poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Stephen Baskerville - Erozja cnót obywatelskich


Z książki Taken Into Custody

Jak już na początku to zobaczyliśmy, ojcostwo i małżeństwo stały się w ostatnich latach modnym tematem wśród decydentów, niektórych naukowców i mediów. Prezydenci Bill Clinton i George W. Bush oraz kandydaci tacy jak Al Gore, członkowie Kongresu, gubernatorzy, burmistrzowie i uczeni tacy jak David Blankenhorn i David Popenoe – wszyscy ci ludzie, całkiem słusznie mówią nam o znaczeniu ojcostwa oraz o destrukcyjnych konsekwencjach społecznych rozpadu małżeństwa i samotnych rodziców zarówno na dzieci, jak i na społeczeństwo.

Widzieliśmy jednak również, że ci politycy i adwokaci albo zawiedli, albo odmówili nam wyjaśnienia, dlaczego ten problem wogóle powstał, uznając, że łatwiej jest po prostu zrzucić grzechy społeczeństwa na ojców, niż poddać osądowi i  skonfrontować się z o wiele potężniejszą machiną rządową, która w rzeczywistości jest zań odpowiedzialna.

Ale promotorzy ojcostwa i małżeństwa zawiedli również z innego powodu, nawet w obrębie własnych ram odniesienia, ponieważ nie byli w stanie dokładnie wyjaśnić, dlaczego nieobecność ojca ma tak dewastujący wpływ zarówno na dzieci, jak i na społeczeństwo, oraz przyczyny powiązań takiego braku z brutalnymi przestępstwami, używaniem narkotyków, wagarowaniem i obniżeniem wyników nauce oraz innymi patologiami społeczno-psychologicznymi. Choć dziś prawie wszyscy zgadzają się, że istnieje realny związek między tymi zjawiskami, jednakże nie przedstawiono do tej pory żadnego spójnego wyjaśnienia, na czym on właściwie polega. Armin Brott zauważa, że ​​„ojcowie odgrywają wyjątkową – i bardzo ważną – rolę od samego początku”, ale przyznaje, że „eksperci nie zrozumieli jeszcze dokładnie, dlaczego ojcowie mają tak duży wpływ na rozwój swoich dzieci”. ⁸⁸⁶

Nie sądzę, abyśmy mogli znaleźć odpowiedź u ekspertów, ponieważ najprawdopodobniej wyłoni się ona dokładnie w wymiarze moralnym, którego eksperci psychoterapii sądowej wydają się być zdeterminowani ignorować. Dopóki nalegamy na postrzeganie dzieci jako zwierzęta laboratoryjne, których potrzeby można zinterpretować i których przeznaczenie jest określane przez kapłaństwo badaczy kryminalistyczno-społecznych, jesteśmy częścią problemu, a nie rozwiązania. Dopiero, gdy ponownie nauczymy się postrzegać dzieci jako przyszłych obywateli, którzy pewnego dnia będą musieli stawić czoła własnym wyborom moralnym — wyborom nieodłącznym od własnego wychowania i życia rodzinnego — nie pogodzimy się z kryzysem ojcostwa i różnymi kryzysami jakie przyniosło zniszczenie ojcostwa.

Richard Gardner i Barbara Whitehead podają wskazówkę dotyczącą problemu krnąbrnych dzieci rozwodowych, sugerując, że „Nie jest zbyt wydumaną wizja takich reakcji behawioralnych  . . jako rodzaj akcji protestacyjnej, sposób na zaznaczenie przez dzieci ich usilnych sprzeciwów wobec rozwodu”. 887 Jeśli to prawda, to skuteczniejszą terapią niż sesje z doradcą szkolnym może być moralne przywództwo przynajmniej jednego z rodziców w odmowie przystąpienia do rozwodu.

Niektórzy orędownicy ojcostwa podkreślają iż ojcowie są postaciami autorytetu moralnego. Mówi się nam, dość rozsądnie, że tylko ojciec może nauczyć chłopca jak być mężczyzną i pokazać dziewczynie, czego od niego oczekiwać. Mówi się nam również, co bardziej niepokojące, że dzieci, którym brakuje ojca, z uwagi na jego śmierć lub pełnioną służbę, nie wykazują takich samych destrukcyjnych zachowań, jak dzieci separacji i rozwodu.888

Musi być więc coś więcej, coś nierozłącznego z procesem separacji i rozwodu, co niszczy wiele dzieci. Tym czymś, chcę zasugerować, jest kodeks moralności społecznej i obywatelskiej oraz fundamentalnej sprawiedliwości, bez którego nie tylko nie może funkcjonować rodzina, ale także demokracja i cywilizacja.

