sobota, 18 stycznia 2014

Montaigne - O samotności


Zostawmyż na stronie długie zestawienie życia samotnego z czynnym: zasię co do tego pięknego słówka, którym maskuje się ambicja i chciwość „iż nie jesteśmy zrodzeni dla siebie samych, ale dla społeczności”, odwołajmy się śmiało do tych, którzy pokosztowali tej zabawy; niech powiedzą sumiennie, czy zgoła przeciwnie urzędów, godności i całego zgiełku świata nie szuka się raczej po to, aby z korzyści powszechnej wydobyć korzyść osobistą. Liche środki, za pomocą których w naszych czasach pchają się ludzie ku temu, dowodzą jasno, że i cel wart nie więcej. Odpowiedzmyż ambicji: ona to właśnie zaszczepia nam smak samotności; czegoż bowiem unika bardziej niż społeczeństwa? Czegoż szuka tyle, co wolnej przestrzeni? Wszędy znajdzie się sposobność, aby czynić źle lub dobrze. Wszelako jeśli prawdą jest słowo Biasa, że „gorsza część jest liczniejsza”, albo co powiada Eklezjasta, „że między tysiącem i jeden nie znajdzie się dobry”;

Rari quippe boni: numero vix sunt totidem, quot
Thebarum portae, vel divitis ostia Nili[438],

w takim razie w ciżbie jest wielkie niebezpieczeństwo skażenia się. Trzeba albo naśladować niegodziwców, albo ich nienawidzić; i jedno, i drugie jest niebezpieczne: i upodobniać się im, ponieważ jest ich tak wielu; i nadto ich nienawidzić, ponieważ są odmienni. Kupcy, którzy puszczają się na morze, słusznie baczą, aby za towarzyszów podróży nie mieli rozpustników, bluźnierców, złoczyńców; uważając taką kompanię za przynoszącą nieszczęście. Dlatego Bias trefnie[439] powiedział tym, którzy przechodzili wraz z nim srogą burzę na morzu i wzywali pomocy niebios: „Cicho bądźcie, niech się nie spostrzegą, że wy tu jesteście ze mną”. Inny, bliższy przykład: Albuquerque, wicekról Indiów z ramienia Emanuela, króla Portugalii, będąc w gwałtownym niebezpieczeństwie na wzburzonym morzu, wziął na ramiona małego chłopca jedynie w tej myśli, aby w owej wspólnej ich doli niewinność dziecka służyła mu za polecenie wobec łaski bożej i za porękę jej pomocy.

Nie da się zaprzeczyć, iż mędrzec wszędzie może żyć zadowolony, i sam, i w ciżbie dworskiej; ale jeżeli może wybierać, będzie unikał (powiada ich sekta) nawet widoku pałaców: zniesie, jeśli trzeba, to drugie, ale gdy od niego zależy, wybierze pierwsze. Nie będzie miał uczucia, iż dostatecznie uwolnił się od ludzkich przywar, jeśli mu trzeba będzie walczyć z nimi u drugich. Charondas[440] nakładał kary tym, którym dowiedziono, iż żyją w złym towarzystwie[441]. Nie masz nic równie niespołecznego i społecznego jak człowiek: jedno przez swoje wady, drugie przez swą naturę. I zdaje mi się, że Antystenes, gdy mu ktoś zarzucał, iż obcuje ze złymi, nie uczynił ze wszystkim zadość odpowiedzią „iż lekarze także obcują z chorymi”: o ile bowiem przyczyniają się do zdrowia chorych, o tyle psują własne przez zaraźliwość, ustawny widok i dotknięcie chorób.

Cel samotności jest (moim zdaniem) jeden, mianowicie żyć bardziej swobodno[442] i wedle siebie samego: ale nie zawsze idziemy ku temu dobrą drogą. Często ktoś mniema, iż poniechał spraw, kiedy je tylko odmienił. Nie mniej przyczynić może kłopotu zarząd rodziny niż całego państwa. Skoro dusza raz jest czymś zaprzątnięta, tkwi już w tym cała: zatrudnienia domowe, mimo iż mniej ważne, nie są zgoła mniej uciążliwe. Ba, więcej jeszcze: zbyliśmy się dworu i urzędów, ale nie zbyliśmy się tym samym głównych utrapień naszego życia:

Ratio et prudentia curas,
Non locus effusi late maris arbiter, aufert[443];

ambicja, chciwość, chwiejność, lęk i pożądliwości nie opuszczają nas przez to, żeśmy odmienili okolicę,

Et post equitem sedet atra cura[444];

ciągną za nami aż w zacisze klasztorów i szkół filozoficznych: ani pustynie, ani jaskinie skalne, ani włosiennica, ani posty nie uwalniają nas od nich:

haeret lateri lethalis arundo[445].

