czwartek, 19 maja 2016

Tylko naiwni wierzą jeszcze, że tak naprawdę podróżu­jemy jedynie wtedy, gdy fizycznie przemieszczamy się w geograficznej przestrzeni

Tylko naiwni wierzą jeszcze, że tak naprawdę podróżu­jemy jedynie wtedy, gdy fizycznie przemieszczamy się w geograficznej przestrzeni. A więc wtedy, gdy rozbu­dzone zmysły upewniają nas o realności chwili. Kiedy właściwe czasowi podróżnemu natężenie uwagi skrapla żywe doświadczenie w doznania o dużym stopniu inten­sywności. Kiedy wczepieni mocno w czas teraźniejszy oswajamy dla siebie inny, nieznany nam wcześniej frag­ment świata. Tymczasem rzecz jest dużo subtelniejszej natury. Podróż, choć da się ją bez wątpienia kartogra­ficznie obrysować i precyzyjnie zaznaczyć w kalendarzu, wykracza poza tempus praesens rzeczywistej wędrówki. I to, by tak rzec, w obie strony.

Każda podróż zaczyna się przecież od oczekiwania, od jakiejś wizji tego, co chcemy zobaczyć, co poznać chcemy. Przygotowując się do wyjazdu, przenosimy się zatem do jakiegoś egzotycznego „tam”, mimo że nogi nasze wciąż tkwią w oswojonym „tu”. Studiowanie opisów, tekstów, komentarzy związanych z miejscem, do którego się wy­bieramy, oglądanie zdjęć, a zwłaszcza porywające jazdy palcem po mapie (tak, mapy, mapy nade wszystko!), to nic innego jak kreślenie figur w czasie przyszłym. Znamy takich, co nigdzie nie wyjechali, ale są tak zaprawieni w ćwiczeniach wyobraźni, że zdaje im się, iż byli nie­mal  wszędzie. I trudno powiedzieć, czy jakoś tam racji nie mają.


Dariusz Czaja
Gdzieś dalej, gdzie indziej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.