Tak
wprowadziliśmy do naszych rozważań kategorię świętości, która
zawiera w sobie dwa zasadnicze pytania. Pierwsze: czy jest możliwe,
aby w dzisiejszych czasach byli jeszcze święci? I drugie: jaki
kształt przybiera ich życie w końcu ery nowożytnej?" Mroki
teraźniejszości spowodowane są tym, że są wprawdzie jeszcze
ludzie dobrzy, a także pobożni chrześcijanie, ale nie ma już,
mówiąc otwarcie, jawnych świętych. Na tym polega jeden z
najpoważniejszych problemów naszych czasów, który nie może stać
się, ot tak, przedmiotem dyskusji czy postulatem. A zatem to
poniekąd walczącemu w ukryciu przypadnie w udziale dar niebios.
Simone Weil nie była tylko filozofem, który chciałby ratować
świat, tak jak Maritain swym neotomizmem, czy zdemaskować go, tak
jak uczynił to Sartre swym egzystencjalizmem. Mimo swych osiągnięć
na polu, że tak powiem, istotnej myśli ciągle stykała się ze
sferą świętości, o czym świadczy chociażby jej niezwykły
fenomen -nowoczesnej pokutnicy - który nie mieści się w ramach
naszych spragnionych przyjemności czasów. Zaprzyjaźniony z nią
Gustave Thibon napisał kiedyś: „Miałem wrażenie, że stoję
przed doskonale przezroczystą istotą, która powzięła zamiar
powrotu do Praświatła". Niekiedy wręcz wprost zdradzała, w
jakim kierunku kieruje swe tajemnicze spojrzenie, mówiąc o
świętości, której domagają się obecne czasy. (...)
Simone
Weil usłyszała ukryte słowo Boga i cały jej czyn polegał na
przyjęciu owej paradoksalnej postawy: milcząc, mówić o Bogu. Nie
powtarzała bez przerwy: „Pokuty, pokuty, pokuty!", lecz
realizowała ją bez słowa, cicho i zupełnie inaczej, niż to
czyniono do tej pory, odważnie, a zarazem całą sobą, całą swą
egzystencją. Żądania zmiany sposobu myślenia, które legło u
podstaw tej postawy, nie można zresztą adekwatnie wytłumaczyć za
pomocą słów. Nawrócenie można poświadczyć tylko własnym
sposobem życia, i to tym bardziej, że pusta gadanina o pokucie
łatwo doprowadza do nieporozumień. Dziwnym sposobem to jej
milczenie zabrzmiało dobitniej niż cała głośna wrzawa świata i
utorowało drogę do nowej formy pokuty. Widoczne to było zwłaszcza
w jej stosunku do cierpienia, wobec którego, inaczej niż wszyscy
inni, w ogóle nie wysuwała problemu teodycei, którego przecież i
tak nikt nie potrafi zadowalająco rozwiązać. Świadomie wzięła
na siebie nieszczęście i cichutko szeptała: „Błogosławieni
żyjący w czasach, w których nieszczęść świata można doznawać
na własnym ciele". Zamiast więc odrzucić od siebie
cierpienie, objęła je, gdyż, jak często mówiła, „przez tę
szczelinę przenika wieczność"' do nieszczęsnego życia.
Krótko mówiąc, Simone Weil dążyła do tego, by poniekąd z
nieszczęściem stać się jedno, pragnęła tego całą swą istotą
i dzięki niewyrażalnemu w słowach zjednoczeniu się z cierpieniem
dokonała - bez słów - swej nowej pokuty. To milczące mówienie
graniczy, od początku do końca, z tym, co Niepojęte. Na nim - owym
milczącym mówieniu - polega istota tajemnicy jej pokuty.
Kiedy
po wojnie nadeszła z Anglii wiadomość o śmierci Simone Weil, jej
przyjaciele nie mogli w to uwierzyć. Nie mogli pojąć, że ta młoda
kobieta, której pokuty bynajmniej nie rozumieli, już nie żyje. Jej
stary nauczyciel Alain na wieść o jej śmierci powiedział: „To
nieprawda, ona wróci!". Było to naiwne, ale nawet
zatwardziałym racjonalistom wymykają się czasami, wbrew ich woli,
takie dziwaczne słowa. A może jest coś z prawdy w tym wyznaniu
Alaina? Czyż Simone Weil, z duchowego punktu widzenia, nie
powróciła do Francji? Czyż nie skupiła wokół siebie więcej
ludzi po śmierci niż w czasie swego życia? Taka mistyczna
interpretacja nasuwa się sama, ale ten powrót był jednocześnie
odejściem w Nieznane. Dlatego chcąc pojąć Simone Weil, trzeba jak
w przypadku wszystkich pokutników wychodzić od jej przenikniętego
tajemnicą rozumienia samej siebie: „Odchodzę -zanotowała - nie
myśląc o powrocie. Zawsze wiedziałam, że któregoś dnia tak
odejdę".
Walter
Nigg, Księga pokutników 2 [Ksiądz de Rancé, Fiodor Dostojewski,
Brat Albert, Karol de Foucauld, Simone Weil], tytuł oryginału: Buch
der Büßer, przełożyła: Violetta Hoffmann-Zdrojewska, PROMIC-
Wydawnictwo Księży Marianów MIC, Warszawa 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.