„(Hr.
Jakób Leopardi) urodził się z ojca Monalda hr. Leopardiego i
margrabiny Adelaidy Antici, w Rekanatach, mieście Marchii
ankońskiej, d. 29 czerwca 1798. Przebywał w rodzinnem miejscu do 24
lat życia. Nauczycieli nie miał prócz do początkowych nauk,
których udzielali mu pedagogowie trzymani ku temu celowi w domu
rodzicielskim. Za to korzystał z bogatej biblioteki ojca, lubownika
umiejętności. W tej bibliotece spędził większą część życia,
ile i póki pozwalało mu zdrowie zniszczone studyami, które
rozpoczął, niezależnie od nauczycieli, dziesięcioletniem
dzieckiem i wiódł nieustannie, mając w nich jedynie zajęcie.
Przyswoiwszy sobie bez nauczyciela język grecki, oddał się
poważnym badaniom filologicznym i wytrwał w nich przez lat 7, aż
zerwawszy oczy, zmuszony przepędzić rok (1819) cały bez książek,
zwrócił się naturalną koleją na pole dociekań filozoficznych i
nimi, oraz literaturą piękną zajmował się aż do tej chwili. W
24 latach udał się do Rzymu, gdzie odrzucił godność prałata
ofiarowaną mu przez kardynała Consalvi za poparciem radcy Niebuhra,
wówczas nadzwyczajnego posła dworu pruskiego w Rzymie. Po powrocie
za mieszkał w Bolonii”.
Ta
sucha zapiska, niecierpliwiąca stylem sprawozdawczym, odkrywa
przecież między wierszami tragiczną dolę tego nieszczęśliwego
ży cia; ukazuje wyobraźni czytelnika skulone nad zapylonemi
manuskryptami garbate dziecko, przewracające ruchem machinalnym
karty słownika, a czasem tylko podnoszące blado-niebieskie oczy na
odgłos dziecinnych w ulicy okrzyków, aby wzrok gdzieś na
niewidzialnym punkcie w przestrzeni zawiesić. „W tej bibliotece
spędził większą część życia“ — straszna męczarnia,
przypominająca żywcem zakopanych w grobie. Tam młody samotnik
nauczył się sam języków: greckiego, hebrajskiego, hiszpańskiego,
niemieckiego i angielskiego; przeczytał całą bibliotekę autorów
klasycznych, a niezadowolony biernemi studyami, wkroczył na pole
krytyki filologicznej i w r. 1814, ofiarował zdumionemu ojcu nowe
grecko-łacińskie wydanie „Życia Plotyna“ przez Porfiryusza;
wydanie, z którego korzystał później filolog niemiecki Creuzer —
dowód najlepszy jego wartości. Przekłady fragmentów Odyssei,
Eneidy, Batrachomiomachii w sekstynach ukazywały się w Spektatorze
medyolańskim i Bibliotece włoskiej; między temi filologicznemi
pracami prawdziwem arcydziełem jest ,,Szkic przesądów ludowych
starożytności“. Z pomocą starannie zestawionych tekstów,
odsłania autor cały świat bogów pogańskich, olbrzymów, karłów,
tajemnice magii, wyroczni, snów i widzeń, zabobony i wierzenia. Nie
burzy on tem pięknego greckiego Olimpu; zanadto go ukochał; ale
piętnuje wszystko, co brzydkie i nizkie; dzieło to jest
równocześnie wyrazem tryumfu wiedzy i wiary chrześcijanina nad
poganizmem. Leopardi był w młodości głęboko religijny; jako
romantyk i wierny uczeń Chateaubrianda, wielbi on chrystyanizm
dlatego, że piękny; jako nieszczęśliwy czepia się go, bo mu daje
otuchę przyszłej odpłaty; trwa w nim wreszcie jako dziecko w
religijnym wychowane domu. Ale budzi się w nim fatalne człowieka
dziedzictwo: myśl sceptyczna i już w tem dziele obok wykrzyków
religijnego, prawie mistycznego uniesienia słyszy się sądy mogące
doprowadzić wprost do odszczepieństwa.
