W toku życia przemija wszystko, co nam towarzyszy. Wyjątek stanowi własna osoba. To w całym życiowym doświadczaniu postać szczególna.
Bez względu na stosunek do siebie, niechęć czy entuzjazm, podmiot pozostaje pod wpływem koniecznej troski o własne przetrwanie – biologiczne i społeczne. Troska może przekształcić się w zachłanność i zaborczość albo przybrać postać powściągliwą. Przestrzeń życiową wyznaczać mogą różne proporcje pomiędzy stopniem skoncentrowania na sobie i stopniem zainteresowania światem.
Nieświadome i świadome doświadczanie
M. J. Zacznijmy ten fragment rozmowy o doświadczaniu siebie od przywołania pewnego ważnego wydarzenia. Oto 7 lipca 2012 roku zebrali się w Cambridge wybitni przedstawiciele neurologii, neurofarmakologii i neuropsychologii, dla debaty dotyczącej świadomości zwierząt i ludzi. W wyniku dyskusji, w celu podkreślenia podobieństw pomiędzy umysłami ludzi i zwierząt (często ignorowanych), uczestnicy postanowili ogłosić The Cambridge Declaration on Conscioussness. W tekście czytamy: „Podkorowe sieci neuronowe, wzbudzające stany afektywne u ludzi, są również niezwykle ważne dla tworzenia emocjonalnych zachowań u zwierząt. Sztuczne pobudzanie tych samych obszarów mózgu generuje analogiczne zachowania i stany emocjonalne zarówno u ludzi, jak i u zwierząt. (…) Zarówno u dzieci, u których obszary nowej kory nie uzyskały jeszcze pełnej sprawności, jak i u zwierząt, u których nie ma rozbudowanych tychże obszarów, mózgi zachowują podobne funkcje umysłu. Ponadto obwody neuronowe wspierające behawioralne i elektrofi zjologiczne stany koncentracji, snu i podejmowania decyzji, poja-wiły się w ewolucji już u bezkręgowców, a ewidentnie u owadów i głowono-gów” (za: Trojan, 2013, s. 164). Szerzej i pasjonująco pisze o podobieństwach między ludźmi i zwierzętami Maciej Trojan. A dla nas ważne jest przyjęcie założenia o podobieństwie pomiędzy homo sapiens i innymi gatunkami oraz poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o to, czym różni się owa zwierzęca część natury człowieka od tego, co specyfi cznie ludzkie (Berridge, 2003).
A. S. Jednak teraz, w punkcie wyjścia naszych rozmów, ważne jest przywołanie analogii. Bo choć wraz z rozwojem dziecka bardzo szybko maleje rola tego, co w nas zwierzęce (Matsuzawa, 2008), to z wiedzy o umyśle zwierząt dowiadujemy się wiele o sobie. Wszak pierwotne struktury układu nerwowego biorą udział w regulacji zachowań ludzi przez całe życie, podobnie jak nie znikają z repertuaru zachowań nawet najbardziej pierwotne sposoby reagowania (Damasio, 1999).
M. J. Deklaracja podkreśla, że nasze emocjonalne reakcje zależą od neuronowych sieci podkorowych mózgu, a to oznacza, że samo wyzwalanie reakcji zajść może poza wiedzą podmiotu. Co więcej, bez rozwoju kory mózgowej dochodzi do wyznaczonego emocjami zachowania dziecka, choć nie może ono być własnych emocji świadome. 10-miesięczna Mary (por. Ramka 1) uczy się reakcji, która doprowadziła wcześniej tylko jeden raz do nagrody, i nie potrafi zmienić zachowania, które przestało już mieć sens (zrozumienie sensu to dla małej Mary jeszcze daleka perspektywa!).