Powiadano Sokratesowi o kimś, iż zgoła nie zmienił się na lepsze w podróży. „Bardzo wierzę — odparł — toć siebie wziął z sobą”.

quid terras alio calentes
Sole mutamus? Patriae quis exul
Se quoque fugit[446]?

Jeśli się przede wszystkim siebie i duszy swojej nie zwolni od ciężaru, który ją gniecie, potrząsanie uczyni go jeszcze cięższym: jako w okręcie balast mniej zawadza, kiedy jest dobrze usiadły. Czynicie więcej złego niż dobrego choremu, każąc mu zmieniać miejsce: pogłębiacie zło, poruszając je; tak jak pal wbity w ziemię wchodzi głębiej i umacnia się, gdy się nim wierci i potrząsa. Dlatego nie dość jest usunąć się od gminu: nie dość odmienić miejsce: trzeba się usunąć od pierwiastków gminnych, które tkwią w nas; trzeba się wyzwolić i posiąść samemu.

Rupi iam vincula, dicas:
Nam luctata canis nodum arripit; attamen illi,
Cum fugit, a collo trahitur pars longa catenae[447].

Wleczemy za sobą mimo wszystko swoje kajdany. Nie jest to zupełna wolność; obracamy jeszcze wzrok ku temu, cośmy zostawili; mamy pełną tego wyobraźnię:

nisi purgatum est pectus, que praelia nobis
Atque pericula tunc ingratis insinuandum?
Quantae conscindunt hominem cupidinis acres
Sollicitum curae? quantique perinde timores?
Quidve superbia, spurcitia, ac petulantia, quantas
Efficiunt clades? quid luxus, desidiesque[448]?

Zło tkwi w duszy: nie może ona wydrzeć się samej sobie;

In culpa est animus, qui se non effugit unquam[449];

trzeba ją tedy sprowadzić i wciągnąć do siebie: oto prawdziwa samotność, której można kosztować wśród zgiełku miast i królewskich dworów; przedsię[450] swobodniej czuje się ona w ustroni. Skoro zatem postanawiamy żyć w samotności i obchodzić się bez towarzystwa, starajmy się, aby nasze zadowolenie zależało od nas; wyzwólmy się z wszelkich więzów, które wiążą nas do kogoś drugiego; zdobądźmy to na sobie, abyśmy mogli z pełnego rozmysłu żyć sami i żyć z przyjemnością.

Kiedy Stilpo wydobył się z płonącego miasta, gdzie stracił żonę, dzieci i dobytek, Demetrius Poliorcetes, widząc go po tak straszliwej klęsce z niewzruszoną twarzą, spytał, żali[451] nie doznał jakiej szkody; odpowiedział „że nie, i że, Bogu dzięki, nic nie postradał własnego”. Podobnież filozof Antystenes mawiał trefnie[452]: „że człowiek powinien zaopatrywać się w zapasy, które by pływały po wodzie i mogły wpław się z nim uratować w razie rozbicia okrętu”. To pewna: mędrzec nie postradał nic, póki ma siebie. Kiedy barbarzyńcy spustoszyli miasto Nola, Paulinus, biskup tameczny[453], straciwszy wszystko i popadłszy w niewolę, tak modlił się do Boga: „Panie, nie dozwól, bym bolał nad tą stratą; wiesz bowiem, że jeszcze nie tknęli nic z tego, co jest moim”: jako iż bogactwa, które czyniły go bogatym i dobra, które czyniły go dobrym były jeszcze w całości i nienaruszone.

Oto czemu jest dobrze starać się o te skarby, urągając wszelkim szkodom, i chować je w miejscu, gdzie nikt nie dotrze i którego nie może nikt zdradzić prócz nas samych. Dobrze jest posiadać żonę, dzieci, dostatek, a zwłaszcza zdrowie, kto może; ale nie przywiązywać się do nich do tego stopnia, aby nasze szczęście miało od tego zależeć. Trzeba sobie zachować jakiś zakamarek, wyłącznie nasz, zupełnie wolny, w którym byśmy pomieścili prawdziwą swobodę i uczynili zeń najmilszą naszą samotnię i ustroń. Tam trzeba się chronić na rozmowy z sobą samym, częste i stałe, i tak poufne, aby żadne zbliżenia ani wpływy nie miały do nich przystępu; tam można sobie gwarzyć i śmiać się swobodno[454], jak gdyby się nie miało żony ani dzieci, ani dobytku, ani dworu i służby; i kiedy trafunkiem[455] przygodzi się[456] stracić wszystko, aby, powiadam, nie było nam dziwne obejść się bez tego. Dusza nasza z natury zwinna jest i podatna; może sobie obstać za towarzystwo, ma w sobie środki i zaczepki, i obrony; umie i przyjąć, i dać. Nie obawiajmy się zardzewieć w tym towarzystwie z gnuśnej bezczynności:

In solis sis tibi turba locis[457].

