Z imieniem-i-materią jako warunek, świadomość. To
zostało powiedziane. Jak to jest Anando, że z imieniem-i-materią
jako warunek jest świadomość, powinno być widziane w ten sposób:
jeżeli Anando świadomość nie uzyskałaby oparcia w
imieniu-i-materii czy przyszłe powstanie i dojście do zaistnienia
narodzin, starości i śmierci i cierpienia pojawiłoby się? -
Oczywiście, że nie, Panie. - Zatem Anando, to jest powód, to jest
przyczyna, to jest powstanie, to jest warunek dla świadomości,
mianowicie imię-i-materia. Dotąd Anando człowiek może się rodzić
czy starzeć czy umierać czy upadać czy powstawać, dotąd jest
sposób desygnacji, dotąd jest sposób języka, dotąd jest sposób
opisu, dotąd jest sfera zrozumienia, dotąd jest kontynuacja samsary
jako pojawienie się w sytuacji, dotąd mianowicie jak jest
imię-i-materia ze świadomością. D 15
Metafora domu może być rozumiana w zupełnie
przeciwstawnych sensach. Domem może być nibbana. Ta metafora ma
wadę, że trudno ją przeciętniakowi przetłumaczyć na działanie.
„Powróć do swego domu”, to wezwanie brzmi dobrze, ale jak się
nie ma pojęcia ani jak wygląda ten dom, ani gdzie się znajduje,
nie można sobie nawet wyobrazić, w jaki sposób mogłoby do tegoż
powrotu dojść. Dom jednakże może być rozumiany metaforycznie
jako miejsce, w którym zadomowiła się świadomość. Dom jest
miejscem odpoczynku, spokoju, miejscem gdzie czujemy się
bezpiecznie. Ale w tej metaforze, to poczucie bezpieczeństwa i
przyjemności, jakie świadomość uzyskuje „zadomawiając się”
w samsarycznych siedzibach, jest fałszywe i prędzej czy później
wiedzie do eksmisji świadomości z nietrwałego miejsca pobytu. W
Suttach, sytuacja wzajemnej zależności świadomości od
imienia-i-materii została opisana także w terminach pięciu
agregatów, z których pierwsze cztery oferują się świadomości
jako miejsca zamieszkania. Skorzystanie z tej oferty, jest tym co
tworzy zniewolenie, wolność zadem tkwi w bezdomności …
„Element
materii, gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten którego
świadomość jest spętana pożądaniem wobec elementu materii, jest
tym który wędruje w domu. Element uczucia, gospodarzu, jest domem
dla świadomości, ten którego świadomość jest spętana
pożądaniem wobec elementu uczucia, jest tym który wędruje w domu.
Element percepcji, gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten
którego świadomość jest spętana pożądaniem wobec elementu
percepcji, jest tym który wędruje w domu. Element determinacji,
gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten którego świadomość
jest spętana pożądaniem wobec elementu determinacji, jest tym
który wędruje w domu”. SN
22:3
W
Savatthi. Mnisi, zaangażowany jest niewyzwolony, niezaangażowany
jest wyzwolony. Świadomość mnisi, gdy bazuje, może bazować
zaangażowana w materię, ustanowiona na materii, z rozlaniem się
rozmiłowania, może dojść do wzrostu, zwiększenia się i
ekspansji; lub świadomość gdy bazuje może bazować zaangażowana
w uczucie ... percepcję ... determinacje, bazować na
determinacjach, ustanowić się na determinacjach i z rozlaniem się
rozmiłowania może dojść do wzrostu, zwiększenia się i
ekspansji. Mnisi, chociaż ktoś może powiedzieć: „Poza
materią, poza uczuciem, poza percepcją, poza determinacjami, poznam
przychodzenie i odchodzenie świadomości, jej zamieranie i
odrodziny, jej wzrost, zwiększanie się i ekspansję”, to
niemożliwe.
Mnisi,
jeżeli mnich porzucił pożądanie elementu materii, z porzuceniem
pożądania ta baza jest odcięta, nie ma wspomagania dla
ustanowienia się świadomości. Jeżeli mnich porzucił pożądanie
elementu uczucia.... elementu percepcji.... elementu determinacji...
elementu świadomości, z porzuceniem pożądania ta baza jest
odcięta, nie ma wspomagania dla ustanowienia się świadomości.
