wtorek, 24 września 2024

Przybyłem tu aby umrzeć...

 Śmierć  p r z e d  wykonaniem wyroku była zresztą jednym ze sposobów uniknięcia publicznej egzekucji, choć – paradoksalnie – nawet ona mogła się okazać nieskuteczna: dowodem pośmiertne losy niemieckiego reformatora Martina Bucera, zmarłego w 1551 roku, arcybiskupa Splitu Marca Antonia de Dominis, zmarłego w Rzymie w 1624, czy – przywoływanych już – Oliviera Cromwella, jego zięcia generała Henry’ego Iretona i przewodniczącego sądu Johna Bradshawa, zmarłych odpowiednio w 1658, 1651 i 1659 roku. Wszyscy oni zostali pośmiertnie skazani na śmierć, a wyrok wykonano podczas publicznej egzekucji.

John Foxe, dowodząc męczeństwa protestantów w okresie panowania Marii Tudor, przytoczył opowieść właśnie o tym, jak w 1557 roku, sześć lat po śmierci, Bucer został spalony na stosie w Cambridge wraz z książkami swego autorstwa, wywołując wśród świadków zarówno niechęć, jak rozbawienie11. Podobny los spotkał arcybiskupa Splitu, w którego wypadku pośmiertny proces odbył się z całym ceremoniałem przekazywania „podsądnego” przez władzę kościelną władzy świeckiej, co było znakiem dodatkowej niełaski okazanej człowiekowi Kościoła: 

„Po śmierci arcybiskupa Splitu jego ciało umieszczono w dobrze wymoszczonej trumnie, tę zaś w kolejnej, większej jeszcze, a następnie przeniesiono do Konwentu Świętego Apostoła i tam powierzono pieczy szacownych ojców aż do czasu, kiedy sprawa rzeczonego arcybiskupa (wciąż w zawieszeniu) zostanie rozpatrzona przez Świętą Kongregację; to znaczy [zakończy się] zgodnie z wydanym przez nią wyrokiem, wymaganym przez sprawiedliwość względem niego. 

[…] Szacowni lordowie wysocy inkwizytorzy […] wydali ostateczny wyrok. Nakazywał on uznać go niegodnym łaski Świętej Stolicy Apostolskiej; pozbawić go wszelkich honorów, nadań czy godności; skonfiskować posiadane dobra; de facto nakazali, by on i jego portret wraz z książkami, które był napisał, zostali spaleni.

Po odczytaniu tego wyroku w obecności rzeczonej trumny, portret i książki zostały przekazane zarządcy Rzymu, który zażyczył sobie dostępu do zwłok i ponownych oględzin; stało się zgodnie z jego życzeniem. Wkrótce też rzeczony zarządca wydał nakaz, by zwłoki wraz z pozostałymi rzeczami zostały przeniesione na Campo di Fiori i tam spalone.

Nie udało im się jednak znaleźć nikogo, kto by go przeniósł na miejsce, sierżanci więc zebrali tragarzy, których związali i zmusili, by z nimi poszli i zabrali wspomniane zwłoki, portret i książki, które po przeniesieniu na Campo di Fiori zostały niezwłocznie spalone”12.

Ostatni ze wspomnianych, królobójcy Cromwell, Ireton i Bradshaw, zostali ekshumowani odpowiednio w dwa, dziewięć i jeden rok po swojej śmierci i powieszeni wspólnie w styczniu 1660 roku, w rocznicę egzekucji Karola Stuarta.

Tak jak śmierć naturalna nie chroniła zmarłego przed wykonaniem wyroku, tak rozwiązaniem nie było również samobójstwo, należące do kategorii zbrodni najcięższych: „Samobójców przywodzono przed sąd koronera, a jeśli uznano ich za winnych zabójstwa, i ich samych, i spadkobierców czekała sroga kara”13. To zresztą, tak jak i pośmiertna egzekucja – vide arcybiskup Splitu – był obyczaj obowiązujący także poza Anglią. W 1619 roku angielscy czytelnicy mogli poznać relację z egzekucji przeprowadzonej „na martwym ciele […] Gilles’a van Ledenberga, po tym jak w absolutnie nieludzki sposób zamordował samego siebie z powodu poczucia winy i straszliwych wyrzutów sumienia”14. Ledenberg został oskarżony o zdradę Niderlandów za poduszczeniem Johana van Oldenbarnevelta. Po aresztowaniu: „w tajemnicy postanowił zamordować siebie; […] w nocy między 18 a 19 dniem wspomnianego września, zamordował siebie nożem, kilka dni wcześniej w tym właśnie celu specjalnie odłożonym, dwoma pchnięciami w brzuch […]. Sędziowie, po dojrzałym namyśle i dobrych radach (rozważywszy i dobrze zważywszy wszystkie okoliczności i kwestie wspomnianej sprawy), w imieniu Stanów Generalnych Zjednoczonych Prowincji Niderlandów, postanawiają i ogłaszają, że wspomniany Gilles van Ledenberg z tego samego powodu zasługuje na śmierć, i nakazują, by martwe ciało rzeczonego Gilles’a zostało umieszczone w trumnie na wozie, i zawleczone na miejsce egzekucji za Hagą, tam zaś powieszone na szubienicy, a wszystkie jego dobra i ziemie uległy konfiskacie. Wydane przez wspomnianych sędziów w Hadze i ogłoszone 15 maja anno1619”15.