Cnota, powiada Antystenes, zadowala się sobą, bez osobnej nauki, bez słów, bez zewnętrznych znaków. Wśród naszych zwyczajnych czynności na tysiąc nie ma jednej, która by tyczyła nas samych. Ten, którego widzisz, jak drze się[458] na wyłom, wściekły i bezprzytomny, wystawiony na grad kul; i ten drugi, okryty bliznami, blady i mdlejący z głodu, gotowy sczeznąć raczej niż mu otworzyć bramy; czy mniemasz, że czynią to dla siebie? Zgoła nie! dla kogoś, kogo może nigdy nie widzieli i kto zgoła nie troszczy się o ich czyny, zanurzony tymczasem w rozkoszy i uciechach. A ten drugi, cały zapluty, zawszony i brudny, którego widzisz oto po północy, jak opuszcza dopiero biblioteczne pyły, myślisz, że on szuka w księgach, jak stać się lepszym, rozumniejszym i szczęśliwszym[459]? Ani podobieństwa: on musi, choćby to życiem miał przypłacić, pouczyć potomność o metrum Plautowych wierszy i o prawdziwej ortografii jakiegoś łacińskiego wyrazu. Któż nie zamieni chętnie zdrowia, spokoju i życia za rozgłos i sławę, najbardziej czczą, błahą i fałszywą monetę pod słońcem? Własna śmierć nie dosyć nam jeszcze snać[460] przyczynia strachu: nuże[461], weźmyż sobie jeszcze na barki śmierć żony, dzieci i domowników! Własne sprawy nie dość przyczyniają nam kłopotów: aby bardziej się dręczyć i łamać sobie głowę, weźmyż jeszcze sprawy sąsiadów i przyjaciół!

Vah! quemquamne hominem in animum instituere, aut
Parare, quod sit carius quam ipse est sibi[462]?

Zda mi się, że samotność najwięcej ma racji i pobudek dla tych, którzy poświęcili światu wiek najbardziej czynny i kwitnący wedle przykładu Talesa. Dosyć już żyć dla drugich, żyjmyż dla siebie bodaj ten schyłek życia: sprowadźmyż do siebie i do własnego wczasu[463] myśli nasze i zamiary. Nie jest to łatwa rzecz przygotować roztropnie swój ostatek: dosyć z tym mamy do czynienia, nie mieszając innych starań. Skoro Bóg daje nam czas przygotowania się do przeprowadzki, gotujmyż się; spakujmy manatki, pożegnajmy się zawczasu z kompanią, wyzwólmy się z tych upartych więzów, które nas przykuwają indziej i oddalają od nas samych.

Trzeba rozplątać te tak silne zobowiązania; odtąd możemy kochać to i owo, ale nie wiązać się do niczego innego prócz siebie: to znaczy reszta niech będzie nasza, ale nie w ten sposób zrośnięta i przylepiona, aby nie można było oderwać jej bez okaleczenia nas samych i wyrwania wraz kawałka naszego ciała. Największa rzecz na świecie, to umieć należeć do siebie. Czas odwiązać się od społeczności, skoro nic jej ofiarować nie możemy: kto nie może być wierzycielem, niech się strzeże być dłużnikiem. Siły nam chybiają: oszczędzajmyż je i zachowajmy dla siebie. Kto może obalić i pokonać w sobie obowiązki przyjaźni i towarzystwa, niech to uczyni. W tym upadku, który go czyni bezużytecznym, mdłym i ciężkim dla drugich, niech się strzeże być ciężkim samemu sobie i mdłym, i bezużytecznym. Niech się pieści i hołubi, a zwłaszcza niech się rządzi, szanując i uznając za pana swój rozum i sumienie, tak iżby nie śmiał bez wstydu drgnąć w ich obecności. Rarum est enim, ut satis se quisque vereatur[464]. Sokrates powiada, że młodzi powinni się uczyć, mężowie ćwiczyć w czynieniu dobrze, starzy wycofać z wszelkich obywatelskich i wojskowych zatrudnień, żyjąc, jak im się spodoba, bez innych obowiązków. Istnieją rozmaite usposobienia; jedne bardziej sposobne do takiego odsunięcia, drugie mniej. Ludzie o powolnym i miękkim charakterze, o delikatnych skłonnościach i uczuciach, mało skłonni, aby się poddać i dawać użyć (do których ja należę i z naturalnych kondycji, i z wyrozumienia), łatwiej zgodzą się z tą radą niż duchy czynne, żądne działania, które chwytają się wszystkiego, mieszają się wszędzie, przejmują każdą rzecz, nastręczają się, są obecne i biorą udział w każdej okoliczności.

