625
Rozstanie było długie,
aż wreszcie nadszedł czas:
spotkali się przed sądem bożym
drugi, ostatni raz.
Dla bezcielesnych kochanków
w kole zbawionych dusz
inne otwarło się niebo
rajem niesytych ócz.
Jakby nie było życia
poza tym, które teraz dojrzeli
ci nowo narodzeni
na nieśmiertelność.
Czy widział kto ślub taki?
Niebiosa, Bóg panem domu,
a najbardziej spoufaleni goście
to Cherubiny, Moce i Trony.
Dickinson
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.