Ten
sam starzec [Teodor z Ferme] odwiedził kiedyś abba Jana, tego,
który od urodzenia był eunuchem; i podczas rozmowy rzekł:
„Kiedyśmy mieszkali w Sketis, praca wewnętrzna była naszą
główną pracą, a rękodzieło uważaliśmy za coś ubocznego;
teraz zaś praca wewnętrzna stała się uboczną, a uboczna główną".
Teodor z Ferme 10,250
Diagnoza
Teodora z Ferme jest smutna, ale prawdziwa: często bowiem to, co
jest celem głównym, staje się dodatkiem, a to co jest dodatkiem,
staje się celem. Nie chodzi tu tylko o klasztor, który przestaje
być miejscem życia duchowego, a staje się warsztatem produkcyjnym
dla ludzi chcących sobie żyć spokojnie i wygodnie. Problem ten
bywa szerszy i ma miejsce wtedy, kiedy klasztor rozmija się ze swoim
celem, dla którego powstał. Historia Kościoła podaje nam takie
przykłady.
Problem
nie dotyczy jednak tylko klasztorów, może dotknąć każdego z nas.
Po
pierwsze, należy ustalić, co jest celem, a co środkiem. Pierwszym
celem życia człowieka jest Bóg i życie wieczne. Ale jest także
cel bliższy: powołanie człowieka, czy to kapłańskie, zakonne,
czy rodzinne. Temu celowi powinno być podporządkowane życie
człowieka, bez pomijania celu pierwotnego. Powołaniu rodzinnemu
powinno być podporządkowane dobro męża, żony oraz dobro dzieci w
pełnym wymiarze, a więc nie tylko materialnym, ale i duchowym -
atmosfera domu, czas dla rodziny, sprawy religijne. Ten ostatni
wymiar bywa często pomijany na rzecz dóbr materialnych, co
nieuchronnie prowadzi do tragedii. (…)
Za:
Marek Starowieyski, Czego mogą nas nauczyć Ojcowie Pustyni, Wydawca
Stowarzyszenie LIST, Listowa biblioteka tom 18, Kraków 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.