Paradoksalnie, do skutecznego uniknięcia kary głównej przyczyniał się niekiedy sąd, mogący uciec się do różnych wybiegów. Skoro karą za drobną kradzież były baty, za poważną – przekraczającą wartość jednego szylinga – powieszenie, sędziowie niejednokrotnie pomniejszali wartość ukradzionego mienia. Podobnie i oskarżeni stosowali kruczki prawne: kobiety korzystały z prawa łaski dla brzemiennych (benefit of belly), mężczyźni – dla osób związanych z instytucją Kościoła (benefit of clergy), co zresztą w praktyce sprowadzało się do potwierdzenia umiejętności czytania16. Za czasów Henryka VII przyjęto, że umiejętność czytania pozwoli uniknąć szubienicy oskarżonym o kradzież i zabójstwo; w tym wypadku nawet kara za recydywę ograniczała się do wypalenia piętna na lewej dłoni przestępcy. W 1623 roku benefit of clergy rozciągnięto na kobiety17, tu również sprowadzając jej warunki do umiejętności pisania i czytania; rzecz jasna władza nadal nie zrezygnowała ze zwyczaju odwoływania wyroku z powodu brzemienności oskarżonej. Publikacja ogłoszona po egzekucji katolickiego księdza Thomasa Bullakera w 1642 roku zawiera informację o wyrokach, które wydano w sprawie powiązanych z nim osób. I  tak, spośród ośmiu wymienionych kobiet trzy (Mary Osland, Frances Pen i Sara Kerby) zostały objęte aktem łaski ze względu na ciążę, co stanowi 37,5% skazanych kobiet (lub 18,7%, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie szesnaście osób)18.

Akt łaski nie był przy tym regułą, lecz przywilejem, niekiedy zresztą jedynie odsuwał wyrok w czasie. W wypadku mężobójczyni oskarżonej o zabójstwo – za poduszczeniem kochanka – londyńskiego złotnika Johna Brewena ciężarna decyzją sądu została odesłana na wieś, by tam urodzić, a następnie wraz z kochankiem Johnem Parkerem doczekać w więzieniu sądu i wyroku skazującego. Wyrok wykonano 28 czerwca 1592 roku, dwa i pół roku po dokonanym zabójstwie19.

Podobny przypadek można znaleźć w odautorskiej relacji Gilberta Dugdale’a z procesu zabójców Thomasa Caldwella z hrabstwa Chester, straconych 18 czerwca 1603 roku: „W nocy po egzekucji [Bounda] Elizabeth Caldwell urodziła chłopca, które to dziecko, tuszę, wciąż żyje z drugim chłopcem, urodzonym przez nią przed uwięzieniem […]. Nie mogę tego z całą pewnością zaświadczyć, ale jestem przekonany, że wydano nakaz i wysłano strażnika, by wykonać na niej wyrok około trzynastu dni po porodzie”20.

Do tego rozwiązania, czasami stosowanego jako wybieg, kobiety uciekały się przez cały omawiany okres. Niekiedy podstęp okazywał się nieskuteczny. W 1662 roku Joyce Ebbs, „przyprowadzona przed sąd, miała proces, przyznała się do okrutnego i krwawego morderstwa, które popełniła na swoim mężu, za co usłyszała wyrok zgodny z prawem, to jest przywiązanie do stosu i spalenie w tradycyjnym miejscu w Smithfield Rounds. Ale głosząc, że jest w ciąży, uzyskała odroczenie i została odesłana do Newgate, gdzie przebywała przez okres czterech miesięcy. […] wówczas urzędnik powiedział jej, że skorzystała już z wystarczająco długiego czasu łaski, powołując się na ciążę, a przecież okazało się inaczej, chociaż spędziła w areszcie dziesięć miesięcy; na co odrzekła, że w czasie uwięzienia poroniła”21.