Usuwając sprawiedliwość z sądów rodzinnych, instytucjonalizujemy niesprawiedliwość nie tylko w naszym systemie politycznym, ale także w wychowaniu naszych dzieci. W poprzednich dekadach „Kiedy została zniszczona jedność rodziny, wrodzone poczucie sprawiedliwości u dzieci nie zostało naruszone” — pisze Bai Macfarlane. „Jeden z ich rodziców zrobił pewne rzeczy, które uważano za moralnie złe, i wszyscy to rozumieli”. Współczesny rozwód bez winy całkowicie to zmienił. Zgodnie z nowymi przepisami: „Kiedy jedność rodziny dziecka zostaje zniszczona, ponieważ jeden z rodziców po prostu ... decyduje się na rozwód, pracownicy socjalni, sądowi psychologowie i sądowi prawnicy zajmujący się sprawami dzieci mówią dzieciom, że jest to zgodne z prawem, dobre, a nawet naturalne. . . by ten, który był odpowiedzialny za rozbicie rodziny. . . zabrał dzieci drugiemu rodzicowi” – ​​dodaje Macfarlane.

„Kierowane wrodzonym poczuciem dzieci widzą. . . że jest to niesprawiedliwe, ale  prawnicy mówią im, że się mylą”.889

Słowa rozwód i straż opiekuńcza (custody) są obecnie tak powszechne, że stały się banalne. Chociaż nie brakuje quasi-naukowych badań potwierdzających, że są one wysoce destrukcyjne dla dzieci, bardziej pouczające może być odłożenie na bok psychoterapeutycznego hokus-pokus i podejście do sprawy w prosty sposób, jaki my wszyscy jako obywatele nie tylko możemy, ale i musimy zrozumieć. W kategoriach obywatelskich istotą rozwodu i straży opiekuńczej jest wprowadzenie do domu władzy państwa, która może być użyta przeciwko członkom rodziny: ostatecznie jest to władza uprawniona do aresztowania członków rodziny. Ten podstawowy fakt jest teraz zasłonięty warstwami eufemizmów i zarzadzeń ale zasadnicza prawda jest taka, że ​​ilekroć państwo jest zaangażowane w jakąkolwiek sprawę, ostateczną sankcją, jak zauważył Locke, jest więzienie i śmierć.

Kiedy przypomnimy sobie, że członkowie rodziny, przeciwko którym skierowana jest władza państwa, mogą być prawnie nienaganni, możemy zacząć pojmować pełną grozę tego, co stworzyliśmy i do jakiego stopnia machina rozwodowa została ukształtowana jako narzędzie terroru.

Z natury autorytarne implikacje mobilizacji wymiaru sprawiedliwości w sprawach kryminalnych do karania członków rodziny za zwykłe nieporozumienia rodzinne można postrzegać, niemal dosłownie jako wypowiedzenie wojny.  Cofa to rodzinę do czegoś w rodzaju hobbesowskiego stanu natury z „wojną wszystkich przeciwko wszystkim”, a przynajmniej do przedpolitycznego społeczeństwa krwawej waśni. (To Hobbes wskazał w odniesieniu do stanu natury to, co widzieliśmy w ostatnich badaniach nad przemocą domową: że siła fizyczna nie ma większego znaczenia, a kobiety mogą i zadają obrażenia i śmierć ojcom swoich dzieci równie łatwo, jak na odwrót.) 890

Terminy, które regularnie przywołujemy, aby opisać rozwód z udziałem dzieci — walka o opiekę, walczący rodzice — odzwierciedlają środowisko polityczne, które Locke określa również jako „stan wojny”. Bez dzieci, konsekwencje najbardziej dokuczliwego rozwodu są zwykle do opanowania. Ale kiedy jeden rodzic zabiera dzieci drugiemu, stwarza to rzeczywiście bardzo niestabilne i niebezpieczne warunki – warunki, które czynią przemoc nie tylko możliwą, ale i logiczną. Być może dlatego matki, które porywają dzieci i starają się o zakaz zbliżania się dla ojców, zanim ojcowie zrobią coś złego, mogą powiedzieć sądowi tak przekonująco, że „się jego boją”:  Same Wiedzą, co by zrobiły gdyby ktoś zabrał im dzieci.

