wtorek, 18 lutego 2014

Wszelkie dobra śmiertelników są też śmiertelne


Wybornie tedy, moim zdaniem, wyraził się Metrodor w liście swoim, w którym siostrę po stracie wielce obiecującego syna pociesza tak: «Wszelkie dobra śmiertelników są też śmiertelne». Mówi zaś o tych dobrach, o które pospolicie się zabiega. Jako że tamto prawdziwe dobro, mądrość i cnota, wcale nie umiera, jest pewne i wieczno-trwałe. Tylko ono dostaje się śmiertelnikom jako nieśmiertelne. Ale ludzie są tak występni i tak łatwo zapominają, dokąd idą, dokąd ich zbliża każdy dzień, że dziwią się, gdy cokolwiek tracą, choć czeka ich utrata w jednym dniu wszystkiego naraz. Co tylko jest takiego, czego panem cię nazywają, znajduje się wprawdzie u ciebie, ale do ciebie nie należy: słaby nie może rozporządzać niczym mocnym, znikomy nie może mieć nic wiecznego i niespożytego. Zginąć jest taką samą nieuchronną koniecznością, jak coś stracić; i to właśnie, jeśli je uznajemy, stanowi pocieszenie dla nas. Ponoś stratę spokojnie: i tak przyjdzie ci z życia odejść. Jakiż więc środek znajdujemy na te straty?

Ten, byśmy rzeczy utracone zachowali w pamięci i nie dopuścili, by wraz z nimi uszedł nam i pożytek, jakiśmy z nich osiągnęli. To, co mamy, może być nam odjęte, ale okoliczność, żeśmy je mieli, nie podlega rabunkowi nigdy. Ostatnim niewdzięcznikiem jest ten, kto utraciwszy coś nie poczuwa się do żadnego długu z tytułu otrzymania owej rzeczy. Samą rzecz przypadek nam odbiera, lecz korzyść, jaką odnieśliśmy z niej, pozostawia; my wszelako tracimy także i ją przez nadmierny żal po samej rzeczy. Mów sobie, że wśród tego, co wydaje się takie straszne, nie ma nic niepokonalnego.

Zwycięstwa nad różnymi postrachami odniosło już wielu ludzi. Tak tedy Mucjusz zniósł ogień, Regulus — krzyż, Sokrates — truciznę, Rutyliusz — wygnanie, Kato — śmierć zadaną żelazem. Trzebaż i nam cokolwiek zwyciężyć. To znów, co jako wspaniałe i będące przejawem szczęścia pociąga zwykły tłum, często i przez wielu było wzgardzone. Fabrycjusz jako wódz odrzucił bogactwa, a jako cenzor piętnował je. Tubero uznał ubóstwo za godne i siebie, i Kapitolu, gdy używając na uczcie publicznej glinianych naczyń dał do poznania, że człowiek powinien zadowalać się tym, czym wciąż jeszcze posługiwali się bogowie. Ojciec Sekscjusz, który urodził się do tego, by zająć się sprawami publicznymi, odrzucił zaszczytne godności i nie przyjął szerokiego purpurowego obramowania tuniki, ofiarowanego mu przez boskiego Juliusza. Rozumiał bowiem, że wszystko, co może być dane, może być też odebrane. Uczyńmyż i my coś równie śmiałego, abyśmy się znaleźli między tymi przykładami. Czemuż upadamy na duchu? Czemuż rozpaczamy? Czego można było dokazać dawniej, można i dziś. Oczyśćmy tylko dusze nasze i podążajmy za naturą, bo kto się od niej oddali, musi pożądać, bać się i zostawać w niewoli u rzeczy przypadkowych. Możemy jeszcze powrócić na prostą drogę, możemy jeszcze odzyskać dawną nieskazitelność. Odzyskajmy ją, byśmy mogli znosić wszystkie boleści niezależnie od tego, w jaki sposób opadną one nasze ciało; byśmy mogli powiedzieć losowi: «Z mężem masz do czynienia. Szukaj sobie kogoś innego, jeżeli chcesz odnieść zwycięstwo». ... Tymi oraz tym podobnymi przemowami uśmierza się ów rozjątrzony wrzód, który rad bym, na Herkulesa, uspokoić i albo zaleczyć, albo sprawić, by się nie rozszerzał i starzał się razem z nim. Lecz o niego samego się nie boję: chodzi raczej o naszą szkodę: tracimy tak niezwykłego starca. Bo on sam ma już dosyć życia i pragnie jakiegoś przedłużenia jego nie ze względu na siebie, lecz ze względu na tych, którym jest pożyteczny. Daje dowód swej szczodrobliwości przez to, że żyje. Kto inny zakończyłby już te męczarnie. Ten zaś unikanie śmierci ma za hańbę taką samą, jak i uciekanie się do niej. «Jakże więc? Czy nie ustąpi z życia, jeśli nawet będą wymagały tego okoliczności?» Dlaczegoż by nie, jeśli nikomu już nie potrafi być pożyteczny, jeśli nie będzie się zajmował niczym, tylko swym bólem? Na tym polega, mój Lucyliuszu, uczenie się filozofii w oparciu o czyjeś postępki i przysposabianie się do znoszenia rzeczywistości: przyglądanie się, ile odwagi wykazuje człowiek rozsądny wobec śmierci, gdy ta się zbliża, a ile wobec cierpienia, gdy go zadręcza. Co podówczas należy czynić, najlepiej uczyć się od czyniącego. Dotychczas przy pomocy wyrozumowanych dowodów starano się dociec, czy ktoś może się oprzeć boleści, czy bliska śmierć może ugiąć także wspaniałe dusze. Lecz na cóż przydadzą się tutaj słowa? Wniknijmy w sprawę, którą mamy właśnie przed sobą. Ani śmierć nie czyni go mężniejszym przeciw boleści, ani boleść nie dodaje odwagi przeciw śmierci. Wobec jednego i drugiego polega tylko na sobie i ani nadzieja śmierci nic czyni go cierpliwszym na ból, ani odraza do cierpienia nie dodaje ochoty do śmierci: po prostu boleść znosi, a na śmierć czeka.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie: Wiktor Kornatowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.