powstawanie podważa tą fałszywą wizję i daje wiedzę że jakakolwiek to rzecz, nie może być wzięta za "ja", gdyż zależy od pewnej konkretnej determinacji, która sama w sobie jest nietrwała. Faktycznie współzależne powstawanie, w swym dwunastoczłonowym łańcuchu, jest ciągiem determinacji i współzależnie powstałych rzeczy, których istnienie zależy od poprzedzającej je determinacji. I tak, zwykły człowiek, bez wiedzy o Nauce Buddy, bazując na swym bezpośrednim doświadczeniu "wie" że się urodził w przeszłości oraz że umrze w przyszłości. I tą "wiedzę", współzależne powstałą od tu i teraz obecnej w jego doświadczeniu ignorancji opisuje współzależne powstawanie: z ignorancją jako warunek .... narodziny, z narodzinami jako warunek, starość i śmierć. Istotnie widziana w ten sposób relacja pomiędzy narodzinami i śmiercią może być widziana jako relacja temporalna, przyczyny i skutku. Oczywiście gdy nie ma się wiedzy o Czterech Szlachetnych Prawdach:
1 Stan istnienia - "jestem" = cierpienie
2 "Jestem" jest współzależnie powstałe
3 Wstrzymanie wyobrażenia "jestem" = wstrzymanie cierpienia
4 Jest ścieżka bezpośrednio prowadząca do wstrzymania wyobrażenia "jestem"
Powiedzieliśmy już, że Cztery Szlachetne Prawdy są strukturą, a zatem jako taka są atemporalne, czyli opisują doświadczenie tu i teraz przeżywane przez puthujjanę (dwie pierwsze prawdy) i przez arahata (dwie kolejne prawdy).
Co zresztą widać w pewnych Sutrach zaczynających się od "przykazania": zostaw przeszłość, zostaw przyszłość, pouczę cię o Dhammie. Kiedy to jest to jest, z ignorancją jako warunek...Wiedza o tym że się jest, jest absolutnie bezpośrednią, "byłem" i "będę" są tylko pochodnymi wyprowadzonymi z bardziej fundamentalnego przekonania "jestem". I teraz, to czego nie widzę jako zwykły człowiek to bezpośrednia zależność mojego "istnienia" od tu i teraz obecnej ignorancji. Czego nie widzę? Biorąc za przykład relację z narodzinami jako warunek, starość i śmierć, nie widzę iż śmierć jest nietrwała, determinowana i powstała współzależnie od obecnej tu i teraz determinacji (sankhara) mianowicie narodzin. Nie widzę, że gdyby tego nie było (narodzin) nie byłoby i śmierci. I nie widzę także iż o ile narodziny ciała faktycznie miały miejsce w przeszłości, a jego śmierć w przyszłości, moje narodziny zalażą od obecnej tu i teraz postawy widzenia rzeczy (w tym ciała) jako: "to moje, tym jestem, to moje ja".
Zatem z ignorancją jako warunek determinacje powinno być widziane w świetle Sutty MN 115, która mówi że mnich obeznany w elementach, wie o tym że są dwa elementy, determinowany, i nie-determinowany. I choć element nie-determinowany jest stale obecny, z uwagi na ignorancję i błędne skierowanie uwagi (ayoniso manisakara) w doświadczeniu puthujjany jest "przesłonięty" tym co determinowane. I oczywiście absolutnie wszystkie rzeczy w przestrzeni i czasie, są rzeczami które z jednej strony są determinacjami, od ich istnienia zależy istnienie innych rzeczy, jak i rzeczami determinowanymi i współzależnie powstałymi, które istnieją tylko dzięki obecności innych rzeczy (determinacji czy sankhara). Zatem cały ciąg determinacji i rzeczy współzależne powstałych jest obecną strukturą ignorancji i może być bezpośrednio zobaczony tu i teraz. Tylko tu i teraz. Interpretowanie współzależnego powstawania jako temporalnego opisu dotyczącego np trzech, dwóch, jednej egzystencji, czy też egzystencji z momentu na moment automatycznie wyklucza możliwość zobaczenia atemporalnej relacji pomiędzy ignorancją a "moją" egzystencją tu i teraz.
Bazując na fundamentalnym przekonaniu "jestem" możemy mówić że Nauka Buddy uczy nas samopoznania. Jednakże naszym zadaniem jest nie tyle poznanie tego czym jesteśmy, a raczej odkrycie i poznanie tego czym nie jesteśmy a co błędnie z uwagi na ignorancję traktujemy jako: "to moje, tym jestem, to moje ja".
Metafizycznie możemy powiedzieć że w rzeczywistości "jesteśmy" elementem nie-determinowanym. Kto ma wątpliwości co do poprawności tego metafizycznego twierdzenia, może się zadowolić skromniejszym: kiedy wszelka samo-identyfikacja z tym co nietrwałe, determinowane i powstałe współzależnie zostaje porzucona, to co ciągle pozostanie po wstrzymaniu wyobrażenia "jestem" to element nie-determinowany.
Warto zauważyć że Sutty opisują i rzadko wyjaśniają, chyba że w odpowiedzi na konkretne pytanie, ale i wtedy odpowiedź przeważnie jest w formie opisu. I tak, to że idea bycia podmiotom, subiektywnym "ja" jest związana nierozerwalnie z poczuciem trwałości jest w Suttch brana za pewnik i oczywistość.
Podejście metafizyczne stara się pewne rzeczy wyjaśnić. W tym wypadku możemy sobie pozwolić na spekulację iż to poczucie trwałości otrzymujemy niejako w darze od elementu nie-determinowanego. Tragedia naszej egzystencji, czy cierpienia wynika z dalszej projekcji tego poczucia trwałości na rzeczy z których wyprowadzona jest nasza tożsamość, a które są wszystkie nietrwałe. I tak jak poszukiwanie trwałego szczęścia w oparciu o nietrwałe rzeczy z góry skazane jest na niepowodzenie, tak i wszelka determinacja: "to moje, tym jestem, to moje ja" prędzej czy później musi okazać się nietrwałą i związaną z cierpieniem. Problem w tym by to zobaczyć przed jej dokonaniem a nie po tym jak dobiegnie końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.