niedziela, 16 marca 2014

Którzy uczą swym życiem


Są tacy, mówi Epikur, którzy wznieśli się do prawdy bez niczyjej pomocy i sami utorowali sobie drogę . Najwięcej chwali tych, którzy pęd swój zawdzięczali sobie, którzy dźwignęli się w górę sami. Niektórzy jednak — prawi — potrzebują cudzej pomocy, nie pójdą, jeśli ich nikt nie poprzedza, lecz pod czyimś przewodem idą dobrze. Do tych zalicza Metrodora, uznając i tę umysłowość za znakomitą, choć należącą do drugiego rzędu. My nie jesteśmy spod owego pierwszego znaku: dobrze nam się powiedzie, jeśli zostaniemy przyjęci pod znak drugi. Nie pogardzisz wszak i takim człowiekiem, który może się uratować korzystając z przysługi drugiego: wielką rzeczą jest już sama chęć uratowania się. Prócz tego znajdziesz jeszcze innego pokroju łudzi, także nie zasługujących na wzgardę, których do prawości można przymusić czy napędzić, którzy potrzebują nie tylko przewodnika, lecz i poplecznika czy — że tak powiem — poganiacza. I to jest trzeci poczet. Jeśli i tutaj chcesz mieć przykład, to Epikur powiada, że taki był Hermarchus. Z pierwszego tedy więcej się cieszy, lecz drugiego więcej szanuje. Jakkolwiek bowiem obaj doszli do tego samego celu, wszelako bardziej chwalebne jest osiągnięcie tegoż wyniku przez kogoś będącego w położeniu trudniejszym. Oto wzniesiono na przykład dwa budynki w najniższej części różne, lecz jednako wysokie i wspaniałe. Jeden trafił na dobre podłoże i budowla wyrosła tam szybko. Fundamenty drugiego okazały się zbyt słabe, jako założone w miękkiej i błotnistej ziemi; toteż włożono tam wiele pracy, zanim dotarto do twardego gruntu. Dla patrzącego na obydwa te budynki wszystko, co zrobiono przy pierwszym, jest widoczne, podczas gdy znaczna część drugiego, i to trudniejsza do wykonania, jest ukryta. Podobnież niektóre talenty rozwijają się łatwo i szybko, niektóre zaś trzeba, jak to mówią, dopiero wypracować i osadzić na fundamentach. Tamtego zatem, który nie miał z sobą żadnych kłopotów, nazwałbym szczęśliwszym, lecz ten, który przezwyciężył złą cechę swego przyrodzenia i nie tyle przywiódł sam siebie do mądrości, ile przywlókł, doprawdy więcej się zasłużył w moich oczach. Wypada, iżbyś wiedział, że i my zostaliśmy obdarzeni takimi ociężałymi i wymagającymi dużego trudu zdolnościami. Idziemy poprzez przeszkody. Walczmy więc, wezwijmy kogoś na pomoc. «Kogóż wezwę?» — zapytasz. Tego oto albo tamtego. Zaiste, możesz powrócić nawet do nieżyjących już, którzy są wolni od zajęć: potrafią wspomóc nas nie tylko ci, co żyją, ale i ci, co kiedyś żyli. Spośród żyjących wszelako wybierzmy nie tych, którzy z nadzwyczajną szybkością wyrzucają słowa lub w kółko powtarzają wyświechtane zwroty zbierając się gromadnie w domu, lecz tych, którzy uczą swym życiem, którzy wskazawszy słowy, co należy czynić, dowodzą tego swym postępowaniem, którzy pouczają, czego trzeba unikać, i nigdy na tym, co określili jako godne odrzucenia, nie są przyłapywani. Obierz sobie na pomocnika tego, kogo bardziej podziwiasz wtedy, gdy go widzisz, a nie wtedy, kiedy go słuchasz. Nie jest to powód, bym zabraniał ci słuchać i tych, którzy mają zwyczaj dopuszczać gmin do siebie i prowadzić publiczne rozprawy; byleby tylko występowali wobec tłumu z tym zamiarem, żeby i samym się poprawić, i innych uczynić lepszymi; byleby nie uprawiali tego dla ubiegania się o względy ludu. Cóż bowiem mamy szpetniejszego niż zabiegająca o poklask filozofia?

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie: Wiktor Kornatowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.