A. S. Sen wywołany narkozą sprawia, że nie mamy introspekcyjnej świadomości samego przebiegu operacji, ale jest on wpisany w nasze życiowe doświadczenie. Mówiąc o „doświadczaniu siebie” musimy uwzględnić zarówno takie doświadczenia, które są odzwierciedlone w świadomości, jak i takie, z których człowiek nie zdaje sobie sprawy, choć zachodzą w jego organizmie i umyśle. Przejawy tych ostatnich zostały uchwycone w wielu badaniach, których przykłady przytaczamy w Ramce 1.
M. J. Jak pisze biolog i fizyk Andrzej Wróbel (2001), ilość informacji docierających do zmysłów w ciągu sekundy oblicza się na 100 miliardów bitów, a uświadomić można sobie w tym czasie 100 bitów! Niemal wszyscy wiemy, że zapamiętujemy i uczymy się w jakiejś mierze mimowolnie, ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że większość odbieranych informacji nigdy nie znajdzie się w polu świadomości. Ani też z tego, że wszystkie one wzbudzają jakieś nieświadome reakcje emocjonalne.
Niektóre emocje pozostają więc całkowicie nieuświadomione, a badamy te procesy, bo wiadomo, że wyznaczają nasze zachowania. Służą one głównie adaptacji. Dzięki nim możemy bezwiednie oddalić się od niebezpieczeństwa, zachować dystans wobec czegoś czy kogoś. Ale bywa, że są to zachowania irracjonalne i zupełnie nieadaptacyjne. Zarówno nieświadomy, jak i świadomy umysł funkcjonuje często irracjonalnie (Kahneman, 2012).
A. S. Różne systemy reagowania zależą od różnych struktur mózgu, które mogą być pobudzane niezależnie bądź łącznie. Możliwe jest więc kojarzenie „wszystkiego ze wszystkim” (jak często kojarzące się cechy „ciepły, więc i uczciwy” czy „Polak – romantyk”). Czy też: nie udaje nam się abstrahować od treści słowa, gdy zadaniem jest określenie koloru czcionki (jak w przypadku zadań w Teście Stroopa – por. Imbir, Jarymowicz, 2011). Coś może się łączyć się w umyśle nieadekwatnie, jak w przypadku mężczyzn, których podekscytował wiszący most, a ekscytację powiązali z urokiem zalotnej kobiety (por. Ramka 1). Słowem, nasze doświadczenie kształtuje nas, a my tylko w pewnym stopniu możemy być „kowalem swojego losu”.
M. J. Emocje to swoiste zwierciadło zawiłości natury człowieka. Studia nad emocjami są fascynujące, ale niełatwo na ich podstawie zrozumieć jak nad nimi zapanować we własnym życiu. Oto Cacioppo i Gardner (2001) zwracają uwagę, że srebrni medaliści olimpijscy są mniej zadowoleni niż medaliści brązowi, bo tym pierwszym bliskość nieosiągniętego złota bardziej „psuje humor” niż tym drugim. Toczy się bezustanna gra pomiędzy naszymi oczekiwaniami i reakcjami. Nad oczekiwaniami można jednak w końcu zapanować, ale wiele aspektów reagowania emocjonalnego wymyka się kontroli.
A. S. Oczywiście rozmaite procesy automatyczne, których nie kontrolujemy, przynoszą nam liczne korzyści. Można do nich zaliczyć bezustanne uczenie się mimowolne, szybkie reakcje na zagrożenie, samoczynne przywracanie równowagi organizmu czy poczucia szczęścia po najgorszym nawet nieszczęściu (Czapiński, 2009).
Na szczególny rodzaj korzyści, jakie mogą wynikać z tego, co w psychice „dzieje się samo”, zwrócili uwagę psychologowie kliniczni, inicjując leczenie chorób somatycznych śmiechem. Chodzi o pozytywny „bilans afektywny” (Trzebińska, 2012), który w chorobie jest na ogół wielce niekorzystny. Dawka śmiechu (np. w toku projekcji filmu „Rejs”) może znacząco, i z korzyścią dla zdrowia, emocjonalny bilans poprawić.
