poniedziałek, 9 maja 2016

Schopenhauer: czy możesz chcieć, co chcesz?


Co to jest wol­ność?

38) Po­ję­cie to, roz­wa­ża­ne ści­śle jest ne­ga­tyw­ne. Uży­wa­jąc go, my­śli­my tyl­ko o bra­ku wszel­kich prze­szkód i za­wad, one więc wy­stę­pu­ją ja­ko si­ła, mu­szą być za­tem czymś po­zy­tyw­nym. Sto­sow­nie do moż­li­wych wła­sno­ści tych za­wad, ist­nie­ją trzy bar­dzo róż­ne ro­dza­je te­go po­ję­cia: wol­ność fi­zycz­na, in­te­lek­tu­al­na i mo­ral­na.

39) A. Wol­ność fi­zycz­na jest to brak prze­szkód ma­te­rial­nych wszel­kie­go ro­dza­ju. Dla­te­go mó­wi­my: wol­na prze­strzeń, wol­ne miej­sce, wol­ne po­le, wol­ne przej­ście, wol­ne krze­sło, wol­na dro­ga, wol­ny wstęp, wol­na gło­wa itd. Na­wet zwro­ty, jak: wol­ne miesz­ka­nie, wol­na kar­ta, wol­na pra­sa, wol­ny stan, wol­na mi­łość itp. ozna­cza­ją brak uciąż­li­wych wa­run­ków, któ­re są za­zwy­czaj zwią­za­ne z ty­mi rze­cza­mi, ja­ko prze­szko­dy w ich uży­wa­niu. Naj­czę­ściej jed­nak po­ję­cie wol­no­ści wy­stę­pu­je w na­szym my­śle­niu ja­ko orze­cze­nie istot zwie­rzę­cych, któ­rych wła­ści­wo­ścią jest to, że ich ru­chy ma­ją źró­dło w ich wo­li: są sa­mo­wol­ne, dzię­ki te­mu na­zy­wa­my je więc wol­ny­mi wte­dy, gdy ich nie unie­moż­li­wia żad­na ma­te­rial­na prze­szko­da. Po­nie­waż jed­nak te prze­szko­dy mo­gą być bar­dzo róż­ne­go ro­dza­ju, a krę­pu­ją za­wsze wo­lę, więc dla uprosz­cze­nia bie­rze się chęt­niej to po­ję­cie ze stro­ny po­zy­tyw­nej, ma­jąc w tym wy­pad­ku na my­śli wszyst­ko, co się po­ru­sza li tyl­ko dzię­ki swo­jej wo­li lub co dzia­ła tyl­ko z wła­snej wo­li: to od­wró­ce­nie po­ję­cia zu­peł­nie nie zmie­nia je­go isto­ty. W fi­zycz­nym zna­cze­niu po­ję­cia wol­no­ści na­zy­wa­my prze­to zwie­rzę­ta i lu­dzi wte­dy wol­ny­mi, gdy ani wię­zy, ani wię­zie­nie, ani nie­moc, a więc w ogó­le żad­na fi­zycz­na, ma­te­rial­na prze­szko­da nie krę­pu­je ich czyn­no­ści, lecz gdy te czyn­no­ści na­stę­pu­ją zgod­nie z ich wo­lą.

40) To fi­zycz­ne zna­cze­nie po­ję­cia wol­no­ści, szcze­gól­nie ja­ko orze­cze­nie istot zwie­rzę­cych, jest pier­wot­ne, bez­po­śred­nie i dla­te­go naj­częst­sze, i wła­śnie dzię­ki te­mu po­ję­cie to, w tym zna­cze­niu, nie pod­le­ga żad­nej dys­pu­cie i żad­nym wąt­pli­wo­ściom: al­bo­wiem do­świad­cze­nie mo­że za­wsze stwier­dzić je­go re­al­ność. Bo je­że­li tyl­ko ja­kaś isto­ta zwie­rzę­ca dzia­ła je­dy­nie z wła­snej wo­li, to jest, w tym zna­cze­niu, wol­na: i wte­dy zu­peł­nie nie uwzględ­nia­my te­go, czy też co nie wpły­wa na sa­mą jej wo­lę. Gdyż po­ję­cie wol­no­ści, w tym swo­im zna­cze­niu pier­wot­nym, bez­po­śred­nim i dla­te­go po­pu­lar­nym, od­no­si się tyl­ko do moż­no­ści, tzn. wła­śnie do bra­ku fi­zycz­nych prze­szkód w czyn­no­ściach tej isto­ty. Dla­te­go mó­wi­my: wol­ny jak ptak w po­wie­trzu, jak zwie­rzy­na w le­sie; wol­ny jest czło­wiek pier­wot­ny; tyl­ko ten jest szczę­śli­wy, kto wol­ny. Na­zy­wa­my wol­nym tak­że ca­ły na­ród i ro­zu­mie­my przez to, że rzą­dzą nim tyl­ko na pod­sta­wie praw, któ­re sam so­bie dał: al­bo­wiem wów­czas idzie we wszyst­kim tyl­ko za swo­ją wła­sną wo­lą. Po­li­tycz­ną wol­ność na­le­ży za­tem do­li­czyć do fi­zycz­nej.