Tak
np. dopatrując w Keplerze ostatnich śladów starożytnego zabobonu,
woła: „Straszny przykład? Każe nam wierzyć, że błędy jak
komety mają swoje drogi i że z końcem kilku wieków, gdy przeciw
nim kazać się przestało, zjawiają się na scenie pod nową
postacią... To spostrzeżenie prowadzi na domysł, że duch ludzki
nie przebiega linii prostej, ciągnącej się w nieskończoność,
lecz linią zamkniętą w sobie; musi więc od czasu do czasu w to
samo powracać miejsce. Każe ono równocześnie uważać codzienny
postęp ducha ludzkiego za złudny; zawiesza nad każdym dniem życia
to często powtarzane zdanie najmędrszego z królów: Nic nowego pod
słońcem; zmusza uznać rzeczywisty wzrost sumy ludzkiego poznania
za niemożebny i zdolne jest doprowadzić filozofów prostą drogą
do rozpaczy“. Młody marzyciel, dumny i szczęśliwy ze zwycięstwa
wiedzy i rozumu nad zabobonem, a równocześnie czujący się błogo
pod skrzydłami wiary, pragnąłby w naiwnym liberalizmie pojednać
te dwie potęgi; równocześnie wielbi Woltera, „ten sztandar
myślicieli, tego człowieka mądrego, nieprzyjaciela przesądów“,
i zaleca poddanie się kościołowi, „jedynej przeciw błędom
ucieczce“.
Zakopany
w małej mieścinie, znający jasny, uczony świat z opisów tylko,
poddany surowemu rygorowi rządzącego w domu na sposób feudalny
ojca, zrezygnowany na myśl bolesną, że nigdy w kobiecej istocie
czulszego nie obudzi uczucia, a sam ku miłości tęskniący; świadom
wreszcie, że go wczesny grób czeka, Giacomo czuł się bardzo
pognębionym, pokrzywdzonym przez naturę. Przyjaciół nie miał;
czulsze stosunki wiązały go z bratem Karolem i siostrą Pauliną; w
1817 r. dopiero poznał Giordaniego i przywiązał się do niego
prawie niewolniczo. Piotr Giordani, powaga w świecie uczonym,
znakomity stylista, gorący patryota wiódł młodego poetę w
literackim świecie do sławy, przeczuwszy w nim wielkość i z jego
pomocą marzył urzeczywistnić posłannictwo odrodzenia; niestety
część zwątpień przeszła potem z mistrza na ucznia, skoro
wszystkie nadzieje zawiodły; Giordani sam zdany był kilkakroć na
łaskę losu, musiał się tułać, uciekać do Genui, do Genewy.
Pewien czas przepędził w więzieniu, a przeżywszy ukochanego
przyjaciela, napis grobowy dla niego ułożył.
Zaród
pessymizmu Leopardiego leżał w chorem jego ciele bez wątpienia,
choć sam w liście do Sinnera z oburzeniem przypuszczenie takie
zbija. Co nas w Dziełkach moralnych zwłaszcza zadziwia, to
to, że poeta nie rzuca się, nie jęczy, przekleństw nie miota;
rozpacz jego jest spokojna, skamieniała. Długo na to skamienienie
silnym pracował umysłem; w poezyach usta jego otwarte laokoonowym
krzykiem boleści; później przybrał niemą twarz Nioby, aż
wreszcie znikła mu z czoła przerażająca fałda tamowanej rozpaczy
i uśmiechnęły się usta uśmiechem ironii. Takim pozostał na
zawsze, takimi widzimy go w ostatnim wierszu poematu: „Aspazyaa.
Jakby
zapowiedzią źródła przyszłych natchnień był tytuł pierwszego
poematu: „Śmierć“ r. (1817), niby nagrobek położony pierwszej
miłości, którą jeszcze później pod imieniem Neryny lub Sylwii w
smutnych przypomina elegiach. Była to wiejska dziewczyna, którą
poeta w sąsiedztwie w okienku śpiewającą codziennie widywał, i
przywiązał się do niej, lecz niestety, stracił prędko i do
wczesnego odprowadził grobu. Pofolgowawszy na rozkaz lekarza i
prośby Giordaniego zabijającym studyom, umilał sobie chwile
strasznej nudy, którą „męczarnią myśli“ nazywa i której w
systemie swym filozoficznym tak kardynalne przydziela miejsce, —
mistyfikowaniem uczonych. Jak Michał Anioł oczarował niegdyś
archeologów swoim „Kupidynem“, tak Leopardi poruszył
filologiczne sfery sławnym „przekładem świeżo odkrytego“:
„Hymnu do Neptuna“ i dwu anakreontyków: „Do Miłości“ i „Do
Księżyca” z „oryginalnym“ tekstem greckim, zaopatrzonym w
konjektury i hermeneutyczne uwagi.