M. J. Kłopot tylko w tym, że zmiana stanu afektywnego nie zawsze jest możliwa (Plutchik, 1980). Niektóre emocje (afekty pierwotne) działają „holistycznie”, wyznaczają ogólny nastrój (irytacji, niepokoju czy smutku), który automatycznie dominuje nad całym funkcjonowaniem (Goryńska, Ledzińska, Zajenkowski, 2011). W takich przypadkach terapeuta musi uchwycić moment, w którym działanie danego afektu choć trochę osłabnie. Podobny problem dotyczy sytuacji, w których do negocjacji zasiadają przeciwnicy przepełnieni wzajemną wrogością. Dla doraźnego osłabienia emocji specjaliści aranżują takie warunki, które złagodziłyby nastroje (na przykład, eleganckie przyjęcie czy muzyka). Dzięki takim zabiegom uczestnicy bezwiednie łagodnieją, a wtedy łatwiej o bardziej rzeczową wymianę zdań.
Ramka 1
NIE TYLKO SIŁA EMOCJI DECYDUJE O BRAKU KONTROLI NAD SOBĄ
„Działania w afekcie” kojarzą się ze stanami owładnięcia silnymi, niemożliwymi do opanowania emocjami. Gdy pod ich wpływem dochodzi do czynu przestępczego, można liczyć na złagodzenie wymiaru kary. Na tego typu wyrozumiałość powinniśmy jednak móc liczyć w różnych innych okolicznościach, bo emocje sprawiają nam wiele niespodzianek. Zwłaszcza te, które w psychologii nazywają się emocjami utajonymi, a o których naturze wiedza potoczna milczy.
Smutno ci? Uśmiechnij się!
Hans Selye, autor słynnej książki „Stres życia”, przywołuje poradę swojej babki: gdy ci smutno, stań przed lustrem i złóż usta do uśmiechu. Dlaczego ten manewr miałby przynieść zmianę nastroju? Bo dzięki sieciom neuronowym specyficzny układ mięśni twarzy jest w mózgu powiązany z odczuciem radości – radość prowadzi więc do pojawienia się uśmiechu na twarzy, a ekspresja uśmiechu może przywołać wesoły nastrój (choć podrobienie naturalnego uśmiechu nie jest łatwe). Podobnie dzieje się, gdy mówimy o sytuacji w Polsce, że jest „koszmarna”: automatycznie mogą się mnożyć myśli o różnych „koszmarnych” stanach naszej ojczyzny, a to upewnia w postawionej diagnozie.
Spróbuj wyśledzić, co cię tak naprawdę podekscytowało
Dutton i Aron przeprowadzili kilkadziesiąt lat temu wielce pouczający eksperyment. Badani mężczyźni przechodzili przez chwiejący się most, zawieszony wysoko nad rwącym górskim potokiem. Gdy już go przebrnęli, za mostem czyhała na nich kokieteryjna „ankieterka” – ta sama, która w warunkach kontrolnych czekała na mężczyzn przechodzących przez solidny i stabilny most miejski. Ci pierwsi, w porównaniu z drugimi, byli nie tylko znacznie bardziej podekscytowani, ale także znacznie bardziej skłonni do kontaktu z napotkaną kobietą, rozmowni, a w ich wypowiedziach było więcej treści erotycznych (sic!). Po wielokroć pobudzenie i emocje z jednego źródła są nieświadomie przenoszone na inny obiekt. Jak agresja, przenoszona bezwiednie na niewinne ofiary.
Nagrody mogą prowadzić do irracjonalnej fiksacji zachowania
Badacze z University of Princeton sfilmowali zachowania małych dzieci. Oto 10-miesięczna Mary siedzi na kolanach ojca, a po drugiej stronie stołu eksperymentatorka przyciąga jej uwagę kolorową grzechotką. W stole są dwa dołki. Dziewczynka wodzi wzrokiem za grzechotką i dostrzega, że znika ona w jednym z dołków. Wiemy to stąd, że Mary przechyla się i wyjmuje z dołka atrakcyjną zabawkę. Własne zachowanie zostaje nagrodzone.
