Baltazar
Castiglione w Dworzaninie (Cortigiano) bardzo trafnie określa powód,
dla którego starcy zwykli chwalić czasy swej młodości, a ganić
obecne. Co do mnie, powiada, sądzę, że to fałszywe zapatrywanie
starców ma swój powód w uciekających latach, które unoszą ze
sobą wiele wygód, a między innymi usuwają z krwi znaczną część
żywotnych soków, wskutek czego ich budowa zmienia się i stają się
ułomnymi narządy, za pomocą których dusza uzewnętrznia swe
zdolności. Owóż z serc naszych w tym czasie, jako w jesieni liście
z drzew, opadają błogie kwiaty zadowolenia i zamiast pogodnych i
jasnych myśli wkracza chmurny i posępny smutek, stowarzyszony z
tysiącem klęsk: tak, że nie tylko ciało, ale i dusza jest także
chora i z minionych rozkoszy nie zachowuje nic innego, jedno upartą
pamięć i obraz onego drogiego czasu młodości, w której, kiedy ją
odnajdujemy, zdaje się nam, że wżdy i niebo i ziemia i wszelka
rzecz jest świąteczna i uśmiecha się wokół naszym oczom, a w
myśli, jakoby w rozkosznym i przestronnym ogrojcu, kwitnie słodka
wiosna wesołości. Tedy może będzie użyteczna, kiedy już w
zimową porę wchodzi słońce naszego życia, obierając nas z onych
rozkoszy, pójść sobie ku zachodowi, stracić wraz z nimi także
pamięć i znaleźć, jako rzecze Temistokles, sztukę, która by
nauczyła zapominać. Bowiem tak są zwodnicze zmysły naszego ciała,
że często także oszukują sąd umysłu. Stąd zda mi się, że
starcy są w położeniu tych, co wyjeżdżając z portu, przywarli
oczyma ku ziemi i mniemają, iż okręt stoi nieruchomy, a brzeg
odpływa. A przecież jest odwrotnie, i port i porówno czas a
rozkosze, pozostają w swym stanie, a my, umykający wraz z okrętem
śmiertelności, oddalamy się od nich na burzliwe morze, które
wszelką rzecz chłonie i trawi. I nie dano nam już nigdy wrócić
na ląd, przeciwnie smagani wiecznie przez przekorne wichry, w końcu
rozbijemy się z okrętem na jakiejś skale. Iż umysł starczy jest
przedmiotem niewspółmiernym z wielu rozkoszami i nie może ich
doznawać, więc jako gorączkującym, kiedy mają podniebienie
zepsowane od złych waporów, wydają się wszystkie wina bardzo
gorzkie, chociażby były drogocenne i delikatne, tak też i starcom
dla ich niesposobności, której jednakże nie brak pragnienia,
wydają się rozkosze i niesmaczne i zimne i wielce różne od onych,
które, niegdyś zaznane, wspominają, chociaż rozkosze te w sobie,
są też same. Tedy, czując się pozbawionymi ich, ubolewają i
utyskują na czas obecny jako zły: nie spostrzegają, że zmiana ta
zaszła sama z siebie, a nie z powodu czasu. I przeciwnie, przywodząc
sobie na pamięć minione rozkosze, wywołują także czas, w którym
ich zaznali i przeto go wychwalają jako dobry, boć zdaje się,
jakoby przynosił ze sobą woń tego, co w nim czuli, kiedy był
obecny. Dlatego to nienawidzimy wszystkich rzeczy, które
towarzyszyły naszym przykrościom, a kochamy owe, które się
jednoczyły z rozkoszami.
Tak
mówi Castiglione, wykładając słowami niemniej pięknymi, jak
rozlewnymi, jak to zwykli prozaicy włoscy, myśl bardzo prawdziwą.
Na potwierdzenie jej można przytoczyć, że starcy przenoszą
przeszłość
nad teraźniejszość nie tylko w rzeczach zależących od człowieka,
lecz także w takich, które
odeń
nie zależą, oskarżając je również, że się pogorszyły, nie
tyle — co jest prawdą — w nich i w stosunku do nich, lecz w
ogóle w samych sobie.
Jak
myślę, każdy przypomni sobie, że słyszał od swoich, wiekiem
podeszłych, wielekroć (i ja słyszałem podobnie od swoich), że
lata stały się zimniejsze, a zimy dłuższe i, że za dawnych
czasów, już około Wielkiej Nocy, zwykli byli porzucać ubrania
zimowe i brać letnie. Zmianę tę dziś, według nich, można znieść
zaledwie dopiero w maju a nieraz i w czerwcu. I nie wiele lat temu
niektórzy fizycy szukali poważnie przyczyny tego przypuszczalnego
oziębienia pór roku. Jedni przypisywali to ogołoceniu gór z
lasów, inni nie wiem już czemu, wszystko żeby wytłumaczyć
zjawisko, nie istniejące albowiem przeciwnie jest faktem, żeby dać
przykład, zauważonym przez kogoś w różnych miejscach autorów
starożytnych, że Włochy miały być w czasach rzymskich o wiele
zimniejsze, niż dzisiaj. Rzecz to najzupełniej wiarygodna, albowiem
z drugiej strony doświadczenie dowodzi, że z przyczyn całkiem
naturalnych cywilizacja ludzka, postępując, czyni klimat danego
kraju z dnia na dzień łagodniejszym. Skutek ten miał miejsce i
jest szczególniej widoczny w Ameryce, gdzie, że tak powiem, za
naszej pamięci dojrzała cywilizacja zajęła miejsce częścią
stanu barbarzyństwa, a częścią zupełnej pustki. Lecz starcy,
odczuwając zimno w swoim wieku o wiele dotkliwiej, niż w młodości,
wierzą, że w rzeczach zaszła zmiana, której doświadczają w
sobie samych i wyobrażają sobie, że ciepło, które maleje w nich,
umniejsza się w klimacie lub ziemi. To wyobrażenie jest tak
gruntowne, że to samo, co twierdzą nasi starcy wobec nas,
utrzymywali starcy, żeby nie powiedzieć więcej, półtora wieku
wstecz wobec współczesnych Magalottiego, który w listach poufnych
pisał: jest to rzecz pewna, że dawny ład pór roku zdaje się
ulegać zmianie. Tu we Włoszech powszechny jest głos i skarga, że
nie masz już umiarkowanych czasów i w tych zmianach strefowych
niewątpliwie zimno zdobywa pole. Słyszałem, jak mówił mój
ojciec, że za jego młodości w Rzymie w poranek świąt
wielkanocnych każdy ubierał się letnio. Zaś obecnie, kto nie musi
zastawić kaftana, powiadam wam, nie pozbywa się najmniejszej rzeczy
z tych, które nosił w sercu zimy.
Tak
pisał Magalotti w r. 1683. Włochy byłyby tedy dziś zimniejsze od
Grenlandii, gdyby od owego roku do teraz ustawicznie oziębiały się
w tym stosunku, o jakim mówiło się wówczas. Jest prawie zbyteczna
dodawać, że ustawiczne oziębianie się, które ma miejsce z powodu
zmian wewnętrznych w masie ziemskiej, nie stoi w żadnym związku z
obecnym zagadnieniem, ponieważ jest rzeczą z powodu swej powolności
nieodczuwalną w przeciągu dziesiątków stuleci, a cóż dopiero w
ciągu nie wielu lat.
Leopardi,
Myśli
tłumaczenie:
Józef Ruffer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.