41) Gdy jed­nak, po­mi­ja­jąc tę fi­zycz­ną wol­ność za­sta­no­wi­my się nad tam­ty­mi dwo­ma jej ro­dza­ja­mi, to już nie bę­dzie­my mie­li do czy­nie­nia z po­pu­lar­nym, lecz z fi­lo­zo­ficz­nym zna­cze­niem te­go po­ję­cia. Jak wia­do­mo, sta­je się ono po­wo­dem wie­lu trud­no­ści, a dzie­li się na dwa zu­peł­nie róż­ne ro­dza­je, na wol­ność in­te­lek­tu­al­ną i mo­ral­ną:

42) B. Wol­ność in­te­lek­tu­al­na, τὸ ἑκούσιον καὶ ἀκούσιον κατὰ διὰνοιαν — u Ary­sto­te­le­sa178, bio­rę tu pod roz­wa­gę tyl­ko gwo­li zu­peł­no­ści po­dzia­łu po­jęć: po­zwa­lam so­bie prze­to odło­żyć jej omó­wie­nie aż na sam ko­niec tej roz­pra­wy, gdzie po­ję­cia, któ­rych bę­dę mu­siał użyć w od­nie­sie­niu do niej, bę­dą już wy­ja­śnio­ne na pod­sta­wie roz­dzia­łów po­prze­dza­ją­cych ją, tak, że bę­dę mógł ją po­tem w krót­ko­ści omó­wić. W po­dzia­le jed­nak mu­sia­łem jej wy­zna­czyć miej­sce obok wol­no­ści fi­zycz­nej, któ­rej jest naj­bar­dziej po­krew­na.

43) C. Przy­stę­pu­ję więc od ra­zu do trze­cie­go ro­dza­ju, do wol­no­ści mo­ral­nej, gdyż wła­ści­wie ona jest tym li­be­rum ar­bi­trium, o któ­rym jest mo­wa w py­ta­niu Kró­lew­skiej Aka­de­mii.