Od tej chwili, gdy w wielu kolejnych próbach grzechotka na oczach dziecka znika w drugim dołku, Mary każdorazowo sięga tam, gdzie uzyskała w pierwszej próbie nagrodę. Nie pomagają demonstracyjne ruchy grzechotką. Eksperymentatorka każdorazowo sprawdza i przekonuje się, że dziewczynka wodzi wzrokiem za znikającą w drugim dołku grzechotką. Jednak za każdym razem Mary dokonuje wyborów afektywnych: powtarza zachowanie, które wcześniej zostało wzmocnione nagrodą, i sięga po grzechotkę do pierwszego dołka.
I bez emocji umysł początkowo nie ogarnia dostępnych perspektyw
6-letnia Jean nie ma kłopotu z zadaniem Mary. Gdy jednak wyuczy się bez trudu segregowania obrazków ze względu na kształt (gwiazdki vs samochodziki) – bez względu na ich kolor (czerwone czy niebieskie), nie potrafi następnie segregować tych przedmiotów ze względu na barwę a bez względu na kształt (gwiazdki i samochodziki czerwone vs gwiazdki i samochodziki niebieskie). Dochodzi do fiksacji poznawczej. Dorośli mają także kłopot: gdy w Teście Stroopa trzeba jak najszybciej podać kolor czcionki, jaką napisany jest wyraz, a wyraz jest nazwą innego koloru (np. czcionką zieloną napisane jest słowo czerwień), uczestnicy mają kłopot z szybką odpowiedzią, chociaż chodzi o kolory czcionki bardzo dobrze znane (stosuje się cztery barwy podstawowe).
* * *
Nasze władze umysłowe są ograniczone. Niektórych błędów poznawczych nie można uniknąć (np. złudzeń geometrycznych). Pokonanie innych staje się możliwe wraz z rozwojem zdolności poznawczych i intelektualnych. Możliwe staje się uświadomienie sobie źródeł wielu emocji, dystans wobec nich, a nawet – pośrednio – radzenie sobie z emocjami nieświadomymi.
O naturze najwcześniejszych doświadczeń
A. S. Uznajmy za okres najwcześniejszych doświadczeń fazę, w której świadomość introspekcyjna nie jest jeszcze dziecku dana. Niemowlę reaguje na bodźce awersyjne czy przyjazne (o czym wnioskujemy, gdy dostrzegamy typową dla tych emocji ekspresję), ale nie ma samoświadomości. Nie pamiętamy pierwszych (na ogół dwóch) lat życia ani też doświadczeń życia płodowego, a w psychice dzieje się wiele. Powstają pierwsze preferencje (ich utajona geneza sprawia, że są bardzo trwałe) i kształtują się pierwsze sprawności.
M. J. Sprawności dziecka są stosunkowo łatwo widoczne. A przyswojone we wczesnym dzieciństwie preferencje (przychylność czy niechęć wobec różnych przedmiotów, aktywności, potraw czy ludzi) mogą ujawnić się dopiero po latach i być dla samego podmiotu zaskakujące. Preferencje dorosłego człowieka mogą się ujawniać bez namysłu. Bodźce wywołują (jak dawniej) pewne rodzaje emocji automatycznie, zanim w ogóle możliwa stanie się refleksja nad tym, czy i ile wart jest dany obiekt (por. tytuł znanego artykułu: Preferences need no inferences – Zajonc, 1985). Bo utrwalone wcześniej reakcje powstają w układzie nerwowym zanim impulsy będą mogły być poddane świadomej analizie. W związku z tym, człowiek może bezwiednie przybliżać się albo oddalać się od innych (por. Ramka 6).
