niedziela, 18 sierpnia 2024

Biało-czerwony. Tajemnica Sat-Okha, czyli historia wielkiej mistyfikacji


Sat-Okh, wbrew temu, co utrzymywał, nie był synem indiańskiego wodza, tylko zagubionym chłopcem z Radomia, którego matka pocieszała bajkami o egzotycznym pochodzeniu - pisze Dariusz Rosiak w biografii najsłynniejszego polskiego Indianina.

"Rzeźbił marzenia. W komunistycznej, schorowanej Polsce pojawił się ktoś, kto opowiadał piękną historię z obcego, niedosięgłego świata. Ktoś, kto mówił o szlachetnych ludziach z niezachwianym poczuciem wartości. (...) Kanadyjski Indianin jest jednym z nas, Polaków" - pisze Dariusz Rosiak o Sat-Okhu, który był bohaterem wyobraźni kilku pokoleń.

Przedstawiał się jako Długie Pióro, syn wodza Wysokiego Orła z plemienia Szewanezów oraz Polki Stanisławy Supłatowicz, która podążyła na Syberię za mężem, zesłanym za udział w rewolucji 1905 roku. Mąż zmarł, a ona sama w 1917 roku uciekła z Czukotki razem z grupą zesłańców, którzy na pokładzie tratwy przebyli Cieśninę Beringa i dostali się na Alaskę. W Kanadzie chora Supłatowicz została porzucona przez towarzyszy podróży i przypadkiem odnaleziona przez Szawanezów. Ich wódz - Wysoki Orzeł - ożenił się z białą nieznajomą, urodziła im się trójka dzieci, z których najmłodszym miał być Sat-Okh. Podobno dorastał wśród Indian, przeszedł inicjację wojownika. Pewnego dnia uratowany z łap niedźwiedzia podróżny przekazał informację o odzyskaniu przez Polskę niepodległości i Stanisława z synem ruszyli do ojczyzny.

Sat-Okh podawał, że wrócili w 1937 lub 1938 roku. Podczas wyrabiania metryki matka zmieniła część danych, ukrywając jego indiańskie pochodzenie - jako miejsce urodzenia wpisano Aleksiejewkę w Rosji, jako ojca wpisano Leona Supłatowicza, pierwszego męża matki. Zamieszkali w Radomiu. Jak głosi legenda, po klęsce 1939 roku Sat-Okh uczył się na tajnych kompletach oraz zaangażował się w działalność konspiracyjną. W 1940 roku został aresztowany przez Gestapo i skierowany do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, jednak podczas transportu wyskoczył z wagonu i uciekł. Następnie został żołnierzem Armii Krajowej (ps. "Kozak"), walczył w III batalionie 72 pułku piechoty AK w rejonie Częstochowy, w Okręgu AK „Jodła”. W partyzantce przydały się mu indiańskie umiejętności: strzelał do Niemców z łuku, mylił tropy, polował na zwierzynę i leczył ziołami. Pokonanych Niemców skalpował, jak jego indiańscy przodkowie.

Sat-Okh utrzymywał, że po wojnie za przynależność do AK został aresztowany i uwięziony. Potem przez wiele lat pływał jako marynarz na statkach Polskich Linii Oceanicznych, w tym na MS Batory. Osiadł na stałe w Gdańsku założył rodzinę, a w 1958 roku zaczął pisać książki o swojej indiańskiej przeszłości. W latach 70. stał się bardzo znany, uczestniczył w programach dla młodzieży, ukazywały się kolejne jego działa. Uważany za jednego z pionierów ruchu indianistów w Polsce, współtwórcę i czołową postać nieformalnego Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian, wyrabiał indiańskie ozdoby, malował, tańczył, śpiewał indiańskie tańce, nawet leczył jako szaman.

Dariusz Rosiak, który pamięta Sat-Okha z dzieciństwa, po latach postanowił prześledzić życiorys polskiego Indianina i wpadł w labirynt sprzecznych relacji, informacji wzajemnie się wykluczających. Już sprawa blizn na ciele Sat-Okha miała kilkanaście wersji. Podobno na statku podczas sztormu z klatek wyrwały się trzy tygrysy i Sat-Okh własnoręcznie je wyłapał, choć dzikie koty bardzo go poraniły. Innym razem mówił, że rękę skaleczył mu niedźwiedź, istnieje też wersja opowieści z pumą. Rosiak dotarł też do takich, którym Sat-Okh przedstawiał blizny jako ślady po walce z dwoma rysiami, zbiegłymi z gdańskiego ZOO. Podobnie do sprawy pochodzenia blizn rozwijały się niemal wszystkie próby zweryfikowania konkretów z opowieści Supłatowicza.

