wtorek, 22 października 2024

Dowcipy żydowskie

 Na chodniku siedzi ślepiec z tabliczką: „Niewidomy prosi o wsparcie. Od Żydów się nie przyjmuje.”

Przechodzący Żyd: „Pan to zdejmie, to dam pięć marek.”

Ślepiec: „Pan mnie idziesz uczyć, jak żebrać u tych bandytów?”

W berlińskiej kawiarni siedzą dwaj Żydzi. Jeden odzywa się z ciężkim westchnieniem:

„Ale ten Mojsze to chaliera.”

„Wypluj to słowo! Jak ty się wyrażasz o naszym wielkim proroku! Wszak czy on nie wyprowadził nas z Egiptu?”

„No właśnie. A już miałbym brytyjski paszport.”

W początkach szkoły hitlerowskiej. „Co ty wiesz o starożytnych Germanach, Moniek?

„Samo najlepsze, panie profesorze!”

Rok 1933. Urzędnik z ambasady egipskiej w Berlinie zostaje na ulicy sponiewierany za swój semicki wygląd. Jednak legitymuje się wobec napastujących go hitlerowców i ci przepraszają go.

Jeden z nich powiada:

„Żydów trzeba wytępić!”

Na to Egipcjanin: „Nie róbcie sobie złudzeń. Myśmy to próbowali zrobić już cztery tysiące lat temu.”

Dwaj przechadzający się wieczorem Żydzi spostrzegają za sobą dwóch mężczyzn w brunatnych koszulach SA.

Jeden Żyd szepce: „Uciekajmy.”

„Co się boisz? Przecież nie dadzą nam rady.”

„Nie wiadomo. Ich jest dwóch, a my jesteśmy sami.”

Mojsze Szuwaks w samą porę przewidział agresję hitlerowską i jej skutki, tak iż zdążył jeszcze wymienić wszystko, co miał, na złoto, i przewieźć je do Stanów Zjednoczonych.

Jak to zrobił?

Kazał sobie wyrwać wszystkie zęby i przetopił swoje złoto na pięć solidnych protez dentystycznych.

Na kontroli celnej w USA wyjaśnił, że są mu one konieczne ze względów religijnych, ponieważ nie wolno mieszać potraw mięsnych z mlecznymi, a na święto Pesach sfermentowanego z koszernym, więc do każdego z nich musi być osobne wyposażenie.

Amerykański celnik poczuł się bezradny wobec takiej religijności.

„Okay. A na co piąty komplet?”

„Proszę na to spojrzeć po ludzku. Czy ja nie zjadłbym od czasu do czasu szyneczki albo innej wieprzowinki? Tym bardziej nie wolno mi tego mieszać z tamtymi.”

(Powyższe zakazy dotyczą naczyń itd .kuchennych i stołowych. Ale nie uzębienia. Jestst to rozbudowany dowcip o imigrancie wiozącym do Izraela pięć lodówek.)

Asymilujący się w Niemczech Żydzi często

nadawali swym dzieciom imiona od bóstw i bohaterów

starogermańskich. Przez to wśród Żydów

rozpowszechniło się m.in. imię Zygfryd.

Na plaży w Tel Awiwie bawią się Zygfrydek z Wotankiem.

„Co ty, Zygfrydek, nie jesteś obrzezany?”

„Bo jeszcze nie wiadomo, czy my tu zostaniemy.”

Dwie dziewczyny niemieckie zwierzają się sobie z marzeń o wielkiej miłości. Irmtraud powiada:

„Ach, kiedyż nadejdzie mój Zygfryd?”

Na to Hildegard: „Czy to musi być Żyd?”

Z obozu koncentracyjnego nad granicą holenderską uciekło dwóch Żydów. Hitlerowcy ścigają ich na motocyklach, uciekinierzy w ostatniej chwili, wspomagani przez holenderską straż graniczną, przebiegają granicę z Holandią. Serdecznie przyjęci, nakarmieni, odesłani zostają z oddziałem wojsk holenderskich w głąb kraju.

W drodze jeden drugiemu szepce melancholijnie na ucho:

„To się u tych Holendrów nazywa: maszerować! Zobaczyliby oddział naszych SA-manów!”

