604
Ku moim książkom - jak dobrze się zwrócić -
Gdy utrudzony dzień się kończy -
Słodszą staje się powściągliwość -
Ból znikł - z pochwałą się połączył -
I jak spóźnionych gości cieszy -
Woń przypraw przed bankietem -
Tak czas - co od nich dzieli mnie
Zaostrza mój apetyt -
Bez nich - byłoby tu pustkowie -
Tylko dźwięk kroków - oddalonych -
Ale to święto noc wyklucza -
I są w nim - dzwony -
Dziękuję moim krewnym z półki -
Wyglądem już w dzieciństwie moim
Budziły miłość - by ją z czasem -
Gdym ich dosięgła - zaspokoić -
* * * * *
Jak miło zasunąć w księgi
kres utrudzonych dzionków;
rozkosz ta zatrze długi post,
nieznośny ból rozłąki.
Jak spóźnionego biesiadnika
woń potraw z dala krzepi,
tak mnie - korzenna obietnica
mej małej biblioteki.
Niechaj na dworze dzikość pustki,
krok daleki ludzi znużonych,
byleby u mnie jasność niedzielna,
byleby u mnie dzwony.
Dzięki wam, krewniacy na półkach.
Wasze pogodne lica
już z dala wieszczą miłość,
a dotrzymują jej z bliska.
Dickinson
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.