A. S. Zważywszy, że dziecko w łonie matki (choć ma do dyspozycji przestrzeń o wiele większą niż zwierzęta) nie ma możliwości działania, można uznać, że wcześniej nabywa ono preferencji niż sprawności. Jak to określili niezależnie dwaj wielcy badacze (neuorobiolog i psycholog), umysł może wcześniej wiedzieć co jest dobre, a co złe, zanim dowie się tego sam podmiot (Zajonc, 1985; LeDoux, 1998).
M. J. Niewiele wiemy o rozwoju psychicznym w okresie życia płodowego, w którym do rozwijającego się dziecka docierają bodźce zmysłowe i reakcje afektywne matki. Wiadomo, że w niemowlęctwie procesy uczenia zachodzą lawinowo. W związku z bezradnością dziecka i koniecznymi wobec niego czynnościami pielęgnacyjnymi, często połączonymi z czułością, dochodzi nie tylko do modelowania przez otoczenie zachowań motorycznych i słownych, ale i do syntonii z reakcjami emocjonalnymi dorosłych.
A. S. Biada dziecku, którego rodzice nie pochylają się, nie patrzą w oczy, niewiele dotykają i nie wygłaszają „przemówień”. W toku codziennych doświadczeń to mimikra i syntonia wyznaczają orientację co do tego, co pozytywne, a co negatywne. Potocznie mówi się czasem o „wysysaniu z mlekiem matki” jakichś (negatywnych czy pozytywnych) uprzedzeń. Wiele reakcji emocjonalnych w tym okresie ma właśnie charakter uprzedzeń, bo dziecko automatycznie (a zatem, bezkrytycznie) uczy się postaw. Nie może nie rezonować, nie może zrezygnować z naśladowania zachowań otoczenia, a zarazem nie może przeanalizować tego, z czym ma do czynienia, i dopiero potem „zająć stanowisko”.
M. J. Trzeba podkreślić, że rutynowa codzienność w środowisku domowym to nienajlepszy program wychowawczy. Do życzeń z okazji narodzin dziecka warto załączyć listę pomysłów co do kreowania i wzbogacania jego doświadczeń. Nie rodzimy się z ustalonymi progami wrażliwości na wszelkie bodźce. To styczność z bodźcami toruje otwartość na dotyk, smak, czy dźwięk i dalszy przebieg reakcji. Ważne jest nie tylko zaspakajanie podstawowych potrzeb (bywa, że na tym zasadza się poczucie dobrze spełnionego obowiązku opiekunów), ale i dostarczanie coraz to nowych podniet.
Aprobata bezwarunkowa i warunkowa
A. S. Tym co ważne dla rozwoju (i kluczowe z punktu widzenia naszych rozważań) jest doświadczanie przez dziecko początkowo bezwarunkowej aprobaty oraz postępujące automatycznie przywiązanie do otoczenia. Narasta zależność psychologiczna: ten, kto dostarcza nagród, może liczyć na uległość. Często jednak na ukochane dziecko spływa nadmiar nagród, niepowiązanych z jego zachowaniem. Dziecko ma z nich niewiele, poza chwilową przyjemnością. „Za to” może nauczyć się roszczeń i uczynić rodziców zależnymi od swego dyktatu.
M. J. Kłopot polega na zamazaniu granic pomiędzy aprobatą bezwarunkową a aprobatą warunkową w umyśle rodziców. Brak kontroli nad rozlewającym się potokiem uczuć (afektem), w chwilach gdy dziecko warto by skarcić, nie jest „zabójczy” w okresie niemowlęctwa. Ale wraz z narodzinami poczucia własnego Ja wskazówki co do granic własnych zachowań są własnych zachowań są dziecku bardzo potrzebne. W tym okresie życia uczy się ono łatwo, bez wysiłku (np. pewnej dyscypliny, bardzo później przydatnej). Często są to lata zaprzepaszczone z punktu widzenia celów socjalizacji i stymulowania rozwoju osobowości.