Erich Maria Remarque musiał uciekać z Niemiec hitlerowskich za to, że napisał pacyfistyczną powieść Na zachodzie bez zmian. Kiedy go spytano, czy nie tęskni do Niemiec, odpowiedział:

„A czy ja jestem Żydem?”

Tenenbaumowi udało się przed holokaustem wyemigrować z Niemiec do Palestyny, gdzie po latach umarł. Wdowa wkłada mu do trumny odznaczenia, nadane za bohaterstwo w armii niemieckiej podczas pierwszej wojny światowej, i wzdycha:

„Któż by to pomyślał, że mój biedny, waleczny Hans będzie kiedyś spoczywał w obcej ziemi!”

Wkrótce po wprowadzeniu przez Hitlera ustaw norymberskich, ograniczających prawa Żydów do zatrudnienia, przejezdny cyrk w Augsburgu ogłosił swój sensacyjny numer: człowiek przebrany w skórę lwa będzie walczył z tygrysem. Lecz jedyny chętny, jaki się zgłosił do tej roli, okazał się Żydem. Takie zajęcie nie figurowało na liście zakazanych, więc za pokaźną sumę wynajęto go do tej roli.

Kiedy przebrany za lwa delikwent znalazł się wobec tygrysa, ogarnęło go jednak przerażenie i wydawszy groźny ryk, zakończył go po cichu formułą: Szema Jisrael! wygłaszaną w obliczu śmierci.

Tygrys też zaryczał i zakończył szeptem: Adonaj Elohenu Adonaj echad! czego zachwycona widownia nie dosłyszała. Jak i wyszeptanego zakończenia: „A myślał wujek, że w Augsburgu już nikt inny nie potrzebuje zarobić na życie?”

Ta hebrajska formuła wyznania wiary znaczy:

(Słuchaj, Izraelu! Pan jest Bogiem Naszym, Pan jest jeden.)

Żyd w Berlinie kupuje każdego ranka Völkischer Beobachter, spogląda na pierwszą stronę i wrzuca gazetę do kosza.

„Pan wcale nie czyta tej gazety?”

„A po co mam czytać hitlerowskiego szmatławca?”

„To po co pan go kupuje?”

„Bo czekam na jeden nekrolog.”

„Ale do nekrologów też pan nie zagląda! One przeważnie są na ostatniej stronie.”

„Ten będzie na pierwszej stronie.”

Rok 1939 na dworcu w Innsbrucku. SS-mani wloką kilku Żydów do pociągu. Przyglądają się temu dwaj rdzenni Tyrolczycy w kurtkach i skórzanych spodenkach. Jeden odzywa się do drugiego w autentycznie tyrolskim dialekcie: „Ale głupie te Żydy! Powdziewaliby skórzane portki, jak my, i nikt by ich nie rozpoznał.”

Drugi Tyrolczyk: „Komu pan idziesz mówić?”

„Słyszałeś, że Wendryner się powiesił?”

„No, jeżeli mógł sobie przez to poprawić sytuację…”

W roku 1946 w Wiedniu na skrzyżowaniu przy Operze gawędzą sobie amerykański pułkownik i brytyjski kapitan. Przechodzi francuski major. Amerykanin woła do Anglika:

„No popatrz! Teitelbaum też wrócił do Wiednia!”

W roku 1946 spotykają się w londyńskiej dzielnicy Swiss Cottage, gdzie skupia się większość żydowskich uchodźców z Niemiec, panie Gitla Rotspitz i Norma Spiegelstein. Pierwsza zachodzi w głowę, jak dostać obywatelstwo brytyjskie.

Druga mówi z dumą:

„Ja to jestem rodowita Brytyjka.”

„Coś takiego? A gdzie pani się urodziła, pani Spiegelstein?”

„W Berlinie. Ale w strefie brytyjskiej.”

Długo po wojnie spotykają się na ulicy dwaj byli hitlerowcy.

„Jak ci się powodzi?”

„Okropnie. Dom spalił mi się z całą zawartością, przy denazyfikacji odebrano mi wszystkie stanowiska, nie mam żadnych uprawnień, głód mi zagląda w oczy. A tobie?”

„Znakomicie. Ukrywam w piwnicy bogatego Żyda.”

„Co takiego? Przecież wojna się skończyła osiemnaście lat temu!”

„Ale ja mu o tym nie powiedziałem.”

