Starożytni
mędrcy w wielkich ilościach gromadzili maksymy przemawiające za
samotnością. Cel był jasny: „Edukacja i filozofia wymagają
wielkiej samotności i odosobnienia", spostrzegł Dionis
Chryzostom. Ale człowiek antyczny bał się wygnania, pozbawienia
komunikacji z tymi, którzy byli mu bliscy. Często karę śmierci
zastępowano wygnaniem. Na próżno wielcy filozofowie zapewniali
swoich współczesnych, iż szczęście dostarczane przez filozofię
przewyższa szczęście płynące z ludzkiej konwersacji. Eudajmonizm
racjonalny to szlachetna forma hedonizmu, zatem forma egoizmu, który
nie dostarcza nikomu szczęścia.
Problem
ten nie istniał dla chrześcijańskich pustelników. Celem ich
odosobnienia była „filozofia chrześcijańska", modlitwa,
która ze swej definicji jest rozmową z Bogiem. Ten, kto rozmawia z
Bogiem, nawet jeśli oddzielony jest od wszystkich, jednocześnie
jest ze wszystkimi złączony. Oto dlaczego pochwały samotności
mnichów są szczersze od pochwał filozofów, a anachoreza nie jest
tylko zalecana, ale także żarliwie pożądana.
Anachoreci
chrześcijańscy nie czuli się w swojej samotności bynajmniej
samotni i nie pragnęli żyć odseparowani od wspólnoty Kościoła.
Sądzili, iż na mocy swojego wyjątkowego powołania,
nie-przeznaczonego dla wszystkich, mogą zrealizować społeczną
naturę człowieka na płaszczyźnie głębszej od tej, jaką
dostarczają kontakty fizyczne. I chociaż pragnęli samotności,
jako warunku dla modlitwy, tą samą modlitwą przezwyciężali
samotność.
Za:
Tomáš Špidlik, Modlitwa według tradycji chrześcijańskiego
Wschodu. Przewodnik systematyczny, tytuł oryginału: La spiritualité
de l’Orient chrétien. La prière, tłumaczenie: Lucyna Rodziewicz,
Wydawnictwo Ojców Franciszkanów „Bratni Zew”, Kraków 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.