Kiedy ta świadomość jest nieustanowiona, nie dochodząca do
wzrostu, niegenerująca, jest wyzwolona. Przez bycie wyzwoloną jest
stabilna, będąc stabilną jest zadowolona, będąc zadowolonym,
mnich jest niezaniepokojony. Będąc niezaniepokojonym, osobiście
osiąga wygaszenie. Rozumie tak: „Narodziny wyczerpane, święte
życie przeżyte, co trzeba było zostało zrobione, więcej już to
nie nadejdzie”. SN 22: 53
Jaka jest relacja cytowanych Sutt do w/p? Otóż, te
cztery agregaty oferujące się jako dom dla świadomości, to nic
innego jak determinacje. W naturalnym stanie -asnakhata
– nie da się zaobserwować zmiany. Ale nie tylko to. Bez idei
czasu i przestrzeni nie ma tam też nikogo, kto żyłby w świecie.
Gdy jednak świadomość ustanawia się na determinacjach, wraz z ich
zmianą, pojawia się czas i przestrzeń, ale nie tylko to, bo w tym
czasie i przestrzeni zaczyna istnieć „ktoś”. Ten ktoś pojawił
się w czasie i przestrzeni przez identyfikowanie się z nietrwałymi
determinacjami, a najbardziej fundamentalną, najbardziej narzucającą
się (chciało by się rzecz „naturalną”, ale skoro to
określenie zarezerwowaliśmy tu dla asankhata, musimy się
powstrzymać od jego użycia), jest identyfikacja z ciałem. Poprzez
ciało, świadomość ucieleśnia się w czasie i przestrzeni.
Jednak tu nie czeka na nią nic, prócz starości i śmierci, co samo
w sobie nie byłoby jeszcze wielką tragedią, ot ćma zatoczyła
parę okrążeń nad świecą, po czym wpadła w płomienie -fabula
non longa est. Tak to widzą ateiści oraz pesymiści typu
Ligottiego, którzy są pesymistami tylko we własnych rojeniach, w
rzeczywistości to przepełnieni złudnym optymizmem przeciętniacy.
W naszej wizji, świadomość nie rodzi się ani nie umiera, wszelkie
takie terminy jak narodziny i śmierć mają miejsce tylko przy
asocjacji świadomości z determinacjami, gdzie świadomość jest
współzależnie powstała od imienia-i-materii. I tak, wraz z
rozpadem jednego organu percepcyjnego, pojawia się nowy, by
zaspokajać głód zmysłowych przyjemności i uczynić zadość
pragnieniu istnienia.
Dlaczego na stronie „złuda istnienia” pojawiło się
całkiem sporo artykułów usiłujących przekonać czytelnika, że
życie jest cierpieniem? Nie jest to bynajmniej polemika z
ignorantami nie uważającymi, by życie było aż takie złe, czy
nawet otwarcie głoszącymi chwalbę istnienia. Ci którzy zamykają
oczy na ciemną stronę egzystencji, mają całkiem dobrze opracowane
systemy radzenia sobie z bólem istnienia utrzymujące ich w
złudzeniach i nie sadzę, by jeden czy drugi artykuł omawiający
poglądy Ligottiego czy Zapffe, mógł tu coś zmienić. „Złudzenia,
pozwalające nam żyć” - zanim zrozumie się Naukę Buddy wpierw
trzeba zrozumieć zawartość tej książki. Jak się nie widzi, że
się jest ofiarą samo-oszukiwania na poziomie, który rozpoznaje
psychologia przeciętniaków, to jaką można mieć nadzieję, by
przebić się przez złudzenie rozpoznawane tylko przez ariya? Czym
większy jest nasz ból istnienia, czym bardziej pozbawiona złudzeń
nasza wizja ludzkiej egzystencji jako absurdu, tym praktykowanie
Nauki Buddy staje się sprawą coraz bardziej naturalną i oczywistą.
Ten kto rzeczywiście chce opuścić samsaryczny dom
musi wyleczyć, wyedukować świadomość w taki sposób by nie
szukała w nim przyjemności ani bezpieczeństwa. Przeciwnie,
musi zostać zobaczone, że wszelka egzystencja w czasie i
przestrzeni jest przesiąknięta cierpieniem i tak jak nawet
najmniejszy kawałek ekskrementu ma zły zapach, tak też żadna,
nawet najbardziej wysublimowana egzystencja nie jest godna polecenia.