Tymi korzyściami przygodnymi i będącymi zewnątrz nas godzi się nam przypomagać[465] o tyle, o ile nam są miłe, ale nie czyniąc z nich głównego fundamentu; tym bowiem nie są; ani natura ani rozum tego nie chcą. Dlaczego wbrew jej prawom mielibyśmy poddawać nasze zadowolenie obcej władzy? Po co mamy też uprzedzać wypadki fortuny; pozbawiać się wygód, które mamy pod ręką, jako wielu czyniło przez dewocję, a niektórzy filozofowie z rozumu; obsługiwać się samemu, sypiać na ziemi, wykałać[466] sobie oczy, rzucać bogactwa do rzeki, uganiać się za cierpieniem; co jedni czynią dlatego, aby za pomocą udręczeń tego życia zapewnić sobie wieczne szczęśliwości w przyszłym; drudzy, aby umieściwszy się zawczasu na najniższym stopniu, zabezpieczyć się od możliwego upadku. To wszystko są czyny zbyt nieumiarkowanej cnoty. Bardziej silne i krzepkie natury niech nawet to żegnanie swoje umieją czynić wspaniałym i przykładnym:

tuta et parvula laudo,
Cum res deficiunt, satis inter vilia fortis:
Verum, ubi quid melius contingit et unctius, idem
Hos sapere, et solos aio bene vivere, quorum
Conspicitur nitidis fundata pecunia villis[467].

Dość mi zostanie do czynienia, nawet nie posuwając się tak daleko. Wystarczy, jeśli podczas faworów fortuny przygotuję się do jej niełaski; i w pełni dobrobytu przedstawię sobie, o ile wyobraźnia może tego dokazać, możebność przyszłej złej doli. Podobnie wkładamy się do szranków i turniejów, i naśladujemy wojnę w pełni pokoju. Nic to, moim zdaniem, nie ujmuje filozofii Archezylausa, iż posługiwał się złotym i srebrnym sprzętem wedle tego, jak mu pozwalały kondycje fortuny; owszem, wyżej cenię go za to, że zażywał dostatku umiarkowanie i ludzko, niż żeby się zbył wszystkiego[468].

Wiem, do jakich granic sięga naturalna potrzeba. Kiedy widzę u mych drzwi biednego żebraka, często weselszego i zdrowszego ode mnie, stawiam się na jego miejscu; próbuję oblec mą duszę w jego zgrzebne suknie: i przechodząc w myśli i inne przykłady, snadnie[469] tak samo wyobrażam sobie, iż śmierć, ubóstwo, wzgarda ludzka i choroba chwytają mnie za łydki, i uczę się nie przerażać nieszczęściami, które lichszy ode mnie znosi tak cierpliwie. Nie chcę mniemać, by niedostatki rozumu mniej miały sprawić niż jego krzepkość, albo żeby rozwaga nie umiała zdziałać tego, co z łatwością osiąga przyzwyczajenie. I znając, jak bardzo niestałe są te przygodne dobrodziejstwa, nie przestaję w pełni korzystania z nich usilnie prosić Boga, aby nade wszystko uczynił mnie zadowolonym z siebie i z dóbr, które płyną ze mnie samego. Widzę młodych ludzi bardzo rześkich, którzy wożą w walizce całe śpiżarnie pigułek na wypadek kataru. Staje się im mniej groźny tym samym, iż mniemają dzierżyć nań w ręku lekarstwo. Tak trzeba czynić, a w ostateczności, jeśli się czuje w sobie zaród bardziej dolegliwej choroby, zaopatrzyć się w medykamenty sposobne, by uśpić i znieczulić chore części.

Zatrudnienie, jakie należy obrać w takim życiu, nie powinno być ani uciążliwe, ani nudne; inaczej próżno staralibyśmy się wytrwać w naszej ustroni. Reszta zależy od osobliwego upodobania każdego. Moje nie zgadza się w żaden sposób z prowadzeniem gospodarstwa: a i ci, co je lubią, winni mu się oddawać z umiarkowaniem.