Im głębiej Rosiak wchodził w życie Sat-Okha, tym więcej miał wątpliwości. Czy jego matka uciekała spod Irkucka, czy z wcześniej została przeniesiona na Czukotkę? Przepłynęła Cieśninę Beringa na tratwie, czy przeszła po lodzie? I kiedy to się działo? Czy jeszcze przed rewolucją? Kiedy właściwie Supłatowicz siedział w stalinowskim więzieniu? Tuż po wojnie, czy dużo później, po służbie w marynarce?

Jak pisze Rosiak, z pewnością Stanisław Supłatowicz pseudonim "Kozak" był żołnierzem AK, z pewnością ryzykował życiem i zasłużył na wysokie odznaczenia, które otrzymał, jak Krzyż Walecznych. Ale już historia z aresztowaniem przez gestapo za czytanie gazetek podziemnych, raczej na pewno jest fałszywa. W Archiwum Państwowym w Radomiu zachowała się teczka z tamtych czasów - Stanisław Supłatowicz siedział za kradzież, zwolniono go w marcu 1942 roku po dziesięciu miesiącach aresztu. Po odbyciu kary nie został skierowany do Auschwitz, trafił na wolność.

Najwięcej wątpliwości budziło pochodzenie Sat-Okha. Odnalezione przez Rosiaka dokumenty potwierdzają, że w 1922 roku przebywający na Syberii Leon Supłatowicz z żoną złożyli wniosek o repatriację do Polski. Kolejne dokumenty to metryka chrztu Stanisława z listopada 1928 roku. Podano w niej datę urodzenia - 15 kwietnia 1925 roku, jako ojciec występuje zmarły Leon Supłatowicz, a jako miejsce urodzenia - wieś Aleksiejewki, koło Irkucka. Co się działo przez sześć lat pomiędzy 1922 a 1926 rokiem - nie wiadomo. "Te sześć lat to jest okno wyobraźni, kraina czarów, do której Stanisława Supłatowicz wchodzi sama, a wychodzi z niej w towarzystwie Sat-Okha, syna polskiej rewolucjonistki zesłanej na Sybir i Wysokiego Orła, wodza Szewanezów. To gdzieś w tym miejscu kończy sie świat zapisany w dokumentach, a zaczyna - świat wyobrażony przez Sat-Okha" - pisze Rosiak.

Podobno Sat-Okh wyglądał jak Indianin, chętnie też przebierał się w indiańskie stroje. Jednak ci, którzy pomagali mu pisać książki, jak Leszek Michalik wyznają, że wiedza Sat-Okha na temat Indian była bardzo pobieżna i płytka. Nie znał się na geografii Ameryki, nie odróżniał poszczególnych plemion, myliły mu się podstawowe fakty z indiańskiej rzeczywistości. Więcej - można prześledzić, jak jego opowieści wzbogacały się z upływem lat o szczegóły i sceny, które pojawiały się w fabułach kolejnych wchodzących na ekrany westernów.

Jak pisze Rosiak, Sat-Okh nie był jedynym autorem własnej legendy. "Ludzie zadawali mu pytania, Sat-Okh odpowiadał, czasem to oni odpowiadali za niego, dopisywali mu własne wyobrażenia o tym, kim powinien być +polski Indianin+, jak powinien się zachować, co powinien przeżyć. Najpierw mówili o nim ci, którzy go znali, potem – gdy najstarsi przyjaciele Sat-Okha umierali – opowiadali ci, którzy znali jego znajomych, potem jeszcze ci, którzy słyszeli coś od tych, którzy coś słyszeli. Chcieli mieć polskiego Indianina, sami ubarwiali jego życie".

Z opowieści Rosiaka wynika, że indiańskie pochodzenie Sat-Okha jest bardzo mało prawdopodobne. Wygląda na to, że u źródeł legendy stoi Stanisława Supłatowicz, która w latach 20. wróciła z Syberii do Polski bez męża, ale z synkiem, który bardzo słabo mówił po polsku, a koledzy przezywali go "Bolszewikiem". Prawdopodobnie to ona wymyśliła dziecku nową, bajkową tożsamość, egzotyczną, wzbudzającą zainteresowanie. Nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle Stanisław uznał, że to prawdziwa historia jego życia. Rosiak nie wyklucza, że za konfabulacjami może się kryć jakiś dramat z czasów wojny, którego nigdy nie poznamy.

"Sat-Okh, dziecko wojny, przerażone rozpadem świata, wymyślił sobie rzeczywistość, w której zamiast krwawego chaosu panował idealny porządek, a to co naturalne, stapiało się w jedno z tym, co nadprzyrodzone. Jego życie było triumfem wyobraźni spragnionej dobra, niezgodą na męczarnię współczesności" - podsumowuje Rosiak.

Książka "Biało-czerwony. Tajemnica Sat-Okha" ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne. (PAP)

autor: Agata Szwedowicz
https://dzieje.pl/ksiazki/bialo-czerwony-tajemnica-sat-okha-czyli-historia-wielkiej-mistyfikacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.