Pewien
brat spytał abba Sisoesa: „Co mam robić abba, bo upadłem?".
Odpowiedział mu starzec: „Powstań". Brat rzekł: „Już
powstałem i znowu upadłem". I rzekł starzec: „Powstań
znowu, i znowu". Brat więc spytał: „Jak długo?". On
odpowiedział: „Aż dopóki nie zostaniesz zabrany ze świata, czy
to w stanie cnoty czy upadku. Bo człowiek takim odchodzi, jakim go
znaleziono". Sisoes 38, 466
Apoftegmat ten mówi o dwóch bardzo
ważnych sprawach.
Pierwsza z nich to upadek, grzech.
Człowiek jest grzeszny — to prawda oczywista, jednak jej
konsekwencji praktycznej często nie chce się przyjąć. Człowiek
grzeszny upada i będzie upadał aż do końca swego życia. Czasami
jednak zdaje się nam, że siebie opanowaliśmy i że wszystko już
będzie dobrze, ale: wystarczy chwila nieuwagi i „leżymy".
Czasami są to upadki ciężkie, czasami lekkie, ale zawsze są to
upadki. Zdarzają się też tragiczne, gdyż wykolejają nas z naszej
drogi i przekreślają lata pracy, a ich skutków nie da się
nadrobić — wszystko trzeba zaczynać od nowa. Bywają jednak i
upadki błogosławione, które powodują wstrząs i podrywają nas do
nowej pracy. Niezależnie od tego, jakie są te upadki, stanowią
integralną część naszego życia duchowego i nikt, nawet
najdoskonalszy, ujść im nie może. Nie wolno zapominać, że
upadłszy, trzeba się jak najszybciej pozbierać; za każdym razem,
jeśli tylko nam się to przydarzy. (…)
Za:
Marek Starowieyski, Czego mogą nas nauczyć Ojcowie Pustyni, Wydawca
Stowarzyszenie LIST, Listowa biblioteka tom 18, Kraków 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.