Niecałe dwadzieścia lat później, w 1681 roku, niejaka Margaret Osgood, sądzona również za zamordowanie męża, w podobny sposób próbowała ocalić życie (lub przynajmniej odwlec egzekucję): „powiadano, że podczas pobytu w więzieniu podejmowała wszelkie próby, by zajść w ciążę i w ten sposób uniknąć egzekucji, ale nadzieja okazała się próżna, jako że sprawdzono, iż nie była brzemienna”22. Niekiedy jednak oskarżone odmawiały zgłoszenia, że są w ciąży, nawet jeśli mogło to zawiesić wykonanie wyroku albo go znieść. Agnes Samuel, oskarżona w 1589 roku wraz z rodzicami o uprawianie czarów, na sugestię współuwięzionej, by również zgłosiła brzemienność, odmówiła ze względu na swoje dobre imię23.

Kolejnym wybiegiem stosowanym w przypadku oskarżenia o czary była ucieczka przed sądem świeckim do kościelnego. Wprawdzie prawo kościelne uznawało czary za przestępstwo na długo, zanim uczyniło to państwo, wymierzało jednak lżejsze kary niż to ostatnie. Świecka penalizacja czarów zyskała wymiar prawny w 1542 roku; ten akt zniesiono pięć lat później, by w 1563 zastąpić go nowym, ujmującym takie przestępstwa, jak: przywoływanie złych duchów, czynienie czarów, rzucanie czarów na innych. Za szkodę wyrządzoną własności lub osobie za pierwszym razem karano rocznym więzieniem i czterokrotnym wystawieniem pod pręgierzem, za drugim zaś – śmiercią. Kara kościelna zdawała się więc znacznie łagodniejsza, najczęściej sprowadzając się do zmuszenia winowajcy, by przybył w niedzielę do kościoła parafialnego w białym całunie z białą rózgą w dłoni i tam publicznie prosił Boga i społeczność o wybaczenie24.

Najwyższą instancją władną cofnąć wyrok śmierci był monarcha. Jeśli zdecydował się na ułaskawienie skazanego, to niekiedy ogłaszano to już na miejscu straceń25. Nie trzeba dodawać, że wręczany w takiej chwili oficjalny akt łaski wpływał na dramaturgię zdarzeń i swoiście kształtował relację poddanego z władzą. Królewskimi aktami łaski obdarzono między innymi Thomasa Appletree w 1579 roku, Henry’ego Barrowa i Johna Greenwooda w 1593 roku, a później, w 1603, lorda Cobham, Thomasa Greya i Griffina Markhama. 

Przypadek Barrowa i Greenwooda jest szczególny, gdyż źródłem informacji o niedoszłej egzekucji był jeden ze skazańców: „brata mojego Greenwooda i mnie – pisał Barrow, pozostawiając rzadki przykład odautorskiej relacji skazańca opisującego własną egzekucję – wczesnym rankiem przewieziono ukradkiem na miejsce straceń, gdzie, już przywiązanym za szyję do drzewa, pozwolono nam powiedzieć kilka słów […], a kiedy obaj niemal skończyliśmy mowy pożegnalne, ktoś oto w tym samym momencie pojawił się z aktem łaski od jej wysokości. Co nie tylko my przyjęliśmy w ogromną wdzięcznością, lecz także wszyscy ludzie wielce się radowali, czy to na miejscu straceń, czy na ulicach i po domach, kiedyśmy wracali”26. Fakt, że obaj mężczyźni i tak ostatecznie zostali powieszeni, stanowi swoistą glosę do koncepcji ciała jako pergaminu zezwalającego nie tyle na tortury fizyczne, ile na palimpsestowy zapis woli władcy. Cytowany akt łaski był zresztą już drugim z kolei; po raz pierwszy wyrok został odroczony 23marca, po raz wtóry – 31 marca, by ostatecznie skazańcy zawisnęli na szubienicy 6 kwietnia 1593 roku27. 