A. S. Pozyskiwanie niezliczonych gratyfikacji i wzmocnień od otoczenia „za sam fakt” istnienia to ważny warunek globalnego poczucia bezpieczeństwa i poczucia własnej wartości, warunek o znaczeniu fundamentalnym dla prawidłowego funkcjonowania w całym życiu. Ważny jest jednak także moment zmiany reguł okazywania miłości oraz sposobu wprowadzenia aprobaty warunkowej: nagradzania i karania zależnego od uczynków dziecka. Taka zmiana bywa bolesnym doświadczeniem, gdy dorośli nagle przestają realizować zachcianki dziecka. Ale samo ograniczanie sprzyja dziecku, bo rozwija świadomość siebie, własnych słabości czy sprawstwa i przeżywania dumy z własnych osiągnięć.
Dziecięcy i „dorosły” egoizm
M. J. Egoizm ma swój niewinny początek. Dziecko chce po prostu posiąść to, co lubi. Nie ma jeszcze intelektualnej zdolności do „wchodzenia w cudzą perspektywę” (Piaget, 1967; Wadsworth, 1998). Nie potrafi uznać, że czegoś ma za dużo, czy rozważyć, czego potrzeba komuś innemu, a tym bardziej – odnieść tego do własnego stanu posiadania i dojść do wniosku, że wypadałoby coś oddać czy czymś się podzielić. Zważmy, że i dorosły często popada w podobne stany. A wynikać to może nie tyle z braku zdolności do rozumienia sytuacji innych ludzi, ile z koncentracji na przedmiocie pożądania, wyznaczającej zachowania egoistyczne. Nie sposób wzruszyć się uczuciem własnego partnera do innej osoby. Trudno jest wybaczyć nielojalność. Afektywne zaangażowanie wyznacza homogeniczne, czarno-białe wartościowanie siebie i świata.
A. S. Właśnie na to warto zwrócić baczną uwagę. Potocznie używa się określenia „egoista”, podkreślając intencjonalny charakter działania. A przecież wielu takim czynom, które są ukierunkowane na zdobycie czegoś dla siebie, bez uwzględniania interesu innych, nie towarzyszą świadome intencje, świadomy wybór pomiędzy interesem własnym a cudzym. W relacjach z bliskimi nagminnie przeceniamy zakres własnych obowiązków domowych, którymi jesteśmy obarczeni, znacznie zaniżając oceny udziału partnera – a błędu ocen nie jesteśmy świadomi. Przekonuje o tym wiele badań (ich przykłady można znaleźć w Ramce 2).
M. J. Gdybyśmy tego typu wiedzę uwzględniali, interpretując cudze zachowania, nasze opinie o innych byłyby o wiele łagodniejsze, a nasze relacje społeczne mniej konfliktowe. Warto pamiętać, że większe zaangażowanie na rzecz własną niż cudzą dotyczy każdego z nas. Etykieta „egoizm” budzi dość powszechnie oceny negatywne. Mimo to mówi się często „zrób to tak, jak byś to robił dla siebie”, a chodzi nie tylko o wyjątkowe zaangażowanie, ale i wyjątkową solidność i rzetelność. Pracodawcom często marzy się powiązanie interesów własnych z pracowniczymi, bo jest to zwykle korzystne.
A. S. Często nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji własnego egoizmu. Dobro wspólne, jak pastwisko, służyć może wszystkim. I służy, gdy każdy z gospodarzy wypasa na nim jedną krowę. Sielanka kończy się, gdy pojawia się egoistyczna pokusa, by wprowadzić drugą krowę. A gdy tendencja ta nie ma granic, bujne pastwisko przeobraża się w ugór (Hardin, 1968). Egoizm przesłania zdolność antycypacji, więc jego skutki wymykają się spod kontroli. Bo własna osoba wzbudza szczególne emocje, a te mogą ograniczać złożoność myślenia.