Mistyfikacya
była tak zupełna, że konserwator biblioteki watykańskiej zaczął
z całą gorliwością poszukiwać sprawcy kradzieży rzekomego
rękopismu, o którym sam nic nie wiedział. Nie dziw, że tak
oswojony z poezyą grecką, przejął się Leopardi dostojnym wzorem
Symenidesa i w odzie do Italii i w reszcie poezyj z ojczystego
greckiego śpiewu koturnu. Były to czasy, kiedy Alfieri, Ugo Foscolo
podnieśli się przeciw niesprawiedliwości i tyrani; były to czasy
po kongresie wiedeńskim, kiedy Włochy, wedle słów Metternicha,
stały się „pojęciem gieograficznem“: Wiktor Emanuel I wszedł
do Turynu, Ferdynand IV do Neapolu, Pius VII do Rzymu, książęta
austryaccy zasiedli we Florencyi i Modenie; a Lonbardya i Wenecya
stały się prowincyami austryackiemi. Ody: Do Italii; Na posąg
Dantego stawiany we Florencyi; Do kardynała Angeo Mai z okazyi
odkrycia rękop. Rzeczypospolitej Cycerona; Na ślub siostiy Paoliny;
Do zwycięscy w turnieju, są wyrazem tego gorącego patryotyzmu,
energii i nadziei, które ożywiały wówczas piersi wszystkich
szlachetnych; ale skoro ideały odrodzenia rzymskiej cnoty i jedności
stłukły głowę o interesa państw sąsiednich i egoizm własnych
książąt, Leopardi był pierwszy z tych, którzy zrozpaczyli;
Brutus młodszy pozostał do śmierci wyrazem jego przekonań
o przyszłości, a polityczną religią—rezygnacya, pociecha
słabych. I oto zbladła druga wstęga jego tęczy, wiara w
przyszłość narodu.
Pierwsze
ody ukazały się w r. 1819, reszta później w zbiorowem wydaniu;
nie zrobiły wielkiego wrażenia, jak nie robiły wtedy wrażenia
najwspanialsze zjawiska literackie, z wyjątkiem „Narzeczonych“
Manzoniego. Skryty pod. pseudonimem Leopardi, taki o nich napisał
krytyczny artykuł, chłoszcząc przytem niemiłosiernie ignorancyą
rodaków:
„Oto
dziesięć ód i więcej niż dziesięć wybryków.
1)
Między dziesięcioma odami żadnej miłosnej. 2) Nie wszystkie i nie
zupełnie pisane w stylu Petrarki. 3) Styl w nich niearkadyjski; nie
znajdziesz w nich ani stylu Chiabrery, ani Testi’ego, ani Filikai,
ani Guidiego, ani Manfrediego, ani Pariniego, ani Monti’ego;
słowem, nie podobne są do żadnej lirycznej włoskiej poezyi. 4)
Nikt nie odgadnie ich treści z tytułów; często nawet od
pierwszego wiersza przybiera poeta kierunek najmniej oczekiwany.