Przypadków kilkakrotnej zmiany decyzji monarchy, odraczania egzekucji lub przyznawania aktów łaski stopniowo, na różnym etapie przygotowań skazańców do śmierci, było zresztą więcej. Można się z nimi zetknąć przez cały omawiany okres; niemal sto lat późnej, w 1688 roku, kilku więźniów oskarżonych o kradzieże i zabójstwo podczas bójki zostało skazanych na śmierć, po czym niemal w ostatniej chwili niektórzy otrzymali akt łaski. Nie obejmował on jedynie trzech spośród sądzonych w tym samym czasie – Daniela Careya, Charlesa O’Bryana i Johna Prisleya – ze względu na powagę występku; jednak po przewiezieniu całej trójki na miejsce egzekucji w Tyburn okazało się, że tylko dwaj pierwsi zostaną straceni, Prisley zaś, skazany uprzednio na karę śmierci za zabójstwo podczas kłótni, otrzymał odroczenie i został zawrócony do więzienia w Newgate28. Siedem lat później doszło do analogicznej sytuacji. Spośród dwóch skazanych, Edmunda Allena i Richarda Butlera, tylko ten pierwszy został stracony, choć i on liczył na ułaskawienie, gdyż jeszcze w więzieniu uzyskał odroczenie wyroku o siedem dni, podczas gdy Butler, również pewien aktu łaski, faktycznie się go doczekał: „Co zaś do Richarda Butlera, który wraz z nim przebył drogę na śmierć, ten zdawał się w najmniejszym stopniu nie odczuwać żalu za grzechy, żywiąc, jak przypuszczam, nadzieję na odroczenie lub ułaskawienie: przeciwnie, przez całą drogę z Newgate do Knobbs’s Pound (w pobliżu którego otrzymał odroczenie) ukazywał radosną twarz, rozmawiając swobodnie ze wszystkimi widzami i często też obciążając osobę, która pod przysięgą zeznawała przeciwko niemu”29. Odroczenie trwało zresztą jedynie siedemnaście dni, po których więzień ponownie znalazł się w wozie, „zdając się zupełnie zdezorientowany, mówiąc ludziom, «że znowu tu przybył, by się pokazać, pragnąc ich towarzystwa etc.»”30.

O ile odroczenia wyroku zdarzały się dość często, o tyle ułaskawienia należały do rzadkości; zazwyczaj egzekucję wykonywano, przy czym okoliczności kary śmierci zależały od pochodzenia społecznego skazańca oraz od przestępstwa będącego podstawą wyroku. Zasadniczo śmierć na szafocie przypadała osobom wysoko urodzonym, szubienica była przeznaczona dla ludzi z warstw niższych, stos dla czarownic, co jednak nie było regułą: przywoływana wcześniej Brewen, mężobójczyni, spłonęła na stosie w 1592 roku, podczas gdy Ann Foster, skazana w 1674 roku w Northampton za czary, miała usilnie prosić o spalenie, jednak sąd uznał powieszenie za najwłaściwszy rodzaj śmierci31. Z kolei ballada z 1678 roku przywoływała przypadek dwóch kobiet skazanych na stos za fałszowanie monet: Egzekucja fałszerek monet albo Zdrada sprawiedliwie nagrodzona, ukazana na strasznym przykładzie dwóch kobiet, notorycznych oszustek, sądzonych w Old Bailey 13 tegoż miesiąca kwietnia 1678 roku za przycinanie i uszkadzanie monet Jego Wysokości, gdzie zostały uznane za winne zdrady stanu i otrzymały wyrok nakazujący zawlec je na wozie na miejsce egzekucji, tam zaś spalić ich ciała. Jedną z nich zgodnie z wyrokiem stracono już 17 dnia tego samego miesiąca; jako ostrzeżenie dla wszystkich innych, by unikali podobnej straszliwej kary32. Półtora roku później, 24 października 1679 roku, podobna kara spotkała Christiana Woodwarda, spalonego na stosie w Smithfield za obrzynanie monet33. Odrębną procedurę stosowano wobec oskarżonych, którzy uporczywie milczeli przed sądem, odmawiając czy to przyznania się do winy, czy ogłoszenia własnej niewinności. Tych skazywano na śmierć przez miażdżenie, układając na ich ciałach kilkusetkilogramowe ciężary, prowadzące do zmiażdżenia płuc. Tak bolesny i długotrwały rodzaj śmierci, peine forte et dure, wybierali skazańcy pragnący uchronić rodziny przed utratą majątku po procesie34.

Niebagatelne znaczenie miał czas egzekucji oraz jej przebieg. Nawet pojedynczo wykonywane wyroki nie odbywały się pośpiesznie – ostatnia droga, dosłownie, była elementem widowiska, podobnie jak spowiedź i samo odebranie życia – jednak zdarzające się egzekucje zbiorowe potrafiły ciągnąć się i przez pół dnia. England’s Black Tribunall35 stosunkowo precyzyjnie kształtuje czasoprzestrzeń wyroku wykonanego na trzech skazańcach. Chodziło o księcia Jamesa Hamiltona, Henry’ego Richa, hrabiego Hollanda i lorda Arthura Capela36. Ich publiczna śmierć zresztą była szczególnym zdarzeniem, nawet w kontekście wojny domowej. Egzekucja odbyła się półtora miesiąca po straceniu Karola Stuarta, skazani – arystokraci ze starych rodów – związani byli i z dworem królewskim, i z Parlamentem, a ich losy znamionowały los wielu arystokratów niemal wbrew woli uwikłanych w historię. 

