piątek, 13 września 2024

Mistyk z rewolwerem. Corneliu Zela Codreanu

 Trzynastego lutego miała miejsce najbardziej spektakularna manifestacja organizacyjnej solidarności członków Żelaznej Gwardii. Przy trumnach Moţy i Marina trzech metropolitów – Nicolae Bălan z Siedmiogrodu, Gurie Grosu z Besarabii i Vartolomeu z Râmnicu – w otoczeniu ponad dwustu księży prawosławnych odprawiło podniosłe nabożeństwo żałobne. Zaintonowano hymn poległych legionistów, a członkowie Gwardii złożyli przysięgę ułożoną przez Codreanu: „Przysięgamy żyć w ubóstwie, tłumiąc w sobie żądzę bogactwa, wieść życie surowe i stateczne, odrzucając luksusy i przepych, zwalczać każdą formę wyzysku człowieka przez człowieka, poświęcać się dla Kraju, z całych sił bronić Ruchu Legionowego przed kompromisami i kompromitacją, przed wszystkim, co mogłoby osłabić jego wysokie morale. Na waszą pamięć, Moţa i Marin, przysięgamy!”139. Następnie zielone koszule utworzyły gigantyczny żywy krzyż. Do ich przemarszu z cerkwi do Zielonego Domu, siedziby legionistów w dzielnicy Bucureştii Noi, dołączyły setki księży prawosławnych i greckokatolickich w szatach liturgicznych, niosących kościelne chorągwie.

W pogrzebie uczestniczyły też setki chłopów. Wielkie wieńce z jedliny nieśli legioniści w strojach regionalnych, w samodziałach i kożuchach; orszakowi towarzyszył żałobny odgłos trombit siedmiogrodzkich i bukowińskich. W uroczystościach uczestniczyli przedstawiciele dyplomatyczni monarchistycznej Hiszpanii, Włoch, Niemiec, Japonii, Portugalii i Polski. O głowę wyższy od otoczenia Codreanu maszerował zaraz za karawanem i łatwo go było rozpoznać. Ubrany w długie czarne palto pokazywał światu swoją wychudłą od licznych postów, ściągniętą smutkiem i ściętą mrozem, pełną zawziętości twarz. Niektórzy ze stojących na chodniku żegnali się na jego widok, inni przyklękali. Moţę i Marina pochowano w krypcie wybudowanej na podwórzu Zielonego Domu, wokół której powstało małe mauzoleum. „Hymn bohaterów – Moţy i Marina” miał stać się najsłynniejszą pieśnią legionową; słowa do niej napisał poeta Radu Gyr, a muzykę skomponował Ion Mânzatu. Hymn sławił śmierć dwójki młodych ludzi w walkach w Hiszpanii, a refren inspirowany był listem-testamentem zostawionym przez Moţę Kapitanowi: „Moţa w transzei kąpie się we krwi/ Szepce przed śmiercią słowa modlitwy/ «Śmierć nas przytula do swego łona/ Niech rośnie dumnie nasz Legion/ Kapitanie, uczyń nasz Kraj/ Niczym słońce na nieboskłonie»”.

Wszyscy, którzy uczestniczyli w uroczystościach, byli pod wielkim wrażeniem. Ceremonia przysporzyła Gwardii nowych członków, wśród nich wielu młodych intelektualistów. „Rzadko kiedy w historii narodu zdarza się śmierć tak znacząca jak tych dwóch dowódców legionowych poległych na wojnie hiszpańskiej”, pisał Mircea Eliade w gazecie „Vremea” [Czas] (nr 472 z 24 stycznia 1937), „To ostatnie fatalne dla nich wyzwanie – wyjazd do Hiszpanii – to był ich wybór, dowód niezłomnej wiary i chrześcijańskiego heroizmu. Żadna, choćby najsurowsza moralność ludzka nie zmuszała ich do takiej ofiary; przecież ich młodość to była ofiara nieustanna, ich fanatyzm chrześcijański i narodowy był niezliczoną ilość razy wystawiany na próbę. Wymowa ich śmierci wykracza zatem poza zwykłe wartości i męskie bohaterstwo. Dobrowolna śmierć Moţy i Marina ma znaczenie mistyczne, jest poświęceniem dla chrześcijaństwa. Jest poświęceniem weryfikującym heroizm i wiarę całego ich pokolenia. Poświęceniem zdolnym ubogacić i wzmocnić chrześcijaństwo, zdynamizować młodzież”. Jeden z arumuńskich doradców Codreanu uznał, że „fenomen Moţy-Marina” pokazał konieczność zjednoczenia kościołów chrześcijańskich przeciwko komunistycznemu Antychrystowi”140. W swoim niegrzeszącym układnością stylu inny z uczestników tamtych wydarzeń, Constantin Argetoianu, sporządził tyleż ironiczny, co przepełniony podziwem bilans dnia 13 lutego 1937 roku, zauważając, że w osobach przedstawicieli dyplomatycznych obcych państw obecnych na pogrzebie pojawiła się „międzynarodówka nacjonalistyczna” i ujawniła nowa forma politycznej pobożności, której konsekwencje nie dadzą długo na siebie czekać: „Codreanu i jego ludzie wymyślili nową mistykę, mistykę śmierci, którą potrafią się posługiwać z niezrównanym mistrzostwem”141.