Naprzykład oda na ślub, ani o łożu małżeńskiem, ani o pasku,
ani o Alfrodycie, ani nie mówi o Hymenie. Oda do A. Mai mówi o
wszystkiém, jeno nie o manuskryptach. Oda do zwycięscy w turnieju
nie jest naśladowaniem Pindara; inna do wiosny nie opisuje ani łąk,
ani krzaczków, ani kwiatów, ani gazonów, ani liści. 5) Motywy
opracowane w nich nie mniéj są nadzwyczajne. Jedna nosząca tytuł:
„Ostatni śpiew Safony“, ma odmalować nieszczęścia duszy
subtelnej, czułej, szlachetnej i kochającej, umieszczonej w ciele
razem brzydkim i młodym; przedmiot takie nastręczający trudności,
że nie przypominam sobie sławnego autora w starożytności lub
naszych czasach, któryby się zużyć go ośmielił, z wyjątkiem
pani Staël, która traktuje go we wstępie do Delfiny, ale w
odmienny sposób. Inna oda zatytułowana: „Hymn do Patryarchów“,
zawiera panegiryk obyczajów Kalifornii i twierdzi, że wiek złoty
nie jest bajką. 6) Wszystkie pełne są lamentu i melancholii, jakby
świat i ludzie byli czymś smutnym i jakby życie ludzkie było
nieszczęśliwe. 7) Nie czytając ich z uwagą, nie rozumie się nic;
tak, jak gdyby Włosi czytali z uwagą. 8) Zda się, jakoby poeta
pisząc je, postawił sobie za zadanie zmusić czytelników do
myślenia,—tak jak gdyby powinno coś zostać w głowie, gdy się
włoską książkę czyta“ etc. Zdaje się, że system
filozoficzny, złożony później w Dziełkach moralnych,
uformował się w umyśle Leopardiego już przed r. 1818, w czasie
owego kilkomiesięcznego odpoczynku, poleconego mu przez lekarzy ; w
czasie owych błędnych przechadzek i dumań, w chwilach zatapiania
się w nieskończoną cichość natury południową letnią porą nad
jeziorem, których pamięć zachowała się w poematach: Życia
samotne, lub Nieskończoność. Rezultaty téj filozofii
bowiem są przewodnią myślą wszystkich elegij; dość zacytować
wierz z Śpiewu pasterza koczującego po Azyi : ...dla mnie
złem jest życie, lub z elegii Do siebie: „Wzgardę ci
sądzi Brutalna moc, co z cienia Tajnych praw na złe człowieczeństwa
rządzi...”; że to przejście z wiary do zwątpienia dokonało się
bardzo wcześnie, dowodem tego jeszcze ustęp z Ody: Na posąg
Dantego, gdzie zawleczonym w szeregach Napoleona i pogrzebanym w
śniegach Rosyi, włoskim żołnierzom taki żałobny posyła śpiew:
„Drogie dusze, choć niedola wasza nieskończona, pocieszcie się i
uspokójcie myślą, że nie znajdziecie pociechy ani w tem, ani w
przyszłem życiu.” Zdawałoby się, że na zbolałą duszę nie ma
skuteczniejszego nad chrystyanizm balsamu, lecz nie; Leopardi dał
poblednąć i tej ostatniej barwie swojej tęczy, skoro fatalną
koniecznością sceptycyzmu party odrzucił zasadniczy jego dogmat:
we wszystkich jego utworach nie znajdziesz imienia Boga. Za to wiara
jego przybiera zupełne kształty indyjskiego buddyzmu: sławny jest
wiersz z poematu „Nieskończoność”: I słodkie mi jest w morzu
tem rozbicie (E il naufragar m’e dolce in ąuesto mare);
niezmiernie charakterystyczny ustęp z listu do Giordaniego (19
listopada 1819): „Jestem tak ubezwładniony nicością, która mnie
otacza, że nie wiem, skąd mam siłę wziąć do ręki pióro, by ci
przesłać odpowiedź. Gdybym w tej chwili oszalał, zdaje mi się,
że szał mój polegałby na ustawicznem siedzeniu z zamkniętemi
oczyma, w słup, z otwartemi usty, z rękoma na kolanach, bez
śmiechu, bez płaczu, bez ruchu.” Dopatrywać w tem przesady nikt
się nie ośmieli; pessymizm Leopardiego szerszy jest i
szlachetniejszy od zniechęceń Renego, Werthera, bohaterów Byrona;
posągowa jego boleść pozostanie smutna na wieki, bo jej źródłem
prawdziwe, dotykalne nieszczęście, wielkie ja k Prometeuszowa
męczarnia.
Najciężej
dolegał poecie pobyt w Rekanatach, zaostrzony despotyzmem ojca,
który nawet w listy jego i manuskrypty wglądać sądził się
uprawniony i w wydaniach dzieł nielojalne wykreślał ustępy.
