„Żeby zrozumieć zło, nie musimy fatygować diabła. Zło przynależy dramatowi ludzkiej wolności”[1]. Myślę, że pod tymi słowami podpisałby się również Emil Cioran – rumuński myśliciel, eseista, który większość swojego życia spędził w Paryżu, gdzie pisał po francusku. Nie nazwałem go filozofem, ponieważ przeciw takiemu określeniu najpewniej by zaprotestował. Sam twierdził, że: „Filozofia jest wyrazem niepokoju ludzi bezosobowych. Dlatego tak niewiele nam pomaga w całkowitym zrozumieniu tragicznych i ostatecznych stanów duszy. Tym, którzy przekroczyli życie, nie pragnąc tego, filozofia ma zbyt mało do zaofiarowana. Żadna myśl nie powstrzymała nigdy bólu, a żadna idea nie odegnała lęku przed śmiercią”[2]. A jego właśnie bardziej interesowały ciemne strony ludzkiej egzystencji, rozkład społeczeństwa i jednostek. Dlatego też zajmował się „archeologią nocy”, „teologią negatywną” czy „ontologią nicości” – tymi sprawami, które właśnie określają człowieka i jego miejsce w świecie w kategoriach ujemnych. Odżegnywał się również od wszelakich systemów, które uważał za śmierć filozofii[3].
Cioran był zwolennikiem chaosu, burzenia złudzeń i wszelkich nadziei. Nie interesowały go utarte schematy myślenia ani tym bardziej pozory i wyobrażenia. Wolał je piętnować z ogromną siłą. Myśl jego była pełna sprzeczności, nieraz wręcz histeryczna, wytwarzana jakby w największych temperaturach intelektualnych, przerywana bez powodu i rozpoczynana w momencie największego zwątpienia. Katastrofizm mieszał się w niej z cytatami z mistyków, samobójstwo z ciągłym życiem i tworzeniem, gnoza z buddyzmem, pustka z radością, nocne przechadzki z jasnością widzenia, obraza człowieka z ciągłymi próbami wytłumaczenia jego bytu, a rozpacz z uwielbieniem życia. O sobie więc mógł, co najwyżej, powiedzieć: „Jestem filozofem-wyjcem. Moje myśli, jeśli je w ogóle mam, ujadają; niczego nie tłumaczą, eksplodują”[4]. Jednak dzięki tym eksplozjom powstało kilkanaście książek, w których Cioran niezmiennie wracał do tych samych tematów. Z maniakalną siłą, ale z równie silnym niezdecydowaniem, obracał swoje obsesje, opisywał je z każdej strony. Używał do tego całej historii filozoficznej, teologicznej, gnostycznej czy antropologicznej. Jeśli człowiek – to okropna jego nędza, upadek, zoologia. Bóg to zły demiurg, nieudolny stworzyciel, tyran bądź kretyn. Świat to kloaka, podłe dzieło stworzenia, a historia to tylko mamiąca fantazmatami siła nie pozwalająca się zabić, bo obiecująca lepsze jutro[5]. Jednak po przebrnięciu przez tony pesymistycznych stwierdzeń rumuńskiego myśliciela nagle natrafiamy na taki jego tekst: „Nie jestem pesymistą, kocham ten okropny świat”[6]. A później kontemplację przyrody: „Przez moje okienko widzę skrawek obłoku oświetlonego słońcem, na lazurowym tle. Mont-Blanc nie jest piękniejszy”[7].
Nie znajdziemy w myśli Ciorana pocieszenia. Raczej ciągłe rozdarcie, herezję, niezgodę. Rumuński myśliciel buntuje się przeciwko wszystkich tradycjom i sposobom myślenia. Uderza w nie z każdej strony, raz mocniej, raz słabiej, czasami szuka z nimi pozornego rozejmu, aby po chwili znowu zaatakować. W żadnym wypadku jednak nie znajdziemy w tym wszystkim ostatecznego rozstrzygnięcia. Autor Księgi złudzeń będzie jedynie mnożył wątpliwości, roztrząsał je i za pomocą swojej przedziwnej optyki szukał ukrytej prawdy. Nie jest to jednak wyłącznie mądrzenie się, nihilistyczne zabawy czy ćwiczenie rozumu. Cioran szuka rozwiązań całym sobą – umysłem, żołądkiem, śledzioną, krzykiem. Angażuje się ostatecznie, ma bowiem nadzieję, że w tej pustce i opuszczeniu znajdzie rozwiązania nurtujących go pytań. A może jeszcze inaczej: wie, że nie znajdzie, ale mimo to nie poddaje się i szuka z jeszcze większą gorliwością. Na tej pustyni, niczym uwielbiani przez niego mistycy, chce zaostrzyć jasność widzenia i przedrzeć się przez wszystkie wątpliwości.
[2] E. Cioran, Księga złudzeń, przeł. S. Królak, Warszawa 2004, s. 22–23.
[3] „System jest tyranią, uduszeniem, ślepym zaułkiem. Moim przeciwieństwem, co się tyczy formy umysłu, jest Hegel, a po prawdzie każdy, kto ze swych myśli skonstruował korpus doktrynalny. Nienawidzę teologów, filozofów, ideologów… itp. -gów”. E. Cioran, Zeszyty 1957–1972, przeł. I. Kania, Warszawa 2004, s. 632. I dalej: „Najgorszą formą despotyzmu jest system – w filozofii i we wszystkim”. Ibidem, s. 686.
[4] Ibidem, s. 10.
[5] „Teksty rumuńskiego myśliciela to w istocie rozpisane na akcenty deklinacje słowa «rozpacz». Rozpacza on za rajem utraconym, za światem, który naprawdę jest, który odsłania całą grozę i pełnię bezokolicznika «być»”. D. Czaja, Lekcje ciemności, Wołowiec 2009, s. 246.
[6] E. Cioran, Zeszyty…, op. cit., s. 216.
[7] Ibidem, s. 310.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.