**

„Wszędzie wieje szaleństwem”

Do ulicy Lăstărişului w północnej części Bukaresztu dojeżdża się dzisiaj albo od strony bulwaru Gloria, albo od ulicy Străbună. Jedna z pobliskich uliczek nosi nazwę Triumf. Wśród dziesięciopiętrowych bloków kryje się niewielki budynek w kolorze biało-złocistobrunatnym, kiedyś nazywany Zielonym Domem. Historia w toponimicznej pigułce: Budynek sprzedano kilka lat wcześniej na przetargu, a na jego podwórku Partia Socjaldemokratyczna, spadkobierczyni Partii Komunistycznej, wybudowała siedzibę swojej organizacji dzielnicowej. W czasach gdy legioniści pracowali przy wznoszeniu murów, ulica była zwykłą wiejską drogą, na której po deszczach wozy z materiałami do budowy grzęzły po osie. Wtedy okoliczne skromne domki ginęły wśród zieleni wiązów, stąd i ówczesna nazwa ulicy. Dwupiętrowy budynek z mansardą był najokazalszy w okolicy; miał klasyczną, lekką bryłę bojarskiego dworku z białą kolumnadą i arkadami przy wejściu. Była to równocześnie siedziba Żelaznej Gwardii i mieszkanie Kapitana oraz kilku innych dowódców legionowych. Na parterze mieścił się sklep oferujący wyroby rękodzieła, narzędzia i produkty rolne – owoc działalności gospodarczej legionistów. Pierwsze piętro gościło pokaźną salę amfiteatralną, w której odbywały się zebrania i uroczystości legionowe, zaś na drugim piętrze urządzono biura partii Wszystko dla Kraju. Personel Zielonego Domu i komendanci będący w Bukareszcie przejazdem mieszkali w mansardzie. Dom posiadał również własną kaplicę, w której odmawiano często modlitwy ułożone przez Codreanu-seniora. Z bocznego skrzydła budynku dobiegały zapewne głosy dzieci, których liczba wzrastała z roku na rok. W większości były sierotami albo pochodziły z bardzo biednych rodzin, znalazły tu schronienie i zostały dziećmi Legionu. Dwoje spośród dowódców legionowych, Nicoleta Nicolescu i Bartolomeu Livezeanu, zastępowali im rodziców. Codreanu z żoną również adoptowali dziecko, dziewczynkę o imieniu Cătălina.

Codreanu wiódł życie ascetyczne i spartańskie; co najmniej raz w tygodniu utrzymywał post ścisły, sypiał niewiele, angażował się do prac fizycznych organizowanych przez Legion, miał swoje pory modlitwy i medytacji, od czasu do czasu narzucał otoczeniu reżim milczenia, praktycznie nie miał osobistego majątku, prowadził się niczym mnich zakonu o surowej regule. Jeżeli prawdą jest, że członkowie elitarnej grupy Legionu, której patronami byli Moţa i Marin, przestrzegali celibatu161, wówczas nie można wykluczyć, że również Kapitan, chociaż formalnie żonaty, pozostawał z żoną w tak zwanym białym związku wykluczającym kontakty seksualne. Stosunek legionistów do Cerkwi prawosławnej wyłożył Codreanu w liście do pewnego księdza – profesora teologii, który próbował dociec, jak można łączyć wiarę chrześcijańską z przemocą. Nawiązując do grzechu pierworodnego i realiów wojny, tłumaczył wtedy, że legioniści starają się respektować reguły życia, o których naucza Cerkiew, ale nie mogą osiągnąć tego poziomu: „jesteśmy skazani na życie pod kamieniem młyńskim grzechów własnych, świata i naszych przodków. Wyznajemy, że jesteśmy grzeszni, taka jest nasza postawa wobec Cerkwi”162. List wyjaśniający niczego nie wyjaśniał, unikał natomiast wiążącej deklaracji, która zmuszałaby do wyznania konkretnej wiary, prawosławnej, katolickiej bądź protestanckiej. Jak wiele razy wcześniej, Codreanu nie mówi o Kościele prawosławnym, ale o Kościele „chrześcijańskim”, natomiast jego koncepcja nieznośnego ciężaru grzechu pierworodnego (przypominająca Podróż chrześcijanina) ma więcej wspólnego z protestancką teologią predestynacji niż z prawosławiem. Nie mogło zresztą być inaczej, skoro legioniści byli różnych wyznań, zaś ambicje Kapitana zmierzały w kierunku stworzenia nowej religii odrodzonych chrześcijan, born again Christians. Podobne próby podejmowano już wcześniej, a wynikłe z nich ruchy ekumeniczne były po części rezultatem industrializacji, kryzysu ekonomicznego i wojny.

Z książki Tatiany Niculesku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.