Conentur sibi res, non se submittere rebus[470]:

inaczej robi się ono rzemiosłem parobka, jak je nazywa Salustiusz. Ma ono swoje znośniejsze działy, jak np. ogrodnictwo, które to zamiłowanie przypisuje Ksenofon Cyrusowi: można wreszcie znaleźć pośrednią drogę między tym niskim i podłym krzątaniem, pełnym zabiegów i mozołu, w którym wielu ludzi grzęźnie po samą szyję, a ową głęboką i ostateczną beztroską, dającą wszystkiemu iść w rozsypkę, jak się znów widzi u innych:

Democriti pecus edit agellos
Cultaque, dum peregre est animus sine corpore velox[471].

Ale posłuchajmy rady, jaką daje młody Pliniusz przyjacielowi, Korneliuszowi Rufowi, co do samotności: „Radzę ci, abyś, w owych dostatnich i pełnych wywczasach, których zażywasz, zdał swoim ludziom owe niskie i szpetne troski gospodarskie i oddał się cały naukom, aby z nich dobyć coś, co by było całkowicie twoim”. Rozumie przez to sławę; w podobnym sensie jak Cycero, który powiada, iż samotność swą i spoczynek od spraw chciałby obrócić na to, aby przez swoje pisma zdobyć sobie nieśmiertelne życie.

usque adeone
Scire tuum nihil est, nisi te scire hoc sciat alter[472]?

Zdaje się, że słuszna jest, skoro się mówi o wycofaniu ze świata, patrzeć nań jakoby się było poza nim. Ale tacy ludzie czynią to tylko na wpół: kierują swe starania na czas, kiedy ich już nie będzie; ale owoc swego postanowienia chcą uszczknąć jeszcze ze świata, mimo że niby się go wyrzekli; pocieszna zaiste sprzeczność!

Ci, którzy samotności szukają przez pobożność, karmiąc duszę nadzieją obietnic boskich na życie przyszłe, ci opierają się na zdrowszych o wiele podstawach. Za cel stawiają sobie Boga, przedmiot nieskończonej dobroci i potęgi; dusza ma czym nasycić swe pragnienia w całej pełni. Strapienia, boleści, wszystko wychodzi na korzyść, skoro się je obróci ku nabyciu zdrowia i szczęśliwości wiecznej; śmierć staje się pożądanym przejściem do tak doskonałego stanu. Przyzwyczajenie łagodzi stopniowo surowość reguł; pożądania cielesne usypia i poskramia sama właśnie wstrzemięźliwość: nic ich tak bowiem nie podsyca jak popuszczenie cugli i praktyka. Owa nieśmiertelna szczęśliwość zasługuje rzetelnie, jako cel, abyśmy dla niej poniechali uciech i słodyczy tego życia; kto zdoła statecznie i sumiennie rozpalić swą duszę ogniem żywej wiary i nadziei, ten buduje sobie w samotni życie nad wszelkie inne rozkoszne i lube.

Ani cel tedy, ani środki owej rady[473] nie zadowalają mnie: to się nazywa spaść z deszczu pod rynnę. Zaprzątnięcie książkami jest równie uciążliwe jak każde inne i równie nieprzyjazne zdrowiu, które przede wszystkim należy mieć na uwadze. Nie trzeba się dać mamić zadowoleniu, które się w tym znajduje; jest to to samo zadowolenie, które gubi liczykrupę, sadzikapustę, lubieżnika i łowcę sławy. Mędrcy dosyć nas pouczają, abyśmy się strzegli sideł naszych skłonności i odróżniali rozkosze całkowite i zupełne od rozkoszy mieszanych i zaprawionych mnogością utrapień. Najczęściej (powiadają), głaskają nas one i pieszczą, aby wnet zadusić jako czynią opryszki, których Egipcjanie nazywają Filetami. Gdyby ból głowy przychodził przed upiciem, strzeglibyśmy się pić za wiele; ale aby nas oszukać, rozkosz zawżdy idzie przodem i zasłania nam swoją świtę. Książki są lubą zabawką; ale jeśli z ich towarzystwa mamy stradać w końcu wesołość i zdrowie, najlepsze co mamy, porzućmy je: sądzę, iż żaden owoc nie przeciwważy tej straty. Jako ludzie z dawna osłabieni jakimś cierpieniem zdają się w końcu na łaskę sztuki lekarskiej i pozwalają jej sobie przepisywać pewne niewzruszone reguły, tak samo ten, kto znudzony i zmierżony usuwa się od świata, winien poddać swe życie prawidłom rozumu, uporządkować je i ułożyć wedle zastanowienia i rozsądku. Winien pożegnać się z wszelkim rodzajem pracy, jakiegokolwiek kształtu; unikać w ogóle namiętności, które tamują spokój ciała i duszy: słowem obrać „drogę, która najbardziej jest wedle jego serca”,

Unusquisque sua noverit ire via[474].