44) To po­ję­cie łą­czy się z po­ję­ciem fi­zycz­nej wol­no­ści w tym punk­cie, w któ­rym sta­je się zro­zu­mia­łe tak­że je­go po­wsta­nie, z ko­niecz­no­ści o wie­le póź­niej­sze. Jak po­wie­dzia­no, fi­zycz­na wol­ność do­ty­czy tyl­ko prze­szkód ma­te­rial­nych: gdy tych brak — zja­wia się na­tych­miast. Za­uwa­żo­no jed­nak w nie­któ­rych wy­pad­kach, że sa­me po­bud­ki, jak np. groź­by, przy­rze­cze­nia, nie­bez­pie­czeń­stwa itp. po­wstrzy­my­wa­ły czło­wie­ka, na­wet nie­skrę­po­wa­ne­go ma­te­rial­ny­mi prze­szko­da­mi, od dzia­ła­nia, któ­re po­za tym by­ło­by z pew­no­ścią zgod­ne z je­go wo­lą. Po­sta­wio­no więc py­ta­nie: czy ta­ki czło­wiek był jesz­cze wol­ny? czy też rze­czy­wi­ście po­bud­ka prze­ciw­na mo­że, na rów­ni z prze­szko­dą fi­zycz­ną, skrę­po­wać i unie­moż­li­wić czyn­ność, któ­ra jest zgod­na z wła­ści­wą wo­lą? Od­po­wiedź na to py­ta­nie nie mo­gła spra­wić trud­no­ści zdro­we­mu ro­zu­mo­wi: mia­no­wi­cie, że po­bud­ka ni­g­dy nie mo­że dzia­łać tak, jak prze­szko­da fi­zycz­na; gdyż ta ostat­nia w ogó­le ła­two ludz­kie si­ły cie­le­sne bez­wa­run­ko­wo prze­kra­cza. Prze­ciw­nie zaś: po­bud­ka nie mo­że być ni­g­dy sa­ma w so­bie ani nie­prze­zwy­cię­żal­na, ani nie mo­że po­sia­dać wła­dzy bez­wa­run­ko­wej; na­to­miast mo­że ją za­wsze jesz­cze moż­li­wie prze­wa­żyć sil­niej­sza po­bud­ka prze­ciw­na, o ile tyl­ko ist­nie­je i o ile da­ny czło­wiek, w in­dy­wi­du­al­nym wy­pad­ku, dał­by się nią spo­wo­do­wać; wszak­że czę­sto spo­strze­ga­my, że na­wet tę po­spo­li­cie naj­sil­niej­szą po­bud­ką: za­cho­wa­nie ży­cia, prze­cież zwy­cię­ża­ją po­bud­ki in­ne: np. w wy­pad­kach sa­mo­bój­stwa lub ofia­ro­wa­nia ży­cia dla in­nych, dla prze­ko­nań i roz­ma­itych ko­rzy­ści. I na od­wrót: że lu­dzie zdo­ła­li nie­raz prze­trwać wszyst­kie stop­nie naj­wy­szu­kań­szych mąk na ło­żu tor­tur na sa­mą myśl, że ina­czej mo­gli­by utra­cić ży­cie. Gdy­by zaś z te­go na­wet wy­ni­ka­ło, że po­bud­kom nie to­wa­rzy­szy ża­den przy­mus czy­sto przed­mio­to­wy i bez­względ­ny, to mi­mo to mo­gą po­sia­dać przy­mus pod­mio­to­wy i względ­ny, mia­no­wi­cie w od­nie­sie­niu do oso­by dzia­ła­ją­ce­go; a w re­zul­ta­cie jest to tym sa­mym. Po­zo­sta­ło więc py­ta­nie: czy sa­ma wo­la jest wol­na? Tak więc wzię­to tu po­ję­cie wol­no­ści, o któ­rym my­śla­no do­tych­czas tyl­ko w od­nie­sie­niu do moż­no­ści, tak­że w od­nie­sie­niu do chce­nia i po­wsta­ło za­gad­nie­nie, czy też chce­nie sa­mo jest