Widząc nareszcie, że w murach domowych więzi przyszłość syna,
pozwolił mu wyjechać do Rzymu r. 1822. Rozczarował się poeta,
sądząc, że wielkie miasto, do którego od dzieciństwa wzdychał,
zadowoli go i uspokoi; powiózł tam z sobą zniechęcenia i
rozpacze, w najświetniejszych kołach nie znajdował nic prócz
głupstwa i ignorancyi, i śród tłumu czuł się bardziej niż śród
ksiąg swoich samotny. Prace filologiczne zwróciły nań uwagę
Niebuhra; ofiarowano mu sekretaryat państwowy, z warunkiem, aby
przywdział suknię duchowną;—był to wówczas konieczny warunek
dla dostąpienia urzędu w państwie kościelnem; — Leopardi
oczywiście sumienia obarczać nie chciał. Pracował w bibliotece
Barberini, gdzie ułożył katalog rękopismów greckich; kończył
roboty filologiczne, wreszcie powrócił do Rekanat. Zawiódłby się
ktoś, szukając w listach jego tak zwanych „wrażeń podróży”;
listy jego do ojca, siostry i brata pisane są stylem sprawozdawczym.
Stojący prawie poza światem, samotnik, nie umiał równie wydać
zdania o ludziach i książkach; sądy jego zadziwiają częstokroć
pospolitością. I tak o Byronie umie powiedzieć tylko tyle, że:
„jest to jeden z niewielu ludzi godnych swego wieku”; naiwniej
jeszcze wypada sąd o pamiętnikach Goethego: „Zawierają one wiele
rzeczy nowych i zręcznych, jak wszystkie dzieła tego autora i
większa część innych dzieł niemieckich, ale pisane są z taką
dziką niejasnością, zawierają niektóre myśli i zasady tak
dziwne, mistyczne, szalone, że aby prawdę wyznać, nie podobają mi
się nadzwyczajnie.” Zakosztowawszy raz swobody, Leopardi o
pozostaniu w Rekanatach słyszeć niechciał; ponieważ ojciec
wspierać go pieniężnie nie mógł, czy sobie nie życzył, poeta
ratował się własnemi, śmiesznie skromnemi dochodami. Kapryśna
natura hipochondryka zmuszała go zmieniać miejsce pobytu i chronić
się na zimę w najłagodniejsze okolice Włoch. Przebywa czas jakiś
w Bolonii i Medyolanie, gdzie pracuje dla Spektatora za 10 talarów
miesięcznie i przygotowuje (1823 r.) wydanie swoich dzieł
poetyckich; ofiarują mu katedrę filologii w Bonn i Berlinie: słabe
zdrowie o narażaniu się na klimat północy myśleć mu nie
pozwala. Zawiązuje w Bolonii (1826 r.) stosunek z hrabiną Malvezzi,
poza granice serdecznej przyjaźni zresztą nie wychodzący; wreszcie
wydaje w całości rozproszone po różnych przeglądach „Dziełka
moralne” (r. 1827).
W
tej epoce Leopardi zerwał już z poezyą; zdawało się mu, że
przyszłość literatury włoskiej na silnych oprzeć się powinna
podstawach, na surowych studyach filozoficznych, na stworzeniu stylu
filozoficznego. „Europa żąda rzeczy mocniejszych i realniejszych
niż poezya. Goniąc za wierszami i błahostkami, oddajemy wyraźną
usługę naszym tyranom; zamieniamy na cacko literaturę, która sama
jedynie winna być podstawą odrodzenia ojczyzny.” Istotnie styl
dzieł prozaicznych Leopardiego, stworzony w czasie, kiedy język
włoski wyłuskiwał się dopiero z gramatycznych powijaków, kiedy
narzecze toskańskie i akademia della Grusca zdawały się gotować
językowi włoskiemu z łaski purystów los języków martwych,
wyrzucając ze swego słownika wszystkie wyrazy, których Dante i
Petrarka nie użył; — styl ten śmiały, szeroko-okresowy z lekką
przymieszką Cyceronowego pedantyzmu, nie znajdzie równego sobie w
literaturze włoskiej od czasów Machiavella. Francuz się nim nie
zachwyca — to prawda, nadto znać na nim hebel i dłuto; ale
filozoficzna jasność, ścisłość, dokładność nie wyszła chyba
nigdy szczęśliwiej jak z pod tego narzędzia. Leopardi dał
rozprawkom tym formę Liacyanowych dyalogów; próbował nawet tu i
owdzie zabarwić je wesołym humorem; nie dziw, że wesołości
udzielić im nie mógł, jest w nich humor, ale smutny, nieraz
grobowy, jak np. w zakończeniu Rozmowy natury z Islandczykiem.