Żydzi dzielą się na różne kategorie. Na przykład bywają dzicy Żydzi: Wolf, Spitznagel, Katz, Loewe, Fuchs itd. Bywają drogocenni Żydzi: Rubin, Szafir, Bursztyn albo Diamant. Bywają twardzi Żydzi: Gold i nawet Goldstein, Zylbersztajn, Eisen, Kupfer itd. Bywają żywiołowi Żydzi: Wasserman, Luft, Erdman, Feuerman itp. Bywają kolorowi Żydzi: Gryn i Grynszpan, Szwarc i Szwarcman, Blau, Weiss itd. Bywają Żydzi na łonie natury: Neufeld i Birnbach, Kornfeld i Apfelbaum. A bywają Żydzi pachnący: Rosenzweig, Blum, Veilchenfeld itp.

Czyli kolejno: wilk, ostry gwóźdź, kot, lew, lis itd. Złoto i złoty lub srebrny kamień, żelazo, miedź. Wodny, powietrze, ziemski i od ognia. Nowe pole i gruszkowy potok, pole zboża i jabłoń. Różana gałązka, kwiat, pole fiołków itd.

Żyd wraca przygnębiony z urzędu, gdzie według rozporządzenia przydziela się urzędowe nazwiska. Żona wybiega mu na spotkanie i pyta, nie posiadając się z ciekawości:

„To jak my się teraz nazywamy?”

„Schweissloch.”

„Oj, giewałt! Nie mogłeś postarać się o coś lepszego?”

„Co znaczy postarać? U tych rozbójników? Nawet za to wu musiałem dopłacić pięćdziesiąt guldenów!”

Żydzi nie używali nazwisk do momentu, kiedy im to narzuciły władze pruskie i głównie austriackie, przy czym w wielu wypadkach celowo nadawano Żydom nazwiska ośmieszające. Schweissloch: Spocona dziura. Zamiast Scheissloch: dziura do srania czyli dupa.

Trzy amerykańskie Żydówki rozmawiają o swoich synach. Jeden ma fabrykę tekstylną i zarabia 100 tysięcy dolarów rocznie. Drugi ma sieć sklepów spożywczych i zarabia 200 tysięcy dolarów rocznie.

„A mój zarabia pięć tysięcy dolarów rocznie.”

Okrzyk zgrozy.

„A czym pani syn jest z zawodu?”

„Rabinem.”

Obie naraz: „Czy to jest zawód dla żydowskiego chłopca?”

Pani Zomerfeld zamówiła swój portret, zastrzegając, że ma on być najściślej realistyczny. „A poza tym pan mi namaluje w drogiej biżuterii. Całe mnóstwo. Naszyjnik w cztery rzędy pereł, brylantowy diament we włosach, na obu rękach takie same bransolety, każda jedna po kilogram wagi, pierścionki na każdym palcu, wisiorek na dekolcie też platynowy i siedem wielkich rubinów. Albo jeszcze więcej. ”

Malarz obiecał wykonać.

„Ale pani wszystko to na siebie włoży.”

„Co znaczy włoży? Namalujesz pan z głowy! Przecież ja nie mam takie rzeczy.”

„Więc po co je malować?”

„Bo ja na pewno umrę wcześniej od mojego męża, on jest o dwadzieścia lat młodszy. Więc jak się sprowadzi jego następna żona, jakaś młoda i wyfioczona lafirynda, to niech ona patrzy na te klejnoty i niechaj szlag ją trafia, że nie może ich znaleźć.”

Sznekenfus dostał po mordzie. Oburzony woła:

„To było poważnie czy dla żartu?”

„Poważnie.”

„W porządku. Bo ja nie lubię takich żartów.”

Na zebraniu spółki akcyjnej.

„Proszę panów, niestety mój wspólnik Bielschofsky, którego przyjąłem do pracy jako żebraka, oszukał mnie na dwieście tysięcy dolarów i zbiegł do Ameryki Południowej, gdzie wybudował sobie za to fabrykę. Otóż ten łobuz, ten sukinsyn…”

„Sza! Panie Urenstein, tak nie wypada mówić o człowieku, który ma dwieście tysięcy dolarów.”

Adwokat do adwokata: „Dlaczegóż to pan kolega przyznaje się do narodowości żydowskiej?”