Bądź w gospodarstwie, bądź w nauce, polowaniu lub wszelkim innym ćwiczeniu, trzeba się dzierżyć w ostatecznych granicach przyjemności i strzec się zapuścić dalej, tam, gdzie zaczyna się mieszać utrapienie. Trzeba sobie zachować pracy i zatrudnienia tyle tylko, ile trzeba, aby się mile zaprzątnąć i ubezpieczyć od popadnięcia w drugą ostateczność, to jest w leniwą i gnuśną bezczynność. Są nauki jałowe i cierniste, ot, godna strawa dla tłoczni drukarskiej; trza je zostawić tym, którzy są w służbie świata. Ja, dla siebie, lubię tylko książki albo ucieszne i łatwe, które mnie łechcą do śmiechu, albo te, które mi niosą pociechę i doradzają, jak mam kierować życiem mym i śmiercią:

Tacitum silvas inter reptare salubres,
Curantem quidquid dignum sapiente bonoque est[475].

Ludzie najwyżsi w mądrości mogą sobie zbudować odpoczynek całkowicie duchowy, mając po temu krzepką i silną duszę: ja, człek pospolity, muszę się wspomagać cielesnymi przyjemnościami; że zaś powoli wiek odebrał mi te, które mi były najbardziej po myśli, zaprawiam i kieruję mą chęć ku innym, bardziej sposobnym tej porze żywota. Trzeba wszystkimi zębami i pazurami przytrzymywać rozkosze życia, które lata wydzierają nam z rąk jedne po drugich:

Carpamus dulcia; nostrum est
Quod vivis: cinis et manes et fabula fies[476].

Zasię co do celu, który nam zalecają Pliniusz i Cycero, to jest sławy, zgoła się na to nie piszę. Rzecz najbardziej przeciwna spokojnym wywczasom to ambicja: chwała i spoczynek to dwie rzeczy, które nie mogą sypiać w tymże samym łóżku. Wedle mego osądu, tacy ludzie jeno ręce i nogi wydobyli z ciżby, ale dusza ich, myśl, przebywają tam więcej niż kiedykolwiek:

Tun', vetule, auriculis alienis colligis escas[477]?

Cofnęli się jeno, aby tym lepszy wziąć rozmach do skoku, po to aby silniejszym rzutem większy wyłom zrobić w tłumie. Chcecie się przyjrzeć, jak im chybi o dwa łuty wagi? Połóżmy na przeciwną szalę zdanie dwóch filozofów[478], z dwóch szkół cale odmiennych: jeden pisze do Idomeneusa, drugi do Lucyliusza, swoich przyjaciół, aby z gwaru spraw i zaszczytów ściągnąć ich ku samotności. „Żyliście, powiadają, pływając i żeglując aż do dziś dnia; pójdźcież teraz spocząć w porcie. Całe dotychczasowe życie poświęciliście światłu; oddajcież tę resztę cieniowi. Niepodobna wyrzec się spraw, jeśli nie wyrzekniecie się ich owocu, dlatego zbądźcie się wszelkiej troski o imię i chwałę; inaczej grozi wam niebezpieczeństwo, iż blask zeszłych uczynków będzie was oświecał aż nadto i podąży za wami do pustelni. Opuśćcie wraz z innymi rozkoszami i tę, która płynie z uznania drugich; a co się tyczy waszej wiedzy i uczoności, nie troskajcie się o nie: nie pójdą na marne, jeśli przez nie sami staniecie się lepsi.

