Nie chodzi tu o
błahą sprawę obcej osoby, aby poczynać sobie w ten sposób;
chodzi o nas samych i o nasze wszystko. Nieśmiertelność duszy to
rzecz dla nas tak ważna, dotycząca nas tak głęboko, że trzeba chyba zatracić
wszelkie uczucie, aby trwać w obojętności w tym względzie.
Wszystkie nasze uczynki i myśli muszą iść różnymi drogami wedle
tego, czy mamy się spodziewać dóbr wiekuistych czy nie: niepodobna
nam uczynić jednego kroku z rozsądkiem i zastanowieniem, o ile nie
miarkujemy go względem na ten punkt, który ma być naszym
ostatecznym celem.
Toteż pierwszym
naszym interesem i obowiązkiem jest oświecać się w tym
przedmiocie, od którego zależy całe nasze postępowanie. Dlatego
to wśród ludzi nieposiadających wiary czynię ogromną różnicę
między tymi, którzy pracują ze wszystkich sił, aby się oświecić,
a tymi, którzy żyją, nie zadając sobie trudu i nie myśląc o
tym. Mogę jedynie mieć współczucie dla tych, którzy szczerze
cierpią w tej wątpliwości, patrzą na nią jak na najcięższe z
nieszczęść, i nie oszczędzając niczego, aby się z niej wydobyć, czynią
to poszukiwanie swoim głównym i najpoważniejszym zajęciem. Ale co
się tyczy tych, którzy trawią życie, nie myśląc o tym
ostatecznym celu życia? Dla tej jednej racji, iż nie znajdują w
sobie samych światła, które by ich przekonało, zaniedbują szukać
go gdzie indziej i badać do gruntu, czy to mniemanie jest z tych,
które lud przyjmuje przez łatwowierną naiwność, czy też z tych,
które, mimo iż ciemne same przez się, posiadają wszelako nader
trwałe i niewzruszone podstawy! Na takich ludzi patrzę w zgoła
odmienny sposób.
Niedbałość ta
w sprawie, w której chodzi o nich samych, o ich wieczność, o ich
wszystko, więcej mnie drażni niż rozczula; zdumiewa mnie i
przeraża: jest to dla mnie coś potwornego. Nie mówię tego przez
nabożną żarliwość uduchowionej dewocji; rozumiem przeciwnie, iż
powinno się mieć to uczucie z pobudek ludzkiego interesu oraz
interesu miłości własnej; na to potrzeba jedynie widzieć to, co
widzą osoby najmniej oświecone. Nie trzeba mieć duszy bardzo
podniosłej, aby zrozumieć, że nie ma tu na ziemi trwałego i
prawdziwego zadowolenia; że wszystkie nasze przyjemności są tylko
marnością, że
niedole nasze są nieskończone, że wreszcie śmierć, która
zagraża nam w każdej chwili, musi nieuchronnie wtrącić nas za
niewiele lat w straszliwą konieczność wiekuistego unicestwienia
albo wiekuistego nieszczęścia. Nie masz nic prawdziwszego i
bardziej przerażającego. Udawajmy zuchów, ile chcemy; oto koniec,
jaki czeka najpiękniejszy żywot w świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.