Fakt, iż ludzkie istnienie jest
niechybnie pewnego rodzaju zbłądzeniem, wynika aż nadto z tej
prostej uwagi, że człowiek jest agregatem potrzeb, których
zaspokojenie - trudne do osiągnięcia - nic mu wszakże nie przynosi
poza jakimś bezbolesnym stanem, w którym jest on jeszcze tylko
wydany na łup nudy, co wprost dowodzi, że istnienie nic ma samo w
sobie żadnej wartości; nuda bowiem jest właśnie odczuciem pustki
istnienia. Gdyby mianowicie życie, na pragnieniu którego polega
nasza istota i istnienie, miało w sobie jakąś pozytywną wartość
i realną treść, to nie byłoby w ogóle nudy - lecz już istnienie
samo w sobie musiałoby nas zadowalać i sycić. Otóż jednak
doznajemy radości istnienia nie inaczej jak tylko w dążeniu, gdzie
odległość i przeszkody łudzą nas wizją zadowalającego celu -
która to iluzja znika po jego osiągnięciu - lub też w czysto
intelektualnym zajęciu, gdzie wszakże występujemy właściwie z
życia, by je oglądać z zewnątrz, podobnie jak widzowie w lożach.
Nawet sama rozkosz zmysłowa polega na ustawicznym dążeniu, i
ustaje wraz z osiągnięciem celu. I ilekroć nie trzymamy się
żadnej z owych dwu ewentualności, lecz odwołujemy się do samego
istnienia, zyskujemy przeświadczenie o jego jałowość
(beztreściowości) i nicości - i to jest właśnie nuda. - Nawet
tkwiące w nas, niezniszczalne łaknienie cudowności ukazuje, jak
bardzo życzylibyśmy sobie przerwania tak nudnego łańcucha
naturalnego biegu rzeczy. -Również przepych i świetność możnych,
z ich uroczystościami, i całą pompą, jest przecież w gruncie
rzeczy niczym innym jak tylko daremnym usiłowaniem wyjścia poza tę
zasadniczą marność naszego istnienia. Czymże są bowiem, przy
bliższym rozpatrzeniu, drogie kamienie, perły, ozdobne pióra,
czerwony aksamit w blasku licznych świec, skoczkowie i tancerze,
korowody maskowe, wytworne stroje etc?
Fakt, że najdoskonalsze zjawisko woli
życia, prezentujące się w tak niezwykle skomplikowanej i
kunsztownej maszynerii ludzkiego organizmu, musi się rozpaść w
proch, i tak to jego cała istota i dążenie są w końcu
najwyraźniej oddane na pastwę zniszczenia - oto naiwna wypowiedź
zawsze prawdziwej i szczerej natury, że cale dążenie tej woli jest
przeżarte w swej istocie nicością. Gdyby było ono (dążenie)
czymś samym w sobie wartościowym, czymś, co byłoby bezwarunkowe,
(o nic miałoby za cel niebytu. - Poczucie tego tkwi też u podstaw
pięknej pieśni Goethego:
„Na wieżycy starej stoi Duch
szlachetny bohatera".
- Konieczność śmierci da się
najprzód wywieść stąd, że człowiek jest zwykłym zjawiskiem,
nic zaś rzeczą w sobie, a więc żadnym ontos on. Gdyby bowiem był
rzeczą w sobie, to nic mógłby przeminąć. Fakt jednak, iż tylko
tego rodzaju zjawiskach może się przedstawiać leząca u ich
podstaw rzecz w sobie, jest następstwem jej specyficznej istoty.
Jakiż to rozziew zachodzi między
naszym początkiem a naszym końcem! Ten pierwszy w olśnieniu żądzy
i lubieżnym zachwycie; ten drugi w rozkładzie wszystkich organów
oraz trupiej zgniliźnie. Także i droga między nimi oboma - pod
względem rozkoszy życia i dobrostanu - wiedzie stale w dół:
słodko śniące dzieciństwo, wesoła młodość, żmudny wiek
męski, niedołężna, często żałosna starość, udręka ostatniej
choroby i wreszcie agonia - czyż nie wygląda to wręcz lak, jak
gdyby istnienie było błędem, którego skutki stopniowo i z coraz
większą siłą dochodzą do głosu?
Najsłuszniej można ująć życie jak
desengano, rozczarowanie; do tego najwyraźniej wszystko zmierza.
Schopenhauer, Metafizyka życia i
śmierci,
tłumaczenie Józef Marzęcki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.