Dziecięcy i „dorosły” egocentryzm
A. S. Świadome Ja zaczyna wyłaniać się dzięki doświadczaniu granic ciała i jego stanów. Dziecko tkwi w swoistym zatopieniu w sferze doznań zmysłowych, bez możliwości uczynienia siebie przedmiotem poznania i refleksji.
Tego typu jaźń pierwotna to tzw. egocentryzm dziecięcy (Piaget, 1966) – nieuchronny stan subiektywnej jaźni, pozbawionej świadomości stanów innych ludzi (ich sposobów przeżywania świata czy punktów widzenia). Stopniowo wyodrębnia się pojęcie Ja, które dopiero „za chwilę” da się z czymś porównać.
M. J. Staje się to pod warunkiem rozwoju intelektu. To intelekt umożliwia operacje porównywania, kategoryzowania, różnicowania, a przede wszystkim decentracji: zmiany punktu widzenia i perspektywy poznawczej. Własna osoba przykuwa jednak uwagę w niepomiernie większym stopniu niż inne „figury” (Szustrowa, 1976). Co więcej, choć dorosły ma zdolność decentracji, porównywania siebie z innymi, czy innych z sobą, oraz dostrzegania punktu widzenia innych ludzi, to często popada wtórnie w dziecięcy egocentryzm i widzi tylko siebie. Dzieje się to pod wpływem „rozlanego” afektu, który sprawia, że nie potrafimy wyjść poza własną jaźń, zdystansować się od własnych przeżyć i określonej perspektywy spostrzegania sytuacji. Takie stany trzeba odróżnić zarówno od kierowania uwagi na siebie u osób, które są nawykowo egocentryczne, jak i od świadomej koncentracji na sobie w celu dokonania samooceny czy jakiejś innej autorefl eksji.
A. S. Uporanie się z własnym egocentryzmem nie jest łatwe. Własna osoba to wyjątkowy obiekt, łatwo dostępny własnej uwadze. Wobec ustawicznej dostępności siebie, trudno jest ustrzec się przed egocentryzmem oraz pochodnymi od niego zniekształceniami w spostrzeganiu siebie (Grzegołowska-Klarkowska, 2009). Każdy jest więc w jakiejś mierze więźniem własnej jaźni.
M. J. Szczęśliwie, człowiek nie jest skazany na ksobność. Rozwija zdolności dowolnego zawiadywania uwagą, sterowania nią i dostrzegania „perspektywy poza Ja” (Reykowski, 1979). Kierowanie uwagi na siebie nie musi mieć charakteru egocentrycznego (jako procesu automatycznego). Może mieć postać celowej koncentracji na sobie, pod wpływem motywacji do autore-fleksji. Ale to już zupełnie inna właściwość.
Egotyzm M. J. Egotyzm – skłonność do przypisywania sobie szczególnej wartości – jest bardzo trudny do opanowania. Po pierwsze dlatego, że ma on „zadawnioną”, wczesnodziecięcą genezę.(...)
Ramka 2
WARTOŚĆ KUBKA, KTÓREGO DOTKNĘŁY MOJE USTA
Jesteśmy samolubni. To szeroko podzielane przekonanie wiążemy na ogół z innymi, a nie ze sobą. Ale zarówno u siebie, jak i u innych, wiele przejawów ksobności umyka uwadze, a uchwycić je można tylko w toku sprytnie pomyślanych badań eksperymentalnych.
Czy jednak naprawdę takie eksperymenty są potrzebne, skoro i tak wiadomo, że mamy do siebie (na ogół) stosunek wyjątkowo pozytywny? Warto wiedzieć, że liczne przejawy egotyzmu są nader subtelne, niemożliwe do dostrzeżenia, a czasami zgubne. Nadziwić się nie możemy samochwalstwu innych i dostrzegamy nieadekwatność ich sądów o sobie, a własne pozytywne myśli o sobie bierzemy za dobrą monetę. Pozytywne myślenie dodaje otuchy, ale może prowadzić do dezorientacji na swój temat, a bywa, że z tego powodu do poważnych pomyłek życiowych.