Ciekawe przedstawia się pytanie uważnemu badaczowi: Czy tworząc
swój system filozoficzny, Leopardi oparł się na jakimś
istniejącym systemie, czy uwzględnił wyniki szkoły niemieckiej ?
Ze zdumieniem zaznaczyć potrzeba, że całokształt tej filozofii
wyskoczył z głowy jego jak Minerwa z głowy Jowisza; matki jego nie
szukać. Schopenhauer wziął za punkt wyjścia idealizm Kanta;
zdawałoby się, że filozof-pessymista w tej samej sferze obracać
się musi, że zna co najmniej epokowe dzieło: Świat jako wola i
wyobrażenie wyszłe w r. 1819. Bynajmniej; nie znalazłem ni jednego
śladu — (biografowie o ważnej tej sprawie milczą) — aby
Leopardi znał dzieło filozofa niemieckiego, mimo-to obaj w
niejednej kwestyi do tego samego dochodzą rezultatu. Tylko Leopardi
w metafizykę się nie zapuszcza, na czele systemu stawia z powietrza
zachwycony dogmat: „Brutalną moc, co z cienia Tajnych praw na złe
człowieczeństwa rządzi,” — a żadne ogniwo nie wiąże go z
łańcuchem następnych spostrzeżeń, których źródło jest
zupełnie fizyczne. Schopenhauer robiąc świat i życie objawem
woli, stawia teoryą zbawienia przez ascezę, to jest zniszczenie
woli; Leopardi zbawienia nie zna, a lekarstwo na cierpienia znajduje
jedynie w znieczuleniu, śnie bez marzeń, śmierci bez nadziei
przyszłego życia.
Obaj
zatrzymują się przed problemem celowości bytu i przyczyny
nieszczęścia; hipotezę nieświadomości woli przyszło stworzyć
dopiero następcom Schopenhauera. Teorya Leopardiego wyłania się z
dzieł jego niejasno z przyczyny niesystematycznego ułożenia
dyalogów; przestawiwszy je można odtworzyć ów system, zresztą
nadzwyczaj jasny i prosty. Cytujemy poniżej kilka zdań z IV części
Schopenhauerowego dzieła, noszący tytuł: Po osiągnięniu
samowiedzy przyzwolenie i zaprzeczenie woli życia (Bei erreichter
Sebsterkenntniss Bejahung und Verneinung des Willens zum Leben, aby
okazać, jak uderzająco niektóre twierdzenia obu filozofów są
sobie podobne: „Jak dowiedzieliśmy się z II części, świat i
życie, — nie wyłączając śmierci, która jest tylko formą
ostatniego—są objawami woli, tak, że mówiąc wola życia,
popełnia się pleonazm. — Życie jest ciągłą zmianą materyi,
obok trwania formy, t.j. zanikaniem indywiduów obok trwania gatunku.
Stąd indywiduum nie ma wartości dla natury; stąd i samobójstwo
okazuje się daremne i nierozumne, bo niszczy jedynie życie
indywiduum. Jest ono raczej silnem potwierdzeniem woli życia, które
nie cierpi bólu i chce się przed nim schronić. Nie boimy się go w
śmierci, w śmierci boimy się jedynie zaguby indywiduum.
Zatamowanie woli zowiemy cierpieniem, folgowanie woli zadowoleniem,
szczęściem. Ale żadne zadowolenie nie może być trwałe; jest ono
punktem wyjścia dla innych pożądań. Pożądanie zaś z natury
swojej jest cierpieniem. Z zadowoleniem ustaje życzenie, a więc i
uciecha. Podstawą wszelkiej woli jest potrzeba, brak,—a gdzie
brak, tam ból. Więc póki trwa wola życia, to jest życie, trwa
ból. Jeżeli woli brak przedmiotu, t. j. jeżeli łatwe zaspokojenie
ją ucisza, ogarnia ją nuda. Stąd życie buja między cierpieniem a
nudą. Źródła egoizmu trzeba szukać w tem, że każde indywiduum
stawia siebie jako całą wolę, stąd chce być środkiem
wszechświata. Tajemnicę pierwszego grzechu przedstawiać sobie
można jako przyzwolenie woli, tajemnicę odkupienia jako
zaprzeczenie woli. Przez zniszczenie woli, t.j. przez ascezę wchodzi
się do Nirwany; dla tych, którzy zniszczyli w sobie wolę, już ten
świat jest zbawczą Nicością.”