Świadomość ma naturę narkomana i jest uzależniona od
przyjemności. Dopiero gdy zostanie postrzeżone na drodze
intuicyjnego wglądu, że dom jaki oferuje świadomości
imię-i-materia, nierozerwalnie związany jest z bólem, możliwe
będzie oderwanie się od niego i realizacja pustki, wolnej od
determinacji. Jeden z esejów czcigodny Nanamoli kończy tak:
Pustka, o której nie można powiedzieć, że
jest lub, że nie jest, ani że ma świadomość lub, że jej nie ma,
podczas gdy zaprzecza absolutności wszelkim doświadczalnym
wartościom, zarówno istnieniu jak i świadomości – nie może być
zidentyfikowana. I to jest doktryna nie-ja tak jak to teraz widzę.
Pustka nie może być “izmem” a zatem wprowadzona do światowego
schematu; inaczej jak przez zaprzeczenie absolutności wszystkich
jego poszczególnych wartości. Nie ma ona większego efektu na
zwykłe życie niż teoria względności. Ale tak jak teoria ta
całkowicie zmienia kalkulacje przy nadzwyczajnych prędkościach,
tak samo jak to widzę, ten element pustki całkowicie zmienia
kalkulacje w nadzwyczajnych sytuacjach: śmierci zarówno jako
morderstwa, czy samobójstwa, czy jako partnerki starości.
Obecne
czasy, tak jak to widzę, są w najwyższym stopniu satysfakcjonujące
dla Mary Złego. Kontroluje on przeciętniaków stosownie do
okoliczności. Tym dostrzegającym w znacznym stopniu ból istnienia,
jak na przykład Ligotti czy Cioran, odbiera wiarę w Buddę
usypiając ich w złudne poczucie bezpieczeństwa, iż ich problemy
skończą się wraz ze śmiercią ciała. Innym, łudzącym się, że
mają coś wspólnego z Czterema Szlachetnymi Prawdami i nazywającymi
się buddystami czy nawet mnichami buddyjskimi, odebrał możność
zrozumienia przekazu Tathagaty: Tathagata
wie, że rozmiłowanie jest korzeniem cierpienia a z tego byciem są
narodziny i starość i śmierć tego cokolwiek jest. By
takie rozmiłowanie nie miało miejsca, obiekt rozmiłowania musi
zostać rozpoznany jako bolesny. Zanim takie widzenie stanie się
naszym bezpośrednim doświadczeniem pozostaje nam podążać za
przekazem Tathagaty gdzie przyjemne uczucie powinno być
widziane jako bolesne.
Tych
którzy nie widzą bólu istnienia, ba, którzy wszystkie swe
wysiłki koncentrują na tym by tego nie zobaczyć* a którzy
odwiecznie zapełniają swoimi szkieletami tereny cmentarne
dalej czeka rola nawozu użyźniającego swymi kośćmi glebę, a to
dlatego, że odwrócili się plecami od Prawdy o Cierpieniu,
przedkładając nad nią swoje własne idee zrodzone w umyśle
przeciętniaka.
* Dlaczego zwykli ludzie
zwykle reagują paniką i strachem na ideę wstrzymania istnienia czy
świadomości? Są na to przynajmniej dwa powody. Pierwszym jest
niemożność dostrzeżenia obu stron życia, negatywnej i
destruktywnej jak również pozytywnej konstruktywnej, które to są
dwoma stronami tego samego doświadczenia; odmowa zmierzenia się z
dwuznacznością doświadczenia i założenie klapek na oczy by
odgrodzić się na tyle na ile się potrafi od tego co niepokojące.
To przez to życie staje się miłym i jawi się znośnym. Proces ten
jest w większości automatyczny i podświadomy a zatem nie podlega
on wglądowi, Z klapkami na oczach nie widzi się tego co niechciane
i szybko zapomina o niemiłym, które zaszło. Nanamoli Thera
Może powstać jednak
pytanie, czego właściwie naucza „buddyjski nauczyciel”
utrzymujący „optymistyczne” poglądy na temat istnienia? Skąd w
ogóle tak wielu buddyjskich nauczycieli, przy tak niewielkiej
liczbie egzystencjalnych pesymistów? Odpowiedź można znaleźć w
samym pytaniu. Choroba optymizmu obejmuje w sobie także przekonanie
o własnej słuszności, że się wie i widzi, co oczywiście łączy
się z chęcią dzielenia się swoją „mądrością”. Nie jest to
bynajmniej nowe zjawisko. Austrach powiadał, iż w
dawnych czasach znalazło się zaledwie siedmiu mędrców w świecie,
za jego zaś czasów ledwie znalazłoby się siedmiu niewiedzących.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.