wol­ne. Ale przy bliż­szym roz­pa­trze­niu oka­zu­je się, że po­ję­cie wol­no­ści pier­wot­ne, czy­sto em­pi­rycz­ne i dla­te­go po­pu­lar­ne, nie da­je się w ten spo­sób po­łą­czyć z chce­niem. Bo zgod­nie z nim zna­czy wol­ny — zgod­ny z wła­sną wo­lą; py­ta­jąc się więc te­raz, czy wo­la sa­ma jest wol­na, py­ta­my się, czy wo­la jest zgod­na sa­ma ze so­bą. To się wpraw­dzie sa­mo przez się ro­zu­mie, ale też i ni­cze­go nie wy­ja­śnia. Na mo­cy em­pi­rycz­ne­go po­ję­cia wol­no­ści po­wie­dzia­no: „Wol­ny je­stem wte­dy, gdy mo­gę ro­bić, co chcę” i za po­mo­cą te­go „co chcę”, za­de­cy­do­wa­no tu już wol­ność. Te­raz jed­nak, po­nie­waż py­ta­my się o wol­ność sa­me­go chce­nia, py­ta­nie to przed­sta­wia­ło­by się, sto­sow­nie do te­go, tak: „Czy też ty mo­żesz chcieć, co chcesz?” — a wy­glą­da to tak, jak­by chce­nie by­ło za­wi­słe od in­ne­go chce­nia, le­żą­ce­go po­za nim. I gdy­by­śmy na­wet przy­ję­li od­po­wiedź twier­dzą­cą, to po­wsta­ło­by wnet dru­gie py­ta­nie: „czy mo­żesz chcieć to, co chcesz chcieć?” i tak by szło co­raz da­lej, w nie­skoń­czo­ność, dzię­ki te­mu, że by­śmy za­wsze my­śle­li o jed­nym chce­niu ja­ko za­wi­słym od ja­kie­goś wcze­śniej­sze­go czy też tkwią­ce­go głę­biej i dą­ży­li­by­śmy tą dro­gą da­rem­nie do osta­tecz­ne­go osią­gnię­cia ta­kie­go chce­nia, któ­re by­śmy mu­sie­li przy­jąć i po­my­śleć ja­ko nie­za­wi­słe od ni­cze­go. Gdy­by­śmy je ato­li chcie­li przy­jąć, to mo­gli­by­śmy wziąć w tym ce­lu za­rów­no pierw­sze, jak też i do­wol­nie ostat­nie. Przez to jed­nak spro­wa­dzi­li­by­śmy py­ta­nie do cał­kiem pro­ste­go: „czy mo­żesz chcieć?”. Lecz my chcie­li­śmy wie­dzieć, czy sa­mo po­twier­dze­nie te­go py­ta­nia roz­strzy­ga o wol­no­ści chce­nia. A to wła­śnie po­zo­sta­je nie­za­ła­twio­ne. Po­ję­cie wol­no­ści pier­wot­ne, em­pi­rycz­ne, za­czerp­nię­te z dzia­ła­nia, nie da­je się więc bez­po­śred­nio po­łą­czyć z po­ję­ciem wo­li. Aże­by mi­mo to moż­na by­ło użyć po­ję­cia wol­no­ści w od­nie­sie­niu do wo­li, mu­sia­no je w tym ce­lu w ten spo­sób zmo­dy­fi­ko­wać, że je uję­to abs­trak­cyj­niej. Sta­ło się to tak, że za po­mo­cą po­ję­cia wol­no­ści my­śla­no tyl­ko w ogó­le o bra­ku wszel­kiej ko­niecz­no­ści. Przy tym za­cho­wa­ło to po­ję­cie cha­rak­ter ne­ga­tyw­ny, któ­ry mu przy­zna­łem za­raz na po­cząt­ku. Na­le­ża­ło­by za­tem wy­ja­śnić na­sam­przód po­ję­cie ko­niecz­no­ści, ja­ko po­zy­tyw­ne, któ­re na­da­je zna­cze­nie owe­mu ne­ga­tyw­ne­mu.