Wzięliśmy
pod uwagę jedynie część praktyczną systemu Schopenhauera; reszta
oczywiście z Leopardim nie ma nic wspólnego, jak i cały system
niemieckiego filozofa jest nieporównanie głębszy i uczeńszy.
Oto
jak układają się twierdzenia Leopardiego.
„Brutalną
ową mocą” jest natura, mająca własne, nieznane człowiekowi
cele i dlatego często nieświadomie szczęśliwość jego niwecząca.
Życie wszechświata jest ustawicznym procesem tworzenia i burzenia,
tak, że jedno służy drugiemu a równocześnie utrzymuje byt
świata. Stąd wyszłoby to na jego szkodę, gdyby w nim było coś,
wolne od cierpienia („Rozmowa Natury z Islandczykiem“). Przyczyną
nieszczęśliwości jest egoizm, czyli chęć samozachowawcza.
Kochając się najbardziej, pożąda człowiek dla się szczęśliwości
najwyższej; pojęcie to nieskończone suponuje nieskończoność
pożądania, więc cierpienia. („Malambruno i Farfarello”).
Egoizm sprawia, że człowiek robi się środkiem wszechświata,
podobnie, jak inne indywidua, stąd walka i nienawiść. („Rozm.
Gnoma z Koboltem”). Rozkosz jest pojęciem spekulacyi nie
rzeczywistości, pożądaniem nie czynem, pojęciem nie uczuciem.
Niezadowolenie sprawia, że nie może ona nigdy być obecna, ale
przeszła lub przyszła, to jest żadna. Jeżeli cierpi się życie,
to aby cieszyć się rozkoszą przyszłą, a raczej jej nadzieją.
Kiedy życiu brak cierpienia, zastępuje je nuda, tak że życie buja
między tymi dwoma rodzajami męki i nie może wyjść z jednej, aby
nie wpaść w drugą. („Rozm. Tassa z Gen.”).—Życie nie jest
dobre samo przez się, ani przez się samo pożądane. Pożądane
jest o tyle, o ile szczęśliwe. Tem szczęśliwsze życie, im
krótsze, bo wtedy suma wrażeń napełnia je szczelniej, nie dając
przystępu nudzie („Rozm. Przyrod. z filoz.”).—Śmierć nie
jest bólem, bo ból uchodzi przed skonaniem; jest raczej rozkoszą,
jak każde omdlenie zmysłów („Ruysch i jego Mumie“).—Po tem
wszystkiem samobójstwo jest usprawiedliwione i racyonalne,
powstrzymać je mogą jedynie względy pietyzmu i przyjaźni dla
tych, których ono zasmucić może („Rozm. Plotyna z
Porfiryuszem“).—Zasady etyki przybrały równie smutne piętno;
najjaśniej przedstawiają się one w Myślach, które
napisane zostały kilka lat przed śmiercią poety w Neapolu.
Zamknęły się one w spostrzeżeniach, których pozytywną wartość
oceniać (do nas nie należy; według Leopardiego „świat jest
sprzysiężeniem łotrów przeciw uczciwym”, a „każdy jest tyle
zły, ile mu potrzeba“. Na Dziełkach moralnych założył
poeta wielkie nadzieje; ależ równocześnie z niemi otrzymał świat
włoski Narzeczonych Manzoniego. Wybór między pierwszymi, co
druzgotały wszystkie złudzenia życia, odbierały mu wartość
nawet pod gorącem niebem południowem, a drugiemi, gdzie rozerwani
tak długo tyrańską przemocą książątka-rozbójnika kochankowie,
wiążąc się pożądanym ślubem, przedstawiają jakby symbolicznie
oderwanie ziemi od narodu i okazują przyszłości jaśniejsze słońce
— łatwy był dla entuzyastycznych Włoch. Do końca życia
zachował Leopardi dla Manzoniego wyraźną niechęć.
