czwartek, 13 marca 2014

Łzy


Łzy! Łzy! Łzy!
W nocy, w samotności – łzy.
Spadające na biały brzeg, wessane przez piach.
Łzy – ani jednej gwiazdy – ciemność i opuszczenie.
Łzy z wilgotnych oczu osłoniętej twarzy;
Kim jest ta zjawa, ten kształt w ciemności, w łzach?
Bezkształtna postać, zgięta, przykucnięta na piachu,
Szlochająca, lejąca w cierpieniu łzy, dławiąca się
dzikim płaczem?

O burzo wcielona, wznosząca się, pędząca szybkimi
krokami wzdłuż brzegu!
O dzika, posępna, nocna nawałnico, rzygająca wiatrem,
zrozpaczona!
O cieniu tak stateczny, przyzwoity za dnia, ze spokojną
twarzą, wymierzonym krokiem!
Nocą w oddaleniu – gdy uciekasz tam, gdzie nikt nie
patrzy – o, wtedy przerwane tamy oceanu
Łez, łez, łez!

Przełożyła Ludmiła Marjańska
Walt Whitman

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.