Jak większość z nas wie (ale reżim rozwodowy pracuje nad tym by sprawić, abyśmy zapomnieli), jest to nic innego jak naturalna i przewidywalna, a nawet oczekiwana reakcja każdego rodzica, gdy ktoś ingeruje w ich relacje z dziećmi. „Ludzie w konflikcie małżeńskim walczą o najważniejsze sprawy w swoim życiu”, pisze z brytyjskim niedopowiedzeniem adwokat Adrian Pellman, „ich dzieci i wszystko, na co pracowali, i . .  tak fundamentalne kwestie można rozwiązać jedynie poprzez konflikt”. 891 

Nie, nie tylko przez konflikt: w grę wchodzi przemoc. Skutki są znacznie poważniejsze niż stan wzajemnej wrogości. Kiedy dotyczy to dzieci, dla których większość rodziców – a być może zwłaszcza ojcowie – z łatwością umrze i zabije (a w innych okolicznościach oczekuje się, że zrobią to bez wahania), rezultatem jest wysoce niestabilny stan, w którym, jak w stanie natury Hobbesa, nie będzie przesadą stwierdzenie, że żaden z rodziców nie jest całkowicie bezpieczny, dopóki żyje drugi. Co najmniej jeden rodzic musi być fizycznie skrępowany.

W tych okolicznościach militaryzacja rodziny, w której dzieci stają się zarówno bronią, jak i łupem, jest praktycznie nieunikniona. Adwokat Bob Hirschfeld opisuje atmosferę otaczającą dzieci rozdarte między frakcjami rodzinnymi. "Przypominam sobie . . . sprawę Hatfield-McCoy, w której dziecko zostało przeniesione na parking przed kamienicą. Po jednej stronie stali członkowie rodziny matki, dzierżący kije bejsbolowe. Po drugiej stronie parceli znajdowała się podobnie uzbrojona rodzina ojca. . . . W końcu doszło do bezkrwawej wymiany”892.

Każdy, kto wątpi w powagę tego, co się z tym wiąże, musi tylko wyobrazić sobie, co by się stało, gdyby policja i więzienia nie były dostępne do wykorzystania przeciwko ojcom (lub matkom), których dzieci zostały siłą zabrane. Ta myśl pomaga wyjaśnić, dlaczego ojca, któremu zabiera się dzieci, od razu traktuje się jak quasi-przestępcę – kontroluje się jego ruchy, monitoruje jego życie prywatne, jest przesłuchiwany za zamkniętymi drzwiami, wchodzi się do jego domu, sprawdza się jego osobiste dokumenty, podlega on zakazowi zbliżania się, jego oszczędności są konfiskowane, jego zarobki są zajęte, jego nazwisko jest wpisywane do różnych rządowych „rejestrów” – jeszcze zanim zrobił coś złego.

Państwo wie, że zabierając dzieci mężczyźnie, stworzyło banitę. Kiedy dodać do tego wszechobecną groźbę nieuchronnego aresztowania z powodu fałszywych oskarżeń lub niemożliwych obciążeń alimentacyjnych, nietrudno dostrzec, że ten, kogo media i policja zdają się opisywać jako kolejnego wariata z bronią, może w rzeczywistości być osaczonym ojciecm zachowującym się po prostu zgodnie z logiką okoliczności.