Wszechobecność nieświadomego egotyzmu
Prekursor psychologii amerykańskiej, William James, w swym dziele z 1890 roku zwrócił uwagę na to, że to, co „moje”, wchodzi w skład własnego Ja. W sto lat później liczni badacze wykazali eksperymentalnie, że nawet zupełnie błahe przedmioty mają dla człowieka większą wartość, gdy należą do niego, niż gdy należą do innych ludzi. Gdy w grze komputerowej graczowi przydziela się jakieś ikony, to w dalszej części eksperymentu okazuje się, że podobają mu się one bardziej niż ikony innych graczy. Gdy na początku eksperymentu uczestnicy są częstowani czekoladą czy sokiem bądź dostają gadżety typu pióro, a w dalszej fazie mają za zadanie „handlować” różnymi przedmiotami, to własny kubek czy długopis wyceniają wyżej niż podobne przedmioty należące do innych graczy. Rozgłos zdobyły badania Josepha Nuttina. W serii badań uczestnicy mieli dokonywać porównań różnych liter alfabetu i wskazywać, która z porównywanych liter jest ładniejsza. Najładniejsze okazały się litery składające się na własne inicjały!
Primus Inter Pares i ksobny błąd atrybucji
W niektórych eksperymentach aranżowane są sytuacje dotyczące poważniejszych konsekwencji egotyzmu. Jean-Paul Codol wykazał, że gdy w długiej serii prób gracze otrzymują jakieś punkty za osiągnięcia i słyszą, jakie oceny przypadły im samym, a jakie innym graczom, ale nie znają wyników sumarycznych, to w wywiadzie po zakończeniu eksperymentu przypisują sobie najwyższe oceny łączne, choć to nie jest zgodne z faktami. Dobrze udokumentowana jest tendencja, zwana błędem atrybucji przyczyn niepowodzeń. Gdy ponosimy porażkę, przychodzą nam do głowy usprawiedliwienia (doraźnymi niedyspozycjami czy przeszkodami), a gdy porażki są udziałem innych, umysł samoczynnie generuje interpretacje związane z ich ograniczonymi zdolnościami.
ROZMOWY o rozwoju osobowym
Od koncentracji na sobie i swoich do otwartości na świat i altruizmu
Maria Jarymowicz Anna Szuster
Zapowiada się na ciekawą i interesującą lekturę. Co sądzi o ego i altruizmie Nauka Buddy? Dobrym wprowadzeniem może być ten artykuł
Kiedy zatem pytanie: “Co powinienem robić?" powstaje (dla większości ludzi oczywiście takie pytanie się nie pojawia - oni już w pełni poświęcili się poszukiwaniom środków dla zaspokojenia swych zmysłowych pożądań i spełnienia swych światowych ambicji) wybór jest nie pomiędzy byciem egoistycznym a byciem nieegoistycznym, gdyż cokolwiek robię nie mogę uniknąć bycia egoistycznym – wszelkie działanie jest egoistyczne. Wybór jest pomiędzy byciem egoistycznym na sposób Schweitzera – przez nieegoistyczną służbę dla dobra innych a byciem egoistycznym na sposób Buddy:
Własne szczęście nie powinno być zaniedbywane
dla dobra innych, jakkolwiek wielkiego,
rozpoznawszy własne dobro dla siebie, człowiek
powinien się poświęcić własnemu dobru. (Dh 166)
Jak mamy wybrać pomiędzy tymi dwoma sposobami bycia egoistycznymi? Odpowiedź jest: “Wybrać sposób bycia egoistycznym, który prowadzi do zakończenia bycia egoistycznym” a to jest sposób Buddy nie Schweitzera"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.