Dwaj z nich byli prawie rówieśnikami; urodzony w 1604 roku lord Capel w chwili śmierci miał 45 lat, książę Hamilton, urodzony dwa lata później, umierał w wieku 43 lat. Jedynie hrabia Holland był znacznie starszy, urodzony w 1590 roku, umierając dobiegał sześćdziesiątki. Capel, wykształcony w Cambridge, odziedziczywszy w 1632 roku majątek, stał się jednym z najbogatszych ludzi w kraju. Paradoksem historii jest to, że przez całą dekadę poprzedzającą okres wojny domowej trzymał się z daleka od dworu, po części zapewne ze względu na roczne dochody oscylujące wokół 7000 funtów, co zwalniało go z potrzeby poszukiwania dochodowych apanaży, po części jednak z powodu niechęci do rządów bezpośrednich Karola Stuarta. Dopiero Długi Parlament wciągnął go w wir wydarzeń, które w końcu miały go zaprowadzić na szafot przy Nowym Pałacu Westminsterskim. Wtedy bowiem najpierw opowiedział się za wyrokiem śmierci dla hrabiego Straffordu, by niewiele później, zniesmaczony atakami na króla, jak również próbami szkockich prezbiterian, aby uzyskać kontrolę nad Kościołem anglikańskim, opowiedzieć się ostatecznie po stronie Karola Stuarta. Ten zaś najpierw obdarzył go tytułem lordowskim, później zaś – głównie zapewne z uwagi na zasoby finansowe – powierzył mu dowództwo sił wojskowych w Cheshire i Shropshire, które Capel nader szybko stracił na rzecz wojsk parlamentarnych, podobnie jak znaczną część własnego majątku, najpierw wyposażając wojska królewskie, potem – gdy uchwałą Parlamentu jego dobra przekazano lordowi Essex. Capel towarzyszył księciu Walii na wygnaniu na Kontynencie, by po powrocie starać się bezskutecznie o odzyskanie dóbr i uczestniczyć w kolejnych walkach. Poddany procedurze impeachmentu, został osadzony w Tower, by stamtąd brawurowo uciec za pomocą liny przemyconej mu do więzienia przez przyjaciół, a po niedługim czasie z powrotem znaleźć się w celi. 8 marca 1649 roku w Parlamencie odbyło się głosowanie, które przesądziło o jego śmierci, następnego dnia został ścięty i 20 marca pochowany w kościele w Hadham Parva. Majątek skonfiskowany na rzecz Essexa odzyskał dopiero jego syn w 1661 roku, wraz z tytułem hrabiego Essex, nadanym mu przez Karola II w uznaniu zasług jego ojca dla swego ojca37.

Nieco inaczej potoczyły się losy Jamesa Hamiltona, którego dzieciństwo wprawdzie przebiegło w Szkocji, lecz który już jako czternastolatek na wezwanie ojca przybył w 1620 roku do Londynu i związał z dworem Stuartów. W odróżnieniu od Capela edukację uniwersytecką zakończył po pół roku (przez całe życie jego znakiem rozpoznawczym miała być fatalna ortografia i kaligrafia). W 1622 roku doszło do jego wymuszonego małżeństwa z Mary, córką Williama, wicehrabiego Fieldinga, związanego z rodziną Buckinghama, królewskiego faworyta. Hamilton wprawdzie do końca życia nie akceptował tego mezaliansu, jednak ślub zapewne utorował mu drogę do awansu i bliskich relacji z monarchą. Został mianowany szambelanem księcia, odbywał podróże dyplomatyczne, a w latach trzydziestych brał udział w wojnie trzydziestoletniej w Niemczech i został doradcą Karola Stuarta w kwestii Szkocji, choć jego wpływ ograniczał się wyłącznie do spraw świeckich. Ostatnia dekada życia to z jednej strony liczne tytuły nadawane mu przez króla, z drugiej – porażki dyplomatyczne i wojskowe. Ostatnia porażka w czasie bitwy pod Preston doprowadziła go do więzienia jako jeńca i w końcu do procesu38: „Sąd zebrał się we wtorek, 6 marca; książę został sprowadzony przed oblicza sędziów przyodzianych w purpurę. Ci odrzucili jego prośbę o uniewinnienie i uznali go winnym każdego zarzutu, pod którym został zatrzymany”39.

Olga Kubińska

Przybyłem tu aby umrzeć . Relacje z placów straceń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.