Przypomnijcie sobie, co powiedział pewien człowiek pytany, czemu się tak mozoli w sztuce, którą niewielu tylko potrafi ocenić; »Wystarczy mi niewielu (odpowiedział); wystarczy mi jeden; wystarczy mi żaden«. Mówił prawdę. Ty i jeden druh jesteście wystarczającą publiką dla siebie wzajem, albo też ty sam dla siebie: niechaj lud będzie wam jednostką, a jeden niech będzie całym ludem. Licha to ambicja chcieć ciągnąć sławę ze swych wywczasów i swej pustelni: trzeba czynić jak zwierzęta, które zacierają ślady u wrót swojej jamy. Nie o to już trzeba dbać, aby świat mówił o was, ale o to, jak wy sami macie przemawiać do siebie. Cofnijcie się w siebie; ale przygotujcie się wprzódy na swoje przyjęcie; szaleństwem byłoby zawierzyć się samemu sobie, jeśli nie umiecie się rządzić. Można tak samo błądzić w samotni, jako i w ciżbie świata. Dopóki nie upodobnicie się do tych, wobec których wstyd by wam było się potknąć, i póki nie będziecie mieli wstydu i szacunku przed samymi sobą, observentur species honestae animo[479]. Przywódźcie sobie zawsze na myśl Katona, Focjona i Arystydesa, w których obecności szaleńcy nawet skryliby swoje błędy. Zróbcie ich cenzorami wszystkich waszych intencji: jeśli zdarzy się wam wyjść z kolei, szacunek dla tych imion przywiedzie was do opamiętania. Oni utrzymają was na tej drodze, aby szukać szczęścia w sobie samym, aby czerpać wszystko jeno w sobie, umacniać i utrwalać duszę w statecznych i umiarkowanych myślach, w których może ona znaleźć zadowolenie. Oni nauczą was rozróżniać prawdziwe dobra, z których radość rośnie w miarę ich pojmowania, i zadowalać się nimi, nie pragnąc przedłużania życia ani imienia”. Oto rada filozofii szczerej i zgodnej z przyrodą, a nie owej gadatliwej i pełnej blichtru, jako u tamtych dwóch[480].