Zdrowie
pochylające się coraz niżej ku skłonowi (suchoty skomplikowane z
wodną puchliną) zmuszało go szukać ratunku w łagodniejszym
klimacie Florencyi i Pizy. Otrzymał wreszcie od ojca pensyą
wynoszącą 12 skudów miesięcznie! a za to jeszcze skazany był na
bolesną powinność zadania mu publicznie fałszu. Hr. Monaldi chcąc
zrównoważyć podejrzaną lojalność dzieł syna, wydał pod bardzo
głośnem już imieniem Leopardiego Dyalogi *). Uważano je
powszechnie za dzieło Jakóba, aż po czteromiesięcznem milczeniu
musiał zaprzeczyć tym uwłaczającym nieskazitelności jego zasad
pogłoskom, ostrzegając przytem hrabiego ojca, w pełnym uniesienia
liście. Z tych czasów7 datuje się prześliczna elegia: „Miłość
i śmierć“, z której Musset brał pochop, zowiąc poetę
„kochankiem śmierci“; oraz druga p. t.: „Aspazya“, każąca
się domyślać jakiejś nieszczęśliwej miłości, której
niektórzy biografowie błędnie w osobie Karoliny Bonaparte we
Florencyi szukali. Na ostatnie dni Leopardiego rzuca pogodny,
szlachetny blask imię Antoniego Ranieri i siostry jego Paoliny, z
któremi zamieszkał od października 1833 r. do końca życia w
Neapolu na Capodimonte. Uspokoił się nieco; lubił poglądać
ciepłemi wieczorami na ognie niespokojnego wówczas Wezuwiuszu;
dokończył tam przerabianych kilkakrotnie Paralipomenów
Batrachomiomachii, poematu heroicznego w VI pieśniach, które aby
pojąć, trzebaby znać bardzo dokładnie szczegóły i osobistości
wypadków 1821 roku. Jedna rzecz jest wyraźna, że szczury
przedstawiają Włochów, żaby stronnictwo papieskie, raki
Austryaków; wszystkie nazwiska, jak Gryzichleb I, Bezgłów XIX
etc., oraz przebieg walki bez rezultatu są bardzo nieraz
sarkastycznemi aluzyami do zatargów politycznych, wstrząsających
wówczas Włochy. Nie był też autor wolny od zatargów z cenzurą
neapolitańską; jeszcze w r. 1837 wzbroniła ona najniespodziewaniéj
kompletnego wydania jego dzieł.
Umarł
spokojnie i, jak twierdzi Ranieri, „z uśmiechem na ustach“ dnia
14 czerwca, 1837. Zachował dziewiczość do grobu, a podania o
nawróceniu na łono wiary są zmyślone. Jest-że kto, coby ośmielił
się odbierać konającemu to złudzenie, że poza grobem znajdzie
nicość, której pożądał, jedyne w niej widząc szczęście?... W
wyborze niniejszych przekładów tłómacz kierował się zasadą
skupienia ich w liczbie jak najszczuplejszej; ponura fantazya
Leopardiego wracała upornie do tych samych myśli, tych samych
obrazów, których jednostajnością czytelnik mógłby się uczuć
znużony. Posągowa wielkość poety nic na tem uszczupleniu —
tuszymy — nie ucierpiała.
Kompletne
wydanie dzieł Leopardiego, nie zawierające jednak licznych prac
filologicznych, wyszło we Florencyi w 6 tomach, włączając w to 2
tomy listów. Nosi ono tytuł: Opere di Giacomo Leopardi, edizione
accresciuta, ordinata e corretta secondo Tultimo intendimento
deU’Autore da Antonio Ranie-
ri.
Firenze. Felice le Monnier. 1865. Z dzieł i rozpraw traktujących o
Leopardim najważniejsze są:
G.
Montanari. Biografia del conte Leopardi. Roma 1838. Sainte-Beuve.
Leopardi. (Portraits contemporains. IV. p. 363— 422). 1844.
Marc-Monnier. L ’Italie est-elle la terre des morts? 1860.
A.
Bouché-Leclercq. Giacomo Leopardi, sa vie et ses oeuvres. Paris 1874
).
Edward
Porębowicz.
Montpellier,
w kwietniu 1886 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.