45) Py­ta­my się więc: co to zna­czy ko­niecz­ny? Zwy­czaj­ne ob­ja­śnie­nie: ko­niecz­nym jest to, cze­go prze­ci­wień­stwo jest nie­moż­li­wym, lub to, co nie mo­że być ina­czej” — jest tyl­ko wy­tłu­ma­cze­niem słow­nym, opi­sa­niem po­ję­cia, ale nie roz­sze­rza na­sze­go po­zna­nia. Na­to­miast po­da­ję na­stę­pu­ją­ce wy­ja­śnie­nie rze­czo­we: „Ko­niecz­nym jest to, co wy­ni­ka z da­nej wy­star­cza­ją­cej pod­sta­wy”. Twier­dze­nie to da­je się tak­że od­wró­cić, jak każ­da do­bra de­fi­ni­cja. Sto­sow­nie więc do te­go, czy ta wy­star­cza­ją­ca pod­sta­wa jest lo­gicz­na czy ma­te­ma­tycz­na, czy też fi­zycz­na, zwa­na przy­czy­ną, bę­dzie ko­niecz­ność lo­gicz­ną (jak ko­niecz­ność wnio­sku, gdy są da­ne prze­słan­ki), ma­te­ma­tycz­ną (np. rów­ność bo­ków trój­ką­ta, gdy ką­ty są rów­ne) al­bo fi­zycz­ną, re­al­ną (jak na­stą­pie­nie skut­ku, gdy tyl­ko za­ist­nie­je przy­czy­na): za­wsze jed­nak i z rów­ną nie­zbęd­no­ścią jest zwią­za­na z na­stęp­stwem, gdy jest da­na pod­sta­wa. Tyl­ko o ty­le uzna­je­my coś za ko­niecz­ne, o ile je poj­mu­je­my ja­ko na­stęp­stwo z da­nej pod­sta­wy — i od­wrot­nie: gdy tyl­ko po­zna­je­my, że coś jest na­stęp­stwem z wy­star­cza­ją­cej pod­sta­wy, uzna­je­my, że jest ko­niecz­ne; bo każ­da pod­sta­wa zmu­sza. To rze­czo­we wy­tłu­ma­cze­nie jest tak od­po­wied­nie i wy­czer­pu­ją­ce, że ko­niecz­ność i na­stęp­stwo z da­nej wy­star­cza­ją­cej pod­sta­wy są po­ję­cia­mi za­mien­ny­mi, tzn. że wszę­dzie moż­na jed­no pod­sta­wić za dru­gie179. Brak ko­niecz­no­ści był­by za­tem toż­sa­mo­ścio­wy z bra­kiem po­wo­du­ją­cej wy­star­cza­ją­cej pod­sta­wy. Ja­ko prze­ciw­sta­wie­nie do te­go, co ko­niecz­ne uwa­ża­my jed­nak to, co przy­pad­ko­we; w czym zgo­ła nie ma sprzecz­no­ści. Mia­no­wi­cie: wszyst­ko, co jest przy­pad­ko­we, jest tyl­ko względ­nie przy­pad­ko­we. Bo w świe­cie re­al­nym — a w nim tyl­ko moż­na się spo­tkać z przy­pad­ko­wo­ścią — jest każ­de zda­rze­nie ko­niecz­ne w od­nie­sie­niu do swo­jej przy­czy­ny: na­to­miast jestprzy­pad­ko­we w od­nie­sie­niu do wszyst­kie­go in­ne­go, z czym się ewen­tu­al­nie spo­ty­ka w cza­sie i prze­strze­ni. Po­nie­waż jed­nak brak ko­niecz­no­ści jest ce­chą te­go, co wol­ne, więc mu­sia­ło­by ono być nie­za­wi­słe od żad­nej zgo­ła przy­czy­ny. Mu­sie­li­by­śmy za­tem okre­ślić je ja­ko to, co ab­so­lut­nie przy­pad­ko­we: a po­ję­cie to jest bar­dzo pro­ble­ma­tycz­ne i wca­le nie rę­czę za to, czy się da po­my­śleć. Jed­nak dziw­nym tra­fem scho­dzi się ono z po­ję­ciemwol­no­ści. Jed­na­ko­woż w każ­dym ra­zie to, cowol­ne, po­zo­sta­je ja­ko to, co pod żad­nym wzglę­dem nie jest ko­niecz­ne, a zna­czy to: nie­za­leż­ne od żad­nej pod­sta­wy. Po­ję­cie to za­sto­so­wa­ne więc do wo­li czło­wie­ka stwier­dza­ło­by, że przy­czy­ny lub wy­star­cza­ją­ce pod­sta­wy w ogó­le nie sta­no­wią o in­dy­wi­du­al­nej wo­li w jej ob­ja­wach (ak­tach wo­li). Po­za tym bo­wiem ak­ty wo­li nie by­ły­by wol­ne, lecz ko­niecz­ne, po­nie­waż na­stęp­stwo z ja­kiejś da­nej pod­sta­wy (ja­kie­go­kol­wiek ro­dza­ju by ona by­ła) jest we wszyst­kich ra­zach ko­niecz­ne. Na tym po­le­ga de­fi­ni­cja Kan­ta, we­dług któ­rej wol­ność jest zdol­no­ścią po­czę­cia z sie­bie sze­re­gu zmian. Gdyż to: „z sie­bie”, spro­wa­dzo­ne do swo­je­go praw­dzi­we­go zna­cze­nia, po­wia­da: „bez po­prze­dza­ją­cej przy­czy­ny”, to zaś jest jed­no­znacz­ne z: „bez ko­niecz­no­ści”. Tak więc owa de­fi­ni­cja na­da­je wpraw­dzie po­ję­ciu wol­no­ści po­zór, ja­ko­by by­ło po­zy­tyw­ne, lecz przy bliż­szym roz­pa­trze­niu wy­stę­pu­je prze­cież zno­wu je­go ujem­ny cha­rak­ter. Wol­na wo­la by­ła­by więc ta­ka, któ­rej nie po­wo­du­ją żad­ne pod­sta­wy, któ­rej więc w ogó­le nic nie po­wo­du­je — bo wszyst­ko to, co po­wo­du­je coś in­ne­go mu­si być pod­sta­wą, a w od­nie­sie­niu do re­al­nych rze­czy pod­sta­wą rze­czo­wą, tj. przy­czy­ną. Po­szcze­gól­ne ob­ja­wy ta­kiej wo­li (ak­ty wo­li) wy­pły­wa­ły­by po pro­stu z niej sa­mej, zu­peł­nie pier­wot­nie, nie­spo­wo­do­wa­ne ko­niecz­nie ani po­prze­dza­ją­cy­mi je wa­run­ka­mi, ani więc czym­kol­wiek bądź, zgod­nie z ja­kąś re­gu­łą. Ca­łe na­sze ja­sne my­śle­nie opusz­cza nas przy tym po­ję­ciu dla­te­go, że za­sa­da pod­sta­wy jest we wszyst­kich swo­ich zna­cze­niach istot­ną for­mą na­szej ca­łej zdol­no­ści po­znaw­czej — a tu­taj ma­my się jej wy­rzec.



Schopenhauer fragment O wolności ludzkiej woli
tłumaczenie: Adam Stögbauer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.