„Bo jeden z moich braci mieszka w Charkowie i podaje się za Rosjanina, drugi w Bukareszcie i jest Rumunem, siostra w Budapeszcie jako Węgierka, ojciec we Frankfurcie jest Niemcem, a matka przebywa tu w Warszawie i zawsze powiada, że jest Polką. Więc doszedłem do wniosku, że w takiej kosmopolitycznej rodzinie powinien być także jakiś Żyd.”

Dzwoni telefon.

„Czy mieszkanie państwa Rozenkranców? Czy jest Mosiek?”

„Nie ma u nas takiego. Jest tylko Mieczysław.”

„To poproszę go do telefonu.”

„Mosiek! Do ciebie telefon!”

Weinstein z rodziną niedawno się ochrzcił. Mimo to Chaim Goldgewicht stara się o rękę jego córki.

Jej ojciec mu tłumaczy:

„Słuchaj pan, Goldgewicht. Nic z tego! Po pierwsze pan jesteś Żyd, a my goje. A po drugie pan jesteś sznorer bez grosza przy duszy, a to jest sprawa najważniejsza.”

Lady Docker urządza w Nowym Jorku przyjęcie. W ostatniej chwili kilku zaproszonych panów zawiodło, tak iż dla niektórych dam zabrakło partnera. Telefonuje więc do komendanta pobliskiej szkoły lotniczej, prosząc o przysłanie na wieczór czterech dziarskich oficerów.

„Tylko aby nie Żydów.”

Niebawem zgłasza się czterech postawnych Murzynów w mundurach wojsk powietrznych.

„To chyba jakiś błąd!” woła zgorszona Lady Docker.

Jeden z Murzynów ją zapewnia:

„Wykluczone. Nasz dowódca, pułkownik Pinchas Levy, nigdy jeszcze nie popełnił błędu.”

***

Żydowski dowcip raczej do subtelnego nie należy, ale zawsze coś tam zabawnego się znajdzie i dla normalnych ludzi. Czasami jednak, jeżeli jest się niewtajemniczonym, nie da się uchwycić pełni dowcipu jak ten, który dla normalnego nie-żyda będzie tylko zabawną dwuznacznością ukrytą tylko na poziomie werbalnym:

Córka urodziła dziecko. Nysenbojm telefonuje do kliniki z pytaniem o zdrowie obojga. Pielęgniarka uspokaja go: „Pańska żona i dziecko czują się znakomicie.”

Nysenbojm wyjaśnia:

„Ja nie jestem mężem. Jestem ojcem.”

Jednakże problem kazirodztwa jest w społeczności żydowskiej jak najbardziej realny. Faktycznie, kompleks Edypa nie jest absurdalnym wymysłem Freuda, tyle że przez niego został uznany jako uniwersalny, gdy tak faktycznie to kompleks Izraela.

Kwestia kazirodztwa jest dręczącą wśród żydowskich intelektualistów. Zeznania bezpośrednie są raczej rzadkie, ponieważ ofiary kazirodztwa bardzo niechętnie omawiają tę sprawę, a bardzo niewiele ofiar wnosi oskarżenia przeciwko własnym rodzicom. Ale jeśli czytamy Żydów w lustrze, wkrótce zobaczymy, że cały ten problem jest absolutną obsesją w kulturowej produkcji judaizmu. Żydowscy intelektualiści i filmowcy zawsze opowiadają o tym z aurą wielkiej tajemnicy, w sposób anegdotyczny lub rzutując problem na poziom uniwersalny, zawsze posługując się przykładem rodziny gojów. Wiemy, że naród żydowski lubuje się w skłonności do atmosfery tajemniczości i tajności, a kazirodztwo, w szczególności, jest jedną z tajemnic, jeśli nie największą tajemnicą judaizmu. W naszych książkach The Psychoanalysis of Judaism (2006),Jewish Fanaticism (2007), and The Mirror of Judaism (2009), różne rozdziały pokazują, że niemalże wszyscy żydowcy intelektualiści, artystyści i filmowcy od czasu do czasu mierzyli się z tym problemem, zwykle poprzez mechanizm „projekcji”. To nie przypadek.

Ignorancja Edypa, projekcje i wyparcie Freuda →

***

Robert Stiller

Wielki śmiech po żydowsku....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.