Najważniejsze jest to, że kryminalizacja ojca jest po prostu nieunikniona, o ile jesteśmy gotowi wymusić jednostronny rozwód z dziećmi. Gdy ojciec jest banitą, dzieci mogą znajdować się pod bezpośrednią „strażą” matek (termin sugerujący uwięzienie), ale trafniej jest powiedzieć, że ostatecznie stały się zatrudnionymi przez państwo co równa się marionetkowemu rządowi w obrębie rodziny. W rzeczywistości nie jest nierozsądne postrzeganie rodzica sprawującego opiekę w tym momencie jako efektywnego i funkcjonalnego urzędnika państwowego. Za opiekę nad dziećmi otrzymuje 893 pieniądze z pieniędzy pochodzących bezpośrednio od państwa (po skonfiskowaniu ich ojcu). Rzeczywiście, żargon używany obecnie przez sądy i feministki do uzasadnienia jej wyższości wskazuje, że to, co kiedyś nazywaliśmy „matką”, zostało zastąpione neutralną pod względem płci, mianowaną i finansowaną przez rząd „główną opiekunką”. Co więcej, dając rodzicowi-opiekunowi – na którego zaproszenie państwo zwykle uzasadnia swoją interwencję – władzę sędziego we własnej sprawie, państwo zamienia rodzinę w rodzaj satrapii. Wiedząc, że ma praktycznie absolutną władzę nad dzieckiem i poprzez dziecko nad rodzicem nieopiekuńczym, nie dziwi fakt, że rodzic sprawujący opiekę zaczyna zachowywać się jak drobny dyktator. Rodzina staje się w efekcie terytorium okupowanym przez rząd. Dzieci doświadczają życia rodzinnego nie jako miejsca współpracy, kompromisu, zaufania i przebaczenia. Zamiast tego otrzymują z pierwszej ręki lekcję tyranii.

Wspierany przez sądy, policję i więzienia, rodzic sprawujący pieczę nad dziećmi korzystając z sytuacji  – wydaje nakazy i instrukcje rodzicowi nieotrzymującemu opieki, podważając jego autorytet w stosunku do dzieci, dyktując warunki dostępu do nich, rozmawiając z nim i o nim pogardliwie i protekcjonalnie w obecności dzieci, jakby sam był niegrzecznym dzieckiem, być może angażuje się w szeroko zakrojoną kampanię oczerniania — a wszystko to z błogosławieństwem i wsparciem rządu”. ⁸⁹⁴

Dzieci nieuniknienie wychwytują te przesłanie. Są świadkami, jak ich ojciec został de facto ogłoszony wrogiem publicznym, na którego oddziałuje cała siła rządu. W końcu zaczynają rozumieć, że siłą trzymającą go z dala jest policja, która jest gwarantem supremacji matki. Tak więc przesłanie, jakie dzieci otrzymują zarówno w odniesieniu do rodziny, jak i państwa, jest takie, że są dyktaturami, rządzonymi przez arbitralną władzę, która może być skierowana przeciwko prywatnym wrogom za osobiste krzywdy. Jeśli tatuś nie zgadza się z mamusią lub ma inne pomysły, powiedzmy, jak wychowywać dzieci, nie musimy już go słuchać ani iść na kompromis z nim, ponieważ jeden telefon go usunie, a policja i strażnicy dopilnują, aby trzymał się z daleka. A jeśli policja może zostać wykorzystana do aresztowania taty za to, że robi coś, czego mama nie lubi, to co mogą zrobić mi samemu, jeśli uczynię coś, czego mama nie lubi? Z drugiej strony, być może kiedyś ja też będę mógł zorganizować policję i więzienie przeciwko członkom rodziny, z którymi mam spory, lub przeciwko każdemu, kto rani moje uczucia.

Obawy dzieci nie są bezpodstawne. Będąc świadkami tej dyktatury nad swoim ojcem, mogą same tego doświadczyć. Nie mając stabilnego autorytetu, który jest w jakimkolwiek sensie moralny, jak również jakichkolwiek skutecznych ograniczeń w swoim zachowaniu, rodzic sprawujący opiekę nad dziećmi sprawuje teraz niekontrolowaną władzę również nad dziećmi, związek, który staje się coraz bardziej napięty i zajadły w miarę starzenia się dzieci, mniej łatwowierny, i bardziej buntowniczy. W skrajnych (ale nierzadkich) przypadkach otwiera to drogę do przemocy fizycznej, jak widzieliśmy, zjawisko wielokrotnie częstsze w domach samotnych rodziców niż w rodzinach nienaruszonych. Gdy dzieci reagują negatywnie na zniszczenie ich domu i ojca lub gdy słodkie i milutkie dzieci zamieniają się w zbuntowanych nastolatków, mogą zostać przekazane pod opiekę matki zastępczej, jak to obecnie ma często miejsce, z dodatkowymi zachętami finansowanymi przez władze federalne. Jeśli potrzebne są bardziej energiczne instrumenty, różne ramiona państwa – psychoterapeuci, policja i zakłady karne – mogą być również użyte przeciwko dzieciom. Tak więc "lekoterapia" i umieszczanie dzieci w opiece zastępczej, instytucjach psychiatrycznych, aresztach dla nieletnich i więzieniach, wszystko to jest teraz coraz bardziej znane. Magazyn Progressive szczegółowo opisuje, ilu „rodziców” dobrowolnie przekazuje teraz kłopotliwych nastolatków, których nie mogą kontrolować, policji. W przeważającej mierze, chociaż politycznie poprawny artykuł tego nie wskazuje, rodzice ci są samotnymi matkami.895 