[438]
Rari (…) Nili (łac.) — „Zacnych na świecie niewielu: ot, tylu,/ Ile bram w Tebach albo ujść jest Nilu” (Iuvenalis, Satirae, XIII, 26; tłum. Edmund Cięglewicz).
[439]
trefnie (daw.) — tu: dowcipnie; por. trefniś.
[440]
Charondas (VI w. p.n.e.) — gr. filozof i prawodawca ojczystego miasta Katana na Sycylii. Jego prawa przyjęły również inne kolonie gr.
[441]
Charondas (…) kary (…) iż żyją w złym towarzystwie — Diodor Sycylijski, Biblioteka historyczna, XII, 12, 3.
[442]
swobodno (daw., gw.) — dziś: swobodnie.
[443]
Ratio (…) aufert (łac.) — „Troskę rozpędza rozum i umiarkowanie,/ A nie modne widoki nadmorskie” (Horatius, Epistulae, II, 25; tłum. Edmund Cięglewicz).
[444]
Et post (…) cura (łac.) — „Jeździec na koń, czarna troska za nim” (Horatius, Odae, III, 1, 40; tłum. Edmund Cięglewicz).
[445]
haeret (…) arundo (łac.) — „tkwi w boku grot śmiertelny” (Vergilius, Aeneida, IV, 75; tłum. Edmund Cięglewicz).
[446]
quid terras (…) fugit (łac.) — „Czemuż to rzucasz ciepłe kraje,/ Pędząc na chłodne wyraje?/ Z ojczyzny uciec możesz, ale nie przed sobą” (Horatius, Odae, II, 16, 18; tłum. Edmund Cięglewicz).
[447]
Rupi (…) catenae (łac.) — „Mówisz, żeś stargał pęta? A pies łańcuchowy/ Przegryzł ogniwo jedno: myśli, że uciecze;/ Owo na szyi z nim się długi łańcuch wlecze” (Aulus Persius Flaccus, Satirae, V, 158; tłum. Edmund Cięglewicz).
[448]
nisi purgatum est (…) desidiesque (łac.) — „Masz li serce nieczyste, jakież wtedy grożą/ Pokusy i nieszczęścia tobie, niewdzięczniku!/ Jakież to środki szarpią łakomego chciwca/ I jaki strach go nęka, by łupu nie stracić!/ A cóż dopiero duma, ambicja, chuć sprośna,/ Zbytków chęć i lenistwo, jakież rodzą klęski?” (Lucretius, De rerum natura, V, 44–49; tłum. Edmund Cięglewicz).
[449]
In culpa (…) unquam (łac.) — „Duch nasz winę ponosi, co się z nami nosi” (Horatius, Epistulae, I, 14, 13; tłum. Edmund Cięglewicz).
[450]
przedsię (daw.) — przecież, a jednak.
[451]
żali a. zali (daw.) — czy, czyż.
[452]
trefnie (daw.) — tu: dowcipnie; por. trefniś.
[453]
tameczny — dziś raczej: tamtejszy.
[454]
swobodno (daw., gw.) — dziś: swobodnie.
[455]
trafunkiem — przypadkiem; przez przypadek.
[456]
przygodzić się (daw.) — przytrafić się; por. przygoda.
[457]
In solis (…) locis (łac.) — „Dopiero w samotności będziesz w towarzystwie” (Tibullus, Elegiae, IV, 13, 12; tłum. Edmund Cięglewicz).
[458]
drzeć się — tu: wdzierać się, przedzierać się.
[459]
A ten (…) szczęśliwszym — Augustyn z Hippony, Państwo Boże, I, 10).
[460]
snać (daw.) — widocznie.
[461]
nuże (daw.) — dalej (w funkcji wykrzyknienia).
[462]
Vah! quemquamne (…) sibi (łac.) — „Biada ci, jeśli serce swe oddasz osobie/ Lub rzeczy, co ci droższa, niźli ty sam sobie” (Terentius, Adelphi, I, 13; tłum. Edmund Cięglewicz).
[463]
wczas (daw.) — wypoczynek, rozrywka.
[464]
Rarum (…) vereatur (łac.) — „Rzadki człowiek, co sam się szanuje przystojnie” (Quintilianus, Institutio oratoria, X, 7; tłum. Edmund Cięglewicz).
[465]
przypomagać — tu: wspomagać.
[466]
wykałać — dziś: wykłuwać.
[467]
tuta (…) villis (łac.) — „Chwalę sobie swe małe, lecz bezpieczne mienie,/ A jeśli mi go braknie, to i tak żyć będę;/ Ale gdy mi fortuna poszczodrzy, to twierdzę,/ Że tylko ci są mądrzy oraz życie znają,/ Co na piękny dom łożą pieniądz i na włości” (Horatius, Epistulae, I, 15, 42; tłum. Edmund Cięglewicz).
[468]
Nic to (…) wszystkiego — Diogenes Laertios, Życie Archezylausa [w:] Żywoty i poglądy słynnych filozofów, IV, 38.
[469]
snadnie (daw.) — łatwo.
[470]
Conentur (…) rebus (łac.) — „Bądź każdej rzeczy panem, nie zaś niewolnikiem” (Horatius, Epistulae, I, 1, 19; tłum. Edmund Cięglewicz).
[471]
Democriti (…) velox (łac.) — „Raz bydełko Demokryta/ Wlazło mu w szkodę do żyta,/ Gdy duch w niebo wzlatał śmiało,/ Niepomny zgoła na ciało” (Horatius, Epistulae, I, 12, 12; tłum. Edmund Cięglewicz).
[472]
usque (…) alter (łac.) — „Więc niczym dla cię wiedza, jeśli bliźni twoi/ Nie dziwią się jej w tobie?” (Aulus Persius Flaccus, Satirae, I, 23; tłum. Edmund Cięglewicz).
[473]
owej rady — tj. aby opuścić inne zatrudnienia, a oddać się nauce dla zdobycia nieśmiertelności.
[474]
Unusquisque (…) via (łac.) — „Niech każdy swoją postępuje drogą” (Propertius, Elegiae, II, 25, 38; tłum. Edmund Cięglewicz).
[475]
Tacitum (…) bonoque est (łac.) — „Lubię chodzić po lasu balsamicznych ścieżkach,/ Rozważając, co godne mędrca i poczciwca” (Horatius, Epistulae, I, 4, 7; tłum. Edmund Cięglewicz).
[476]
Carpamus (…) fies (łac.) — „Pij słodycze! Dopóki żyjesz, twoje będą:/ Wnet staniesz się popiołem, cieniem i legendą” (Aulus Persius Flaccus, Satirae, V, 151; tłum. Edmund Cięglewicz).
[477]
Tun', vetule (…) escas (łac.) — „Więc, staruszku, gromadzisz żer dla cudzych uszu?” (Aulus Persius Flaccus, Satirae, I, 22; tłum. Edmund Cięglewicz).
[478]
dwóch filozofów — Epikur i Seneka.
[479]
observentur (…) animo (łac.) — „Przed oczyma duszy niech się unoszą dostojne ideały” (Cicero, Tusculanae quaestiones [wyd. też pod tytułem: Tusculanae disputationes], II, 21; tłum. Edmund Cięglewicz).
[480]
tamtych dwóch — Pliniusza młodszego i Cycerona.



Próby
tłumaczenie: Boy Żeleński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.