piątek, 14 marca 2014

Spokój i hałas


Prawdziwa jest tylko taka spokojność, do której prowadzi czyste sumienie. Spojrzyj na tego, czyj sen wymaga ciszy w całym przestronnym domu. Aby do uszu jego nie dotarł żaden dźwięk, milknie cała gromada niewolników, a ci, którzy zbliżają się do niego, stawiają trwożliwe kroki na palcach. On przewraca się, ma się rozumieć, z boku na bok, chcąc wśród zgryzot pochwycić lotny sen. Uskarża się, że słyszał odgłosy, których w istocie rzeczy nie słyszał. Co podług ciebie jest tutaj przyczyną? Przeszkadza mu stan jego duszy. Ją to trzeba uspokoić, jej to bunt należy ukrócić. Bo nie uważaj jej za ukojoną tylko dlatego, że spoczywa ciało. Niekiedy spoczynek bywa też niespokojny. Toteż, ilekroć zbyt silnie będzie nam się dawało we znaki nieznośne samo dla siebie lenistwo, tylekroć powinniśmy się pobudzić do jakichś czynów i zająć się uprawianiem pożytecznych sztuk. Wielcy wodzowie, gdy widzą, że żołnierze zaczynają źle spełniać ich rozkazy, poskramiają ich jakąś pracą i utrzymują w ryzach wyprawami. Ludzie czymś zaprzątnięci nigdy nie mają czasu na swawolę i nie ma pewniejszego środka, jak przedsięwziąć jakoweś czynności, które by udaremniły występki płynące z bezczynności. Wydaje nam się często, że obrzydziwszy sobie sprawy publiczne i zawiódłszy się na jakimś bez powodzenia piastowanym i przykrym stanowisku, odeszliśmy na ubocze. A jednak i w tej kryjówce, do której wpędziły nas lęk i zmęczenie, niekiedy znów budzi się żądza zaszczytów. Albowiem nie była ona unicestwiona i nie znikła, lecz czuła się znużona i zniechęcona niepomyślnym obrotem rzeczy. To samo utrzymuję i o chęci użycia, która czasem robi wrażenie, że już znikła, a potem znów zakłóca spokój tych, co się opowiedzieli za umiarem, i pośród oszczędności pożąda nie potępionych ostatecznie, a jedynie porzuconych chwilowo rozkoszy; pożąda zaś tym gwałtowniej, im bardziej to ukrywa. Wszystkie bowiem przywary jawne mają postać łagodniejszą; także i choroby przechylają się już ku zdrowiu, gdy z ukrycia wychodzą na wierzch i wyjawiają całą swoją siłę. Wiedz zatem, że i chciwość, i żądza zaszczytów, i inne złe skłonności duszy ludzkiej są najbardziej niebezpieczne wtedy, gdy czatują, udając, że nie zagrażają już zdrowiu duchowemu. Uchodzimy za spokojnych, lecz nie jesteśmy nimi. Bo gdybyśmy chcieli tego naprawdę, gdybyśmy dali sobie hasło do odwrotu ze złej drogi, gdybyśmy wzgardzili złudnymi okazałościami, to—jak nieco wyżej mówiłem — nic by nas nie rozpraszało, żaden głos ludzki ni śpiew ptaków nie przerywałby naszych dobrych myśli, okrzepłych już i niewzruszalnych. Płochy to umysł i nie wszedł jeszcze w głąb siebie, jeśli zwraca uwagę na odgłosy i różne przypadkowe dźwięki. Zawiera się w nim jeszcze jakiś niepokój i jakiś ukryty lęk, który czyni go pełnym troski. Nasz Wergiliusz mówi o tym:

Mnie, którym nigdy przedtem nie bał się żadnych pocisków,
Strzał ani grotów czy Greków gromadnie przed nami stojących,
Teraz już każdy powiew i dźwięk każdy trwogą napełnia:
Drżę o towarzysza i o to, co dźwigam na plecach .

ów pierwszy jest to mędrzec, którego nie przerażają ani nadlatujące pociski, ani szczęk broni nacierających na siebie licznych oddziałów wojska, ani łoskot walących się murów miejskich. Ten drugi — to człek nieuświadomiony, który boi się o swe rzeczy i wzdryga się na każdy szelest, człowiek, którego przybija jeden jakiś dźwięk wzięty za szmer złowrogi, którego pozbawiają przytomności najmniejsze nawet poruszenia. A czyni go tak bojaźliwym jego brzemię. Kogokolwiek byś wybrał z tych rzekomych szczęśliwców, tak wiele wlokących ze sobą i tak wiele niosących, zobaczysz właśnie człowieka, który

Drży o towarzysza i o to, co dźwiga na plecach.

Miej się więc za uspokojonego tylko wtedy, kiedy nie będzie cię obchodzić żadna wrzawa, kiedy nie zrobi na tobie wrażenia żadne wołanie — niezależnie od tego, czy będzie ci schlebiało, czy groziło, czy wszczynało jedynie wokół ciebie próżny i nic nie znaczący hałas. «Cóż tedy? Czy czasami nie jest wygodniej zgoła nie słyszeć zgiełku?» Przyznaję to. I dlatego przeniosę się stąd. Chciałem tylko doświadczyć siebie i zaprawić. Po cóż dłużej się męczyć, skoro już Ulisses wynalazł dla swoich współtowarzyszy tak prosty środek nawet na śpiew syren?

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie: Wiktor Kornatowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.