Wszystko to można zrobić bez wiedzy i zgody ojca, którego głos w interesie dzieci został dawno uciszony. Zed McLarnon jest jednym z wielu ojców, stracił opiekę nad synem na rzecz cudzołożnej żony i jej nowego męża (który był również pracownikiem socjalnym zatrudnionym przez państwo), tylko po to, by dowiedzieć się, że para później przekazała niesfornego młodzieńca pod opiekę Departamentu Opieki Społecznej Massachusetts, bez informowania ojca. 896 W gospodarstwie domowym samotnej matki „Poczekaj, aż twój ojciec wróci do domu” zostało zastąpione przez „Mogę przekazać cię do opieki społecznej”.

W okupowanej rodzinie wymuszonego rozwodu autorytet rodzicielski i polityczny są nienaturalnie splecione, to proces, który powoduje, że oba rodzaje władzy są jednocześnie nadużywane i osłabiane. Dyscyplina i uprzejmość to pierwsze ofiary, ponieważ trudno jest nauczyć dzieci mówienia „proszę” i „dziękuję”, kiedy po prostu wydajemy rozkazy (lub nakazy sądowe) tacie. W ten sposób linie władzy są pomieszane i splątane. „Rodzice nie są już twórcami zasad, ale raczej łamaczami zasad” — pisze Barbara Whitehead. „Żyjąc w niestabilnych rodzinach z niewiarygodnymi rodzicami, dosłowne dzieci rozwodu zostały pozbawione swoich tradycyjnych prerogatyw, obalone zostały zasady i granice. Łobuzersko należy teraz do dorosłych”.

Niszcząc autorytet rodzica nie sprawującego pieczy nad dzieckiem, rodzic sprawujący pieczę i sądy na dłuższą metę podważają również swój własny. „Gdy ojciec dziecka jest nieobecny, autorytet i dyscyplina matki mogą być zagrożone” — zauważa Whitehead. „Z badań wynika, że ​​zarówno w rozwiedzionych, jak i nienaruszonych rodzinach dzieci chętniej spełniają wymagania ojców niż matek”. 898 W końcu dzieci rozwijają pogardę dla wszelkiej władzy.

„Najpierw, podważa się autorytet ojca” — zauważa adwokat Jeffery Leving. „Niedługo potem dzieci stwarzają problemamy dyscyplinarne dla matek, nauczycieli, doradców i trenerów. W późniejszym życiu powszechny jest chroniczny brak poszanowania autorytetu pracodawców, policji i sądów”899

Szczyt ten przypada na okres dojrzewania, kiedy naturalna buntowniczość zbiega się z pełną świadomością tego, jak jedno lub oboje rodziców nadużyło swojego autorytetu, stawiając własne pragnienia ponad potrzeby swoich dzieci. Przedwcześnie rozwinięte politycznie nastolatki będą wyczuwać coś podobnego w odniesieniu do władzy publicznej, która zaprojektowała zniszczenie ich domu dla własnych celów, jednocześnie cynicznie ogłaszając że jest to w ich „najlepszym interesie”. Uważam, że to właśnie ta kontrowersyjna relacja narzucona dzieciom w stosunku do praktycznie każdej formy władzy najlepiej wyjaśnia przerażające statystyki dotyczące problemów emocjonalnych i społecznych nieletnich, które korelują silniej z rozwodami i samotnymi rodzicami niż z jakimkolwiek innym czynnikiem. Na inne, choć nie mniej pewne sposoby niż ich ojciec, dzieci również ostatecznie i skutecznie zostają umieszczone w roli banitów.

Ponadto, podczas gdy wiele dzieci jest materialnie zubożonych przez zinstytucjonalizowane niszczenie ich rodzin, w innych przypadkach systematyczne przekupstwo przyznawane przez reżim rozwodowy rozciąga się na same dzieci, które mogą zostać nagrodzone za współpracę  materialnym bogactwem, przymusowo odebranym ich ojcu, w ten sposób państwo zwykło  deprawować  dzieci, dając im udział w jego grabieży i kryminalizacji. Coraz częstszym tematem wśród komentatorów społecznych jest to, że nastolatki są często zasypywane taką ilością pieniędzy, że nie wiedzą, co z nimi zrobić i większą niż jest to prawdopodobnie dla nich zdrowe.

Ile z nich to dzieci po rozwodzie, gdzie państwo siłą odebrało ojcu decyzje o wydatkach i umieściło je u nienadzorowanego nastolatka? Być może to wyjaśnia, dlaczego „w porównaniu z innymi młodymi, którzy otrzymują alimenty, ale rzadko widują swoich ojców, częściej palą i angażują się w stosunki seksualne i działalność przestępczą niż inni młodzieńcy”.901

Rada udzielona rodzicom w The Best of Life’s Little Instruction Calendar  w dniach 14-15 listopada 1998 r. wskazuje na rosnącą opinię wśród wielu osób: „Aby pomóc swoim dzieciom wypaść dobrze, spędzaj z nimi dwa razy więcej czasu i o połowę mniej pieniędzy ”.

Maszyna rozwodowa zmusza ojców do robienia czegoś dokładnie odwrotnego.

Nietrudno zauważyć, że jest to wysoce niezdrowy system w każdym społeczeństwie; jest to szczególnie groźne dla demokracji i nie jest przypadkiem, że obserwujemy obecnie nie tylko niszczące konsekwencje społeczne, ale także naruszenia praw i swobód obywatelskich w połączeniu z obojętnością publiczną, medialną i urzędową. W rzeczywistości logika przymusowego rozwodu i wyłącznej opieki przypomina inny system dyktatury domowej, który kiedyś bezskutecznie próbował współistnieć z wolnym rządem cywilnym, a narzekania ojców, że zostali zredukowani do „niewolnictwa” mogą być uzasadnione w pewien sposób nawet jeżeli oni nie w pełni zdają sobie sprawę. Politycznie, najpotężniejszym argumentem przeciwko niewolnictwu – i tym, co w końcu bardziej niż jakikolwiek inny przyczynił się do uświadomienia sobie, jak zagrażało ono demokratycznej wolności – było nie tyle jego fizyczne okrucieństwo, ile moralna degeneracja: tyrańskie nawyki, które prowokował u posiadacza niewolników, służalczym, który podsycał w niewolniku, i degradacją moralną, jaką wywołał w obu. Mówiono, że takie dyspozycje są niezgodne z rodzajem cnoty republikańskiej wymaganej do wolnego samorządu.

Ostrzeżenie abolicjonisty Charlesa Sumnera o wpływie niewolnictwa na rozwój moralny białych dzieci dorastających w niewolniczych społeczeństwach było co najmniej tak samo alarmujące jak obawy o okrucieństwo wobec czarnych. „Ich serca, choć czułe w dzieciństwie, są z konieczności zatwardziałe tym postępowaniem, a ich późniejsze życie być może niesie trwałe świadectwo tej zalegalizowanej nieżyczliwości” — napisał. „Nie są w stanie wykorzenić go ze swojej natury. . . . Ich charaktery są poniżone i stają się mniej przystosowane do wielkodusznych obowiązków dobrego obywatela”902.

Coś podobnego można dziś zaobserwować w przypadku dzieci skonfiskowanych w wyniku rozwodów wymuszonych przez rząd. Nie mogą pozostać wolnymi ludzie, którzy kultywują w sobie system dyktatury lub wychowują swoje dzieci zgodnie z jego zasadami. 

887.Barbara Dafoe Whitehead, The Divorce Culture (Nowy Jork: Vintage, 1998), s. 120, 125

888. „W porównaniu do dzieci z domów zakłóconych śmiercią, dzieci z rozwiedzionych domów mają więcej problemów psychologicznych”. Robert Emery, Marriage, Divorce, and Children’s Adjustment(Newbury Park: Sage, 1988), s. 94. „Śmierć jest zwykle niedobrowolna, podczas gdy rozwód jest chciany ze strony co najmniej jednego rodzica, co nie umyka uwadze dzieci”. Whitehead, Divorce Culture, s. 98. Podobną tezę wysuwa Blankenhorn, aczkolwiek wypacza ją, twierdząc, że wszelka nieobecność ojcostwa wynika z „porzucenia”: „Śmierć kładzie kres ojcom. Porzucenie kładzie kres ojcostwu”.
Blankenhorn nie próbuje udowodnić takiego porzucenia. Fatherless America s.23-24.

889.And Justice for None (Westlake, Ohio: Mary's Advocates, 2004), s. 35.

890.Lewiatan, część I, rozdz. 13 (wyd. Penguin), s. 183.

891. Cyt. za: Melanie Phillips, The Sex-Change Society (Londyn: Social Market Foundation, 1999), s. 271.

892. Prywatna korespondencja e-mailowa, 18 grudnia 1999 r.

893. Ponownie, role płci mogą być odwrócone (a kiedy są to powody tego prawdopodobnie są polityczne), jak widzieliśmy.

894. Susan Moller Okin, Justice, Gender, and the Family (New York: Basic Books, 1989), s.135: „Bez sprawiedliwych rodzin, jak możemy oczekiwać sprawiedliwego społeczeństwa?… Jeśli relacje między rodzicami dziecka nie są zgodne z podstawowymi standardami sprawiedliwości, jak możemy oczekiwać, że dziecko będzie dorastać z poczuciem sprawiedliwości ? Pytanie Okin, które podąża za pytaniem Johna Stuarta Milla w The Subjection of Women, jest uzasadnione. Ale jej sprawiedliwość jest ideologiczną, sprawiedliwością płci, a jej definicja niesprawiedliwości jest polityczna. Nowo odkryta moc jej sióstr, by zakuwać członków rodziny w kajdanki i wsadzać do więzienia bez procesu, nie jest poddawana podobnej analizie.

895.Anne-Marie Cusac, „Arrest My Kid: On Needs Mental Health Care”, The Progressive, lipiec 2001.

896.Ed Oliver, “Middlesex County Court Charged with Corruption” Massachusetts News, grudzień 2000 r. oraz wywiady z Zedem McLarnonem, 25 maja 2001 r. i jego adwokatem, Gregorym A. Hessionem, 30 maja 2001 r. Pracownik socjalny/mąż, David Douglas , i inni urzędnicy DSS odmówili komentarza.

897.S. Mira i GE Finley, “Harms to Children and Parents Inherent to Abuse Investigations,” Children of Divorced, Separated, and Never-Married Families tom. 19, no. 1, s.
22-23.

898.Whitehead, Divorce Culture, pp. 125-126, 164.

899. Jeffery Leving, Fathers' Rights (Nowy Jork: Basic Books, 1997), s. 43.

900. „The Affluent Young of Generation Y”, New York Times, 10 września 2000.

901. Heather Antecol i Kelly Bedard, Teenage Deinquency: The Role of Child Support Payments and Father's Visitation, w: William S. Comanor (red.), The Law and Economics of Child Alimenty Payments (Cheltenham: Edward Elgar, 2004) ), p. 265.

902. John Thomas (red.), Slavery Attacked (Englewood Cliffs: Prentice-Hall, 1965), s. 124.
GK Chesterton, Przesądy rozwodowe, rozdz. 6: „Jeśli moje skojarzenie rozwodu z niewolnictwem wydaje się im tylko naciąganym i teoretycznym paradoksem… niech pamiętają tylko czas, kiedy czytali „Chatę wuja Toma” i zadadzą sobie pytanie, czy najstarszy i najprostszy z zarzutów przeciwko niewolnictwu nie zawsze było rozbijanie rodzin”.
898. Whitehead, Kultura rozwodowa, s. 125-126, 164.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.